Inne działy
Kategorie potomne
Okładki (362)
Na pierwszych stronach naszego tygodnika. W poprzednich wydaniach Gońca.
Zobacz artykuły...Poczta Gońca (382)
Zamieszczamy listy mądre/głupie, poważne/niepoważne, chwalące/karcące i potępiające nas w czambuł. Nie publikujemy listów obscenicznych, pornograficznych i takich, które zaprowadzą nas wprost do sądu.
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść publikowanych listów.
Zobacz artykuły...Weekend na Simcoe
W niedzielę, 17 lutego, na jeziorze Simcoe - Oro 7 Line odbyły się przedostatnie podlodowe zawody Polsko-Kanadyjskiego Związku Wędkarskiego. Były to zawody w łowieniu spod lodu siei i palii jeziorowych. Nikt z 19 startujących w zawodach wędkarzy nie złowił siei i tylko dwóm udało się złowić palie. Dwie palie jeziorowe o łącznej wadze 4,47 kg złowił Roman Runo i jedną - 2,43 kg - Janusz Kawalec. Największa palia, złowiona przez Romana Runo, ważyła 3,30 kg.
Co? Gdzie? Kiedy? - propozycje turystyczne
Napisane przez Joanna WasilewskaCrawford Lake Conservation Area, każda sobota w lutym, Moonlight Snowshoe Hike, godz. 8.30-20.30
Odkrywanie magii zimowej nocy w blasku księżyca i gwiazd. Przewodnik poprowadzi Państwa trasą na rakietach śnieżnych przez przepiękny teren. Wieczorne wycieczki odbywają się w każdą sobotę w styczniu i lutym w tych samych godzinach. Wieczór kończy się ogniskiem i gorącą czekoladą. Ceny: dorośli 15 dol., emeryci i dzieci w wieku 8-15 lat 10 dol., plus podatek. W razie braku śniegu wycieczka piesza. Wymagana wcześniejsza rezerwacja pod nr tel. 905-854-0234, Email: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript. lub przez Internet na stronie Moonlight Snowshoe Hike. Adres: 3115 Conservation Road (poprzednio Steeles Avenue), Milton, ON L9T 2X3. Koordynaty do GPS: 43.47 -79.951.
Weekendy od 2 marca do 7 kwietnia 2013 oraz March Break (11-15.03). It's Maple Syrup Time
Demonstracje uzyskiwania, przetwarzania oraz degustacja syropu klonowego, indiańskim sposobem ze śniegiem, cukierków z syropu, a także tradycyjnych naleśników polanych tym płynem.
Horseshoe Valley, sobota, 23 lutego, Nordic Moonlight Ski
Wycieczka na nartach biegowych w scenerii zimowej nocy z lampionami, z rozgrzewką apple cidar. Ceny: 12 dol. bilet, 24 dol. łącznie za bilet i wypożyczenie nart. Adres: 1011 Horseshoe Valley Rd. Barrie, ON L4M 4Z8.
Mountsberg Conservation Area, weekendy od 2 marca do 7 kwietnia 2013 oraz March Break (11-15.03).
It's Maple Syrup Time
Demonstracje uzyskiwania, przetwarzania oraz degustacja syropu klonowego, indiańskim sposobem ze śniegiem, cukierków z syropu, a także tradycyjnych naleśników polanych tym płynem. Adres: Mountsberg Conservation Area, 2259 Millburough Line, Campbellville, ON L0P 1B0, Tel. 905-854-2276 lub Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript..">Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript..
http://www.goniec24.com/fotogalerie/itemlist/category/29-inne-dzialy?start=7742#sigProId9fcf9d9b9c
Wychodząc z domu w piątek po południu, nie mieliśmy do końca pewności, czy zaraz nie będziemy wracać z powrotem. Biorąc pod uwagę nasze europejskie doświadczenie w wypożyczaniu samochodów, zastanawialiśmy się, czy i tutaj nie będą chcieli odprawić nas z kwitkiem. Na szczęście jednak polskie dokumenty nie wzbudziły żadnych podejrzeń i niedługo potem siedziałam za kierownicą samochodu marki kia model Rondo.
Jednym z uroków długich weekendów są niestety korki na wyjeździe z miast. My też musieliśmy swoje odstać. Ale potem już jechało się dobrze. Przyznam, że było to moje pierwsze doświadczenie na kanadyjskich autostradach i byłam nieco zaskoczona. Zaskoczona zdyscyplinowaniem kierowców. Ograniczenie do 100 km/h, wszyscy jak jeden mąż jadą 110–120 i żadnego wariata pędzącego 150! W Polsce to jednak było nie do pomyślenia. Chociaż później dowiedziałam się, że jak ktoś za mocno szarżuje, to inni kierowcy potrafią zadzwonić na policję i na niego donieść, że stwarza zagrożenie.
Hotel w Montrealu zarezerwowaliśmy tuż przed wyjściem z domu. Należał raczej do tańszych i mieścił się w wąskiej kamienicy, nawet niedaleko centrum. Dojechaliśmy parę minut po północy, zadzwoniliśmy domofonem, wpuszczono nas... W głębi korytarza usłyszeliśmy szuranie i po paru chwilach na korytarzu pojawił się zaspany Azjata. Mój mąż przywitał go po francusku i wyjaśnił, że mamy rezerwację, podał, na jakie nazwisko. Pan, niespecjalnie na nas zwracając uwagę, otworzył swój kantorek i bez słowa podał nam do wypełnienia kartę meldunkową. Odezwał się dopiero dając nam klucz do pokoju – po angielsku. Zapytaliśmy jeszcze, gdzie można zostawić samochód, po czym wnieśliśmy rzeczy na górę. Pokój był nieduży, wyposażenie może nie pierwszej młodości, ale, co jest dla mnie sprawą zasadniczą, wszystko było utrzymane w należytej czystości.
Naszym celem w sobotę był Mont-Megantic, położony 190 kilometrów na wschód od Montrealu. Masyw bardzo ciekawie wygląda na zdjęciu satelitarnym – jak idealny rogal otwarty od strony zachodniej, a najwyższy szczyt z położonym na nim obserwatorium astronomicznym znajduje się pośrodku. Wcześniej jednak udaliśmy się jeszcze do jednego z montrealskich centrów handlowych, żeby nabyć rakiety śnieżne. Znaleźliśmy, że w jednym sklepie są właśnie przeceny na tego rodzaju sprzęt, i to nie byle jakie – o 40 proc. Więc za rakiety, które wcześniej kosztowały 200 dol., zapłaciliśmy 120.
Mieliśmy przy tym okazję przejechać przez Montreal w dzień, a tym samym popatrzeć na miasto. Oglądane z perspektywy drogi wygląda raczej szaro. Wiadukty i tunele są wylane z betonu, co jakiś czas trafiają się roboty drogowe i tym podobne wykopy. Natomiast centrum handlowe, w którym byliśmy, znajdowało się w sąsiedztwie... hałdy po wysypisku śmieci.
Z tego wszystkiego najbardziej podobał mi się mierzący 3,4 kilometra most Champlain, który spina brzegi Rzeki Św. Wawrzyńca. Większą jego część stanowi wiadukt, ostatni odcinek w stronę Stanów Zjednoczonych to ładna klasyczna konstrukcja kratownicowa.
Jedziemy autostradą, która kończy się parę kilometrów za miejscowością Sherbrooke. Widoki ciekawe, z początku teren jest równinny i tylko co jakiś czas wyskakuje jakaś góra. Później robi się bardziej pagórkowato. Za autostradą jedziemy przez malownicze wioski. Mamy akurat szczęście, bo pogoda dopisuje, jest słonecznie, chociaż na horyzoncie widać chmury. Ostatnia miejscowość, w której skręcamy na parking u stóp Mont-Megantic, to Notre-Dame-des-Bois (śmieję się, że to miejscowość "Matki Boskiej Drzewnej").
