Życie to nie je bajka – powiem po czesku na początek nowego roku – to gorąca kuchnia, gdzie łatwo o poparzenie. Mamy wiele pomysłów na życie i niestety, w każdym pokoleniu są beserwisserzy, którzy "walcząc o lepszą przyszłość", nie chcą zostawić nas w spokoju, urządzając świat na siłę.
Od kiedy za rewolucji francuskiej uznano, że porządek Boży można między bajki włożyć, i zaczęto poprawiać nasz padół łez, wymordowano do obecnej pory setki milionów ludzi. Nic tak nie pomaga w realizacji wizji "dobrego i sprawiedliwego świata dla nas wszystkich" niż wyprawianie w zaświaty malkontentów, którzy tego nie rozumieją.
Wielce Szanowny Panie Redaktorze,
Jak ten czas szybko ucieka i mam wielką ochotę przytoczyć tu słowa popularnej pieśni "Upływa szybko życie", ale na to nie ma czasu. Odwrotnie! Czas przynagla i znów tu cisną się słowa starszych ludzi, którzy dawniej mówili niejednokrotnie przy różnych okazjach: "Wydaje mi się, że to było wczoraj", mając na uwadze wydarzenia, które mieli za sobą, i tak to jest. Wydaje mi się, że nie tak dawno przekroczyliśmy Nowy Rok, a już on nam się kończy i zbliżamy się do Roku Pańskiego 2016 i znów myślimy o tym, co on nam przyniesie, czy starczy nam sił do przezwyciężenia złych mocy, które kładą nam kłody pod nogi. W Bogu nadzieja! Może Boże Dziecię przyniesie nam dużo sił, a w szczególności Prezydentowi naszemu, rządowi i Pani Premier, by nadal godnie reprezentowali nasz kraj wśród innych.
Tyle ważnych spraw mam za sobą, o których zamierzałem napisać Panu, ale na to nie starczyło mi i czasu, i sił, bo wzrok bardzo mi się pogorszył i warunki życia też, a maszyna do pisania, która przez lata dobrze mi służyła, stale przypomina mi o tym, że pora jej odejść w stan spoczynku. Jednym słowem: wszystko mi się wali, choć chęci do pracy jeszcze są i tyle problemów jawi mi się. Każdy "Goniec" podsuwa je! Ostatni numer też, a tu stale brakuje mi czasu, bo ten szybko ucieka. Jest już 7.30.
W lipcu, jak w latach minionych, przyjechał do mnie dr hab. Konstanty Kopf wraz z małżonką swą i udekorował mnie innym medalem, a ponieważ jest ode mnie starszy i nadal bardzo aktywny społecznie, dodaje mi to sił, ale tych sił mi zabrakło, by we wrześniu udać się do Łodzi na Walne Zgromadzenie Delegatów Polskiego Towarzystwa Historycznego. W Przemyślu znów podczas zebrania sprawozdawczo-wyborczego naszego oddziału PTH, zrezygnowałem z kandydowania tak do Zarządu, jak i Komisji Rewizyjnej, co równoznaczne jest z tym, iż zakończyłem tam szerszą mą działalność członkowską.
1 stycznia minęła 70. rocznica, jak doszło do zamachu na terenie Cieszanowa na Mikołaja Hasiuka, szefa PUBP w Lubaczowie, który wówczas zginął. Wcześniej, podczas zabawy sylwestrowej, przemawiał tu jeszcze, a ponieważ byłem tego świadkiem, zamierzałem szerzej to opisać, ale czy będę miał sposobną ku temu okazję, czy świeca życia mego nie wypali się wnet już, to istotne, bo w tym roku już wiele znanych osób zmarło. We Wrocławiu zmarł mój rówieśnik Tadeusz Kukiz, lekarz, z którym przez długie lata utrzymywałem kontakty. Ojca zamordowali mu Sowieci we Lwowie, a on, wraz z matką i siostrą, "znalazł się w Kazachstanie", jak w czasach sowieckiej okupacji pisały w swych życiorysach deportowane na tereny ZSRS różne osoby. W Przemyślu znów zmarł, nieco starszy ode mnie, serdeczny mój kolega Tadeusz Krzaczyński, ale tu został pochowany. Na pogrzebie jednak nie byłem, bo o tym nie wiedziałem. Przed wojną ojciec jego był funkcjonariuszem Policji Państwowej, a podczas niemieckiej okupacji był w Policji Polskiej, ale w ostatnim dniu przed odejściem na emeryturę został zamordowany. Na jego pogrzebie byłem tu. Innych już osób, które zmarły w tym roku, nie będę wspominał, bo czas przynagla, a bacząc na zbliżające się nam święta Bożego Narodzenia i Nowy Rok, życzę Panu, Panie Redaktorze, jak też Pańskim Współpracownikom wszystkiego najlepszego, a przede wszystkim dużo sił do dalszej pracy.
