Na rok z ulic Montrealu zniknęły dorożki. Po raz ostatni jeździły w poniedziałek. Burmistrz Denis Coderre chce w ciągu tego roku zająć się sprawami zdrowia i bezpieczeństwa koni pracujących na ulicach. Miasto wprowadziło roczny zakaz po serii wypadków. W zeszłym miesiącu doszło do zderzenia konia z samochodem. Woźnicy nie było w tym czasie w dorożce.
Właściciele i woźnice uważają, że miejskie moratorium przewraca ich życie do góry nogami. Martwią się zarówno o swój byt, jak i o dalszy los swoich koni.
Kilka stajni zaoferowało bezpłatną opiekę nad końmi, ale większość właścicieli się nie zgodziła. Jeden z dorożkarzy mówi, że nie ufa ludziom, którzy najpierw psują mu opinię, a potem chcą zabrać jego zwierzęta. Oferta może wygląda dobrze, ale tylko w oczach opinii publicznej.
Towarzystwo opieki nad zwierzętami zaproponowało także, że może znaleźć nowe domy dla koni. Mogłyby trafić do „adopcji dla zwierząt” lub do ośrodków opieki. Alanna Devine, dyrektor towarzystwa, mówi, że obrońcy praw zwierząt nie chcą, by konie były dalej wykorzystywane ani żeby trafiły na aukcje.
Właściciele koni i dorożkarze rozważają skierowanie sprawy przeciwko miastu do sądu. We wtorek protestowali pod montrealskim ratuszem.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!