Już niedługo w Kanadzie liczba imigrantów, którzy nielegalnie przekroczyli granicę, będzie większa niż liczba syryjskich uchodźców przyjętych w 2016 roku (25 000). Na granicy między Quebekiem i Stanami Zjednoczonymi brakuje funkcjonariuszy RCMP i rząd federalny postanowił przeznaczyć 250 000 dol. na budowę nieoficjalnego komisariatu. W zeszłym tygodniu burmistrz Toronto powiedział, że liczba uchodźców ubiegających się o azyl korzystających z miejskich schronisk dla bezdomnych jest cztery razy większa niż dwa lata temu. W 2016 roku było to średnio 459 osób dziennie, a teraz – 2351. Od początku 2017 roku granicę z Kanadą nielegalnie przekroczyło ponad 20 000 osób. Wszyscy starają się o azyl. Mówi się o kryzysie migracyjnym.
W pierwszym kwartale bieżącego roku RCMP zatrzymało 5052 osoby, które przeszły przez zieloną granicę. W tym samym czasie 4475 przybyło w sposób legalny i normalnie złożyło wnioski o azyl. Po raz pierwszy mamy do czynienia z sytuacją, gdy imigrantów starających się o azyl, którzy przekroczyli granicę nielegalnie, jest większa niż tych, którzy poszli konwencjonalną ścieżką. Wszystko wskazuje na to, że tendencja będzie się pogłębiać przez cały 2018 rok. W ubiegłym roku „legalni uchodźcy” złożyli 29 276 wniosków o azyl, a „nielegalni” – 18 149. Teraz „nielegalnych” będzie nieporównywalnie więcej.
Niemal za każdym razem, gdy temat nielegalnego przekraczania granicy pojawia się w Izbie Gmin, uwidaczniają się różnice w nazewnictwie. Posłowie konserwatyści mówią po prostu o „nielegalnych imigrantach”, a liberałowie i nowi demokraci wolą używać określenia „nieregularna migracja”. Zarzucają przy tym konserwatystom, że szerzą strach i budują podziały. Problem polega na tym, że przekraczanie granicy poza oficjalnym przejściem jest nielegalne, ale zarzuty są oddalane, gdy tylko dana osoba złoży wniosek o azyl. W ten sposób „nielegalni imigranci” nie są kryminalistami.
Konsekwencją obecnej sytuacji jest niewydolność systemu rozpatrywania wniosków. Już na początku 2017 roku Immigrant and Refugee Board miał do przejrzenia 18 644 wnioski. Ostatnio, 31 marca, liczba wniosków w kolejce wynosiła 48 974. Nawet gdyby jakimś cudem udało się wstrzymać składanie nowych podań, na rozładowanie sytuacji potrzeba by miesięcy. Rada jest w stanie rozpatrzeć 1000-2000 wniosków miesięcznie. W marcu padł rekord – wydano decyzje w 2587 przypadkach. Co z tego, jeśli w tym samym miesiącu wpłynęło 4078 nowych. Do tego imigrant, który złożył wniosek i otrzymał decyzję negatywną, może zło żyć odwołanie. Sprawy potrafią ciągnąć się miesiącami.
W październiku na rozpatrzenie wniosku trzeba było czekać 16 miesięcy, w lutym – 20. Z wewnętrznego raportu Immigrant and Refugee Board wynika, że – w obecnym tempie – do 2021 roku czas oczekiwania wydłuży się do… 11 lat. Czyli uchodźca, który przekroczy granicę w wieku 19 lat, w momencie otrzymania decyzji będzie miał lat 30, rodzinę i trójkę dzieci.
Konserwatyści obwiniają premiera Trudeau, że to on ściągnął do Kanady wszystkich “nielegalnych imigrantów”. Wystarczył jeden wpis na twitterze, by lawina ruszyła. Po tym jak prezydent Trump wprowadził zakaz wjazdu do Stanów dla obywateli siedmiu państw muzułmańskich, premier Kanady napisał: „wszyscy, którzy uciekają przed prześladowaniem, terrorem i wojną zostaną przyjęci przez Kanadę z otwartymi rękami, niezależnie od wiary”. Wpis Trudeau został przekazany dalej 412 000 razy, co go uczyniło jednym z najbardziej popularnych komentarzy 2017 roku. Miesiąc przed wpisem RCMP zatrzymało na granicy 315 osób, miesiąc po – 678. Dotychczasowy rekord ustanowiono w sierpniu ubiegłego roku, gdy liczba nielegalnych uchodźców sięgnęła 5712. Kanadyjscy dyplomaci mówili, że musza świecić oczami za premiera i odpowiadać na kierowane do nich pytania i listy dotyczące możliwości uzyskania statusu uchodźcy w Kanadzie.
Poprzedni napływ imigrantów ze Stanów Zjednoczonych miał miejsce po atakach z 11 września. Wtedy też rząd premiera Jeana Chretiena podpisał z USA Safe Third Country Agreement. Zgodnie z umową każdy imigrant niebędący Amerykaniem, który chce składać wniosek o azyl na amerykańsko-kanadyjskiej granicy, musi to robić w USA. Dzięki temu Kanadyjscy strażnicy graniczni mogą zawracać imigrantów, którzy przybywają ze Stanów, ponieważ uznaje się, że osoby te już są w bezpiecznym kraju i nie musza z niego uciekać. Haczyk polega na tym, że zasada dotyczy wniosków składanych na legalnych przejściach granicznych (używane jest sformułowanie „port of entry”). Konserwatywna krytyk polityki imigracyjnej podkreśla, że rząd ma dość duże pole manewru, jeśli chodzi o zdefiniowanie, czym jest ów „port of entry” i minister imigracji Ahmed Hussen mógłby powiedzieć, że jest to granica na całej długości. Pozostaje pytanie, jak długo będzie czekał.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!