Polacy i Żydzi w czasie wojny
To, co przydarzyło się mojej rodzinie w czasach wojny, dotyczy prawie każdej polskiej rodziny ze Wschodu.
Profesor Tadeusz Piotrowski urodził się na Wołyniu, pracuje na University of New Hempshire i od kilku lat specjalizuje się w tematyce historii wschodnich ziem Rzeczpospolitej w okresie II wojny światowej. Napisał na ten temat trzy książki: "Venegeance of the Swallows", "Poland's Holocaust" oraz "Genocide and Rescue in Wołyń", wydane przez McFarland and Company, Inc. Publishers (www.mcfarlandpub.com).
Wywiad przeprowadzono podczas pobytu profesora Piotrowskiego w Ontario.
Andrzej Kumor: Panie profesorze, holokaust jest tematem "niebezpiecznym", trudno jest o nim spokojnie rozmawiać. Dyskusja taka bywa bowiem sprowadzana do monologu - jednej, ustalonej wersji, która panuje niepodzielnie - zwłaszcza tutaj, na kontynencie amerykańskim.
Pan stara się badać holokaust, badać zagładę, i to nie tylko dotyczącą narodu żydowskiego, ale również innych narodów i grup etnicznych, które zamieszkiwały Europę Wschodnią. Czy nie spotyka się pan z niechęcią, z przypinaniem etykiety rewizjonisty w tych sprawach?
Tadeusz Piotrowski: Gdy wydałem "Poland's Holocaust", spodziewałem się krytyki, zwłaszcza ze strony tych grup etnicznych, czy też ich części, które wymieniam jako kolaborantów okupanta.
Książka od dwóch lat jest na rynku i nic takiego nie nastąpiło - cisza; absolutnie ogłuszająca cisza. Zastanawiałem się, dlaczego to właśnie ma miejsce, i doszedłem do wniosku, że z pewnością po części dlatego, że moja praca jest bardzo dobrze udokumentowana. Zawsze, gdy coś stwierdzam, podaję źródło.
Dlatego trudno jest kogoś oskarżyć o antysemityzm, antyukrainizm czy cokolwiek podobnego, gdy ten ktoś powołuje się na źródła.
Inną przyczyną może być to, że rozpoczynanie dyskusji na ten temat to otwieranie puszki Pandory. Zaś bez wiedzy o kontekście i historii oraz o komplikacjach, jakie zaistniały podczas drugiej wojny światowej, na wierzch wypływają emocje i ludzie zaczynają spierać się na poziomie emocjonalnym, a nie naukowym.
Tak więc nie dotknęła mnie taka krytyka.
Co ciekawe, większość negatywnych opinii, z jakimi się spotkałem - pochodziła ze społeczności polonijnej.
A.K.: Z jakiego powodu?
T.P.: Nie dalej, jak tydzień temu, otrzymałem najgorszy list, jaki kiedykolwiek zdarzyło mi się dostać w życiu, list od SPK w Londynie. List zaczyna się od słów: "Otrzymaliśmy informację na temat Pana publikacji, niestety nie możemy kupić nic, co Pan napisał, nie zamierzamy też zapoznawać się z czymkolwiek, co Pan kiedykolwiek napisał, a to z powodu wykorzystania słowa «holokaust» w tytule Pana książki: «Poland's Holocaust»".
Autorzy listu zarzucają mi następnie, że przez ten tytuł naraziłem społeczność polską na szkody nie do naprawienia.
A.K.: Czy dlatego, że słowo "holokaust" jest dziś niejako "zawłaszczone" i odnosi się wyłącznie do zagłady Żydów?
T.P.: Odpowiadając na ten list, napisałem, że gdy mój wydawca chciał użyć tytułu "Polish Holocaust", polski holokaust, stanowczo się sprzeciwiłem, bo to mogło właśnie wywołać wiele krytyki, zaś ja nie chcę się wdawać w tę batalię. Dlatego zmieniłem tytuł na "Poland's Holocaust", lub "Holocaust in Poland". Oczywiście, możemy mówić o holokauście w Polsce, holokauście we Francji czy innych krajach, i sądzę, że jest to jak najbardziej uprawniony sposób potraktowania tego tematu.
Główną areną holokaustu była wszak Polska.
Wziąwszy to pod uwagę, starałem się również spojrzeć na to, co działo się w Polsce, przez pryzmat faktu, że 30 proc. obywateli należało do mniejszości etnicznych. I jak ten kraj na przestrzeni dwudziestu lat starał się rozwiązać wszystkie konflikty i spory. Oczywiście, to się nie udało. 20 lat to bardzo mało czasu. Sami w Ameryce nie zdołaliśmy rozwiązać tych konfliktów na przestrzeni dwustu lat.
Na kanwie tego starałem się pokazać, jak niektóre z tych mniejszości etnicznych - choć nie wszystkie - gdy przyszła wojna, obróciły się przeciwko Polsce, stając po stronie Sowietów i Niemców. Włączyłem również rozdział o polskiej kolaboracji, co również wywołało pewne zastrzeżenia w społeczności polskiej. Nikt jednak nie wysunął ich drukiem - wszystko to pojawiło się albo w listach do mnie, albo w rozmowach - nic oficjalnego.
A.K.: To bardzo ciekawy temat - kolaboracja - dlatego, że dla większości z nas historia drugiej wojny światowej podlega mitologizacji; przedstawiana bywa wyłącznie w heroicznym kontekście. Pan bada kolaborację środowisk etnicznych, jak by pan porównał te kolaboracje? Kto bardziej kolaborował, z kim i dlaczego?
T.P.: Oczywiście, istnieją różne typy kolaboracji - polityczna, ekonomiczna, społeczna, kulturalna.
W mojej książce staram się nie zajmować indywidualnymi kolaborantami, którzy usiłowali zyskać coś dla siebie, lecz raczej skoncentrować się na kolaboracji ugrupowań, opisać kolaborację zorganizowaną.
Za wyjątkiem Żydów, we wszy-stkich przypadkach współpracy z okupantem mamy do czynienia z podobną motywacją. Tym wspólnym tematem jest niepodległość i zjednoczenie danych krajów.
Tak więc, gdy mówimy o Ukraińcach, chodziło o niepodległą i zjednoczoną Ukrainę. W interesie tej ideologii i tego programu podjęli kolaborację z Niemcami, którzy - jak sądzono - wygrają wojnę i pozwolą na zrealizowanie tego celu. Białorusini mieli podobne idee: niepodległą i zjednoczoną Białoruś - choć ich kolaborację postawiłbym na szarym końcu. Niektórzy z nich byli szkoleni w wywiadzie i kontrwywiadzie w Niemczech jeszcze przed wojną.
Mniejszość litewska była w przedwojennej Polsce niewielka. Litwini przede wszystkim chcieli odzyskać Wilno. Więc i tutaj doszło do kolaboracji.
W przypadku Polaków zorganizowana kolaboracja nie miała miejsca. Byli jednak indywidualni kolaboranci. Oczywiście, można również mówić o odpowiedzialności granatowej policji w akcji deportowania Żydów.
Żydzi byli w dziwnej sytuacji, ponieważ sami nie rościli pretensji terytorialnych, jak to miało miejsce w przypadku pozostałych grup etnicznych.
