farolwebad1

A+ A A-
Andrzej Kumor

Andrzej Kumor

Widziane od końca.

URL strony: http://www.goniec.net/

Listy z nr. 21/2016

piątek, 20 maj 2016 14:55 Opublikowano w Poczta Gońca

Mój list do Pawła Kukiza i nie tylko

Marta Juza-Jakubowska

        Mieszkam od wielu lat w Kanadzie. Pracuję w Hamilton, prowincja Ontario, w średniej integracyjnej szkole katolickiej pomagając młodzieży niepełnosprawnej.

        Budynek szkoły ma olbrzymią widowiskową salę. W sali tej często organizowane są prezentacje dotyczące ogólnych tematów przeznaczone dla uczniów całej szkoły. Zazwyczaj z racji swojego zawodu jestem słuchaczem tych prezentacji.

        Wypowiedzi Pana na temat prawa do aborcji w przypadku dzieci poczętych w akcie gwałtu przywołały w mojej pamięci jedno z takich właśnie spotkań.  
        Przed zgromadzonymi w sali uczniami pojawiła się piękna kobieta około lat czterdziestu. Opowiadała o swym szczęśliwym życiu, pełnej sukcesów karierze, rodzinie. Słuchałam jej z uwagą, początkowo nie bardzo wiedząc jednak, jaki jest cel tej prelekcji.

        W pewnym momencie kobieta przerwała, a potem wyrazistym głosem powiedziała:  

        – Mój ojciec zgwałcił moją matkę. Jestem dzieckiem gwałtu.

        Po chwili kobieta kontynuowała. Opowiadała o swojej matce, która oddała ją do adopcji. Mówiła o niej z największą miłością, jaką widziałam w relacji dziecko-matka. Wdzięczna za to,  że ta kobieta, której nigdy nie poznała, uszanowała jej prawo do życia.

        Drogi Panie Kukiz, wydaje mi się, że Pan i część społeczeństwa hołduje  prawu,  że dzieci należy karać za winy ojców. W przypadku dzieci poczętych z gwałtu najsroższym rodzajem kary – karą  śmierci.

        Ojców ma się różnych. Jedni są szlachetnymi ludźmi, inni nie. Niektórzy mają ojców, którzy są mordercami, złodziejami. Jednak nikt (zgodnie z obowiązującym prawem)  nie karze ich dzieci za to – odpowiedzialność za czyn ponosi ojciec, nie dziecko.

        Chciałabym, aby Pan kiedyś  spotkał tę kobietę.  Chciałabym, aby spotkały ją wszystkie „twórczynie”  coraz bardziej adsurdalnych „praw kobiet”, które zaprzeczają  podstawowemu prawu człowieka do życia.

        Kobieta z racji swojej płci nie może być sędzią skazującym na śmierć według własnych uznań. Tylko dlatego, że przez okres dziewięciu miesięcy życie drugiego człowieka jest od niej zależne. Prowadzi to bowiem dalej do uzasadnienia każdego zabójstwa w przypadku zaistnienia zależności życia jednej osoby od drugiej.

        Mamy przecież rozwój dziecka w łonie matki, rozwój noworodka, rozwój niemowlęcia, rozwój dziecka w wieku przedszkolnym, szkolnym,  rozwój młodzieży, etap dorosły, etap starczy. Na wielu z tych etapów istnieje bardzo mocna zależność życia człowieka od drugiej osoby. Istnieje też mnóstwo innych sytuacji – gdzie życie jednej osoby jest zależne od drugiej.

        Dziecko w łonie matki nie jest częścią ciała matki. Po prostu przez pewien czas tam przebywa, jak w domku. Ma odmienne  DNA – czyli naukową podstawę do określenia innej osoby. Żyje też swoim własnym życiem. Jak się zresztą ostatnio okazuje (w przypadku wcześniaków), jest zdolne przeżyć samodzielnie od wczesnego etapu rozwoju będąc nawet  poza organizmem matki, ale ciągle przy pomocy innych.