Dojeżdżamy około 3 po południu, meldujemy się w informacji turystycznej. Nocleg na terenie parku narodowego w namiocie kosztuje nas niecałe 35 dolarów. Zimą jest tu wytyczonych całkiem sporo tras na rakiety śnieżne. Osobne są dla narciarzy biegowych. Na szczyt natomiast prowadzi droga, ze względu właśnie na obserwatorium. Ale teraz nie da się tam wjechać samochodem. Ruch turystyczny jest całkiem spory, niektórzy korzystają z wypożyczalni rakiet.
Droga na szczyt podzielona jest jakby na trzy odcinki. Pierwszy – od punktu informacyjnego do miejsca biwakowego "Mała Niedźwiedzica" ma długość 900 metrów. W "Małej Niedźwiedzicy" stoi chata, w której można się ogrzać i przenocować po wcześniejszej rezerwacji. Dalej 2,2 km od punktu wyjścia mamy "Wielką Niedźwiedzicę". Tutaj też znajduje się podobna chata, poza tym kilka bardziej prowizorycznych kabin i platformy pod namiot. My wybieramy się na nocleg właśnie w to miejsce. Od "Wielkiej Niedźwiedzicy" do szczytu jest jeszcze 2,8 km i ten odcinek zostawimy sobie na niedzielę.
Zarzucamy plecaki i ruszamy w drogę. Idzie się dobrze, ścieżką przechodzi wiele osób, więc jest dobrze udeptana. Na rakietach idzie się lekko. Ani się obejrzeliśmy, a już mijaliśmy "Małą Niedźwiedzicę". Gdy dotarliśmy do miejsca naszego biwaku, musieliśmy trochę poszukać właściwej platformy. W informacji polecono nam nocleg na platformie numer 7, jako że jest położona nieco z boku.
Rzeczywiście była w raczej ustronnym miejscu i widać, że od ostatnich poważniejszych opadów śniegu nikt z niej nie korzystał. Ścieżkę od tabliczki z numerem platformy do samej platformy wydeptaliśmy sami. Warstwa śniegu na platformie i stoliku obok też wynosiła co najmniej 30 centymetrów. Co było do przewidzenia, szpilki od namiotu nie trzymały się podłoża, posłużyliśmy się więc kijkami trekkingowymi i kawałkami drewna na opał przyniesionymi z pobliskiej szopy.
Nie ma co ukrywać, że w namiocie było zimno. Ale mimo wszystko znośnie. Od razu rozwinęliśmy nasze kochane puchowe śpiwory i przykryliśmy nogi. Ja nawet zdjęłam kurtkę. Zabraliśmy się za przygotowanie obiadu. Przepis na posiłki górskie mamy prosty i sprawdzony. Najpierw należy pokroić pół cebuli w kostkę i udusić z odrobiną wody, ewentualnie na maśle. Do tego dolewa się ok. 300–400 ml wody (jeden z garnków w mojej menażce ma podziałkę) i wsypuje sos w proszku (nam najlepiej smakuje sos myśliwski knorr – tutaj znaleźliśmy nawet kanadyjski odpowiednik tego samego producenta, ale o nieco innym smaku).
Taki sosik z cebulką zagotowujemy mieszając, bo jednak lubi przywierać do dna menażki, a trzeba mieć na uwadze, że potem czeka nas mycie wszystkich utensyliów. Ostatnim etapem jest dodanie mielonki z puszki. Zdaję sobie sprawę, że u wielu osób jedzenie mielonki z puszki wywołuje obrzydzenie, ja jednak nauczyłam się owe mielonki kupować. Zwracam przy tym uwagę na zawartość mięsa w puszce mięsnej oraz na obecność w składzie "skórek wieprzowych" (ten składnik najbardziej przemawia do mojej wyobraźni). W Polsce największe delikatesy robiła firma "Krakus". Mielonki nie wyjmujemy z puszki, tylko kroimy ją w plasterki, a potem w kratkę i przy pomocy łyżki nakładamy do menażki tak jakby wybierając kolejne warstwy. Do tego mieliśmy kaszę kuskus, w wersji od wiosny do jesieni może być makaron, ryż albo inne kasze, które się dłużej gotuje).
Potem jeszcze herbata i czujemy błogość w brzuszkach. Zastanawiam się, jak to będzie w nocy, czy często będziemy się budzić z zimna. Zapalamy świeczkę z nadzieją, że trochę nas ogrzeje, ale nie przynosi to spodziewanego efektu. Spać idziemy około 9:30. I noc przesypiamy całkiem nieźle. Budzę się może 3 razy po to, by zmienić bok. Pamiętam, jak w środku nocy mój mąż w przypływie świadomości przypomina sobie o wodzie. Akurat trafia na moment, kiedy zawartość butelki zmienia stan skupienia. To ostatnia chwila, żeby przelać jej zawartość do menażki. Dzięki temu będziemy mieć rano herbatę (łatwiej ogrzać lód w menażce niż wyłupywać go z plastikowej butelki przekrojonej nożem).
Ostatecznie wstajemy o 8:30. Wychodzi więc na to, że przespaliśmy 11 godzin! Nieźle! O 6:30 zamarzła bateria w zegarku mojego męża. Robimy śniadanie (kanapki z serem żółtym i paprykarzem szczecińskim) i wyciągamy przy tym kolejny wniosek na zimowe wyprawy. Otóż śpiąc w namiocie należy brać rzeczy tłuste (jak paprykarz) albo suche (jak chleb). Mieliśmy też paprykę, która jednak charakteryzując się znaczną zawartością wody nie dotrwała do rana w formie miękkiej. Czyli zimą wszelkie warzywa-umilacze można sobie darować.
Pakujemy rzeczy, ale zostawiamy je w namiocie. Zabieramy tylko aparat fotograficzny i jeden plecak z najpotrzebniejszymi rzeczami. Idziemy na Mont-Megantic (2,8 km). Jest pochmurno, niebo szare. A las cały pod śniegiem, wszędzie płaska biel, bo przecież bez słońca nawet nie ma porządnych cieni. "Wielka Niedźwiedzica" znajduje się na wysokości 780 m npm, wierzchołek ma 1105 m, więc różnica nie jest duża. Dzień wcześniej z parkingu startowaliśmy z jakiś 570 m. Na odkrytą przestrzeń wychodzi się dopiero przed samym szczytem. Wieje mocno. Okrążamy obserwatorium, robimy kilka zdjęć.
Idziemy kawałek drogą do chatki "Droga Mleczna". Tutaj wreszcie możemy się ogrzać przy kominku, zjeść coś słodkiego i skorzystać z czystej toalety. Z powrotem do namiotu idziemy inną drogą, trochę dłuższą, mierzącą 3,5 km opisaną jako "Sentier du Col". Nasz namiot stoi tak, jak go zostawiliśmy. Pakujemy rzeczy do plecaków i zwijamy obóz. Do samochodu zastał nam krótki kawałek, ale okazuje się, że chyba ten krótki kawałek najbardziej daje się nam we znaki. Powodem tego jest wiatr. Czuć zimno na twarzy i nogach. Nie zatrzymujemy się. Wiatr strąca też śnieg z drzew, na szczęście żadne z nas nie obrywa większym kawałkiem.
Na parkingu oprócz naszego stoi zaledwie kilka samochodów. Informacja turystyczna jest zamknięta. Rozgrzewamy silnik i pakujemy rzeczy. Wracamy tą samą drogą. Zatrzymujemy się na obiad w wiosce La Patrie, to zaraz następna po Notre-Dame-des-Bois. Wybieramy restaurację, która mieści się przy głównym skrzyżowaniu po prawej stronie. Lokal składa się z dwóch sal – jedna to bar, druga – restauracja. Na początek zamawiamy herbatę, żeby się ogrzać. Potem decydujemy się na zupę z kaszą i wołowiną. Jako danie główne ja biorę szaszłyk z piersi kurczaka, a mój mąż stek. Jedzenie jest bardzo smaczne. Mąż tylko kręci nosem, że dostał stek z ryżem a nie z frytkami, że w Ontario to jednak nie do pomyślenia. Ale mięso ma upieczone dokładnie tak, jak lubi, więc można powiedzieć, że ten ryż jest jakoś zrekompensowany.