Początkowo, pod okupacją sowiecką, starali się uzyskać tyle korzyści, ile tylko można, i to był główny powód współpracy z Sowietami. Trzeba też zdawać sobie sprawę, że młodsze pokolenie rzeczywiście było przekonane do ideologii komunistycznej.
Zresztą, nie dotyczyło to wyłącznie Żydów, przecież nawet w Ameryce był ruch komunistyczny, partie... Tak więc ci młodzi Żydzi byli zainspirowani propagandą komunistyczną i święcie wierzyli, że pod komunizmem będzie im o wiele lepiej niż za polskich rządów. Oczywiście, wkrótce się rozczarowali, wielu z nich - podobnie jak Polacy i inne mniejszości etniczne - zostało deportowanych.
A.K.: Często słyszy się opinie, że kolaboracja Żydów i Ukraińców na wschodzie Polski po 1939 roku miała charakter masowy. Szczególnie znamienne są tu opowieści tych, którzy doświadczyli obydwu okupacji. Twierdzą oni, że na Wschodzie trudno było o jakikolwiek zorganizowany opór, ponieważ społeczeństwo było tak zastraszone i sterroryzowane - NKWD miało bardzo dobre informacje o wszystkich działaczach i potencjalnych ogniskach ruchu oporu.
T.P.: Gdy Rosjanie najechali wschodnią Polskę, byli tam ludźmi z zewnątrz. Nie wiedzieli, kto jest w administracji, kto jest ziemianinem, a kto urzędnikiem. Oczywiście, podobnie jak hitlerowcy, chcieli oni odciąć "głowę" polskiej inteligencji. Jedynymi ludźmi, którzy mogli dostarczyć im informacji na ten temat, byli miejscowi kolaboranci.
Bardzo szybko Rosjanie dostali listy, wykazy nazwisk i pozycji w społeczeństwie. We wschodniej Polsce listy takie zostały sporządzone przez Ukraińców oraz Ży-dów.
Wiele relacji, które czytałem i które cytuję w mojej najnowszej książce "Genocide and Rescue in Wołyń", mówi, że gdy NKWD przychodziło nocą do domów, często czyniło to w towarzystwie Ukraińca lub Żyda; lub kilku Ukraińców i kilku Żydów - w wielu wypadkach uzbrojonych. Tego rodzaju kolaboracja była bardzo widoczna. Jeśli ktoś był deportowany i widział Rosjanina razem z Ukraińcem czy Żydem, wrzucał ich wszystkich do jednego worka.
Natrafiłem na statystyki mówiące, że ok 30 proc. społeczności żydowskiej we wschodniej Polsce kolaborowało z Sowietami w 1939 roku po najechaniu wschodniej Polski przez ZSRS. To może być zawyżona liczba; sądzę, że 20 proc. jest bliższe prawdy.
A.K.: Ale byli również Żydzi deportowani...
T.P.: Nie od razu. Żydzi byli wywożeni przeważnie w trzeciej fali deportacji w czerwcu 1940 roku. I nie byli to miejscowi Żydzi, lecz ci, którzy uciekli spod okupacji hitlerowskiej. Tych deportowano, a nie miejscowych Żydów, kolaborantów.
Oczywiście, wraz z najazdem hitlerowskich Niemiec na Sowiety wielu Żydów dobrowolnie uciekło na wschód przed niemiecką armią.
Trzeba sobie również uświadomić, że społeczność żydowska na Kresach Polski była bardzo liczna - ok. miliona dwustu tysięcy osób - więc, jeśli mówimy o 20 czy 30 procentach, to to jest olbrzymia grupa ludzi. Dlatego właśnie odnosimy wrażenie, że kolaborowała większość z nich. Moim zdaniem, kolaborowali głównie młodzi, i to oni są odpowiedzialni za liczne deportacje.
Doniesienia o tym bardzo szybko rozeszły się po wschodniej Polsce, a następnie przeniknęły do środkowej i zachodniej. Rezultatem tego były przypadki, kiedy generałowie AK odmawiali przyjmowania Żydów ze wschodu do partyzantki. Przypomnę raport Bora-Komorowskiego, w którym stwierdzał, że nie będzie się akceptowało Żydów ze Wschodu w szeregach, ponieważ nie są godni zaufania. Oczywiście, przyjmowano Żydów z Polski środkowej i zachodniej.
A.K.: Dzisiaj tego rodzaju opinie polskiego dowództwa podziemnego traktowane są jako przejaw antysemityzmu.
Jak pan ocenia ten czynnik - polski antysemityzm? Jak wpłynął on na wydarzenia pod okupacjami - sowiecką i niemiecką?
T.P.: Jednym ze sposobów spojrzenia na historię żydowską jest metoda porównująca i biorąca pod uwagę ówczesny kontekst. Nie możemy dokonywać oceny tego, co się działo w latach międzywojennych, jedynie koncentrując się na sytuacji w Polsce. Musimy spojrzeć na Amerykę, Związek Sowiecki, Kanadę, aby ocenić sytuację, w jakiej wówczas byli Żydzi.
I jeśli przyjrzymy się Ameryce, okaże się, że w tym okresie - w latach 20. i w latach 30. - było bardzo wiele antysemityzmu. Nie jestem pewien, czy tak samo było w Kanadzie, ale podejrzewam, że było podobnie. To samo w Europie, całej Europie. Polska więc nie stanowiła wyjątku. Nie było trudno natrafić w Polsce na enklawy antysemityzmu. Jednak, w przeciwieństwie do niemieckiego, nie był to antysemityzm rasowy; sądzę, że miał on raczej podłoże ekonomiczne. Polacy postrzegali Żydów, którzy - oczywiście - mieli od lat sprawdzone, tradycyjne sposoby prowadzenia interesów, jako przeszkodę na drodze modernizacji.
Mamy więc oto nową, demokratyczną Polskę, która pragnie modernizacji, która chce być podobna do nowoczesnych społeczeństw kapitalistycznych, które podziwia, a tu na drodze stoją tradycyjne metody mniejszości ży-dowskiej, które nie przystają do nowoczesnego społeczeństwa.
Sądzę, że z tego właśnie powodu wzięło się wiele antysemickich przekonań. Antysemityzm nie miał rasowego podłoża i to jest ważny fakt. Polska nie jest tu wyjątkiem.
Dlatego odnoszenie się w tym wypadku wyłącznie do Polski i podawanie Polski jako przykładu antysemityzmu w okresie międzywojennym to wprowadzanie w błąd opinii publicznej. Odnosząc się do Żydów, musimy brać pod uwagę historię - co działo się w danym okresie.
Mówiąc o porównaniach z innymi krajami, sytuacja w Polsce w Międzywojniu była dobra.
Oczywiście, w tymże czasie Polska znajdowała się w zasięgu hitlerowskiej propagandy.Od momentu uchwalenia ustaw norymberskich w roku 1935, od Kryształowej Nocy w roku 1938, rosły w Niemczech poważne nastroje antysemickie, które następnie były "eksportowane" do innych krajów.
Mamy więc do czynienia z niemiecką propagandą, która - jestem pewien - przemawiała do mas. Więc mamy i ten element. Oczywiście, to już było na podłożu rasistowskim.
Antysemityzm istniał zatem w Polsce okresu międzywojennego. Czy był to antysemityzm gwałtowny i dziki? Nie sądzę.