Z tych to łamów pragnę z tej to też okazji złożyć najlepsze życzenia mojemu Przyjacielowi z Kanady, który w 2012 roku przywiózł mi redagowany przez Pana tygodnik, a pochodzi z pobliskiego mi Dziewieńcierza leżącego koło Horyńca-Zdroju. Z tej to też okazji serdeczne życzenia kieruję ku Najbliższym mi Osobom, bliskim i dalszym krewnym, oraz innym, którym tak z braku sił, jak i potrzebnego czasu nie mogłem wysłać w tym roku indywidualnych życzeń, ale tak w czas świąt Bożego Narodzenia, jak i w dniu Nowego Roku myślami swymi będę przy Was. Myślami swymi w tych to też dniach będę wśród innych, a jeśli Pan Bóg pozwoli mi szczęśliwie przeżyć kolejny rok i da więcej siły, to wówczas, jak bywało to wcześniej, wyślę znów życzenia me indywidualnie, a teraz pora mi już kończyć ten list.
Nim jednak ostatecznie go zakończę, pragnę nadmienić, iż publikację Zdzisława Daraża mam, a opisane w niej zdarzenia są mi znane, a autor jest mym rówieśnikiem, ale ciekawe, że dopiero w tej części wspomniał o swym ojcu, bo kiedy opisywał swój pobyt w Horyńcu-Zdroju, to wspomniał o matce swej jeno, a o ojcu nic nie podał, że on też tam był wówczas.
Rozpogodziło się i słoneczko świeci, a co za tym idzie, może to dla nas wielka nadzieja, iż doczekamy się jaśniejszych dni w Ojczyźnie naszej, w Polsce.
Ściskam Panu mocno dłoń
Stanisław Fr. Gajerski
Cieszanów, 20 grudnia 2015 r.
Odpowiedź redakcji: Jednak proszę gorąco, aby Pan opisał zamach na szefa PUBP w Ciechanowie. To bardzo ważne, aby pamiętać o tamtej walce!
•••
Drogi Panie Kumor;
Przekazuję serdeczne pozdrowienia i życzę Błogosławionych Świąt i Wesołego Nowego Roku 2016.
Wczoraj napisałem list do redaktora "National Post" (wysyłam jako załącznik) w sprawie pomnika za ofiary systemu komunistycznego w Ottawie. Czekam na ich odpowiedź, ale może "Goniec" by chciał go wydrukować? Wiem, że czasami drukuje pan listy albo artykuły w języku angielskim od Kanadyjczyków polskiego pochodzenia, co wtedy na pewno jest łatwiej przeczytać dzieciom polskich imigrantów czy pokazać Anglikom, żeby nauczyli się polskiej historii.
Jest pewien nacisk różnych ludzi, żeby pomnik przenieść na inne miejsce i żeby był mniejszy. Ja się z tym nie zgadzam i chyba też większość osób, które znają albo mieszkały w systemach komunistycznych, a na pewno taka jest większość czytelników tego czasopisma.
Oryginalny artykuł, na który odpowiedziałem, został zamieszczony 18 grudnia 2015 r. w "National Post".
Dziękuję.
