Pokutuje w polskiej mentalności przekonanie, że politycy powinni być jak Siłaczka czy dr Judym, a politykę robi się pospolitym ruszeniem. I jest w tym wielka wartość, jeśli na ołtarzu starań politycznych składamy całopalną ofiarę własnego życia, poświęcając na dokładkę dzieci i rodzinę.
Nasza historia obfituje w piękne klęski, w których „zwyciężaliśmy moralnie”. Niestety, owe „zwycięstwa” nie tylko, że nie przybliżały nas do narodowego sukcesu, ale jeszcze powodowały olbrzymi ubytek polskiego majątku i przetrzebienie najwartościowszych pokoleń.
Wszystko to jest oczywiście efekt pokarania nas zaborami przez Pana Boga. Było szlachcie za dobrze, przestała kształcić dzieci, no a potem nie dało się już wiele zrobić. Przez rozbiory polska państwowość powstawała dziwacznie i zbyt późno, by móc wykształcić nowoczesne myślenie polityczne.
Jedną z jego podstawowych zasad jest to, że polityka wymaga zapewnienia finansowania działalności. Kto ma czym płacić, ten działa. Potwierdza to dzisiejsza polska rzeczywistość, potwierdza to również polska historia.
Jeśli chce się działać niezależnie trzeba mieć niezależne środki.
Przykład pierwszy z brzegu - polskie państwo podziemne. Oficerowie Armii Krajowej otrzymywali pensje. Bo nie można poważnie walczyć za kraj jedynie „po godzinach”, jednocześnie tyrając na cały etat. Kurierzy wozili więc z Londynu instrukcje, ale przede wszystkim złoto i dolary. Zresztą nie tylko podczas okupacji niemieckiej, ale również po zakończeniu wojny z Niemcami, kiedy to owe złoto i dolary często lądowały w kieszeniach ubeckich prowokatorów.
Uświadomił mi to lata temu porucznik NSZ Tadeusz Siemiątkowski, który opowiadając o rozmowach scaleniowych z AK, stwierdził: - Ponieważ większość oficerów to byli piłsudczycy, to oni to wszystko później zaczęli przejmować i ta Służba przerobiła się na Związek Walki Zbrojnej. Ta organizacja robiła się największa, bo miała pieniądze. (...) A potem już w 42 roku zaczął się pęd do scalenia tych wszystkich kół, zwłaszcza zaś nacisk ze strony Londynu, który miał pieniądze i czasami kupował. (....) Londyn przysyłał pieniądze i oni mogli szeroko działać. I działali! W każdym razie delegatura AK przekupiła po prostu... Wie pan, ja panu to mówię, ale nie mam na to dowodów - ja to słyszałem, to było głośne...
Politycy narodowi, którzy weszli w ten „kwadrat”, dostali „zapomogi” - tak się to nazywało. Nie wiem tam ile, może z dziesięć tysięcy dolarów miesięcznie - dla całej organizacji politycznej. Zresztą dowództwo, oficerowie, którzy weszli, byli od razu na pensji. No i były pieniądze! Londyn dawał, nie miał dużo, ale dawał!
Nawet najbardziej zbożna działalność wymaga pieniędzy, o czym od wieków wie Kościół katolicki, głosząc wiernym, że muszą Kościół utrzymać. Znów podeprę się wspomnieniami, tym razem księdza, który pracował na misjach wśród Pigmejów i powiedział, że tubylcom od początku tłumaczy się, że to nie jest „kultura cargo”, trzeba misję wspierać i jeśli nie mają kurki czy jakiegoś owocu, to powinni choćby przyjść popracować.
Polityka to jest działanie dla dobra wspólnego, ale pro publico bono nie oznacza, że za darmo. Z patriotycznego czy ideologicznego uniesienia można działać krótko i kiedy nie ma się innych obowiązków. Nawet ukraińscy superideowi banderowcy-majdanowcy mieli zapłacone za koczowanie na kijowskim placu. W przeciwnym razie rozeszliby się po tygodniu, szukając jakiegoś dochodowego zajęcia. Jak się później okazało, płacili im przez pośredników Amerykanie.
Dlaczego to przypominam? Bo właśnie w miniony weekend przez Warszawę przeszły marsze KOD-u i antyKOD-u. Okazało się, że KOD-u było wiele więcej. Wywołało to lekką konsternację antyKODowej strony, skoncentrowano się jednak na podważaniu informacji o frekwencji KOD-owego pochodu, zamiast zająć istotą rzeczy.