Pogromy z lat 1918 i 1919 wydarzyły się w kontekście wojny. Starając się wybić na niepodległość, Polska była jednocześnie zaangażowana w pięć różnych wojen. Walczono z Rosjanami, walczono z Ukraińcami, wiele ludzi w tym okresie straciło życie. Żydzi nie byli tu wyjątkiem. Jeśli zaś przyjrzymy się pogromom, to okaże się, że jedynie dwa z nich wydarzyły się w granicach polskiego terytorium po ogłoszeniu niepodległości. Inne miały miejsce wzdłuż granic w strefie wojennej.
W czasie drugiej wojny antysemityzm nałożył się na niemiecką propagandę. Poza tym doniesienia o tym, co stało się na Wschodzie, o Żydach kolaborujących z okupantem sowieckim i pomagających przy deportacjach dotarły do Polski zachodniej i centralnej. To na długo i poważnie zatruło stosunki polsko-żydowskie. A mimo to znaleźli się ludzie, którzy kierując się motywami humanitarnymi czy chrześcijańskimi, narażając własne życie i życie własnych rodzin, pomagali i ukrywali Żydów. I to w kraju, gdzie taka pomoc karana była śmiercią! To był heroizm!
W książce "Poland's Holocaust" piszę, że heroizm nie jest czymś, czego wymaga norma humanitarna czy chrześcijańska. Heroizm znacznie wykracza poza to, czego oczekuje się od ludzi. Dlatego ci, którzy ratowali, czynili coś wyjątkowego, czego nie można żądać od wszystkich.
Dzisiaj słyszę często, że wszyscy powinni byli wówczas wyciągnąć rękę i ratować Żydów. Nie zgadzam się z takim podejściem! Heroizm jest dla bohaterów. Powinniśmy tych bohaterów docenić i podziwiać, ale nie możemy wymagać bohaterstwa od wszystkich.
A.K.: Nie mamy prawa domagać się, by całe społeczeństwo było heroiczne...
Dlaczego heroizm ten nie jest dziś głównym tematem w stosunkach polsko-żydowskich, podkreśla się natomiast przypadki wydawania Żydów i kolaboracji Polaków, notabene karane śmiercią przez Polskie Państwo Podziemne?
T.P.: Żydzi uznają bohaterstwo tych, którzy ich ratowali, zawsze mają przy tym jednak pewne "ale": mówią: "ale przecież można było uratować więcej, gdyby tylko Polacy pomogli". Docenia się heroizm i poświęcenie tych, którzy ratowali, ale istnieje też poczucie, że powinno się było uczynić więcej, i że można było uczynić więcej.
Osobiście nie sądzą, aby faktycznie istniała taka możliwość. Biorąc pod uwagę obecność Niemców, okupację, obozy; nie sądzę, że można było coś więcej zrobić.
A.K.: Czy dodatkowo nie komplikuje tu sprawy fakt kolaboracji części społeczności żydowskiej z okupantem sowieckim, co z kolei wzmagało antagonizm polsko-żydowski?
Dziś wiele osób, które wówczas były po stronie sowieckiej, z partyzantami sowieckimi walczącymi z AK, czy też byli w bandach leśnych, przedstawia tamtą sytuację w kontekście antysemickim; przekonują, że fakt, iż wówczas do nich strzelano, był związany z polskim antysemityzmem, a nie z walką o niepodległość czy walką z komunistycznym okupantem.
T.P.: Polska stała w obliczu trzech wrogów, poza Rosją sowiecką i Niemcami - był również wróg wewnętrzny, kolaboranci.
Związek Sowiecki był postrzegany jako równie złowrogi co Niemcy hitlerowskie. Mimo że istniał sojusz między Polską a Sowietami, mający na celu wspólną walkę z Niemcami, nie był to sojusz łatwy. Od roku 1943, od czasu potajemnego odbudowania przez Sowietów partii komunistycznej na ziemiach polskich - stało się jasne, jakie są powojenne intencje ZSRS, że nie tylko chodzi im o przepędzenie Niemców, ale również o oczyszczenie terytorium z potencjalnych elementów powojennego oporu. To oznaczało eliminację polskiej partyzantki.
Mamy więc do czynienia z prowadzeniem przez Sowiety walki nie tylko z Niemcami, ale również z polskim ruchem oporu - od roku 44 systematycznie aresztowano, deportowano i rozstrzeliwano polskich oficerów. Oczywiście, w starciach czasami brali udział Żydzi, gdyż wielu z nich było wśród rosyjskich partyzantów. AK nie zamierzała siedzieć z założonymi rękami, więc wobec tej planowo przeprowadzanej eksterminacji polskiego podziemia pojawiła się zbrojna opozycja. Niektórzy Żydzi w tych potyczkach zginęli. Teraz często przedstawia się to jako wystąpienia antysemickie, podczas gdy faktycznie były to wystąpienia antysowieckie.
Jeśli zaś chodzi o bandy, w lesie żyło wiele osób, nie tylko partyzanci i nie tylko Żydzi. Grupy te siłą odbierały na wsi żywność, ponieważ chłopi nie zawsze dobrowolnie zgadzali się ją oddawać. To była plaga. Z tą plagą trzeba sobie było jakoś radzić. Nie była to żydowska plaga, litewska, białoruska czy ukraińska, lecz plaga ludzi, którzy żyli w lasach i aby przeżyć, musieli wziąć to, co było im potrzebne.
To całkiem zrozumiałe.
Wydano więc rozkazy, by zwalczać takie bandy rabujące ludność. Nie tyle szeregowych ich członków, co pociągać do odpowiedzialności dowódców. W rozkazach tych nie wyszczególnia się Żydów, choć z pewnością do nich również te rozkazy się stosowały.
I znów, to nie był antysemityzm, lecz próba ochrony ludzi przed wyzyskiem i niebezpieczeństwem, przed jakim stawali w konfrontacji z partyzantami, którzy - z drugiej strony - usiłowali przeżyć w lesie. Tego rodzaju konflikt był nieuchronny.
A.K.: Losy pana własnej rodziny są w tym okresie bardzo tragiczne, a pan bada właśnie ten okres historii ziem, z których pańska rodzina pochodzi.
Jak to możliwe, aby odnosić się z naukową bezstronnością do tragedii, która ukształtowała również i pański los?
T.P.: Zacząłem badania od historii rodziny. Nigdy nie zamierzałem tego publikować, chciałem po prostu zostawić coś dla własnych dzieci, aby się czegoś dowiedziały o naszym pochodzeniu, o mnie, o moich rodzicach, a ich dziadkach. Wgłębiając się w historię tamtych ziem, rozmawiając z ludźmi, uświadomiłem sobie, że usiłuję zgłębić coś, o czym się wcześniej szeroko nie mówiło. Mam tu na myśli czyst-kę etniczną przeprowadzoną przez ukraińskich nacjonalistów na ludności polskiej. Na ten temat nie znalazłem prawie żadnych materiałów drukowanych.
Tymczasem słyszałem opowieści o tym od moich rodziców i od braci i sióstr. Pomyślałem więc, że być może, jest to coś, co przydarzyło się jedynie naszej rodzinie lub naszej wiosce, nie uświadamiałem sobie, że było to zjawisko powszechne w całej (wschodniej) Polsce.
