Igrzyska Polonijne - czas bardzo dobrze spędzony
piątek, 06 październik 2017 08:49 Opublikowano w Życie polonijneBracia Dawid i Mateusz Glazerowie urodzili się w Kanadzie, mimo to pięknie mówią po polsku. Ich pasją jest pływanie, podczas ostatnich Igrzysk Polonijnych w Toruniu, zdobyli wiele medali. W minionym tygodniu mieliśmy zaszczyt gościć ich w naszej redakcji wraz z ich mamą oraz działaczem sportu polonijnego Piotrem Lachem.
Andrzej Kumor: Witam i gratuluję. Mama trzyma medale w rękach, proszę pokazać i przedstawić się.
– Nazywam się Dawid Glazer.
– Mateusz Glazer.
– Bracia?
– Tak .
– Wróciliście teraz z igrzysk polonijnych w Polsce, od jak dawna jeździcie na olimpiady?
Mateusz Glazer: To był nasz pierwszy raz.
Z cyklu "Blisko domu": Chudleigh’s farm w sam raz na Thanksgiving
piątek, 06 październik 2017 08:07 Opublikowano w TurystykaFarma Chudleigh’s, na północ od autostrady 401 w Milton, to piękne miejsce na rodzinny wyjazd w jesienny weekend.
Autostradą 401 jedziemy do drogi nr 25 w Milton, tam skręcamy na północ i już za kilometr z kawałkiem po lewej stronie mamy Chudleigh’s.
Jedyny problem to fakt, że farma jest bardzo popularna i czasem przed wjazdem jeszcze na drodze 25 ustawiają się długie kolejki, dlatego lepszą propozycją jest dojazd od północy; czyli musielibyśmy gdzieś tam wcześniej zjechać i od Acton dojechać na miejsce.
Parking mieści kilkaset samochodów i bywa tłoczno, choć wszystko jest doskonale zorganizowane.
Naprawdę jest w Chudleigh’s co robić, oprócz tego, że możemy sobie samemu nazbierać jabłek, przejechać się wozem za traktorem, pogłaskać zwierzęta hodowlane, jak owce, kozy, osiołki, poprzyglądać się nowym cielakom, to jeszcze mamy bardzo rozbudowaną część dla dzieci – piękny drewniany plac zabaw z trzema wysokimi zjeżdżalniami na siano, labirynty z siana czy przejażdżka na kucu.
W sklepie można kupić przetwory z jabłek, dżemy, placki z jabłek; wszystko, czego tylko dusza zapragnie. Jeśli jednak ktoś sądzi, że na farmie u rolnika będzie taniej, to jest w błędzie. Naprawdę można śmiało farmę Chudleigh’s polecić, choć z adnotacją, że w tym okresie pięknej jesieni, przy dobrej pogodzie, będzie tam bardzo dużo ludzi. Jeśli komuś to nie przeszkadza, jeśli ktoś potrafi sobie znaleźć Cichy Zakątek, jest to doskonała propozycja na sobotni czy niedzielny wyjazd, zwłaszcza dla rodzin z małymi dziećmi – będą wniebowzięte.
http://www.goniec24.com/prawo-polska/itemlist/user/64-andrzejkumor?start=813#sigProIdfcfcb2b2bc
Jakoś się tak stało, że w polskiej publicystyce nastała moda na wulgaryzmy. Tak jakby siła prezentowanych argumentów nie wystarczała i wymagało to podkreślającej kreski w postaci „brzydkiego” wyrazu.
Piszę o tym, bo zjawisko wyszło z kręgu incydentów, a stało się sposobem publicznego „noszenia się” nawet wśród publicystów z najwyższej półki.
Owszem, czasem przekleństwo czy przaśny wulgaryzm jest potrzebny, służy do lepszego zobrazowania sytuacji (publicystyka jest malowaniem skojarzeń i wywoływaniem obrazów w głowie), w większości sytuacji jest jednak po nic, co więcej, niepotrzebnie przykuwa uwagę, odciągając czytelnika od argumentu, stanowi punkt rozproszenia.