W Montrealu śpimy tym razem w innym miejscu, też w okolicy centrum. Pokój większy, ale standard czystości jakby niższy (chociaż w dalszym ciągu jest przyzwoicie). Na wyposażeniu znajduje się ekspres do kawy i zastanawiam się, czy da się w nim zagotować wodę na herbatę. Mój mąż nie zawraca sobie tym jednak głowy, po prostu montuje palnik. Czerwone oko czujnika dymu mruga złowrogo, ale alarm milczy.
W poniedziałek przed powrotem chcieliśmy jeszcze zrobić szybką rundę po starówce. Była bardzo szybka ze względu na temperaturę. Do domu wróciliśmy prawie bez problemu – zamknięty był jedynie krótki odcinek autostrady 150 km od Toronto. W wypożyczalni samochodów stawiliśmy się 5 minut przed ustaloną godziną.
Katarzyna Nowosielska-Augustyniak
Toronto
Piątek 22.02.2013
Napisane przez Katarzyna Nowosielska-Augustyniak/Andrzej KumorDali się zwariować?
Montreal Agencja dbająca o czystość języka w Quebecu (Office Quebecois de la Langue Francaise – OQLF) nieco spuszcza z tonu, po tym jak zażądała od jednej z lepszych włoskich restauracji w Montrealu zmianę menu – w którym zbyt często padały takie włoskie słowa, jak "pasta". Przedstawiciele agencji przyznają, że może rzeczywiście wykazywali zbyt dużą gorliwość. W notatce prasowej zredagowanej przez OQLF czytamy, że agencja weźmie pod uwagę specyfikę restauracji, ustalając wyjątki obejmujące zagraniczne potrawy.
Massimo Lecas, właściciel restauracji "Buonanotte", powiedział, że urzędnicy skontaktowali się z nim w walentynki. Przekazano mu, że jego menu zawiera za dużo słów w języku włoskim. W odpowiedzi na ten zarzut Lecas stwierdził, że konstrukcja menu ma oddawać tradycyjny włoski smak. Urzędnik odparł, że obok takich słów, jak "botiglia", "pasta" i "natipasto", powinny się znaleźć ich francuskie odpowiedniki. Ponadto klopsy czy kalmary, nazwane w menu po włosku, także powinny być przetłumaczone – mimo że w opisach dań były już francuskie tłumaczenia.
Tego samego dnia rzecznik prasowy OQLF, Martin Bergeron, powiedział, że prawo jest w tym wypadku jasne. W menu mogą znajdować się słowa w innych językach, ale w żadnym wypadku ich ilość nie może przeważać nad francuskimi. Minister Jean-Francois Lisee z Parti Quebecois zapytany o sprawę z tłumaczeniem słowa "pasta", stwierdził z uśmiechem, że to przesada. Natomiast minister Diane De Courcy, odpowiedzialna za agencję OQLF, przyznała, że problem jest zaskakujący i zajmie się tym.
Włoska restauracja nie jest wyjątkiem. Wytyczne językowe otrzymał też Toby Lyle, właściciel lokalu serwującego tradycyjne fish & chips – "Brit & Chips". Pracownicy agencji polecili mu umieszczenie słowa "restaurant" nad nazwą lokalu, zmianę oznaczeń na drzwiach do toalet oraz zmniejszenie wielkości liter na tabliczce "take away". Lyle stwierdził, że sprostanie temu to nie problem. Nie zgodził się jednak na przetłumaczenie nazwy podstawowego dania na "poisson frit et frites". To, jego zdaniem, zniechęci klientów i wpłynie negatywnie na jego niewielki biznes.
Późnym popołudniem w środę rzecznik prasowy OQLF stwierdził, że urzędnicy błędnie zinterpretowali przepisy prawne. Nie powinno być takich problemów, jeśli chodzi o oryginalne nazwy potraw, szczególnie egzotycznych. Pod takie ma być też podciągnięte fish & chips.
To widać gołym okiem
Toronto Pracownicy ontaryjskiego sektora publicznego mają o wiele lepsze warunki pracy i wynagrodzenia niż odpowiadający im pracownicy w sektorze prywatnym, i to pomimo oszczędności, jakie obecnie podejmują władze Ontario w celu ograniczenia deficytu budżetowego, co spowodowało pogorszenie warunków umów zbiorowych.
W ujawnionym w środę raporcie eksperci Instytutu Frasera stwierdzają, że pracownicy państwowi wszystkich szczebli administracji przeciętnie mają o 14 proc. wyższe pobory niż ich koledzy z prywatnych firm (porównanie oparto na danych z kwietnia 2011 roku). Mają też przeważnie lepsze plany emerytalne, a także gwarancje zatrudnienia – rzadko zdarza się, by tracili pracę. Przeciętnie odchodzą na emeryturę o rok wcześniej niż pracownicy sektora prywatnego. Zdaniem jednego z autorów opracowania, Jasona Clementa, w dziedzinie wynagrodzenia pracowników państwowych rząd powinien szukać dalszych oszczędności. Łatwiej powiedzieć niż zrobić – ostrzega jednak Stanley Winer z katedry polityki publicznej Carleton University w Ottawie. Zasadniczo to dobry pomysł, ale jego realizacja natrafi na "miliard trudności"...
Lepiej o emeryturze nie myśleć...
Toronto Zdaniem dyrektora generalnego banku CIBC, Kanadyjczycy powinni odnowić nawyk oszczędzania i więcej odkładać na emerytury.
Jego zdaniem, powinno się również urealnić program emerytalny Canada Pension Plan, tak aby chętne osoby mogły doń wkładać wyższe składki – ich wysokość powinna być uzależniona od wysokości świadczenia, jakie chcemy później otrzymywać.
Z obserwacji zachowań finansowych wynika, że osoba 35-letnia odkłada dzisiaj na starość połowę tego, co 35-latek o jedno pokolenie wcześniej; ponadto wówczas o wiele bardziej powszechne były plany emerytalne oferowane przez pracodawców.
Obecnie 6 milionów Kanadyjczyków czeka z chwilą przejścia na emeryturę obniżenie standardu życia przekraczające 20 procent.
Postrzelali się w Whitby
Whitby Czterech młodych mężczyzn zostało w czwartek po południu rannych w rezultacie strzelaniny w jednym z bloków mieszkalnych w Whitby. Jednego rannego w stanie krytycznym przewieziono do szpitala w Toronto – wynikało z raportu policji regionu Durham.
Policja po raz pierwszy otrzymała powiadomienie o strzałach o12.31 w czwartek w White Oaks Court w pobliżu Dundas Street i Cocharne. Policjanci na miejscu natrafili na cztery ofiary; trzy w stanie poważnym, czwartą w krytycznym.
Z relacji lokatorów wynikało, że do ich budynku natychmiast zjechały liczne oddziały policji i wiele karetek pogotowia.
Z komunikatu Ornge wnosić można było, że 19-letnia ofiara przewieziona została ambulansem ratownictwa powietrznego do szpitala św. Michała w centrum Toronto, zaś trzy pozostałe ulokowano w szpitalu Rouge Valley.
Sprawców nie odnaleziono i w czwartek policjanci przeczesywali obszar w pobliżu bloku.
Policjanci poinformowali też, że względu na dobro prowadzonego śledztwa, nie mogą ujawnić szczegółów – trwało przesłuchiwanie świadków. Wiele osób słyszało strzały. Zarekwirowano nagrania z kamer monitoringu.
Grypa wygrywa ze szczepionką?
Toronto Tegoroczna szczepionka przeciwgrypowa nie chroni dobrze osób powyżej 65. roku życia – wynika z danych ujawnionych przez Amerykańskie Centrum Kontroli Chorób Zakaźnych. Na podstawie danych z terenu ośrodek ten zlicza osoby zaszczepione, które zmuszone były skorzystać z pomocy lekarskiej , gdyż zachorowały na grypę.
Skuteczność tegorocznej szczepionki u starszych oceniono na 27 proc., jednak w przypadku szczepu A H3N2 szczepionka zmniejszyła liczbę osób zgłaszających się po pomoc lekarską jedynie o 9 proc.
