Czytaj pierwszy!
Goniec na tablet w formacie pdf
przesyłany przez e-mail w każdy piątek rano
tylko 50 CAD rocznie plus 13% HST
razem $56.50
Płatność przez paypal,
Visa, MasterCard lub czek
Kontakt r e d a k c j a @ g o n i e c . n e t
(bez przerw między literami)
lub telefon: 905-629-9738
Festiwal Polski na Roncesvalles 2017 - Lepszej pogody nie można było sobie wymarzyć
sobota, 16 wrzesień 2017 23:39 Opublikowano w Życie polonijne
Lepszej pogody na polski festiwal nie można sobie było wymarzyć; przez sobotę i niedzielę w ostatni weekend odchodzącego już lata było, jak w lecie być powinno, plus 26 – 27 stopni, leki zefirek, no po prostu wspaniała pogoda, żeby wyjść z domu i pochodzić sobie wśród polskich straganów. Bo też polski festiwal w zasadzie do straganów się sprowadza; jest ich dużo na całej długości ulicy Roncesvalles. Mówię „polskich”, ale gros z nich to stragany „ogólnokrajowe”, że tak powiem. Podobno festiwal na Roncesvalles organizowany jest podobnie jak grecki na Danforth i wygląda na to, że jedyna różnica, to że u nas są pierogi, a u nich suwlaki.
Jest to opinia złośliwa. Dlaczego złośliwa, bo tłumy ludzi, jakie przewalają się przez polską dzielnicę, dają okazję, by trochę o tej Polsce opowiedzieć. Ta opowieść jest na razie, przynajmniej moim zdaniem, dosyć marna. Wiem, są wystawy, są polskie koszulki, są polskie numizmatyki, samochody, jest troszkę tego. W tym roku była nawet wystawa, która prezentowała wkład Polaków w 150-letnią historię kanadyjskiego państwa, ale sprowadzała się – przynajmniej ja tak widziałem – do jednej planszy wystawionej na rogu.
Tak więc pozostaje trochę niedosytu. Jak by to można uzupełnić? Ja mam wizję nieprzystającą do możliwości, a marzy mi się może jakieś 6 koni z husarzami, może jakiś willis z naszymi weteranami II wojny światowej, może jakieś filmiki, jak ten ostatnio, który na YouTube podbijał serca Polaków; krótka historia Polski w czasie II wojny światowej i po niej zaprezentowana w ciągu trzech minut, na jakimś tanim usb. Mogłyby to rozdawać z koszyka piękne Polki w seksownych strojach narodowych, a przynajmniej z elementami takich strojów.
Marzy mi się puszczanie, tak jak kiedyś na parlamencie, filmików o Polsce zachwalających ją jako bezpieczny kraj, jako kraj świetnego jedzenia, miłych i gościnnych ludzi... Tego mi na tym festiwalu brakowało. Wiem, że to jest w sumie festiwal ulicy polskiej Roncesvalles, która przeżywa w naszych czasach przemianę, robi się coraz mniej polska, ale za to bardziej elegancka; domy zdrożały, mały biznes się wynosi, coraz więcej loftów i hipsterów. No i może to jest właśnie ta okazja, żeby do ludzi, którzy mają wysokie dochody, są wpływowi a mieszkają w okolicach Roncesvalles, dotrzeć i im o Polsce opowiedzieć. Bo pierogi, wódka, piwo, gołąbki, czyli wszystko to, z czym Polska już jest kojarzona, na festiwalu były, dobrze by jednak było, gdyby została również skojarzona z wysoką kulturą, z bardzo dobrym i wyszukanym jedzeniem, z gościnnością, żeby została wypromowana jako cel turystycznych wyjazdów Kanadyjczyków, którego, jadąc do Europy, nie można pominąć. Pora lansować wschodnią i środkową Europę jako tę prawdziwą starą Europę, której jest już coraz mniej w Paryżu czy Londynie, natomiast całkiem sporo w Budapeszcie, Pradze i w Warszawie.
Więc myślę, że trochę ten festiwal jest straconą okazją.
Co nie zmienia faktu, że było bardzo miło, grały popularne polonijne zespoły, tańczyły grupy folklorystyczne – serce rosło. Cieszy też obecność wielu polityków. W tym roku podczas ceremonii otwarcia był burmistrz John Tory, poseł federalny Arif Virani, była przedstawicielka miejscowej posłanki Cheri DiNovo. Przybył nowy ambasador Polski w Kanadzie pan Andrzej Kurnicki, który ze swadą opowiadał o swoim spotkaniu z gubernatorem generalnym i dziękował nam wszystkim za nasze zaangażowanie w sprawy Kanady i Polski. Podziękował za zainteresowanie polskimi sprawami.
Spacerując od północy w kierunku do jeziora, natrafiłem na budkę naszych sportowców, którzy właśnie wrócili z olimpiady polonijnej w Toruniu. Była też duża scena, na której Jasiu Góra z zespołem grał polkę. Przy bibliotece nieopodal Credit Union główna scena, na której grały takie zespoły jak Impuls, tańczyły dzieci i młodzież z zespołów folklorystycznych. W ogóle wieczorem wszyscy tańczyli na ulicy i zabawa była doskonała.
