W takiej sytuacji nie można wychodzić nawet za potrzebą...
Toronto Dr Henry Parada z Ryerson University zrezygnował ze stanowiska dyrektora School of Social Work. Oskarżono go o dokonanie brutalnego aktu rasizmu i mizoginii. Pozostanie na wydziale jako wykładowca.
Parada wyszedł ze spotkania dotyczącego walki z rasizmem, które odbyło się w kampusie 27 października. Według uniwersyteckiego oddziału Black Liberation Collective, profesor opuścił salę w momencie, gdy zebrani okazywali wyrazy poparcia dla młodej ciemnoskórej pani profesor. Dla BLC jego zachowanie oznaczało brak szacunku dla ciemnoskórych kobiet, ciemnoskórych profesorów i nauczycieli, edukacji ciemnoskórych, ciemnoskórych studentów itd. Pierwsze nieskładnie formułowane oskarżenia pojawiły się 31 października, BLC adresowało je do profesora i administracji wydziału. Miały formę listu otwartego, nie zostały podpisane imiennie (tylko jako zmartwieni studenci ze związku studenckiego, uniwersyteckiego kolektywu feministycznego i związku czarnych studentów). Paradę oskarżono jeszcze o „publiczne demonstrowanie toksycznej męskości”, domagano się od niego rezygnacji ze stanowiska i publicznych przeprosin.
Szkoła odpowiedziała spokojnie, że bierze uwagi na serio i prosi o cierpliwość. BLC jednak nie dało za wygraną i 7 listopada znów zaczęło tyradę na Facebooku. Ktoś zaczął pytać, co właściwie się stało, na co BLC odpowiedziało, że takie „problematyczne pytania” tylko podsycają rasizm skierowany przeciwko ciemnoskórym.
W ostatnio poniedziałek BLC zaczęło pisać o Paradzie jako o „byłym dyrektorze”. Organizacja czuła jednak wyraźny niedosyt, bo oskarżyła szkołę, że zatrudnia ciemnoskórych wykładowców na najbardziej niepewnych stanowiskach. Domagała się zorganizowania w styczniu spotkania z dziekanami i władzami uczelni i przedyskutowania możliwości walki z rasizmem – oczywiście w formie zaakceptowanej przez BLC.
Parada i administracja szkoły nie udzieliły żadnych wyjaśnień. Profesor ma swój gabinet w tym samym budynku, w którym odbywało się spotkanie.
Mógł więc mieć umówione spotkanie lub czekać na telefon. Pytanie też, czy wyjście ze spotkania można nazwać „brutalnym aktem”?
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!