Andrzej Caruk
Kitchener, Ontario
December 21, 2015
Re: "Memorial – New location for monument to victims of communism" The Canadian Press, National Post, December 18, 2015
It's about time for a memorial in Ottawa for the victims of communism to be built, and for its critics to stop playing political football with its location and design. Our present world needs a physical reminder now of the reality of living under such a totalitarian system, and many of those who perished under communism have no graves to call their own.
As a Polish-Canadian immigrant I am well aware of the two million innocent Polish victims of communist suppression, who were transported by Stalin's orders to Siberia in the early 1940’s. The majority of them later died of starvation or disease.
Stalin also stabbed Poland in the back when he imprisoned 21,857 of the most educated, patriotic and influential citizens in 1939 – mostly Polish officers. Of those, 4,400 were massacred at the Katyn forest in 1940 by the NKVD (secret police) with a bullet to the back of the head, buried in mass graves and later had the crimes blamed on the Nazis. The rest of the victims have been unaccounted for – likely buried in still undiscovered mass graves.
As a multicultural society we owe this much to the millions killed by communism: not to be afraid to name the perpetrators of these crimes. It is our moral duty. A magnificent Canadian monument in a prominent location would be a visible symbol of our courage and remembrance, and an appropriate answer to present day Stalin like countries like North Korea, which just last week imprisoned a Canadian pastor Hyeon Soo Lim for a life sentence for his Christian missionary activities.
Let's not allow history to repeat itself – all that evil needs to survive and rise up again is to remain hidden and forgotten.
Dr. Andrzej Caruk
Kitchener, Ontario
Odpowiedź redakcji: Świetnie! Bardzo dziękuję i pozdrawiam – ak.
•••
Szanowni Państwo,
z przyjemnością informuję, że miasteczko Świętego Mikołaja powstałe na świętych miejscach na Monte Cassino, które tak obraziło całą polską społeczność w Polsce i na świecie, zostanie usunięte w dniu 21 grudnia bieżącego roku. Dziękuję Państwu za wspaniały udział w proteście, dzięki czemu udało nam się wygrać tę bitwę przeciwko temu świętokradztwu.
W Cassino mówi się teraz: "Po 71 latach Polacy znów zdobyli Monte Cassino".
Musimy teraz pilnować, aby takie incydenty nie powtórzyły się.
Jeszcze raz dziękuję wszystkim.
Z wyrazami szacunku
Pietro Rogacien,
Prezes Fundacji
Fondazione del Museo Memoriale del 2° Corpo d'Armata Polacco in Italia
Fundacja Muzeum Pamięci 2 Korpusu Polskiego we Włoszech
Via Piemonte 117 - 00187 ROMA
Odpowiedź redakcji: No i chwała Bogu!
•••
Szanowny Panie Redaktorze,
w nawiązaniu do Pana artykułu "Można jeździć do Polski na paszporcie kanadyjskim! Nie straszmy się niepotrzebnie" chciałbym podkreślić, że absolutnie nie mogę się zgodzić z Pańską interpretacją odpowiedzi st. chor. SG Agnieszki Golias – Rzecznika Prasowego Komendanta Głównego Straży Granicznej. Wypowiedź ta zawiera następujące stwierdzenie: "I najważniejsze – jeżeli funkcjonariusz ustali, że podróżny posiada polskie obywatelstwo, to od tego momentu nie będzie mógł go traktować inaczej, niż tylko jak obywatela RP. Oznacza to, że nie będzie można ukarać go za przekroczenie dozwolonego limitu pobytu w Polsce, ale jednocześnie warunkiem niezbędnym do uzyskania zgody na przekroczenie granicy i wyjazd z naszego kraju stanie się okazanie ważnego polskiego dokumentu paszportowego lub dowodu osobistego...".
Jeśli kanadyjski paszport podróżnego zawiera polsko brzmiące imię i nazwisko oraz podaje miejsce urodzenia w Polsce, to ustalenie, że podróżujący jest obywatelem Polski, nie zajmuje więcej niż kilka sekund. Proste zapytanie o polskie obywatelstwo załatwia sprawę (w tym momencie szczerze odradzam kłamstwo, gdyż konsekwencje mogą być poważne). Od tego momentu zdajemy się kompletnie na dobrą wolę funkcjonariusza (odstąpienie od egzekwowania obowiązujących przepisów, jak to wynika z powyższego cytatu). Fakt, że wielu funkcjonariuszy tak właśnie postępuje, nie daje nam żadnych gwarancji.
