Ruchy pro-life stwierdziły, że informacja zawarta w wewnętrznej notatce Canadian Security Intelligence
Service, jakoby 8 proc. samotnych ataków terrorystycznych było dokonywanych przez ekstremistów
działających w obronie życia, jest absurdalna.
Notatkę przygotował w październiku ubiegłego roku wiceszef CSIS Michael Peirce. Potem odszedł do
senatu, gdzie zajął miejsce w komisji ds. bezpieczeństwa.
Z niedawno ujawnionych dokumentów CSIS wynika, że wywiad za zagrożenia dla bezpieczeństwa
narodowego uznaje ruchy proekologiczne i aktywistów z First Nations – zwłaszcza dla bezpieczeństwa
naftowego i rurociągów. Wspomniana na początku notka mówi jednak o terrorystach działających
w pojedynkę, a nie w grupie. „Pojedyncze osoby często tworzą swoje własne ideologie, w których
łączą swoje frustracje i zażalenia ze sprawami politycznymi, społecznymi i religijnymi”. Autor notatki
twierdzi, że 17 proc. ataków ma związek z ideologiami prawicowymi (np. biała supremacja), 15
proc. – z ekstremizmem islamskim, 13 proc. – z ideologiami lewicowymi i „black power”, 8 proc. – z
ekstremizmem antyaborcyjnym.
Paul Lauzon z Campaign Life Coalition nazywa notatkę absurdalną i błędną. Zaznacza, że ostatni akt
przemocy związanej z przeciwnikami aborcji miał miejsce w 2000 roku, kiedy dokonano drugiej próby
zabojstwa Garsona Romalisa, zajmującego się aborcją w Vancouver. Zwraca jednak uwagę na groźniejszy
aspekt. Sugestia, jakoby działacze pro-life stwarzali zagrożenie terrorystyczne, jest niebezpieczna w
kontekście ustawy C-51, która, jeśli zostanie przyjęta, będzie pozwalała na zatrzymywanie podejrzanych
mogących dopuścić się przestępstwa. Jest to zagrożenie dla całej ideologii pro-life i podważa jej
reputację. Dlatego CSIS powinno zadeklarować, że kanadyjskie ruchy w obronie życia nie stanowią
zagrożenia dla bezpieczeństwa państwa.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!