        Wrócę tutaj do wspomnianej przeze mnie prezentacji. Kobieta, która przyszła do szkoły, w której pracuję stała się głosem dzieci skazywanych na śmierć za winy ojców.  Przemawiając do młodzieży, stanęła  przeciwko  nieludzkiej etyce moralnej ideologii zwanej liberalizmem. Ideologia ta lansuje  między innymi aborcję, eutanazję, selekcję i dyskryminację.

        Lansuje ją metodami wyrafinowanej manipulacji  (trudnej do rozpoznania przez umysł ludzki). Manipulacja ta między innymi  czyny nieludzkie opisuje  słowami, które człowiekowi kojarzą się z dobrem. Z katów (jak przy aborcji) czyni obrońców praw, z zabójców (jak przy eutanazji) czyni ludzi miłosiernych i litościwych.

        Nie dziwi więc, że umysły tak  wielu ludzi manipulacji tej ulegają. Lecz nawet jeżeli przekona się  99 proc.  społeczeństwa – nie oznacza to, że prawda jest po stronie tych 99 proc.

        Prawo do życia jest bowiem podstawowym prawem, na którym opierają się  inne prawa. Bez niego inne prawa człowieka mogą w każdej chwili stracić znacznie lub być zmienione. Prawo do życia to pewien fundament prawny – bez niego wali się cały dom.

        Wierzę,  że  po to spotkałam tę kobietę  – by teraz opowiedzieć o tym Panu i myślącym podobnie jak Pan.  Żeby Panu powiedzieć, że jej prawo do życia jest takie samo jak moje czy Pana.

        Odbierając jej to prawo, stwarzamy zagrożenie, że może być także odebrane nam i każdemu człowiekowi  pod innym pretekstem. Odbierając jej to prawo, wprowadzamy  prawo  do  zabijania,  przenosząc winy  drugiego człowieka (w tym wypadku ojca) na dziecko.  

        Piszę to z Kanady,  w której także trwa batalia o prawo wszystkich dzieci do życia. Trwa też batalia o prawo do życia ludzi niepełnosprawnych, ludzi starszych czy w innych sposób zależnych od pomocy drugiego człowieka.

        Piszę to z kraju, gdzie Mary Wagner znajdowała się za kratami więzienia za budzenie sumień.

        Wiele osób tutaj patrzy z nadzieją na Polskę,  że zawróci ten nakręcany przez wiatry manipulacji liberalizmu młyn niedający chleba do życia, kręcący się w stronę śmierci, nieprzynoszący nic poza cierpieniem  i złem.

        Od redakcji: Bardzo dziękujemy za list!

• • •

        Panie Redaktorze!

        W dniu 6 maja tego roku mieliśmy z mężem okazję uczestniczenia w „Gali koncercie” z okazji 1050 lat chrześcijaństwa w Polsce. Koncert odbył się w pięknej, przypominającej włoskie kościoły bazylice św. Pawła w Toronto. Wykonawcami utworów, w większości polskich twórców, byli „Novi Singers”, „Toronto Sinfonietta” pod batutą Macieja Jaśkiewicza oraz różni soliści.

        Muzyka piękna i wzruszająca motywami religijno-patriotycznymi, jednakże ku naszej wielkiej konsternacji, nie zauważyliśmy żadnego symbolu państwa polskiego. Nie było tu polskiej flagi, polskiego orła w zamkniętej koronie. Nic z tych rzeczy!!!... Uważaliśmy z mężem, że skoro organizatorami tego koncertu były takie doświadczone polonijne organizacje, jak Kongres Polonii Kanadyjskiej, Rada Polonii świata, a szczególnie już Konsulat Generalny Rzeczypospolitej Polskiej w Toronto, to było to wprost skandaliczne niedopatrzenie!