Zacząłem przeprowadzać rozmowy z ludźmi, z moją rodziną, wertować materiały historyczne - oczywiście, na ten temat nic nie było po angielsku, dotarłem jednak do materiałów polskich, które właśnie ujrzały światło dzienne, i oto - nagle - wyłoniła się cała zapomniana era - jeden z zapomnianych epizodów wojny.
To, co przydarzyło się mojej rodzinie w czasach wojny, dotyczy prawie każdej polskiej rodziny ze Wschodu.
Sekwencja wypadków była prawie zawsze taka sama: zaskoczenie inwazją sowiecką, wywózka na wschód do Związku Sowieckiego. Mojej rodziny to akurat nie spotkało - urodziłem się 10 lutego w noc pierwszej deportacji. Byliśmy liczną rodziną - chłopami, których Sowieci - w założeniu - przyszli wyzwalać. Ponoć nawet nam coś dali - 800 rubli, by kupić jakieś ubrania. Tak więc, nas zostawili w spokoju.
Później, oczywiście, nasz dom został spalony przez nacjonalistów ukraińskich, podobnie jak wszystkie domy w sąsiedniej Leonówce. Mieszkaliśmy w Kolonii Ryświanka. Ryświanka była wioską ukraińską, Kolonia Ryświanka miała polskie domy, był żydowski sklepikarz... Jak wiele innych polskich rodzin, musieliśmy uciekać. Czyli ci, których nie zabito, musieli uciekać, około pół miliona ludzi uciekło. Dokąd?
Zazwyczaj do najbliższego miasta, gdzie czekały niemieckie wagony i auta, aby zabrać do obozów pracy przymusowej w Niemczech. To właśnie się nam przydarzyło. Do końca wojny pracowaliśmy jako przymusowi robotnicy w Essen. Potem 5 lat spędziliśmy w obozach DP, zanim ostatecznie wyemigrowaliśmy do Ameryki.
Tak się zaczęło - od napisania historii rodziny.
Postanowiłem wówczas napisać więcej o czystkach przeprowadzanych przez ukraińskich nacjonalistów, ale nie odbyło się to tak od razu - z Polski zaczęły bowiem napływać nowe informacje; zaczęły się ukazywać nowe książki - w gazetach trwała batalia między obu stronami ówczesnego konfliktu.
Zainteresowałem się wówczas kolaboracją. Jeśli ukraińscy nacjonaliści kolaborowali z Niemcami i Sowietami, to jak zachowały się inne grupy etniczne? Wszak 30 proc. obywateli przedwojennej Polski stanowiły mniejszości.
Później w trzeciej książce wróciłem do kampanii ukraińskich czystek etnicznych. Zrobiłem to, kreśląc najpierw dokładnie tło historyczne, a następnie zamieszczając opowieści świadków. Każda z tych opowieści zawiera przykład Ukraińców ratujących Polaków. (...) Uczyniłem to rozmyślnie, bo chciałem pokazać Polakom i Ukraińcom, że nie całe 5 milionów Ukraińców było nacjonalistami; nie wszyscy brali udział w czystkach etnicznych; ci, którzy wzięli, stanowili mniejszość.
Wielu pomagało Polakom. Tak, jak niektórzy Polacy pomagali Żydom, tak Ukraińcy ratowali Polaków przed swymi rodakami. Ta rzecz do tej pory nigdy nie została oficjalnie uznana przez polski rząd.
Mam wielką nadzieję, że to kiedyś nastąpi, że osoby, które z narażeniem własnego życia ratowały Polaków, zostaną uznane.
A.K.: Czyż nie jest to bardzo ważny element budowy współczesnego porozumienia polsko-ukraińskiego?
T.P.: Absolutnie! Musimy określić winę i wskazać winnego. A tym winnym nie jest naród ukraiński, lecz ukraińscy nacjonaliści.
Znaczną część mojej książki zajmuje dokumentacja - dokumenty polskie, ukraińskie, sowieckie, niemieckie. Wszystkie, na jakie udało mi się natrafić, zasadniczo potwierdzają relacje świadków, ale w sposób bezosobowy.
•••
Chciałbym jeszcze wrócić do pańskiego wcześniejszego pytania, mianowicie, jak ja sam mogę obiektywnie pisać o czymś, co jest tak głęboko osobiste, co tak bardzo zaważyło na życiu mojej rodziny i mym własnym?
Tę możliwość daje mi wykształcenie i doświadczenie akademickie. Zostałem wykształcony jako zawodowy socjolog, a częścią tego wykształcenia jest nauka obiektywnego podejścia do danych; w sposób opisowy, nie zawierający oceny, pozwalający przemawiać samemu materiałowi.
Starałem się zatem na podstawie tych wszystkich materiałów, jakie mogłem uzyskać, oprzeć historię, która stanowi odbicie swoich czasów - tak obiektywne, jak to tylko możliwe.
Dlatego nie zamierzam udawać, że wszyscy Polacy byli bohaterami, a wszyscy Ukraińcy nacjonalistami. Czy też, że wszyscy Żydzi byli bohaterami albo kolaborantami.
Różni ludzie i różne grupy ludzi miały odmienne motywacje dla swych poczynań. Niektóre z tych motywów były egoistyczne, niemoralne i zasługują na potępienie, inne były bardzo szczytne: walka o niepodległość własnego kraju to bardzo szczytny motyw! Ameryka została zbudowana na tej zasadzie. Nie można winić ukraińskich nacjonalistów o to, że chcieli wywalczyć własne terytorium państwowe, że chcieli zjednoczyć "swoje" ziemie. Mówię swoje w cudzysłowie, ponieważ oczywiście tereny te przed rozbiorami należały do Polski.
Tak więc, z jednej strony, jestem w stanie zrozumieć, dlaczego są oni nazywani bohaterami i bojownikami o wolność przez własnych rodaków. Nie winię ich nawet za kolaborację z Niemcami. Wiele osób kolaborowało z Niemcami, ale podejmując kampanię czystek etnicznych, nacjonaliści przekroczyli pewną granicę, granicę, którą należy zachować nawet w czasach wojny; nie można masakrować niewinnych ludzi; kobiet, dzieci, starców, w taki sposób, jak to miało miejsce w Polsce, i utrzymywać, że robi się to w imię jakiegoś wyższego dobra. Cel nie usprawiedliwia tutaj środków. - Przecież właśnie dlatego obarczamy Niemców odpowiedzialnością za ich zbrodnie. Nie twierdzimy, że są odpowiedzialni za bitwy, które przegrali, czy żołnierzy, których zabili; winimy ich za egzekucje cywilów, za obozy śmierci, za obozy koncentracyjne i obozy pracy przymusowej.
Wojny powinny być prowadzone między żołnierzami i ludność cywilna nie powinna być wciągana do walki, tymczasem dokładnie tak się stało, kiedy ukraińska "armia" podjęła walkę przeciwko cywilnej ludności, armia, która została wyszkolona i wyposażona przez Niemców, a następnie "wypuszczona" na bezbronne kobiety i dzieci. To jest najbardziej skandaliczny aspekt. Rozumiejąc, dlaczego to zrobili, nie mogę, nikt nie może, zaakceptować metod, jakie stosowali.
