Kamloops, Kolumbia Brytyjska. Młoda kobieta, która utopiła swoje nowo narodzone dziecko, by pójść na egzamin na Thompson Rivers University w Kamloops w Kolumbii Brytyjskiej została skazana przez sędziego sądu prowincyjnego na… dwa lata okresu próbnego.
Jednym z powodów tak niskiego wyroku był fakt, że dziecko miało być poczęte w rezultacie przemocy seksualnej - kobieta była tak pijana, że nic nie pamięta.
- Trudno to nawet uznać za klaps - uważa Jack Fonseca z Campaign Life Coalition. Te same usprawiedliwiające argumenty, jakimi usprawiedliwia się aborcję, są obecnie stosowane do uzasadnienia morderstwa dzieci po porodzie.- Sądzę, że można tutaj powiedzieć, że sąd dokonał tylnymi drzwiami, siłą precedensu, dekryminalizacji mordowania dzieci.
Prokurator Will Burrows zeznał przed sądem, że obecnie 19-letnia Courtney Saul, w łazience swego mieszkania w Kamloops urodziła chłopczyka, któremu dała imiona George Carlos. Przez pewien czas trzymała dziecko na rękach, ale tego samego dnia miała przystąpić do egzaminu, nie wiedziała co ma zrobić i ostatecznie postanowiła utopić chłopca. Zrobiła to w zlewie i poszła na egzamin. Początkowo umieściła zwłoki w pudełku, pudełko w plecaku, a plecak włożyła do bagażnika samochodu zamierzając pochować chłopczyka w swym rodzinnym miasteczku Lilleooet. Trzy tygodnie później pożyczyła auto znajomej, a ta miała wypadek i w ten sposób policja natrafiła na trupa dziecka.
Saul przyznała się policji do czynu, stwierdziła, że nie zdawała sobie sprawy z własnej ciąży, aż do czasu gdy ta była bardzo zaawansowana. Utrzymywała, że musiała w nią zajść nieświadomie w rezultacie napaści seksualnej podczas imprezy, na której była pijana do nieprzytomności.
Kobiecie pierwotnie postawiono zarzut "dzieciobójstwa", następnie zabójstwa, które później znów zastąpiono "dzieciobójstwem", które stosuje się do przypadków, gdy matka była we wzburzonym stanie umysłu i zagrożone jest karą do 5 lat więzienia.
Skazując kobietę sędzia Len Marchand wskazał, że Saul miała wyrzuty sumienia. Jego zdaniem odpowiedzialność, za odrażający czyn, jakiego się dopuściła w pewnym sensie została pomniejszona przez to, jak Saul zaszła w ciążę, okolicznością łagodzącą był też fakt nie notowania przez policję.
Obrona uznała, że i tak największą karą są dla sprawczyni poczucie winy i wyrzuty sumienia. Ponadto skazana "nie stanowi dla nikogo zagrożenia".
Fonseca komentuje, że Kanada w szybkim tempie zmierza do Nowego Wspaniałego Świata, w którym dopuszczalne będą "aborcje po urodzeniu", czyli mordowanie noworodków. - Podejrzewam, że p. Saul została do tego stopnia zindoktrynowana przez akceptującą aborcję liberalną kulturę naszych mediów, że naprawdę nie widzi różnicy moralnej między nielegalnym morderstwem po urodzeniu, a legalnym zabójstwem przed urodzeniem. To orzeczenie jest odrażające; społeczna akceptacja aborcji prowadzi do akceptacji dzieciobójstwa, tak u tej młodej kobiety, jak u sędziego, który puścił ją wolno i reszty społeczeństwa za sprawą nauczającej roli prawa.
Zaczęło się już świąteczne rozbieganie, dlatego dzisiaj kilka rzeczy w mniejszym lub większym skrócie.
Afera Roberta Greya obnażyła po raz kolejny, że polski MSZ majta się niczym żagiel bez wiatru. Mianowanie, a potem odwołanie p. Grygielki to po prostu cyrk na kółkach. Moja teoria spiskowa na użytek prywatny mówi, że Grey jest na kontakcie DIA (Defense Intelligence Agency), a tam chwycili się za głowy, gdy za podszeptem p. Parysa chłopak został wiceministrem SZ – po prostu, łatwych do zidentyfikowania agentów nie daje się na eksponowane stanowiska – to włącza reflektor na całą agenturę i utrudnia działanie. Przy okazji dowiedzieliśmy się, na przykład, że piękna żona p. Grygielki zatrudniona jest w Polskiej Grupie Zbrojeniowej, gdzie jak wiadomo, amerykańskie deale to dzisiaj codzienność.