Piwo, i nie tylko, serwowano w ogródkach, w sali parafialnej kościoła św. Kazimierza była wystawa o misjonarzach oblatach. Stał tam również niezmordowany Grzegorz Waśniewski, nasz „Piłsudski”, który prezentował nowe medale i numizmatyki, obok niego członkowie klubu numizmatycznego, naprzeciwko Muzeum Orlińskiego z Wawel Villa. Dalej, przy Copernicus Lodge, polskie towarzystwo historyczne prezentowało historię Camp Kościuszko, która ostatnio staje się coraz bardziej znana – i dzięki Panu Bogu, bo jest to historia, która była trochę zamiatana pod dywan, a to z uwagi na postać gen. Hallera związanego z polskim ruchem narodowym.
Bawiono się bardzo dobrze, stały tasiemcowe kolejki po polski jedzenie, po szaszłyki i gołąbki, polskie harcerki roznosiły pączki na patykach... Tak, było naprawdę bardzo przyjemnie.
W niedzielę festiwal, wzorem lat ubiegłych, odwiedziła premier Ontario pani Kathleen Wynne, co poniekąd świadczy o randze naszej społeczności, jednej z głównych w Mississaudze, ale też licznej w samym Toronto.
Miejmy więc nadzieję, że festiwal w następnych latach będzie się polonizował, a to za sprawą sukcesu Polski, może jakoś to tak samo z siebie przyjdzie i więcej na Roncesvalles zobaczymy i usłyszymy o naszym starym kraju.
Na razie i tak nie ma co narzekać,
o czym zapewnia Andrzej Kumor
http://www.goniec24.com/prawo-polska/itemlist/user/64-andrzejkumor?start=852#sigProId73ae28c2f6
Lubię chodzić do Wawel Villa, czuje się tam dobrą atmosferę; dużo zieleni, zawsze mili ludzie.
Dwudziesty już doroczny piknik, zorganizowany w celu zebrania funduszy na wspomożenie mieszkańców, odbył się właśnie w ubiegłą niedzielę.
Nie można było sobie wymarzyć lepszej pogody; nie za gorąco, wiaterek, pełne słońce. Jak zwykle można było usłyszeć stare szlagiery w wykonaniu zespołu „Tetrix”, wystąpił też zespół „Ludowa Nuta” prezentujący folklor Beskidu Żywieckiego.
W cenie opłaty wejściowej były domowej roboty wiktuały, ciasta; był bigos i hamburgery.
Zebranych przywitał administrator Jon Grayson, a honory domu pełnił prezes Rady Wawel Villa oraz koordynator do spraw ochotników Eryk Szustak.
http://www.goniec24.com/prawo-polska/itemlist/user/64-andrzejkumor?start=852#sigProId02790ab4a2
Pikniki w domu Wawel Villa są okazją do spotkania wielu znakomitych gości. W tym roku przybyła burmistrz Toronto Bonnie Crombie. Była również szefowa nowo utworzonego w Ontario resortu ds. emerytów Dipika Damerla, a także miejscowy poseł do parlamentu federalnego Sven Spengemann z Mississauga-Lakeshore. To właśnie dzięki niemu dom otrzymał dotację celową od federacji, co pozwoliło wydać przepiękną książkę kucharską; zbiór przepisów byłych i obecnych mieszkanek i mieszkańców Wawel Villa; przepisów „domowych” na ciekawe ciasta i nietuzinkowe potrawy. Moja żona kupiła dwie takie książki. Jedną dla siebie, a drugą z myślą o rodzinie w Stanach Zjednoczonych, która już nie jest całkowicie polska.
Przemawiając, Dipika Damerla podkreśliła, że w 2017 roku liczba osób na emeryturze w Kanadzie przekroczyła liczbę osób poniżej 15. roku życia, co oznacza, że jesteśmy społeczeństwem coraz bardziej starzejącym się, w związku z czym sprawy emerytów stają się pilne i palące. To właśnie przyczyna, dla której liberalny rząd Ontario zdecydował się na powołanie do życia oddzielnego resortu. Dipika Damerla znana jest z wielu imprez polonijnych, była też inicjatorem wprowadzenia w Ontario dnia Jana Pawła II. Na piknik przybyli też inni znamienici goście, wśród nich zasłużony wielce dla naszej społeczności były poseł Jesse Flis z małżonką.
Mówiąc o Wawel Villa, nie sposób nie wspomnieć Muzeum Orlińskiego, które zostało tam utworzone, aby gromadzić bezcenne pamiątki po odchodzących pensjonariuszach – bohaterach Wojska Polskiego, uczestnikach bitew II wojny światowej, Powstańców Warszawskich.
Wawel Villa ma obecnie pod opieką 84 pensjonariuszy, z których 3/4 to Polacy. Również obsługa w trzech czwartych jest polska. Dom świadczy opiekę na różnych poziomach, do tego najbardziej zaawansowanego. Wawel Villa stara się też łączyć pokolenia i organizuje spotkania młodzieży, zresztą sam budynek sąsiaduje ze szkołą.
(ak)