A.K.: Nie sądzi pan, że władze współczesnej Polski powinny przywiązywać większą wagę do zbadania holokaustu na terenach wschodniej Polski i większy nacisk kłaść na promowanie wiedzy o tym holokauście? Jest to przecież wiedza praktycznie nieobecna w świadomości społecznej.
Czy nie uważa pan, że podobnie jak społeczność żydowska, powinniśmy zobowiązać się, że o tym holokauście będziemy zawsze pamiętać, ku przestrodze?
T.P.: Polska przez długi czas była pod butem sowieckim, kiedy o tych rzeczach nie wolno było pisać. Dziś, gdy Polska jest wolna, sądzę, że musi do tego wrócić, że jest to naglące zadanie dla polskich historyków, nauczycieli, intelektualistów - wrócić do historii II wojny światowej i uporządkować ją, spisać wojenną historię polskich ziem wschodnich. Przecież ci ludzie byli polskimi obywatelami! Dlatego jest to zadanie dla Polski - włączyć te wydarzenia do własnej historii raz i na zawsze, tak aby można było o nich nauczać i uniknąć powtórki.
Sądzę, że może to być obiektywna lekcja, dla wszystkich państw, które mają mniejszość w obrębie swych granic, mam tu na myśli m.in. Amerykę i Kanadę.
Gdyby kiedykolwiek Ameryka była okupowana i znalazła się w sytuacji podobnej, jak Polska wówczas, ciekaw jestem, ile dzisiejszych mniejszości stałoby się wewnętrznymi wrogami - Afroamerykanie, Amerykanie hiszpańskojęzyczni, Indianie i inne grupy, które są przeświadczone o niesprawiedliwości amerykańskiego społeczeństwa. I ciekaw jestem, jak wiele z nich związałoby swe nadzieje z obcym mocarstwem?
Dlatego w interesie samych państw leży rozwiązanie wszystkich problemów etnicznych, nie ze względu na mniejszości, lecz ze względu na własny interes, tak aby w czasach trudnych ich obywatele nie zwracali się przeciwko państwu w imię demokracji, wolności, sprawiedliwości czy równości.
A.K.: Dziękuję bardzo za rozmowę.
Prezydent Duda u amerykańskich Żydów
Spotkanie Pary Prezydenckiej z przedstawicielami organizacji żydowskich
Spotkanie przebywającego z wizytą w Nowym Jorku Andrzeja Dudy z przedstawicielami organizacji żydowskich (fot. Andrzej Hrechorowicz / KPRP) (1 / 16)
Półtorej godziny trwało spotkanie przebywającej z wizytą w Nowym Jorku Pary Prezydenckiej z przedstawicielami organizacji żydowskich. Wyrazili oni zadowolenie ze spotkania. Ucieszyła ich obietnica prezydenta, że będzie nadal występował przeciw antysemityzmowi. Wieczorem w poniedziałek odbyła się również robocza kolacja z przedstawicielami kilkunastu amerykańskich koncernów działających w Polsce.
„Podziękowaliśmy prezydentowi za wypowiedzi przeciw antysemityzmowi i prosiliśmy, aby nadal występował przeciwko niemu. Powiedzieliśmy, że potrzebujemy jego głosu” - powiedział uczestniczący w spotkaniu prezes Ligii Przeciw Zniesławieniom (ADL), Abraham Foxman.
Spotkanie odbyło się w poniedziałek w konsulacie generalnym RP w Nowym Jorku. Oprócz Foxmana, wzięli w nim udział m.in. przedstawiciele Światowego Kongresu Żydowskiego (WJC) i Komitetu Żydów Amerykańskich (AJC).
Foxman poinformował, że rozmawiano o legislacji – zdaniem żydowskich organizacji niezbędnej– która pomoże zwalczać przejawy antysemityzmu.
- Prezydent wykazał wiedzę w sprawach stosunków polsko-żydowskich i wrażliwość w sprawach historii - powiedział Foxman. - Potrzebujemy jego głosu, bo się martwimy. Martwimy się o demokrację w pewnych krajach bardziej niż w innych. Polska bowiem jest miejscem naszych urodzin i miejscem naszych pogrzebów. Zbyt wielu naszych bliskich tam zmarło - dodał. Jak poinformował Foxman, podczas spotkania rozmawiano też o kwestii restytucji mienia żydowskiego w Polsce i o stosunkach Polski z Izraelem.
- Myślę, że prezydent Duda jest dobrym człowiekiem i szczerze chce jasnego, uczciwego dialogu ze społecznością żydowską. Myślę, że to, co nam powiedział, było uczciwe i prawdziwe - powiedziała uczestnicząca w spotkaniu przewodnicząca Jewish Council for Public Affairs, dr Cheryl Fishbein.
Wieczorem Para Prezydencka spotkała się na roboczej kolacji z przedstawicielami kilkunastu amerykańskich koncernów działających w Polsce, m.in. Boeinga, Lockheeda Martina, Raytheona, Smithfield Foods, Invenergy, Pfizera. Rozmawiano o warunkach prowadzenia biznesu nad Wisłą, o potencjalnych szansach związanych z Planem na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju wicepremiera Mateusza Morawieckiego, o budowaniu kapitału ludzkiego, edukacji zawodowej, a także o tym, jak powstrzymać ucieczkę z Polski utalentowanych, młodych ludzi. Prezesi i wiceprezesi obecni na spotkaniu zadeklarowali dalszą obecność w Polsce i zapowiadali kolejne inwestycje.
Rabin Baker w polskim MSZ
"O dialogu polsko-żydowskim rozmawiała we wtorek wiceszefowa polskiej dyplomacji z delegatem Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie rabinem Andrew Bakerem. – Rozmowy o polsko-żydowskiej historii bywają czasami trudne, ale nasze relacje rozwijają się w bardzo dobrym kierunku – podkreśliła wiceminister Wronecka."
Rabi Baker to w istocie funkcjonariusz Amerykańskiego Kongresu Żydowskiego http://www.ajc.org/site/c.7oJILSPwFfJSG/b.8449663/k.BA3F/Rabbi_Andrew_Baker.htm zajmował się restytucją i odzyskiem "mienia" zydowskiego na Litwie, naciskał też na władze Łotwę i Rumunii, Czech i Slowacji w sprawie wypłat dla Żydów - a w części z tych krajów otrzymywał odznaczenia za to!
Można zakładać, że głównym tematem rozmów były po prostu roszczenia żydowskie wobec Polski.
Cały komunikat:
Spotkanie wiceminister Joanny Wroneckiej z Osobistym Przedstawicielem Przewodniczącego OBWE ds. przeciwdziałania antysemityzmowi rabinem Andrew Bakerem
O dialogu polsko-żydowskim rozmawiała we wtorek wiceszefowa polskiej dyplomacji z delegatem Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie rabinem Andrew Bakerem. – Rozmowy o polsko-żydowskiej historii bywają czasami trudne, ale nasze relacje rozwijają się w bardzo dobrym kierunku – podkreśliła wiceminister Wronecka.
