Sandra Hayley (44 l.) z Ottawy, która chorowała na raka i obawiała się o przyszłość swoich nastoletnich córek, zmarła w sobotę po południu. Przebywała w hospicjum. Jej choroba zaczęła się od raka piersi, po czym pojawiły się przerzuty do mózgu, kości, wątroby i płuc.
Hayley miała trzy córki w wieku 13, 15 i 17 lat. Miała nadzieję, że uda jej się dożyć czasu, gdy dziewczęta będą nastolatkami. Do jesieni zeszłego roku pracowała jako kierowca autobusu. Musiała porzucić pracę, gdy okazało się, że ma nawrót choroby. Mówiła, że wszystko stało się tak nagle. Przed śmiercią matki najmłodsza z córek przeprowadziła się do ojca. Dwie starsze jednak nigdy nie miały z nim silnej więzi. Hayley wiedziała, że 17-letnia dziewczyna legalnie może już mieszkać sama i spodziewała się, że jej córka wybierze właśnie taką przyszłość. Będzie mogła przy tym otrzymywać pomoc socjalną. Matka martwiła się o średnią córkę, która np. mogła trafić do domu dziecka.
Towarzystwo opieki nad dziećmi nie komentowało konkretnego przypadku sióstr. Teoretycznie jeśli jedno z rodzeństwa ma ponad 16 lat agencja stara się utrzymywać „zdrowe relacje wśród rodzeństwa”.
Siostry mają swoją stronę na Gofundme. Do niedzieli na ich przyszłość udało się zebrać 16 000 dol. Zbiórka ma być też zorganizowana 12 kwietnia w restauracji Heart and Crown przy Preston Street.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!