        Prócz tego uważamy, że wiodące partie solowe na taką okoliczność powinny być wykonywane przez polonijnych artystów, których w Toronto przecież nie brakuje! Publiczność przybyła licznie, ciekawi zatem jesteśmy, jakie wrażenie w rzeczonym temacie odniosły inne osoby. Z góry dziękujemy za umieszczenie tego listu, łącząc nasze serdeczne pozdrowienia dla redakcji.

        Z uszanowaniem
Danuta Rogulska
i Andrzej Legienis

        Odpowiedź redakcji: Rzeczywiście brak barw narodowych może przeszkadzać.

• • •

        „Polscy biskupi” oszukali Polski Naród

        Tyle radosnego oczekiwania obróciło się wniwecz. Przeczytawszy „Jubileuszowy Akt Przyjęcia Jezusa Chrystusa za Króla i Pana” pozbyliśmy się złudzeń. Intronizacji nie będzie. Biskupi, dokonując korekty formuły aktu intronizacji przedstawionego im do zatwierdzenia, spreparowali „Jubileuszowy Akt”. Brakuje w nim słowa „intronizacja”, brakuje sformułowania „Jezus Chrystus Król Polski”.

        Pokrętne tłumaczenie biskupa Czai, że jakoby określenie „akt intronizacyjny” nie zawsze jest dobrze rozumiane w społeczeństwie (a kogo pytał?), jest bezzasadne. Kierowani fałszywą obawą, że Polacy nie zrozumieją terminu „intronizacja”, podstawili substytut. Swoją drogą, czy biskup Czaja nie zna historii Polski? Przecież wie, że w ciągu dziejów historii intronizowaliśmy niejednego króla, więc termin jest nam nieobcy.

        Wymyślili „Jubileuszowy Akt Przyjęcia”, dzięki któremu „środowiska intronizacyjne, jak i różne inne” (co za precyzja) będą mogły bardzo osobiście powierzyć swoje życie Chrystusowi. Przecież osobiste powierzenie życia Chrystusowi jest immanentnym komponentem każdej modlitwy katolika. Natomiast intronizacja to nie akt osobisty, to akt ogólnonarodowy, w którym termin „intronizacja” nie może być zastąpiony żadnym substytutem. Kierowani „obawą”, mogli zastąpić intronizację - koronacją, wyniesieniem na tron królewski, które są synonimami i znaczą to samo. Wszelkie zaś substytuty zmieniają znaczenie i sam akt będący ich destynatem.

        Sam „Akt” odwołuje się do Króla Wszechświata, a nie do Króla Polski: „Z pokorą chyląc swe czoła przed Tobą, Królem Wszechświata, uznajemy Twe panowanie nad Polską i całym naszym Narodem, żyjącym w Ojczyźnie i w świecie”. To nie intronizacja, to uznanie panowania Króla Wszechświata nad Polską. Czyli co słowo, to przekręt. Nie tego Jezus sobie życzył. Króla Wszechświata nikt nie intronizował. Ustanowiono Jego święto, które jest obchodzone każdego 20 listopada.

        A co do „przyjęcia Jezusa Chrystusa za Króla i Pana” - ależ nikt nie kwestionuje, że Jezus był, jest i będzie Królem. Ta godność została Mu nadana przez Jego Ojca, Boga Wszechmogącego. Więc nie ma potrzeby, aby biskupi godzili się na królewskość Jezusa, który jest Królem od zawsze. Mówiąc „od zawsze”, mam świadomość, że Bóg Ojciec zrodził Swego Syna w wymiarze wieczności. Człowiek nie jest w stanie tego pojąć, jesteśmy ograniczeni linearnością czasu, więc pewne prawdy, które wymykają się rozumowi i wyobraźni, musimy zaakceptować, bo to, co pochodzi od Boga, jest aksjomatem.

        Zdaje się, że tej refleksji zabrakło „naszym biskupom”, czyli wykręcili się sianem. Natomiast do nas należy intronizowanie Jezusa - według Jego życzenia - na Króla Polski.