W trakcie spotkania wiceminister Wronecka zwróciła uwagę na konieczność edukacji zachodnich mediów o historii Holokaustu ze względu na częste przypadki stosowania przez nie wadliwych kodów pamięci. – Dla Polaków szczególne znaczenie ma upowszechnianie prawdy historycznej o Holokauście, stąd MSZ konsekwentnie podejmuje interwencje, kiedy dziennikarze piszą o „polskich obozach” lub „obozach w Polsce” w kontekście nazistowskich obozów koncentracyjnych i zagłady znajdujących się dziś na terenie naszego kraju – zaznaczyła. Dodała, iż „dla Polski ważna jest jednak nie tylko współpraca na rzecz upamiętniania tragedii Holokaustu, ale także wspólne działania na rzecz zachowania pamięci o tysiącletniej historii Polaków i Żydów na ziemiach polskich oraz budowanie dobrych kontaktów współcześnie”. – W Polsce obserwujemy wzrost zainteresowania kulturą żydowską oraz jej znaczeniem dla polskiego dziedzictwa kulturowego – zapewniła rabina Bakera wiceminister Wronecka.
Podczas wizyty w Polsce rabin Baker spotkał się również z przedstawicielami innych ministerstw, prokuratury, policji, a także z Rzecznikiem Praw Obywatelskich oraz organizacjami pozarządowymi, w tym żydowskimi. Wizytę współorganizowało Biuro Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka OBWE (ODIHR) w Warszawie.
Forum z nr. 11/2013: Reemigranci
Przybysze zasiedlają nasz kraj sukcesywnie. Raz za pomocą inwestycji, bądź w efekcie odzysku przedwojennych nieruchomości na mocy niesprawdzonych dokumentów własności lub aktów notarialnych.
Dla mnie osobiście autentyczność tych dokumentów jest wielce wątpliwa, gdyż o ile znam historię dramatu żydowskiego w czasie okupacji, to niewiele rodzina żydowska mogła uratować z majątku, a co udało się wynieść, to Niemcy i żydowska policja w getcie skutecznie odbierała w czasie wielokrotnej rewizji osobistej. Z holokaustu niewielu Żydów ocalało.
Dzisiaj statystyki mówią jeszcze o 10.000 schorowanych staruszków, którzy w licznych wywiadach twierdzą, że nic od Polski nie chcą,wystarcza im renta, z której żyją, i nie chcą nawet myślami wracać do tych okropnych przeżyć.
To światowe Kongresy Żydów, nienasycone, upominają się o nie swoją własność. Próby założenia sprawy sądowej w Nowym Jorku o roszczenia względem Polski spełzły na niczym, więc robi się międzynarodową batalię nacisku na obecne władze polskie.
W Krakowie działa specjalizująca się w tym wielkim przekręcie żydowska firma prawnicza, która robi świetny interes na odbieraniu Polakom majątku.
Tymczasem na całym świecie odbywają się za pośrednictwem prasy czy telewizji i innych przekaziorów antypolskie ataki, pomówienia dyskredytujące Polskę i Polaków. Już nie chodzi tylko o "polskie obozy koncentracyjne", syjonistyczni kłamcy - propagandyści publikują steki historycznych kłamstw, twierdząc, że Polacy czynnie współpracowali z nazistami w łapaniu Żydów, budowali obozy koncentracyjne i nawet pracowali w nich jako konserwatorzy, mechanicy i robotnicy.
Spotkałem jedną wypowiedź, że administracje tych obozów były zarządzane przez Polaków; że Polacy generalnie są antysemitami, a metody szkolenia "wycieczek" młodzieży z Izraela do Polski podejrzałem osobiście w YouTube.
Po kapitulacji III Rzeszy, jak nasi przeciwnicy twierdzą, Polacy jeszcze do 1948 roku organizowali eksterminację Żydów i zamordowali ich 1500, a w wyniku dyskryminacji musiało wyjechać dalsze 40.000.
Na uczelniach w USA, również w Izraelu, znani profesorowie wykładają o współuczestnictwie Polaków w eksterminacji Żydów w okresie II wojny światowej. Cyt.: "Norman F. Cantor, profesor historii, socjologii i literatury współczesnej na New York University w wydaniu "Sacred Chain": "Współudział Polaków w zagładzie Żydów był bardzo znaczny i nie podlega dyskusji. Bez ich pomocy Niemcy nie byliby pod względem logistycznym zdolni do unicestwienia 6 mln Żydów. Ten sam zarzut odnosi się do Kościoła katolickiego w Polsce, który przepełniony wielowiekową wrogością wobec Żydów, nie uczynił nic znaczącego, by przeciwstawić się nazistowskim obozom śmierci. Polscy katolicy tysiącami uczestniczyli w obsłudze obozów koncentracyjnych i PLUTONÓW EGZEKUCYJNYCH!"....
Nas, Polaków, takie wypowiedzi są w stanie "zamurować". Trudno jest zająć stanowisko, gdyż nasuwają się pytania: czy jest to powielona jakaś z góry zalecona propaganda, czy po prostu kompletna ignorancja? U profesora historii?
Jeżeli zakwalifikujemy wypowiedź do sfery propagandy, to musimy stwierdzić, że nie jest ona wyszukana. Ba, człowiek o takiej edukacji nie powinien jej nawet wypowiadać w tej formie, gdyż jest ona dla niego i jego poziomu edukacji wielce kompromitująca i udowadnia brak wiedzy.
A studenci? Słuchają jak owieczki pobekiwania tryka. Młodzież amerykańska jest rzeczywiście "wszechstronnie i szeroko edukowana", dzięki temu kit przyjmuje jak prawdę.
No cóż, prezydent Barack Obama też ukończył socjologię i prawo na uniwersytecie, i palnął o polskich obozach koncentracyjnych przy nadawaniu medalu Karskiemu.
Cytatów z "Chicago Tribune", "New York Timesa" i z innych gniotów mamy całą masę. Starczyłoby na cały rocznik "Gońca". Do tego dochodzą jeszcze stacje radiowe stanowe, lokalne, krajowe, stacje telewizyjne, nawet tacy giganci jak CNN czy BBC.
Ta nienawiść do Polaków jest kreowana na zimno z całą perfidią zawodowych kłamców.
Zapytaj się, Drogi Czytelniku, przedstawiciela diaspory żydowskiej: "Jacy są Polacy?". Usłyszysz odpowiedź: są pracowici i zaradni, ale są antysemitami. (Uwaga! Może być gorzej.) W związku z powyższym nasuwa mi się pytanie od dawna: Dlaczego Żydzi emigrują do Polski masowo? Inwestują w przedsiębiorstwa, zakładają restauracje, sklepy? Przecież to czysty masochizm!
No bo jak to? Osiedlasz się w kraju, w którym nie tylko cię nienawidzą, ale mogą w każdej chwili podpalić, okraść, pobić, napluć. Gdzie tu jest logika?Ja sam na pewno bym się nie osiedlił w Izraelu, gdzie kobiety są dyskryminowane, gdyż mogą wchodzić do autobusu tylko tylnymi drzwiami i zajmować tylne siedzenia. Na pewno nie osiedliłbym się w Jerozolimie, gdzie w czasie mszy islamski czubek posiać może serią z kałacha po modlących się ludziach.
W Polsce reemigranci znajdują spokój, bo mieszkańcy tego kraju przez wiekowe nauki Kościoła wyzbyli się mściwości i okrucieństwa.
Jeżeli Żydzi gremialnie osiedlają się w Polsce, to te całe kalumnie na Polaków i Kościół służą czemuś innemu; mają zmusić Polaków do wypłacenia haraczu za utracone majątki.
