Ottawa
W niedzielę członkowie społeczności ukraińskiej demonstrowali na wzgórzu parlamentarnym w
Ottawie. Zgromadzeni przeszli pod różne ambasady znajdujące się w stolicy kraju. Demonstranci
chcieli w ten sposób przekonać światowe mocarstwa do podjęcia działań mających na celu zmuszenie
Rosji do wycofania wojsk z Krymu.
Z protestującymi rozmawiał tylko ambasador Francji Philippe Zeller. Powiedział tylko, że Francja
jest solidarna z Ukrainą. Marsz przeszedł najpierw pod ambasadę Chin, potem właśnie Francji, a
następnie Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii. Demonstranci wznosili antyrosyjskie okrzyki i
nieśli transparenty. Odwoływali się do porozumienia podpisanego w 1994 roku w Budapeszcie. Jego
sygnatariusze (oryginalnie Rosja, USA i Wielka Brytania, potem także Chiny i Francja) zobowiązali się
do pomocy Ukrainie w utrzymaniu spójności państwa i zapobieganiu wojnie gospodarczej. Ukraina
miała w zamian zaprzestać programów nuklearnych.
Jednak w czwartek jeden z doradców prezydenta Putina zasugerował, że wkroczenie wojsk rosyjskich
na teren Krymu może być uzasadnione właśnie porozumieniem z Budapesztu. Siergiej Głazjew
oskarżył Stany Zjednoczone o wtrącanie się w sprawy wewnętrzne Ukrainy. W tej sytuacji Rosja nie
miała innego wyboru jak tylko interweniować.
Kanada jasno wyraża poparcie dla nowego rządu w Kijowie, który zdaniem Rosji został wprowadzony
na drodze zamachu stanu. W zeszłym tygodniu rząd premiera Harpera wprowadził zakaz wjazdu na
teren Kanady osób, które stwarzają zagrożenie dla Ukrainy. Ponadto dziewięciu rosyjskich żołnierzy,
którzy uczestniczyli w ćwiczeniach odbywających się w Kanadzie, otrzymało nakaz opuszczenia kraju.
Wysłano dwóch obserwatorów w ramach OSCE (Organization for Security and Co-operation in
Europe), którzy jednak nie dotarli na Krym. Trzy razy zostały zawrócone.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!