Pańska interpretacja zachęca do gry w rosyjską ruletkę (przynajmniej jest to wersja ze znacznie większym prawdopodobieństwem sukcesu). Jeśli ktoś nie ma duszy hazardzisty, to posiadanie ważnego polskiego paszportu zapewni mu uniknięcie dodatkowych atrakcji czy kosztów.
Z poważaniem,
Andrzej Dziewa
Odpowiedź redakcji: Domniemuje Pan niesłusznie. Ustalenie polskiego obywatelstwa nie polega na stwierdzeniu urodzenia w Polsce i polsko brzmiącego nazwiska, ustęp, który Pan przytacza, dotyczył sytuacji, w której podróżny powoływał się na polskie obywatelstwo, kiedy okazywało się, że jako obcy obywatel dokonał wykroczenia – przedłużył pobyt. Nie ma się co straszyć, ludzie jeżdżą i nic się nie dzieje, dopóki przebywają w Polsce tyle, ile na paszporcie kanadyjskim wolno w ramach wymiany bezwizowej.
Tuż przed Wigilią odbył się pogrzeb mecenasa Jacka Mikołajki.
Ta śmierć zaskoczyła wszystkich, jeszcze dzień wcześniej był na opłatku w konsulacie RP, w którym od lat udzielał się podczas wyborów jako mąż zaufania w komisjach.
Trudno było go nie lubić. Człowiek niepośledniej kultury, zawsze bardzo pięknie wysławiający się i piszący (w Polsce brał udział w konkursach krasomówczych).
Był prawym Polakiem. Skąd wiem? Z rozmów. Interesował się polityką, sytuacją globalną, interesował się polityką w Polsce. Doskonale widział, co i od czyjej strony nam grozi. Zresztą nie od dziś. Był przecież doradcą prawnym komisji regionalnej NSZZ "Solidarność" w Katowicach. To właśnie ze Śląskiem był od młodości związany, tam studiował.
Do Kanady dotarł w 1982 roku. Dzięki uporowi, olbrzymiej pracowitości dopiął swego; po studiach na uniwersytecie w Calgary, gdzie uzyskał dyplom, rozpoczął pracę w wyuczonym zawodzie, najpierw w firmie prawniczej Anderson Sinclair w Toronto, następnie wspólnie z mec. Sosnowskim w Sosnowski and Mikolajko Associates – by wreszcie działać samodzielnie. Specjalizował się w rozwiązywaniu często zawiłych problemów prawnych powstających na styku polskiego i kanadyjskiego systemu prawnego.
Był od samego początku naszym czytelnikiem i ogłoszeniodawcą, kibicował "Gońcowi", wraz z żoną Heleną gościliśmy go na wszystkich piknikach.
Jacek Mikołajko należał do grona prawdziwych Polaków, tych lepszych; zawsze szarmancki, elegancki w sposobie wysławiania się, kulturalny, nienagannie ubrany. Był dżentelmenem w każdym calu.
Rozmowy z nim nigdy nie pozostawiały niesmaku straconego czasu, szanował ludzi, słuchał ich, pozwalał im mówić, starał się rozumieć. Spotkaliśmy się na "roboczej" kolacji jeszcze kilka dni przed jego śmiercią… Ze swoją wiedzą i pracowitością mógłby jeszcze zrobić wiele dla wolnej Polski. Pan Bóg postanowił inaczej. Powołał go do siebie na Święta.
W wigilię Wigilii trumna z ciałem Jacka leżała przed ołtarzem kościoła Kolbego w Mississaudze w towarzystwie figur dopiero co ustawianej szopki, tak jakby Jacek był jednym z pastuszków zawołanych do żłóbka z Dzieciątkiem… Wierzę, że tak właśnie się stało.
Wieczne odpoczywanie racz mu dać Panie!
Andrzej Kumor