Żydzi w Polsce dążą do stworzenia "Nowego Izraela". Kraj jest handlowo atrakcyjnie położony, spokojny, naród zgodny i dobry, tolerancyjny i nie zdarzyło się, żeby ulice płonęły jak w Paryżu czy ktoś komuś sprawiał tęgie lanie.
A sam Izrael stał się przez nieodpowiedzialną politykę strefą niebezpieczną, przyfrontową, pod codzienną groźbą ataków rakietowych lub kamikadze-samobójców.
Chyba znalazłem wyjaśnienie wg S. Didera i dalej w książce dr. Leszka Szczęśniaka "Judeopolonia – żydowskie państwo w państwie polskim".
Cyt.: "W każdym narodzie musi się wyrodzić ponad masy jakaś inteligencja, rodzaj arystokracji. My jesteśmy materiałem gotowym, my zawładniemy tym krajem, opanujemy go przez giełdy i przez większą część prasy nad połową Europy. Ale naszym właściwym królestwem, naszą stolicą, nowym Jeruzalem jest Polska. My będziemy arystokracją, my tu rządzić będziemy. Kraj ten należy do nas. Jest nasz!".
Oczywiście nie musimy tych wypowiedzi brać dosłownie i serio, uważam, że pozostaną w strefie marzeń syjonistów.
Potwarze, kłamstwa, kalumnie są kreowane, żeby aktywnych patriotów z ziemi ojczystej po prostu wyrugować, stosując różnorodne mechanizmy, pozostawiając spolegliwych, miernych, tych, dla których sprawy przynależności i tożsamości są obojętne.
Rządząca chamokomuna wykonuje opracowane przez możnych tego świata programy i jednym z nich jest odebranie i niwelacja tożsamości narodowej, która hegemonom zawsze stała kością w gardle.
Demoralizacja społeczeństwa spowodowana skuteczną indoktrynacją osiągnęła swój szczyt. Około 35 proc. społeczeństwa jest obojętny interes Polski. Priorytetem jest "pełna micha", dach nad głową i godziwa bryka oraz teoretyczny spokój.
Jeżeli chcemy uratować naszą narodowość, musimy to robić oddolnie, bez udziału władzy, począwszy od gmin czy powiatów, osiedli w dużych miastach.
W kontekście zbicia szkodliwej propagandy, IPN powinien wyliczyć, ilu Polaków zostało zamordowanych, powiedzieć również o tych Żydach, którzy brali czynny udział w szeregach AK, armii Andersa czy byli kościuszkowcami.
Należy ujawnić dokumenty, ilu Polaków zginęło w czasie działań wojennych, ilu zostało wywiezionych, a ilu zostało zamordowanych po wojnie (ważne też przez kogo!). Wiadomo, że w powojennych oddziałach NKWD było bardzo dużo Żydów. Żydzi rządzili MSW i UB od czasu Bieruta w okresie największej fali prześladowań bojowników z NSZ, WiN czy AK.
Oblicza się liczbę ofiar na 40.000, i jest to liczba wielce zaokrąglona. Jeżeli mamy przepraszać, to liczymy na wzajemność w tych przeprosinach. Mamy silną przeciwwagę na zniewagi, kłamstwa i pomówienia. Wystarczy nam tylko ogłaszać fakty. Fakty, że nie tylko Żydzi byli ofiarami hitleryzmu. Fakty, że ich ziomkowie brali czynny udział w eksterminacji zbrojnego podziemia.
Etnocentryzm żydowski jest, jak widzimy z przebiegu historii tego narodu, szkodliwy dla nich samych.
Ci Żydzi, którzy zasymilowali się z polskim społeczeństwem, stali się jego wspaniałą nierozerwalną częścią, weszli do panteonu sławnych ludzi, odważnych patriotów, wybitnych twórców.
Ale do dzisiaj mieszkają w Polsce osobniki, które żyjąc z tego kraju, szkodzą mu, rozsadzając jego struktury od wewnątrz.
Należy zrobić sprawiedliwy, obiektywny osąd i dokonać rozdziału na kanalie i prawych.
Jest to konsekwencja propagandy antypolskiej na świecie. Przynajmniej w ten sposób będzie zadośćuczynienie dla rodzin pomordowanych w omawianych okresach historii Polski.
Żydzi swój dramat nazwali Holokaustem i uzurpują sobie wyłączność na tą nazwę. I my powinniśmy zaszeregować nasze ofiary w jedno wspólne określenie. Może być to "Polohaust", może być to eksterminacja narodu polskiego. O tych wartościach ludzkich, o tych dramatach pojedynczych i zbiorowych należy bezustannie pisać.
A jeżeli chodzi o udzielanie hitlerowcom pomocy, należy przypominać dywizje Waffen SS utworzone przez Petaina, dywizję duńską czy formacje policji litewskiej kolaborujące z hitlerowcami.
Współczesne periodyki nawet nie wspomną o faszyzmie włoskim czy potwornych obozach koncentracyjnych japońskich na terenie Mandżurii.
Jeżeli współczesne przekaziory nie zaprzestaną antypolskiej propagandy i zniesławiania, wtedy możemy im przypominać o najświeższej historii eksterminacji ludności. Np. wypędzenie Serbów z Kosowa czy bombardowanie Jugosławii.
Przemilcza się działania w Palestynie. Ostrzeliwanie szpitali, domów mieszkalnych bombami fosforowymi zakazanymi konwencją genewską, wreszcie możemy przypomnieć o handlu organami ludzkimi, przewożonymi do USA za 10-krotnie większą cenę.
Uczestniczyli w tym procederze rabini odłamów ortodoksyjnych w Nowym Jorku i w Los Angeles. Oczywiście odbyły się procesy karne, byli skazani, ale świat medialny milczy.
Wypuszczony bumerang powinien wrócić do właściciela. Należy skończyć z "nadstawianiem drugiego policzka"! Gdy przeciwnik uderza, niech będzie świadomy, że też może mieć wybite zęby!
Przy obecnej władzy w Polsce, gdzie hochsztapler idzie w parze z neopoganinem, gdzie premier jest absolutnie dyspozycyjny dla ośrodków europejskich, gdzie szef MSZ nie ma pojęcia o dyplomacji, w rządzie, który preferuje interesy obcych, tak słabym, że przejęcie państwa, wnikając w jego struktury, jest obecnie łatwym procesem, rzeczywiście dla Izraela i innych narodowości jest dużo łatwiej żyć w Polsce, w kraju, w którym zawsze znajdowali azyl i gwarancje bezpieczeństwa; w kraju o tradycji tolerancji.
Andrzej Załęski
29 lutego 2013
Nie śpi ktoś, aby spać mógł ktoś
W PRL-u znane było powiedzenie o ormowcach (Ochotnicza Rezerwa Milicji Obywatelskiej), które wykorzystałem jako tytuł felietonu. Sama formacja otoczona była ludzką pogardą i chyba żaden uczciwy Polak do niej nie wstąpił, niemniej jednak w oficjalnej propagandzie utrzymywano, że to są cacy chłopacy... oczy i uszy komunistycznej władzy w każdym miejscu pracy, w najmniejszej miejscowości, w każdym bloku itd.