Rezultaty te poważnie podważają sens szczepień, ponieważ tegoroczny komponent szczepionki nakierowany na walkę z wirusem H3N2 był wyjątkowo dobrze dopasowany do wirusów znajdujących się w środowisku.
Dr Joe Bresee z CDC podkreśla, że osoby starsze powinny zdawać sobie sprawą, iż szczepienie nie chroni ich całkowicie i z chwilą wystąpienia objawów grypy powinny udać się do lekarza po środki przeciwwirusowe – jeśli chorujesz, idź po leki przeciwwirusowe – podkreślał Bresee. – Jest to również ważne dlatego, że dostępne na rynku leki przeciwwirusowe działają najskuteczniej w pierwszych fazach rozwoju choroby. Zakładanie, przez ludzi zaszczepionych, że objawy grypopodobne nie oznaczają grypy, jest błędne i może mieć fatalne skutki.
Eksperci obawiają się, że skuteczność szczepień przeciwgrypowych u osób starszych jest niewielka. Ustalenia te poczyniono na razie przy dostępności niepełnych danych, w połowie okresu grypowego. Gdy napłyną ostateczne dane, mogą one ulec zmianie.
Skuteczność tegorocznej szczepionki była mniejsza również u osób w innych grupach wiekowych, zwłaszcza gdy chodzi o komponent H3N2. Potwierdza to dr Danuta Skowronski, ekspert ds. grypy w Centrum Kontroli Chorób w Kolumbii Brytyjskiej. W grupie wiekowej 17-49 wynosiła 42 proc.
Iljuszyn kupuje od Bombardiera
Montreal Bombardier Inc. ogłosił w środę, że podpisuje z rosyjskim przedsiębiorstwem Iljuszin Finance Co. kontrakt na sprzedaż do 42 samolotów z serii C. Kontrakt, nad którym mają teraz głosować udziałowcy Iljuszina, ma być wart 3,42 miliarda dolarów.
Podobny, jednak dotyczący 10 samolotów, został już podpisany w 2011.
Po ogłoszeniu tej informacji wartość akcji Bombardiera na torontońskiej giełdzie wzrosła o 3 proc. w ciągu ostatnich 20 minut przed zamknięciem.
Tym samym wzrost w czasie ostatniej sesji wyniósł 4,1 proc., a wartość pojedynczej akcji – 4,28 dol.
Zgodnie z nową umową, Iljuszin kupi od Bombardiera 32 130-miejscowe samoloty CS300 za około 2,56 miliarda dolarów. Będzie mieć też możliwość zakupu 10 dodatkowych maszyn.
Kontrakt jest oceniany bardzo dobrze. Bombardier jest trzecim co do wielkości producentem samolotów na świecie i największym producentem pociągów.
W listopadzie firma przesunęła inauguracyjny lot nowego samolotu serii C. W ten sposób Bombardier chce wejść na rynek średnich samolotów, zdominowany obecnie przez Boeinga i Airbusa. Do tej pory przedsiębiorstwo otrzymało zamówienia na 382 samoloty z serii C.
Obok polskiej dzielnicy...
Toronto 25-letni mężczyzna został wielokrotnie ugodzony nożem na stacji Dundas West w Toronto. Zdarzenie miało miejsce w środę około 3.45 po południu, podała konstabl Wendy Drummond. Ofiara doznała ciężkich obrażeń ramienia i tułowia. Mężczyznę przetransportowano do najbliższego zakładu opieki medycznej. Policja podaje, że do aktu przemocy doszło po sprzeczce między ofiarą a zatrzymanym 20-latkiem. Funkcjonariusze zatrzymali też kobietę, która mogła być w jakiś sposób zaangażowana w sprzeczkę, ale po przesłuchaniu zwolniono ją. Podczas działań policji metro nie zatrzymywało się na stacji Dundas West. Autobusy linii 40 także skierowano na inną trasę.
To nasze lotnisko, a nie torontońskie
Mississauga Burmistrz Mississaugi Hazel McCallion domaga się wyraźnego zaznaczenia na lotnisku Pearsona, że znajduje się ono na terenie Mississaugi, a nie, jak błędnie sądzi większość podróżnych, Toronto. Naciski pani burmistrz są skierowane przede wszystkim do organizatorów Pan Am Games 2015. Na lotnisku powinien zostać umieszczony duży banner witający zawodników w Mississaudze.
Taka prośba została przedstawiona Ianowi Troopowi, szefowi Pan Am, podczas spotkania z radą miejską.
Piraci z Oakville pod lupą
Oakville Policja Halton zamierza ścigać kierowców przekraczających prędkość na ulicach osiedlowych w Oakville. Akcja jest elementem "Project Five-O" i zaczyna się 21 lutego. Potrwa przez tydzień. Policjanci postanowili skupić się na niewielkich osiedlowych ulicach, jako że w takich okolicach łamanie ograniczeń prędkości jest nagminne. Podobnie często ignorowany jest znak STOP. Przykładowo 13 lutego został zatrzymany 40-letni mężczyzna z Richmond Hill. Jechał 103 km/h, podczas gdy dopuszczalna prędkość wynosiła 50 km/h.
Puk, puk z urzędu bezrobocia
Ottawa W ramach programu kontroli pracownicy federalni zaczęli odwiedzać w domach osoby korzystające ze świadczeń ubezpieczenia od bezrobocia. Większość kontrolowanych dostaje wezwania do stawienia się w urzędzie, jednak w niektórych wypadkach kontrole odbywają się w miejscu zamieszkania.
Pracownicy Service Canada kontaktują się także telefonicznie i listownie z osobami na bezrobociu. Wszystko po to, by wyłowić przypadki oszustw i nadużyć systemu.
Urzędnicy EI pojawiają się też niezapowiedziani w domach osób na bezrobociu, by osobiście doręczać wezwania na rozmowę w urzędzie.
Praktyki te w prowincjach, gdzie program EI służy tradycyjnie do wspierania miejscowego przemysłu sezonowego, jak rybołówstwo, wiele osób uważa za nękanie.
Zabawki dla dorosłych i dla dzieci
Mississauga Służby celne na lotnisku Pearsona w Mississaudze wykryły ostatnio dużą ilość heroiny i opium w transporcie zabawek dziecięcych. Wartość zatrzymanej kontrabandy szacuje się na prawie 4 miliony dolarów. Zajęto 38 kg opium i 3 kg heroiny. Odkrycia dokonano podczas rutynowych prześwietleń. Trwają poszukiwania przestępców.
Natychmiast załóż sobie hasło do telefonu!
Toronto Ontaryjski Sąd Apelacyjny stwierdził, że prawo policji do sprawdzenia zawartości telefonu komórkowego bez konieczności uzyskiwania nakazu rewizji zależy od tego, czy aparat jest chroniony hasłem. W takim wypadku policjanci muszą posiadać nakaz przeszukania.
Orzeczenie sądu wiąże się z apelacją złożoną przez mężczyznę od wyroku skazującego za kradzież. Mężczyzna tłumaczy, że policja nie miała prawa zaglądać do jego telefonu po aresztowaniu.
Kevin Fearon został aresztowany w 2009 roku, po tym jak obrabowano stragan z biżuterią na pchlim targu w Toronto, a policja odnalazła w jego telefonie komórkowym zdjęcia przedstawiające broń i pieniądze oraz smsy dotyczące biżuterii. Sąd apelacyjny oddalił wniosek Fearona, tłumacząc, że policjanci mieli prawo sprawdzenia zawartości jego telefonu pod kątem poszukiwania dowodów przestępstwa. Potem jednak sąd dodał, że jeśli telefon był chroniony hasłem, to prawo policji nie jest już tak oczywiste.
Sędziowie powołali się na wcześniejszą sprawę, która dotyczyła zabójstwa. Wtedy sąd odrzucił dowód, którym było urządzenie elektroniczne "pełniące funkcję minikomputera", jako że z jego używaniem związana była chęć utrzymania prywatności zapisywanych treści. Zawartość urządzenia została odczytana przez funkcjonariusza policji za pomocą specjalnego sprzętu.