        Reasumując: „Akt” nie spełnia kryteriów intronizacji, a jedynie jest potwierdzeniem faktu, że Jezus jest naszym Panem i Królem tudzież jest powierzeniem się Królowi Wszechświata. To powierzenie odbywa się w naszych sercach, w sferze naszych uczuć, a nie w realnej rzeczywistości, jak by to miało miejsce w przypadku intronizacji Jezusa na Króla Polski. Pozostaje nam ubolewać, że w tych ostatecznych czasach nie będziemy mieć takiej opieki ze strony Nieba, jakiej życzyłby sobie Jezus i Polski Naród.

        Z poważaniem,

Ewa Pietras
Montreal, 8 maja 2016

        Odpowiedź redakcji: Pozostaje pytanie, czy większość Polaków rzeczywiście pragnie królowania Pana Jezusa w Polsce.

• • •

        Dzwońcie/wysyłajcie e-maile

        An important meeting of NATO Defense Ministers will take place in Brussels on May 19-20, 2016. The scope of NATO forward deployment in its Eastern flank will be at issue at this meeting.

        The Polish press reported that Russia’s intelligence services have been conducting massive special operations in the West  against strengthening the Eastern flank of NATO, and in particular against deployment of NATO forces to Poland. They undertake disinformation actions, discrediting operations, and lobbying activities, primarily in the US, Germany and France.

        Accordingly, please contact office of Prime Minister of Canada and your Member of the Parliament (MP) as soon as possible via phone or email and ask for the following:

1. To enhance NATO military infrastructure in Poland,

2. To position adequate NATO equipment and war fighting stock in Poland,

3. To forward deploy adequate multinational NATO forces on the territory of Poland.  

        Please share this urgent request with members of your organizations and other Polonia groups.

Klub Gazety Polskiej w Toronto

Od redakcji: Yes, we can.

Wojenne dreszcze

czwartek, 19 maj 2016 23:27 Opublikowano w Andrzej Kumor

kumor        Grają surmy bojowe. Wojenne dreszcze chodzą po ciele Europy; były szef NATO twierdzi, że w ciągu roku może dojść do nuklearnego konfliktu NATO z Rosją, analitycy amerykańskich think-tanków ostrzegają przed deeskalacyjnymi uderzeniami jądrowymi rosyjskiej armii...

        Co takiego zmieniło się, że USA zaczynają nam nad głowami wymachiwać tomahawkami?

        Jak z dzisiejszej perspektywy wygląda globalny układ sił?

        Jaka w nim jest pozycja Polski?

        Żyjemy w czasach wielkiej dezinformacji. Mimo dobrodziejstw Internetu i - wydawałoby się - szerokiego dostępu do wiadomości, większość z nas na co dzień posługuje się aktualnym matriksem wdrukowanym przez medialne operacje. Nieważne, czy wewnętrznie sprzecznym, czy nie; nieważne, czy zgodnym z lansowanym przed rokiem - pamięć „społeczna” i tak jest krótka, sięga najwyżej kilku tygodni...

        Jeszcze kilka lat temu Putin, był pragmatykiem, z którym mogliśmy robi interesy, a obecny „król Europy” Donald Tusk przybijał sobie z nim „żółwika” nad trupem prezydenta Polski. Dzisiaj byłoby to nie do pomyślenia; dzisiaj obowiązuje narracja pod tytułem „umacnianie wschodniej flanki NATO” i dzisiaj jest poważna rozmowa o stacjonowania amerykańskich atombomb na polskim terenie. Co się stało?