Przypomniałem sobie tych nieśpiących i czujnych w związku z aferą w tenisowym światku, którą trzeba postrzegać w nieco innym świetle niż tylko niesportowe zachowanie kibiców. Chociaż pierwsze oficjalne relacje mówiły o nieeleganckiej postawie polskich tenisistek, które konferencję prasową zakończyły po niecałej minucie!
Marzec '68 nie był protestem żydowskim
Nakładem Instytutu Pamięci Narodowej ukazał się w 2009 roku wybór tekstów (wielu znamienitych autorów) "Społeczność żydowska PRL przed kampanią antysemicką lat 1967–1968 i po niej" dotyczących historii relacji Żydów z Polakami. Praca zbiorowa (na której oparłem swój artykuł i której fragmenty cytuję) jest niezwykle ciekawym (politycznie niepoprawnym) głosem naukowców w debacie dotyczącej historii relacji Polaków z Żydami.
Żydzi po II wojnie światowej
Społeczność żydowska w okupowanej przez Sowietów Polsce po II wojnie światowej odrodziła się dzięki ogromnym transferom pieniędzy od amerykańskich Żydów do Żydów z komunistycznej "Polski" (co samo w sobie było niezwykłe w sytuacji, kiedy Polacy nie mieli możliwości utrzymywać żadnego kontaktu z Zachodem, a za słuchanie zachodnich rozgłośni Polaków spotykały represje).
Widziane od końca: Nie muszą nas lubić
W Toronto gościł niedawno sam arcykapłan loży europejskiego demo-postępu Adam Michnik, człowiek wielce zasłużony w walce z "hydrą polskiego patriotyzmu narodowo-katolickiego", twórca głównego ośrodka intelektualnego od mieszania w głowach zakompleksionej polskiej młodzieży.
Przepraszam, że brzmi to trochę jak tytuły ruskiego cara, ale w końcu Michnik to człowiek, który w latach 90. usiadł swoją gazetą Polakom na głowach, więc trzeba wiedzieć, z kim mamy do czynienia.
Adam Michnik przyjechał tu na jubel do znajomych, a przy okazji wygłosił wykład do Żydów i Polaków, przekonując tym razem, że kultura polska wbrew rozpowszechnionemu wśród żydostwa przekonaniu, z natury swej antysemicka nie jest.
Czytam o wydarzeniu w naszej torontońskiej "Jewish Tribune", gdzie zgrabny tekst na temat opublikowała Rachela Levy Sarfin. Wynika zeń, że Michnik nas, Polaków, broni, żeśmy się przeciwstawiali antysemityzmowi, zaś sam antysemityzm po roku 43 służył raczej jako kod wyrażania antyliberalnego (sic!) i antykomunistycznego nastawienia.
Czy Michnikowe wywody zmienią myślenie Żydów o Polsce i Polakach? Śmiem wątpić, ponieważ żydowski antypolonizm podlany jest sosem ich własnego żydowskiego nacjonalizmu, ergo syjonizmu, w którym poczucie bycia prześladowanym w diasporze odgrywa rolę proizraelskiego lepiszcza.
Dla każdego uważnego obserwatora jest oczywiste, że Polska jest jednym z mniej antyżydowsko nastawionych krajów Europy. Wystarczy tylko przełamać barierę nieufności w jakimkolwiek brytyjskim pubie czy francuskiej winiarni (o bierstubie nie wspominając), by dowiedzieć się, co tamtejsi autochtoni rzeczywiście sądzą o narodzie wybranym.
Z drugiej strony, co nas obchodzi, co Żydzi o nas myślą? Czy to my mamy ich przekonywać do wdzięczności za różne prożydowskie polskie gesty?! To jest ich sprawa.
My powinniśmy przede wszystkim zabiegać o siłę i interes Polski i ten interes definiować. Również wobec interesu żydowskiego, zwłaszcza zaś żydowskich roszczeń wobec Polski, które dzisiaj mają już placet państwa Izrael, a nasza słabiutka warszawska Polska nawet się do tego faktu oficjalnie nie odniosła.
Za polskie pieniądze powstaje w Warszawie muzeum Żydów polskich (miało być za żydowskie), podczas gdy brakuje środków na inicjatywy odbudowujące polską tożsamość, jak choćby muzeum Kresów.
Słowem, jeśli Żydzi w swej głupocie sądzą, że Polacy są narodem antysemitów, no to hak im w smak. Ich problem i jest wielkim błędem nadskakiwać im, aby łaskawie to przekonanie zmienili.
Róbmy swoje, budujmy polską siłę, definiujmy polski interes narodowy, bo raz może on iść z żydowskim pod rękę, a innym razem być na kolizyjnym kursie. Żydzi kiedyś na terenach polskich gremialnie mieszkali, te czasy minęły, sytuacja jest inna, paradoksalnie, kiedyś syjoniści wzorowali się na legionach, przygotowując się do walki o Izrael, my dzisiaj powinniśmy się wzorować na syjonistach, budując naszą narodową siłę i uruchamiając polską diasporę dla polskiego interesu narodowego.
Nienawiść, także ta skierowana w całe narody, zaciemnia obraz i uniemożliwia racjonalne formułowanie własnego interesu i strategii.
Żaden człowiek i żaden polityk we własnym dobrze pojętym interesie nie powinien się nienawiścią w myśleniu kierować. Słowem, antysemityzm jako taki jest głupotą, natomiast jest rzeczą najzupełniej normalną, by w porę i dokładnie odsłaniać żydowskie interesy, tak by ich antypolskiej części móc się przeciwstawić. Tą antypolską częścią jest między innymi podjęta próba wyłudzenia od Polski olbrzymich kwot.
Rzecz bez precedensu w prawie, bo zakładająca etniczną własność majątku. – Chodzi o to, że Żydzi uważają majątek po innych Żydach, którzy zmarli bez spadkobierców, jako należny organizacjom żydowskim – i to głównie takim, które działają poza granicami państwa polskiego.
Jest to rzecz, którą Polska powinna bezwzględnie odrzucić i domagać się od Izraela jasnego stanowiska w tym zakresie. Niestety, z wiadomych nam wszystkim powodów tak się nie dzieje. A przecież czym innym jest domaganie się reprywatyzacji bezprawnie odebranej własności, a czym innym żądanie od jakiegoś państwa czegoś na kształt reparacji wojennych.
To tylko jedno z zagadnień, gdzie interesy polskie z żydowskimi są sprzeczne. Innym jest kwestia wojny na Bliskim Wschodzie. Iran nigdy nie zagrażał polskim interesom, przeciwnie – znów biorąc przykład z historycznego podejścia, z którego Żydzi słyną, powinniśmy Persom dziękować jako naród, za przyjęcie naszych zabiedzonych rodaków, którzy wraz z armią Andersa ewakuowali się z ZSRS.
Jeszcze inna kwestia, to oczywista rozbieżność między izraelską a polską polityką historyczną w odniesieniu do wydarzeń II wojny światowej. Tu jako Polska powinniśmy mówić donośnym głosem o okupacji, jaką przyniosła nam Armia Czerwona.
Uczmy się od Żydów; uczmy się skutecznego nacjonalizmu i nie wymagajmy, by nas lubili. Nie muszą. Wystarczy, by szanowali nasze interesy. I w tym już nasza rola.
Andrzej Kumor
Mississauga