Agentura w takim kraju, jak Polska, który ma wzięte z powietrza poczucie niezależności, powinna być jednak odsunięta krok do tyłu. W przeciwnym wypadku robi to niesmaczne wrażenie republiki bananowej. A przecież gdyby przyszło owej agenturze mobilizować polską młodzież do jakichś wschodnich ruchawek, to skutecznie można to zrobić jedynie pod patriotycznymi sztandarami Niepodległej, a nie logiem banana.
***
W naszej dzielnej prowincji Ontario (yours to discover) dzieją się rzeczy na wskroś kabaretowe; rządząca klika liberałów uznała, że nie ma się już co obcyndalać i trzeba kosić, jak się da – kontrakty dla swoich firm, podwyżki dla administracji, a ludowi podatki w darze. Jest to w sumie skuteczny model rządzenia, bo lud jest głupi, ludzie w administracji wdzięczni, zaś kontraktowe mafie potrafią zagwarantować upadek na cztery łapy. Tak czy owak, jakby to podsumować w jakimś programie typu comedy, to jest tak, że dzięki naszym mężnym liberałom, płacimy setki milionów macherom z Nowego Jorku za to tylko, że nie wybudowali nam wiatraków w jeziorze; wszyscy musimy się modlić o bezwietrzną pogodę, bo do każdego megawata prądu produkowanego przez zamontowane w Ontario kręciołki dopłacamy z podatków – im więcej prądu wyprodukują, tym więcej dopłacimy, słowem, wiatr może nas zrujnować...
To tylko wierzchołki himalajów prowincyjnego marnotrawstwa, które widać na każdym szczeblu rządzenia. Niebawem płacić będziemy sowite myto za wjazd autostradą do metropolii, po to by jej pracownicy mogli nadal korzystać z tak zasłużonych benefitów, jak sześć miesięcy chorobowego co roku...
To wszystko jednak przebiła kładka dla pieszych, jaką nasi dzielni szwejkokraci budowali w Pickering. Przetarg – a jakże – wygrała najlepsza firma (to nic, że jeszcze nic nie budowała) – następnie zaś zamontowała dostarczoną kładkę do góry nogami. To była już pewna przesada, kontrakt zerwano, ale wypłacono pełną należność (sic!). Następnie rozpisano następny, który wygrała… ta sama firma.
Prawda, że świetna komedia? Problem w tym, że 50 milionów dolarów za komediantów to jest rekord świata w przepłacaniu. Takich artystów można mieć za kilka stów za wieczór.
W czym zatem problem? W powszechnej głupocie mieszkających tu ludzi. Ludzie są tak głupi, że bandy cwaniaków, jakie tu przecież imigrowały z całego świata, robią z nimi, co chcą. To tyle.
Canada Land of Opportunity.
***
W Toronto przy całkowitej ignorancji mediów toczył się w minionym tygodniu proces Mary Wagner – obrończyni dzieci nienarodzonych – proces ważny, ponieważ chodziło w nim przede wszystkim o to, czy prawo naturalne, Rule of Law, które w systemie brytyjskim jest niepisaną kanwą prawa stanowionego, jest wciąż żywe, czy też podobnie, jak konstytucyjne odniesienie do Boga stanowi „martwą literę”. Jeszcze do niedawna wszyscy wiedzieliśmy, co to znaczy „mąż”, „żona”, na czym polega małżeństwo, czy też uznawaliśmy prymat rodziców w wychowaniu dzieci. Były to rzeczy, których prawo nie definiowało, potwierdzało jedynie; dzisiaj coraz częściej prawo stanowione zmienia to, co prawo naturalne regulowało od stuleci, neguje w ten sposób nadrzędność Rule of Law i wchodzi nam z butami do łóżek.
W procesie Mary Wagner chodziło o to, czy władze państwowe mają prawo decydować, kto jest człowiekiem, a kto nie. Bo jeśli tak, to zdając sobie sprawę z „siły demokracji”, trzeba zacząć się chować. Jeśli tak, to może się okazać, że człowiek w komie już nie jest „ludziem”, tak jak nim dzisiaj w Kanadzie nie jest dziecko pływające w brzuchu matki. Zgroza!
No, ale zgroza to nasza codzienność.
***
Nigdy nie byłem na Kubie. Z obrzydzenia. Doskonale pamiętam peerelowskie czasy, kiedy zagraniczny gość rządził jak pijany zając. Dolar po kursie czarnorynkowym kupował wszystko.
Wielu Polaków jeździło na Kubę właśnie po to, by poczuć się jak panisko. Niskim kosztem. Piękne, tanie kobiety, ładna pogoda, bezpiecznie i sentymentalnie...
Fidel nie był sztywny jak Pinochet czy Salazar, był kolorowy i zawadiacki. A do tego morderczy urok kolegi Che. Przemoc i terror zwodziły wielu młodych, zwłaszcza jeśli mieli tyłki wygrzane w dobrobycie. Gorzej z tymi, którzy musieli ponosić koszty rewolucyjnych fantazji Castrów.