        W punktach i po kolei świat wygląda tak:

        Projekt globalizacyjny  realizowany przez elity Zachodu („związki tajne i bezpłciowe”) nabrał przyspieszenia. Budowa jednego światowego porządku i „świetlistego miasta na wzgórzu” została proklamowana oficjalnie przez Reagana i Busha I w momencie zwycięstwa USA - mocarstwa będącego głównym narzędziem tych elit - nad „imperium zła”. Rozpad Sowietów i „urynkowienie” gospodarki Chin sprawiły, że elity te zaczęły mieć nadzieję na szybką realizację  ogólnoplanetarnego projektu.

        Zataczająca się i zoligarchizowana przez żydowskich pokomunistycznych biznesmenów jelcynowa Rosja oraz Chiny grzecznie łykające amerykańskie weksle wpisywały się doskonale w ten plan. Wydawało się, że poza zgrzytami w postaci konfliktów peryferyjnych i ciągłego parcia Izraela do przebudowy Bliskiego Wschodu wszystko idzie jak z płatka…

        Nowe, świeżo wzbogacone elity rosyjskie i chińskie miały doszlusować do globalnych klubów i zapewnić sprawne zarządzanie regionalnymi submocarstwami. Odbudowa podmiotowości Kremla, jaka nastąpiła za sprawą rewolty narodowego, rosyjskiego aparatu KGB (Putina), i wzrost gospodarczy Chin połączony z coraz wyraźniejszym kreśleniem ambicji geopolitycznych Pekinu zmusiły USA do rewizji.

        Chiny i Rosja mimo ponawianych ofert i licznych negocjacji nie przystąpiły do amerykańskiego planu globalizacji.

        Najważniejsze znaczenie mają tu Chiny. To one ze swym potencjałem produkcyjnym, ludnościowym, a coraz częściej technologicznym i militarnym zagrażają pozycji amerykańskiego hegemona. Chińczycy owinęli Amerykanów siecią uzależnień tak dokładnie, że prowadzenie z nimi wojny staje się coraz bardziej kosztowne i trudne.

        W 2011 roku kierownictwo ChRL ogłosiło oficjalnie przygotowywany od lat projekt strategiczny Nowego Jedwabnego Szlaku - zjednoczenia Eurazji, przy pomocy integracji gospodarczej i  połączeń komunikacyjnych; scalenie w jedno europejskich (czytaj: niemieckich) technologii, rosyjskich zasobów surowcowych i chińskiego potencjału produkcyjnego. Takie mocarstwo oznaczałoby kres hegemonii amerykańskiej na wszystkich frontach i zepchnięcie USA (głównego narzędzia globalizacyjnego elit Zachodu) do roli regionalnej. Byłoby też niezależne od kontrolowanych przez marynarkę USA szlaków morskich w Azji.

        Stany Zjednoczone walczą z tą inicjatywą na wielu frontach, również poprzez destabilizację Europy.

        Wywołany przez Amerykę exodus imigrantów z obozów na Bliskim Wschodzie, pogrążenie w chaosie Libii, która zagrażała amerykańskim interesom w Afryce i blokowała wędrówkę ludów przez Morze Śródziemne; presja na Angelę Merkel, której dossier prawdopodobnie znalazło się w aktach Stasi przekazanych przez szefa enerdowskiego wywiadu Marcusa Wolfa CIA w Berlinie Zachodnim, połączone z destabilizacją wschodu Europy przy pomocy sfinansowanego kosztem 5 miliardów dolarów przewrotu na Ukrainie i wyparcia z władz kraju frakcji rosyjskiej, wszystko to stanowi elementy nowego układu, powstrzymania wypierania USA z Europy oraz podbijania stawki negocjacji z Rosją (liczba wizyt  dyplomatów USA na Kremlu nie ma w minionych miesiącach precedensu).

        Bez Rosji w antychińskiej koalicji, ograniczenie ambicji Państwa Środka tak na drodze pokojowej, jak i militarnej nie jest możliwe.

        Nad naszymi głowami  toczy się więc agresywna gra z Rosją i na stole są wszystkie karty, wszystkie atuty i elementy nacisku, w ostateczności również w postaci militarnej - ograniczonej wojny NATO (a raczej Polski i Ukrainy) z Rosją, która znacznie podroży koszt polityki realizowanej przez Putina i być może pozwoli na wymianę jego ekipy.