W przypadku sprawy Fearona sąd nie stwierdził istnienia żadnych przesłanek do tego, że telefon miałby być używany jako minikomputer, a do sprawdzenia zapisanych na nim danych potrzebne by były specjalne umiejętności. Telefon nie był zabezpieczony hasłem, więc jego zawartość w sposób oczywisty była dostępna dla każdego. Sąd odmówił jednak wydania wiążącej procedury dla tego rodzaju spraw, tłumacząc, że w przyszłości może się przytrafić sprawa, która rzeczywiście wymusi zmianę przepisów.
Jeśli na razie można orzekać na podstawie istniejącego prawa, lepiej go nie zmieniać.
Jak w inteligentny sposób oszukać na podatkach
Vancouver Nowe fakty w sprawie modeli rzeźbiarskich, których autorstwo przypisywano Michałowi Aniołowi, wzbudziły falę wątpliwości dotyczących milionowych odpisów od podatku i związanych z tym strat finansowych kanadyjskiego rządu.
Kolekcja 18 renesansowych rzeźb – przedstawiających kończyny i torsy, wstępne modele do znanych dzieł włoskiego artysty – została przekazane muzeum w Vancouverze w 1998 i 2005 roku przez grupę inwestorów, którzy dzięki temu zyskali odpisy podatkowe. W tamtym czasie rzeźby zostały wycenione na 31 milionów dolarów.
Kiedy jednak połowa kolekcji została wystawiona na sprzedaż w nowojorskim domu aukcyjnym Sotheby's w ubiegłym miesiącu, okazało się, że autorem rzeźb jest duński artysta Johan Gregor van der Schardt. Wartość kolekcji oszacowano na 200.000 – 300.000 dol. Rzeźby wystawione na aukcji nie sprzedały się, dalej stanowią własność muzeum.
Nancy Noble, dyrektor generalna muzeum, przyznaje, że trudno uwierzyć, jak mogło dojść do takiego przeszacowania wartości rzeźb. Dla niej samej, jako podatnika, sprawa wygląda podejrzanie. Muzeum dało się zwieść.
18 rzeźb miało zagadkową przeszłość. Bracia Paul i Peter Lebrooyowie odziedziczyli je po swoim ojcu, który z kolei kupił je od lekarza uciekającego przed Niemcami.
Rzeźby stały przez lata w chińskiej gablocie w montrealskim mieszkaniu Paula Lebrooya do momentu, gdy zauważył je pewien historyk i wysunął przypuszczenie, że ich autorem jest prawdopodobnie Michał Anioł i jeden z jego uczniów. Od tego momentu bracia Lebrooyowie podejmowali starania, by przypisać autorstwo rzeźb Michałowi Aniołowi.
Sprowadzali historyków, jeździli z rzeźbami po całym świecie, a nawet wydali książkę. W 1996 roku kolekcję nabyła grupa finansowa Corporate House, która następnie przekazała ją muzeum z Vancouveru w zamian za możliwość uzyskania odpisów podatkowych. Wtedy to rzeźby były wyceniane przez Canadian Cultural Property Review Board. Na 31 milionów dolarów – a dziś za połowę z nich nikt nie chciał zapłacić nawet 200.000 dol.
Organ, który dokonał przed laty wyceny, ma prawo do ponownego rozpatrzenia sprawy, gdy nowe fakty ujrzą światło dzienne. Takie działanie pociąga za sobą z kolei kontrolę Revenue Canada.
Rona kroi po administracji
Toronto Rona Inc., jeden z gigantów w handlu materiałami budowlanymi w Kanadzie, zmniejsza o 15 proc. liczbę pracowników administracji.
Rona jest obecnie największą w Kanadzie siecią tego rodzaju sklepów - wyprzedzając pod względem ich liczby Home Depot i Lowe; niedawno zarząd odrzucił ofertę wykupu firmy właśnie przez amerykańskiego Lowe.
Pojechała do Los Angeles po śmierć
Los Angeles Policja próbuje ustalić, czy śmierć zaginionej przed kilkoma tygodniami Kanadyjki, której ciało znaleziono w zbiorniku wodnym na dachu hotelu Cecil w Los Angeles, była wynikiem umyślnego działania osób trzecich czy skutkiem wypadku. Ciało 21-letniej Elisy Lam odkrył pracownik budynku. Goście skarżyli się na niskie ciśnienie wody.
Lam, pochodząca z Vancouveru, pojechała do Kaliforni sama 26 stycznia. Ostatni raz, pięć dni później, widzieli ją pracownicy hotelu. Policja od razu stwierdziła, że zniknięcie młodej kobiety jest podejrzane. Teraz dodatkowo, ze względu na miejsce odnalezienia zwłok, pod uwagę brana jest hipoteza morderstwa.
Ciało znajdowało się bowiem na dnie cysterny wypełnionej w trzech czwartych wodą. Otwór u góry cysterny okazał się za mały, by mógł przez niego przejść strażak ze sprzętem, dlatego trzeba było wyciąć dodatkowy fragment zbiornika. Zbiorniki umieszczone są na platformie oddalonej o około 3 metrów od poziomu dachu. Aby się do nich dostać, trzeba wyjść na dach – deaktywując przy tym alarm i otwierając zabezpieczone drzwi. Do tego potrzebna jest drabina, by wejść na platformę. Potem zostaje jeszcze wspięcie się na cysternę.
Sierżant Ruby Lopez, prowadzący dochodzenie, powiedział, że na dachu nie ma kamer. Woda ze zbiorników jest używana przez gości hotelowych do picia oraz do mycia. Problemy z ciśnieniem wody trwały przez kilka dni. Po dramatycznym odkryciu władze hotelu wystosowały list, w którym odradzają używanie wody ze względu na "szczególne okoliczności". Gdy goście dowiedzieli się, co było rzeczywistą przyczyną, poczuli się nieswojo, zwłaszcza ci, którzy pili wodę z kranu.
Sierżant Lopez przekazał, że departament zdrowia zbadał wodę i uznał, że jej spożycie nie było niebezpieczne.
Ciało Lam zostanie poddane autopsji w celu zbadania przyczyny jej zgonu. Rodzina dziewczyny jest w Los Angeles. Biuro śledcze nie podaje żadnych szczegółów związanych ze śmiercią Kanadyjki. Lam wybierała się do oddalonego o 560 km na północ od Los Angeles Santa Cruz. Miała jechać transportem publicznym. Do dnia zaginięcia codziennie kontaktowała się ze swoją rodziną. Na nagraniach z monitoringu hotelowego widać ją jadącą windą, jak wciska guziki i w pewnym momencie wystawia głowę przez drzwi, rozglądając się w prawo i lewo.
Hotel Cecil gościł już w swoich progach seryjnych morderców. Wśród nich znaleźli się Richard Ramirez, znany jako "the Night Stalker", czy Austriak Jack Unterweger skazany za zabójstwo dziewięciu prostytutek.
Program pracy wakacyjnej 2013 już zamknięty dla Polaków
Napisane przez mgr Izabela EmbaloChciałabym poinformować osoby, które myślą o złożeniu podania o wizę pracy w programie International Experience Canada, że dla obywateli polskich wizy zostały już wyczerpane na 2013 rok. Właściwie rozeszły się jak przysłowiowe świeże bułeczki w ciągu 48 godzin. Jest to trzeci rok programu dla polskich obywateli, w pierwszym nawet nie wykorzystano wszystkich miejsc, bo mało kto o tym wiedział, w zeszłym roku skończono nabór latem, a w tym roku wszystkie miejsca zostały wykorzystane w ciągu niecałych dwóch dni. Uwaga, nie mylić programu z innymi programami wizowymi, które są nadal dostępne.