To, co ma tutaj największe znaczenie, to fakt, że KOD był i jest “umocowany” finansowo, a antyKOD nie, słowem, jedna strona przyjechała do Warszawy za partyjne pieniądze, z opłaconą wyżerką i dźgnięta w tyłek groźbą dąsów aparatu, druga zaś była goła i wesoła. Patrząc z zewnątrz, nikogo nie interesuje, która strona była bardziej ideowa - ważne jest, jaki przekaz został osiągnięty. A przekaz był taki, że manifestacja KOD-u była masowa.
POLITYKA BEZ PIENIędzy jest niemożliwa! Co więcej, polityka bez pokazania źródeł pieniędzy jest podejrzana. Bo kto płaci, ten najczęściej wymaga. Często jest to sponsor ukryty.
Dlatego właśnie w wielu państwach zakazuje się działalności tajnych zagranicznych lobbystów, różnych organizacji „pozarządowych”, aby nie dać sobie robić dywersji.
I dlatego trzeba sobie zapewnić trwałe źródła finansowania polskich działań. W kraju, który już od kilkuset lat boryka się ze zdrajcami opłacanymi przez obce ambasady, jest to absolutna konieczność. Bieżące wypadki pokazują to z całą ostrością.
Andrzej Kumor
List otwarty do Pana Andrzeja Dudy
Szanowny Panie Prezydencie.
Nie miałbym szans powiedzieć Panu osobiście, co mi leży na sercu. Korzystam więc z uprzejmości pana Andrzeja Kumora i pozwalam sobie na zadanie Panu kilku pytań, mam też uwagi, na które oczekuję odpowiedzi na łamach gazety pana A. Kumora „Goniec”.
Sprawa pierwsza;
Jakie prawo ma Niemiec, Rosjanin, Amerykanin czy Anglik wyrażać opinie i pouczać Prezydenta niezależnego kraju? Jakikolwiek kraj by to był. Jeśli Pan, Panie Prezydencie; nie może, czy nie chce powiedzieć tym kwadratowym łbom, czy przeklętym swołoczom, czy jankesom albo tym flegmatykom SPADAć. Ja zrobię to za Pana. Proszę mi pozwolić: Pięknie im to powiem po niemiecku, po rosyjsku, po angielsku. Ale najlepiej będzie, jak im to rozwinę ładnie po polsku.
Niech się uczą polskiego języka.
Sprawa druga;
Sprawa Smoleńska. Od tysiąca lat Polska sąsiaduje z Niemcami z jednej strony i Rosjanami z drugiej strony. Od tysiąca lat wiadomo, czego się można spodziewać po jednych i po drugich.
Gdybym był prezydentem Polski, NIGDY (!) nie pozwoliłbym na wsadzenie całego rządu polskiego do jednego samolotu i sam bym do niego NIE wsiadł. TO BYŁ ZAMACH.
Panie Prezydencie, jeśli nie potraficie albo nie chcecie tego wyjaśnić, to, dajcie temu spokój.
Panie Prezydencie, za nieudolność Pańskich ludzi jest mi wstyd.
Sprawa trzecia;
Z daleka wyraźnie widać, jak Polska jest prowokowana do konfliktu zbrojnego. Któryś kolejny raz Polska jest wciągana w gierki amerykańsko-niemiecko-rosyjskie. Te łapska widać wyraźnie.
Nie ma Pan, Panie Prezydencie do dyspozycji zbyt wielu młodych ludzi. Ci, których wyśle Pan na wojnę (śmierć), szybko dadzą się zabić. Będzie Pan musiał sięgnąć po ludzi starych.
Ale o nich też trzeba jeszcze zadbać. O tym za chwilę.
Sprawa czwarta:
Przyglądałem się, z jakim trudem moja żona zbiera papierki do swojej emerytury.
Dużo wysiłku kosztowało znaleźć/zgromadzić wszystko, co trzeba, wypełnić, wysłać i czekać.
Żona jest osobą bardzo skrupulatną i niczego nie zapomina, załatwia sprawy zawsze zgodnie z instrukcjami. Dostała polską emeryturę. Teraz polscy urzędnicy nie mogą dogadać się z urzędem kanadyjskim. Teraz też, po 16 miesiącach, polscy idioci grożą, że jej tę emeryturę zawieszą.
Panie Prezydencie, porozumienie emerytalne między Polską a Kanadą zostało napisane podle, kolejny raz zrobiono nas w bambuko. W takiej sytuacji jest nas wielu. MYśMY DLA WAS PRACOWALI.