        Podobnie jak stratedzy ZSRS w czasach płk. Kuklińskiego zakładali możliwość wojny nuklearnej na terenie Polski bez wywołania wymiany nuklearnej przy pomocy rakiet strategicznych i zagłady planety, tak dzisiaj to samo zakładają amerykańscy planiści. Nasz problem polega na tym, że niezależnie od efektu, Polska poniesie olbrzymie straty, w rezultacie których będzie miała znikome szanse na odrodzenie jakiejkolwiek regionalnej podmiotowości; zostanie wyeliminowana.

        Obecne  władze w Warszawie, które są wykonawcami tego planu na polskim odcinku, prawdopodobnie nie mają wielkiego pola manewru. Amerykanie są w stanie osadzić nad Wisłą dowolny rząd, polska „demokracja” (jak w wielu innych krajach) to fikcja, i to wcale nie z tych powodów, o jakich krzyczą odspawani od koryta skorumpowani beneficjenci poprzedniego rozdania, dając przy okazji do ręki zagranicy narzędzie do kontroli obecnego rządu. Kompromitowanie poprzedniego, a tym samym utorowanie drogi bardziej narodowemu, antyrosyjskiemu układowi (afery podsłuchowe), odbyło się przy udziale służb amerykańskich i żydowskich.

        Po co zmiana w Warszawie? Do wojennej, antyrosyjskiej mobilizacji społeczeństwa. Poprzedni, złodziejski i do cna skorumpowany rząd do tego się nie nadawał. Czy mobilizacja będzie potrzebna? Nie wiadomo. Piłka jest wciąż w grze, ale patrząc na zaangażowane środki, USA tym razem nie blefują. Wojna na terenie polskim, białoruskim i ukraińskim jest w kartach.

        Być może obecny polski rząd (środowisko obecnej władzy) sądzi, że w takim konflikcie (którego wybuch i tak pozostaje poza naszą kontrolą) Polska będzie w stanie ugrać coś dla siebie; że towarzyszące mu osłabienie Niemiec i Rosji pozwoli rozewrzeć tradycyjne antypolskie szczęki, sojusz niemiecko-rosyjski, i otworzy Warszawie drogę do prawdziwej regionalnej podmiotowości...

        Być może tak jest, bo o tym właśnie, jesienią ubiegłego roku, mówił w wywiadzie dla „Gońca” obecny minister obrony narodowej Antoni Macierewicz: Koncepcja Jedwabnego Szlaku, ekspansji Chin itd. jest częścią całościowej koncepcji porozumienia Europy Zachodniej z Rosją i z Chinami i wyeliminowania z obszaru eurazjatyckiego wpływów Stanów Zjednoczonych oraz zlikwidowania jako niepodległego podmiotu Polski. Bo to Polska, jako największy kraj na styku między wpływami rosyjsko-chińskimi i niemieckimi, jest jedynym potencjalnym krajem mogącym zorganizować alternatywę wobec takiej eurazjatyckiej superpotęgi.

        Polska budująca alternatywę dla eurazjatyckiej superpotęgi? „Jedna atomowa, druga wodorowa i wrócimy znów do Lwowa”? Po ciele idą dreszcze…

Andrzej Kumor
        
       

Numer 21/2016 (20-26 maja 2016)

czwartek, 19 maj 2016 22:17 Opublikowano w Okładki

Prenumerata internetowa 

pełnego wydania "Gońca" w formacie pdf

przesyłanego przez e-mail w każdy piątek rano

tylko 50 CAD rocznie plus 13% HST 
razem $56.50

Płatność przez paypal, 
Visa, MasterCard lub czek

Kontakt  r e d a k c j a @ g o n i e c . n e t  

(bez przerw między literami)

Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.