Proszę także uważać na nieuczciwych pośredników, którzy nadal pobierają opłaty za pośrednictwo wizowe. Niestety, namnożyło się wiele tych nie zawsze działających agencji w Polsce i innych krajach, a zatem jeśli ktoś proponuje załatwienie wizy na 2013 rok, nie jest to możliwe. Dopiero w przyszłym roku program będzie ponownie otwarty. Myślałam, że zwiększy się znacznie limit dla Polaków, ale niestety, nadal mamy dość nieliczną pulę wizową. Inne nacje mają po kilka tysięcy miejsc.
Wizę pracy można załatwić nie tylko w programie IEC. Właściwie program ten nie jest jakby programem imigracyjnym, nie daje też benefitów składania podania o pobyt stały po roku, wiele osób mylnie to interpretuje.
Osoby, które po roku chcą złożyć podanie o pobyt stały w programie Canadian Experience Class-CEC, muszą posiadać wizy pracy w oparciu o kontrakt pracy i tak zwane LMO – opinie z urzędu pracy. Widziałam błędnie wypełnione podania imigracyjne po roku przepracowania w programie pracy wakacyjnej. Ludzie tracili wiele pieniędzy, czasu i otrzymali decyzje negatywne, co nie jest takie dla nich korzystne, ponieważ niepotrzebne kreowanie kartoteki z decyzją odmowną nie musi, ale może wpłynąć na innego rodzaju decyzje wizowe.
mgr Izabela Embalo
Licencjonowany doradca prawa
imigracyjnego, licencja 506496
Notariusz-Commissioner of Oath
OSOBY ZAINTERESOWANE IMIGRACJĄ LUB WIZAMI, ZATRUDNIENIEM W INNYCH PROWINCJACH, LMO, PROSIMY O KONTAKT:
tel. 416 515 2022, Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
skype: imigra.canada
www.emigracjakanada.net
Nowa lokalizacja na granicy
Mississaugi i Brampton
Maciej - Czy Pan je koninę? W Europie mają problem z domieszką mięsa końskiego w hamburgerach, gdyby Pan miał koninę w hamburgerach, to byłby dla Pana jakiś problem?
- Nie sprawiałoby mi to żadnego problemu.
- Z koni jest zdrowe mięso?
- To jest zdrowsze mięso niż - na przykład - wołowe czy wieprzowe.
- Bo konie nie są hodowane na ubój?
- Dokładnie tak, to jest mięso czystsze.
Andrzej Horton - Czy Pan jadłby koninę?
- Tak, bo jest zdrowa.
- W Europie mają teraz problem...
- To mięso jest zdrowsze od innych, od wołowego i wieprzowego.
- Generalnie mówiąc, to jedno z lepszych mięs?
- Tak, jadłem nawet w Polsce końskie mięso, kiełbasy i było bardzo dobre, smakuje tak, jak dziczyzna.
- Czyli, co, wiele hałasu o nic?
- Hałas jest o pieniądze.
Walter - Czy Pan by jadł koninę?
- Nie.
- Dlaczego?
- Nigdy nie próbowałem.
- Nigdy Pan nie próbował, a kiedyś były w Polsce kabanosy końskie, dlatego że Pan lubi konie czy się Pan brzydzi takim mięsem?
- Lubię konie, ale nigdy nie próbowałem.
- Gdyby Pan się dowiedział, że ma Pan w hamburgerze domieszkę końskiego mięsa, to byłby dla Pana problem?
- Nie.
Ola - Czy Pani je koninę?
- Nie.
- Dlaczego?
- Bo lubię konie, jeździłam na koniach.
- Nie powinno się ich zabijać?
- Tak.
- Powinno się traktować tak jak zwierzęta domowe, psy, koty, nie jemy tych zwierząt?
- Tak, zgadza się.
- A od kiedy lubi Pani konie?
- Od małego, od kiedy byłam małą dziewczynką, jeździłam kiedyś konno, traktowałam te zwierzęta bardziej tak jak ludzie traktują psy.
- Przyjaciół?
- Tak.
Barbara Wróblewska - Czy Pani jej koninę?
- Nie.
- Ze względu na konie; lubi je Pani jako zwierzęta czy ze względu na smak mięsa?
- Lubię konie, ojciec był ułanem i konie uwielbiał, nie powinniśmy ich zabijać.
- Bo w Europie jest skandal z domieszkami mięsa końskiego w wołowym, Pani by przeszkadzało, gdyby się okazało, że jadła Pani konia?
- O tak, bardzo.
- Konie to jak zwierzęta domowe, psy, koty?
- Jeszcze bardziej, uwielbiam je. W ogóle kocham zwierzęta, ale konie to wielki przyjaciel człowieka. Ojciec był ułanem i ciągle mówił mi, jak konie poznają człowieka.
Ewa - Jadłaby Pani koninę?
- Nie.
-A dlaczego, ze względu na smak mięsa?
- Nie, po prostu nie mogę jej nigdzie dostać, a to bardzo chude, zdrowe mięso.
- No właśnie, a w Europie jest skandal z domieszką koniny w hamburgerach, Pani by przeszkadzało to mięso?
- Jadłam salami końskie, było bardzo dobre. Tylko, że konie to zawsze się tak inaczej odbierało, że to taki przyjaciel człowieka.
- Czyli mogłaby Pani je jeść?
- Tak.
Jest zima, muszą byc zaspy...
Mississauga Mieszkańcy Mississaugi nie są zadowoleni z tegorocznego odśnieżania - po sobotniej burzy śnieżnej, wiele chodników - również te w rejonach często uczęszczanych - pozostawało nieodśnieżnych - czasem wręcz były nie do przejścia.
W środę burmistrz Hazel McCallion przyznała, że otrzymała w tej sprawie wiele skarg. Martin Powell, komisarz miasta ds. transportu i robót publicznych, twierdzi jednak, że w większości prace zostały właściwie wykonane, a tylko podwykonawca odpowiedzialny za City Center nie zrealizował zleconych zadań według obowiązujących norm.
Ron Starr, radny okręgu 6, zakwestionował jednak opinię komisarza, twierdząc, że inspektorzy miasta odpowiedzialni za nadzorowanie odśnieżania nie spisali się i w wielu miejscach na skrzyżowaniach usypano pryzmy śniegu ograniczające widoczność. Powell ripostował, że mieszkańcy spodziewają się natychmiastowych rezultatów, gdy tymczasem jest to nierealistyczne. - Ludzie dzwonią ze skargami zanim jeszcze przestanie padać - mówił.
Zachwiany rynek
Toronto Początek 2013 roku w handlu nieruchomościami przypomina jazdę rollercoasterem - w porównaniu z rokiem ubiegłym sprzedaż w rejonie GTA spadła w połowie lutego o 8,3 proc., gdy tymczasem w styczniu liczba sprzedanych domów nieco wzrastała.
Jednocześnie liczba nowych domów jakie trafiały do MLS była nisższa co zwiększało konkurencyjność wystawionych domów wolnostojących, przez co cena wzrosła o ok. 4 proc. do 509 061 dol. - wynika z danych opublikowanych we wtorek przez Toronto Real Estate Board. Ceny domów w GTA nadal rosną choć wolniej niż w roku 2012 - obserwuje Jason Mercer z TREB. Przeciętna cena domu w strefie 905 wzrosła w połowie lutego do $480 030 z $458 071 rok wcześniej. Zmalała jednak liczba wystawionych na sprzedaż nieruchomości. Największy spadek sprzedaży we wszystkich kategoriach od domów wolno stojąych po condo dotyczy obejmującej Mississaugę strefy 905, choć ceny nadal rosły - i to nawet na rynku kondominiów gdzie były wyższe o 2,3 proc. w porównaniu do tych sprzed roku.
Z zestawienia Teranet-National Bank House Price Index ceny nieruchomości w Kanadzie były w styczniu już 5 miesiąc z rzędu niższe - dotyczyło to 7 z analizowanych rynków nieruchomości. Zdaniem ekonomistów, jest to kolejny dowód, że zastosowane hamulce fiskalne działają ograniczając pompowanie balona cenowego.