Panie Prezydencie, czy to jest problem obywatela, że idioci w jednym kraju nie mogą dogadać się z idiotami w drugim kraju? Proszę mi odpowiedzieć na pytanie: Czy Polscy idioci naśladują idiotów kanadyjskich czy kanadyjscy idioci naśladują idiotów polskich? Współczuję Panu, Panie Prezydencie.
Panie Prezydencie, mam 62 lata, moje papiery z Polski dotyczące okresu zatrudnienia i zarobków zostały zniszczone. Za dwa i pół roku, będę dostawał około 200 dol. miesięcznie.
Panie Prezydencie, któregoś dnia wezwie Pan do kraju takich starych ludzi jak ja.
Do tego czasu POWINIENEM mieć środki na swoje utrzymanie. PRACOWAŁEM DLA WAS.
Życzę sobie, żeby PO STAWIENIU SIę NA PAńSKIE WEZWANIE, broń, którą mi Pan przydzieli, była polskiej produkcji, MINIBERYL byłby preferowany. W zamian obiecuję Panu, Panie Prezydencie, że wpierw odstrzelę kilku wrogów, a później będę strzelał do WROGóW.
Tak mi dopomóż Bóg. Tak tylko mogę Panu pomóc, Panie Prezydencie. Ale na koniec. I tak wszystko jednak będzie, jak Bóg zechce. Z BOGIEM będę czekał na odpowiedź.
Andrzej Rogalski,
Rockwood, Ontario
4 maja 2016
Od redakcji: Ten miniberyl to jednak przesada, beryl nie starczy?
***
Kącik Poetycki
Szanowni Państwo,
Redakcja witryny internetowej Fundacji Dziedzictwa Polskiego w Kanadzie planuje utworzenie rubryki „Kącik poetycki”. Chcielibyśmy w niej publikować utwory napisane przez Państwa oraz przez członków Państwa rodzin. Może sami piszecie Państwo wiersze? Może piszą je Państwa dzieci? A może w swoich rodzinnych archiwach przechowują Państwo poezję autorstwa swoich rodziców, dziadków, pradziadków…
Zapraszamy do witryny internetowej: www.phfweb.ca.
Wiersze prosimy przesyłać na adres: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript..">Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript..
Prosimy o przesyłanie plików doc, pdf lub jpg.
Od redakcji: Cenna inicjatywa.
***
Droga Redakcjo Gońca,
Zwracam się z gorącą prośbą o solidarność z doktorem Burzyńskim, Polakiem, którego kolejny proces rozpoczyna się w tym tygodniu. Po raz kolejny FDA atakuje i tym razem chce odebrać doktorowi Burzyńskiemu licencję lekarza, by nie miał prawa do leczenia ludzi z raka przez siebie wynalezioną metodą neoplastonów.
Poniżej link do filmu przybliżającego osobę i działalność doktora Burzyńskiego:
https://www.youtube.com/watch?v=IwvjcCdmCPI
oraz link do petycji wspierającej go w procesie, w której brakuje 2580 podpisów, by osiągnąć liczbę 35 000:
https://www.change.org/p/the-texas-medical-board-save-doctor-burzynski-s-life-saving-cancer-treatment?recruiter=65363815&;
utm_source=share_petition&utm_medium=copylink
Proszę o przybliżenie Czytelnikom - Polakom jego postaci i o apel o pomoc przez podpisanie petycji.
Korzystając z okazji pragnę podziękować za zorganizowanie spotkania i udostępnienie nagrania ze spotkania z Grzegorzem Braunem, które odbyło się w kwietniu w Mi-ssissaudze.
Również proszę o kontakt z panią, która stworzyła petycję do władz polskich w sprawie ustawy 1066.
Z góry serdecznie dziękuję,
Z poważaniem,
Joanna Duma-Saini
Od redakcji: Dr. Burzyńskiego cenimy i o nim informujemy. Kontakt do Pani w sprawie petycji to: 905-338-5478 p. Barbara.
Złe wskazówki z nawigacji GPS spowodowały, że 23-letnia mieszkanka Kitchener wjechała autem do jeziora Huron i cudem uszła z życiem. Niewłaściwy skręt sprawił, że pojechała do Little Tub Harbour, gdzie samochód zatonął 30 m od brzegu. Poszkodowana zdołała otworzyć okno i w lodowatej wodzie dopłynąć do brzegu. Nie odniosła obrażeń