Megamarnotrawstwo znów na tapecie
Toronto Zdaniem premiera Ontario Kathlyn Wynne rezolucja partii konserwatywnej, a poparta w środowym głosowaniu przez NDP "naznaczona jest złośliwością". Rezolucja uznaje, że poprzedni minister energetyki prowincji, Christ Bentley, dopuścił się obrazy parlamentu nie ujawniając dokumentów związanych z relokacją dwóch elektrowni w Mississaudze i Oakville. rezolucja została zgłoszona jeszcze zanim doszło do prorogowania legislatury. Relokacja elektrowni kosztuje podatników grubo ponad ćwierć miliarda dolarów. Zdaniem NDP, stanowisko rządu, jakoby wszystkie stosowne dokumenty zostały dostarczone "obraża zdrowy rozsądek".
Rezolucja "idzie" obecnie do komisji
Nic rewolucyjnego - Wynne na kursie Daltona
Gubernator Ontario David Charles Onley odczytuje mowę tronową Kathleen Wynne
Toronto Nowa premier Ontario Kathleen Wynne przedstawiła we wtorek - pierwszy dzień nowej sesji 40. legislatury, prorogowanej jeszcze w październiku ub. roku przez Daltona McGuintyego - mowę od tronu, zakreślającą ramy polityki jej mniejszościowego gabinetu. Jak na razie udało się jej zdobyć poparcie NDP, czym zapewniła przetrwanie.
Lider NDP Andrea Hrwath uznała, że choć platforma wyłożona w mowie od tronu jest ogólna to jednak brzmi obiecująco. - Jesteśmy gotowi głosować za jej przyjęciem - dodała. Przeciwnego zdania jest lider torysów Tim Hudak, który uznał plan rządu za kontynuację działalności McGuintyego.
Wynne jako priorytety prac rządu uznaje - odpowiedzialność fiskalną, promocję wzrostu gospodarczego i zwiększenie zatrudnienia. Deficyt prowincji sięga 12 miliardów dolarów.
Rząd chce zredukować wydatki w celu ograniczenia stosunku zadłużenia do PKB i zamierza do roku finansowego 2017-2018 wyeliminować deficyt. Toronto obiecuje również "we współpracy z władzami lokalnymi" działania na rzecz modernizacji i remontów infrastruktury transportowej - dróg, mostów oraz rozwoju komunikacji miejskiej. - Obiecuje przyjść z pomocą Toronto, by zmniejszyć korki w mieście.
Smiech nie wyrok
Ottawa Parole Board of Canada - ciało odpowiedzialne za zwolenienia warunkowe z kanadyjskich więzień przyznaje, że szpieg z marynaki wojennej, skazany niedawno na 20 lat w rzeczywistości, po uwzględnieniu czasu spędzonego w areszcie, został skazany na 18 lat i 5 miesięcy, co oznacza, że w marcu 2016 - jeśli będzie się dobrze sprawował.- może już samodzielnie opuszczać zakład karny na przepustki bez eskorty a od września 2018 na całodzienne wyjścia - rok później będzie mógł być warunkowo zwolniony.
Jeffrey Paul Delisle został skazany za szpiegostwo na rzecz Rosjan.
Niedobrze panie bobrze...
Toronto Po raz pierwszy od lipca ubiegłego roku wartość kanadyjskiego dolara spadła we wtorek poniżej 99 centów US. Ekonomiści obawiają się o stan kanadyjskiej gospodarki w związku z wchodzącymi w życie od końca lutego ograniczeniami wydatków budżetowych w USA. Ale nie tylko. Zmartwień dostarcza także kanadyjski rynek nieruchomości - uważa Dennis Gartman, autor szanowanego pisma inwestycyjnego Gartman Letter.
W podobnym duchu wypowiedzieli się też eksperci Międzynarodowego Funduszu Walutowego, co sprawiło, że część inwestorów zaczęła pozbywać się kanadyjskich papierów wartościowych. Maleje też popyt wewnętrzny w Kanadzie Z danych Statistics Canada wynika, że wartość sprzedaży hurtowej była w grudniu o 0,9 proc. niższa - więcej niż spodziewali się eksperci. Sprzedaż domów w styczniu, była 5 proc. niższa, spadła też liczba zaczynanych nowych budów.
Urząd do spraw ochrony wyznań
Ottawa Katolik, Andrew Bennett dziekan chrześcijańskiego collegeu i były pracownik administracji publicznej został szefem nowo utworzonego Urzędu ds. Wolności Religijnych mającego monitorować sytuację mniejszości wyznaniowych w innych krajach. We wtorek premier Harper, podczas wizyty w meczecie w Maple, podkreślił, że przemoc religijna na całym świecie narasta. Nowy urząd działa w ramach Ministerstwa Spraw Zagranicznych.
Torysi obiecali go utworzyć jeszcze w trakcie minionej kampanii wyborczej, reagując na przemoc muzułmanów wobec koptów w Egipcie.
- Dr Bennett jest człowiekiem zasad i głębokich przekonań gotowym z wielką mocą zabiegać o ochronę mniejszości religijnych na całym świecie, tak by mogły swobodnie praktykować swe wyznania - mówił we wtorek Harper.
Podczas dyskusji na temat roli i zadań nowego urzędu padały głosy osób obawiających się, że może on faworyzować chrześcijaństwo - Harper stanowczo im zaprzeczył. Paul Dewar, krytyk polityki zagranicznej rządu federalnego z ramienia Oficjalnej Opozycji - NDP - skrytykował też brak konsultacji parlamentarnych przed powołaniem Bennetta na stanowisko.
http://www.goniec24.com/fotogalerie/itemlist/category/29-inne-dzialy?start=7742#sigProId288ad0f666
Byłem na wystawie samochodowej w Metro Convention Centre i szczerze mówiąc, jestem trochę w kropce. Natłok samochodów i ludzi szybko powoduje zmęczenie, szybko stępił mi się wzrok i prysły zmysły.
Nadmiar wrażeń prowadzi do znieczulenia, mimo to postaram się Państwu jakoś po kolei rzecz opisać.
W dwóch pawilonach, północnym i południowym, rozłożyły się prawie wszystkie koncerny sprzedające auta w Kanadzie, przy tym południowa część wystawy była bardziej z górnej półki, a to przez obecność BMW, Mercedesa czy Audi.
Zaraz przy wejściu w północnym pawilonie narzucał się jeep grand cherokee 2014 – tym razem epatując niskim zużyciem paliwa w wersji ecodiesel (420 funtostóp momentu obrotowego i 240 koni mocy). W takiej konfiguracji spalimy na trasie 7,1 litra na setkę, co jak na auto o gabarytach małego słonika jest osiągnięciem – w końcu tyle chyba palił mały fiat.
Grand cherokee to klasyka wy-ższej półki suvów; w wydaniu 2014 auto ma np. możliwość pneumatycznego podnoszenia zawieszenia oraz komputerowo sterowany (czy dzisiaj jest jeszcze cokolwiek nie sterowane mikroprocesorami?) system trakcyjny Selec-Terrain.
8-biegowa automatyczna skrzynia pozwala sączyć paliwo małymi łykami nie tylko dieslowej szóstce, ale również 3,6-litrowemu benzynowemu Pentastar, którego zmienne ustawianie zaworów skutkuje spalaniem 7,9 l na sto. Jeśli zaś komuś na paliwie nie zależy, no to może wziąć do tego auta ósemkę 6,4-litrową o mocy 470 KM.
Zostańmy na moment przy Chryslerze (mam w swym życiorysie dwa auta tej marki) ale nie przy popularnym grand caravanie, ale przy stojącym w pobliżu cherokee RAMie heavy duty. Ten wyposażony w turbodieslowy silnik wół roboczy jest w stanie holować siedemnastotonowe ładunki – czyli np. całkiem spory jacht – a ma w środku luksusowe wyposażenie, w tym panel multimedialny Uconnect z 8,4-calowym ekranem dotykowym.
Generalnie można powiedzieć, że elektronika zaczyna wypełniać samochody po brzegi ,nie tylko pozwalając na perfekcyjne dostrojenie warunków pracy silnika do warunków zewnętrznych i potrzeb jazdy, ale również umożliwiając kierowcy sterowanie mową wieloma funkcjami, od odbierania telefonów komórkowych poprzez muzykę czy sterowanie obrazem tylnej kamery. W koncepcji toyoty fun-vii zamiast kluczyków używa się np. biorozpoznawania – w tym wypadku skanu twarzy kierowcy.
Druga rzecz zauważalna na wystawie, to coraz większa obecność mniejszych aut.
Bo po drugiej stronie spektrum w południowym pawilonie mogliśmy oglądać dwumiejscowego sciona iQ – scion to marka Toyoty utworzona specjalnie na rynek amerykański, a kierowana do młodszego kierowcy z pokolenia "Y". – 1,3-litrowy silnik tej maszyny daje 94 konie, niestety dość mułowate, i to nawet przy sprzęgnięciu ze zwykłą przekładnią ręczną.
Swoje maleństwo prezentował też w dwóch kolorach GM – chevroleta sparka. Jest to samochód raczej miejski w segmencie fiata 500 czy hondy fit (zresztą podobnego z wyglądu), przeprojektowanego niegdyś, a znanego Polakom daewoo matiza. w obecnej wersji karoseryjnej produkowanego już od roku 2010. Samochód składany jest na całym świecie, w tym w Indiach, Korei Południowej i Uzbekistanie.
Wracajmy jednak do pawilonu północnego, gdzie na wielu metrach kwadratowych wystawiała Honda – w tym roku accord uznana została przez kanadyjskich dziennikarzy motoryzacyjnych za samochód roku – napiszę o tym w kolejnym odcinku Moto-Gońca.
Oczywiście, civic, obecna w kilku wersjach, królowała wśród osób, dla których samochód powinien być dobrze wyceniony (tani), ekonomiczny, bezpieczny etc. Civic – jak wiadomo, jest naszym własnym produktem kanadyjskim budowanym w Alliston – co stanowi dodatkowy impuls zachęcający do kupna.
W przeciwieństwie do wielu japończyków, Honda stworzyła w Ontario montownię. Nie wahajmy się – civic może nie jest samochodem, za którym "panny polecą", ale całkiem sensownym wózkiem, tanim w eksploatacji, którego wartość odsprzedaży sprawi, że summa summarum będzie to jedno z najtańszych aut, którymi jeździliśmy.
No ale jeśli trochę chce nam się zaszaleć, polecam mini coopera John Coope Works GP – mini od jakiegoś czasu jest prostym wcieleniem bmw w wersji "S". Wspomniany model to prawdziwy rarytas – do Kanady sprowadzonych zostanie 50 egzemplarzy w cenie 44.900 dol. od sztuki.
W aucie dla odciążenia wyrzucono tylne siedzenia i podrasowano silnik do 211 KM. Jak to jest obecnie w modzie – nawet w wypadku huyndaia elantry – silnik ma bezpośredni wtrysk do cylindra. (Benzyna pod dość wysokim ciśnieniem jest wtryskiwana bezpośrednio do komory spalania każdego cylindra – inaczej niż to się dzieje w konwencjonalnym silniku z wtryskiem wielopunktowym, gdzie podanie mieszanki odbywa się do kolektora ssącego podczas suwu ssania. Silne zawirowane powietrze łatwiej rozpyla cząstki benzyny, tym samym jest możliwość spalania ubogich mieszanek. Wtrysk bezpośredni – podaję za Wikipedią – umożliwia spalanie ładunku uwarstwionego (spalanie mieszanki ubogiej), co zmniejsza zużycie paliwa [ograniczenie emisji CO2 i szkodliwych tlenków azotu (NOx)]. Twórcy takiego silnika z dumą podkreślają, że łączy on w sobie właściwości dwóch jednostek; dużą moc z niskim zużyciem paliwa i wysokim momentem obrotowym charakterystycznym dla silników wysokoprężnych. Obliczyli, że w stosunku do konwencjonalnego silnika benzynowego, zużywa on o 20 proc. mniej paliwa, o tyleż samo procent emituje mniej dwutlenku węgla i ma o 10 proc. większą moc.
Mini w tej konfiguracji rozpędza się do 100 km w 6,3 sekundy i może dociągnąć do 250 km/h. Sześciobiegowa przekładnia i silne tarczowe hamulce dopełniają całości.
Zapomniałem o zawieszeniu, można je w wersji sportowej obniżyć o 2 centymetry.
Tuż obok można było podziwiać audi Rs7, czyli sportową wersję popularnego A7. Nie da się ukryć, że w przypadku Rs7 jest czym pojeździć, choć z zewnątrz nic nie zapowiada, że pod nogą będziemy mieli pedał gazu zdolny wydobyć głębokie tony z ośmiocylindrowego podwójnie doładowanego turbem silnika, rozpędzającego nas do 100 km/h w niecałe cztery sekundy.
560 koni mechanicznych mocy powinno zadowolić nawet najbardziej wyrafinowanych amatorów szybkiej jazdy.
Gdyby audik – jak się go pieszczotliwie w Polsce nazywa, był dla nas rozwiązaniem zbyt snobistycznym, nasz pęd do koni mechanicznych może zaspokoić – o dziwo – również ford fiesta ST, którego 1,6-litrowe maleństwo zdolne jest wykrztusić z siebie 197 koni mechanicznych. Biorąc pod uwagę małą wagę fiesty, robi to z niej kieszonkową rakietę V-2. Dlatego producent daje nam do niej kubełkowe siedzenia Recaro, byśmy nie wypadli na zakrętach. Ponieważ obecnie Eco to słowo, które trzeba zgrabnie upiąć przy każdym samochodzie, turbodoładowanie fiesty ST nazywa się EcoBoost.
Szczęśliwie nikomu nie przyszło do głowy zepsuć tego małego pocisku cruise automatyczną skrzynią biegów i Ford daje nam do ręki sześciobiegową przekładnię.
Dla osób, u których miłość do samochodów sięga poziomu skretynienia – Ford proponuje "Sound Symposer", czyli urządzonko, które wzmacnia w kabinie dźwięk silnika, żebyśmy mogli bardziej wczuć się w bieganinę koni wchodzącego na obroty motoru.
Co ciekawe, kilka aut oferuje obecnie malowanie matowe – bardzo dobrze to wygląda i rzeczywiście nadaje szybkim autom groźny (i trudniejszy do zauważenia) wygląd.
Jeśli zaś wolimy samochody dla rodziny do kościoła i za miasto, to cała rodzina pomieści nam się z wygodą w maździe 6.
Jest to segment cenowy ok. 30 tys. dolarów, w którym w ubiegłym roku pojawiło się kilka nowych i ciekawych modeli – hondy, nissana, forda, chevroleta i mercedesa benza.
Całkiem przeprojektowana mazda6 2014 prezentuje się nadspodziewanie dobrze i ma więcej miejsca w kabinie niż poprzedniczka. Napędza ją 184-konny 2,5-litrowy silnik benzynowy, a za kilka miesięcy będziemy mogli ją dostać w salonach Mazdy z 2,20-litrowym dieslem; zobaczymy wówczas, jak to się będzie miało do osiągnięć volkswagenowego TDI...
Moglibyśmy jeszcze tak o wielu samochodach... Zastanawiam się, jak podsumować.
Samochody kupujemy z trzech powodów – po to, by przemieszczać się wygodnie z punktu A do B; po to, by się nimi chwalić (statusu) i po to, by się w nich podniecać adrenaliną (wariactwa). Samochody są, dzisiaj – jak każdy produkt użytkowy metodą projektowania zbiorowej wyobraźni – sposobem komunikowania pewnej ideologii czy wizji świata (polecam świetny film BBS "Design at War").
Patrząc na auta, możemy filozofować nad tym, gdzie jako społeczeństwo jesteśmy i gdzie jako społeczeństwo chcemy iść (pojechać). Stąd też moja być może niezbyt przyjemna końcowa konstatacja, że te wszystkie samochody z jednego rocznika w zasadzie są do siebie podobne – w zasadzie te wszystkie auta są takie same...
Sobiesław Kwaśnicki
Mississauga