Fidel dawno skończyłby jak Noriega, gdyby nie uciekł pod skrzydła Sojuza. Dzięki temu stał się symbolem antyjankeskiego oporu we wszystkich republikach bananowych.
Kubańska nomenklatura dawno temu przewerbowałaby się pod amerykańską kuratelę, korzystając ze wschodnioeuropejskich wzorów, gdyby nie kubańska diaspora na Florydzie chowająca po komodach dowody własności na kubańskie real estate. Słowem, czerwoni na Kubie nie mają się na czym uwłaszczyć, bo jeśli Kuba chce uregulować swe stosunki z zagranicą, no to zaraz zjawią się na niej wykopani przez castrystów dawni właściciele.
Na tym polega główna trudność ichniejszej transformacji. Ostatecznie jakimś krakowskim targiem rozwiązanie się jednak znajdzie...
Andrzej Kumor
Poruszający jest ten Pański wywiad (rozmowa) z Panem Nikt (w 48. numerze „Gońca”, 25 XI – 1 XII 2016 r.) z jednym z moich ulubionych publicystów. Temat przez Panów poruszany to jest „strzał w 10-tkę”. Rzeczywiście, od 39 roku na polskiej scenie politycznej nie ma Polaków realizujących stricte polski interes narodowy czy choćby tylko próbujących „ugrać” coś dla Polski. Pomijając już fakt głęboko zakorzenionych agentur od czasów jeszcze przedrozbiorowych aż do dziś, z lekkim „pofolgowaniem” ich działalności w okresie międzywojennym, co skutkuje – jak sądzę – paraliżem woli w osiągnięciu zamierzonego celu, którym powinno być zawsze dobro naszej Ojczyzny, a liczenie na innych, silniejszych, którzy staną w naszej obronie, to tylko czcze zamiary. Nic bardziej złudnego!
Rola marsz. Piłsudskiego i Pułkowników (Sanacji) choćby w zdegradowaniu naszej obronności, może być przykładem nieudolności polityków tamtego okresu albo podporządkowaniem się jakimś antypolskim ośrodkom (agenturze). „Dołowanie” endecji, Romana Dmowskiego oraz wciąż niewyjaśnione okoliczności śmierci Wojciecha Korfantego – to tylko sprawy nie do końca wyjaśnione, a przez to bolesne. Na temat powyższego poleciłbym lekturę książki Tadeusza A. Siedlika „Z historii Polski 1900–1939. Klęska demokracji”.
Także wiele można by mówić o przyczynach klęski wrześniowej czy zasadności wybuchu Powstania Warszawskiego o godz. 17, kiedy to ulice pełne były ludzi wracających z pracy, wybuchu powstania w samej stolicy, nieposiadania odpowiedniej ilości broni... chociaż zamierzenia były zupełnie inne. Powstanie miało być wymierzone przeciw Niemcom wycofującym się z frontu wschodniego i w żadnym razie nie było planowane w samej aglomeracji miejskiej. Znowu temat na dłuższe dywagowanie. A może rzeczywiście komuś bardzo zależało, żeby Warszawa skończyła tak, jak skończyła – unicestwieniem, stratą ponad 200 tysięcy jej mieszkańców?
Wracając do rozmowy Panów, w której to poruszył mnie zwłaszcza ten jej fragment ze strony 20. od połowy czwartej kolumny, gdzie mówicie Panowie o cywilizacji zachodniej, jej demoralizacji, gdzie mowa jest o nienawiści rządzących nami do „Bożego stworzenia” – człowieka, a kochających bardziej „ziemię Gaję, zwierzęta i środowisko”. To, bez przesady, są rządy antychrysta!
A teraz chciałbym jeszcze wspomnieć o tej naszej polskiej skłonności, żeby nie powiedzieć wprost o naszej politycznej naiwności, że wystarczy „poruszyć sumienie świata”, najlepiej w spektakularny i najbardziej bolesny dla nas sposób, a „samo z siebie” zacznie się układać po naszej narodowej myśli.
Obecnie Polską administruje PiS. Daj Boże, żeby ta partia zrealizowała obietnice dane swoim wyborcom, całemu narodowi i żeby jej działania przyniosły Polsce wymierne korzyści. Daj Boże... Ale! I o tym właśnie „ale” mówicie Panowie w swojej jakże interesującej rozmowie.
Kończę więc niniejszym i pozdrawiam Panów, czekając na dalsze tym podobne teksty, a zwłaszcza na teksty Pana Nikt.
PS
Należałoby jeszcze napomknąć o świetnym spostrzeżeniu p. red. St. Michalkiewicza, zamieszczonym na tytułowej stronie „Gońca”, tuż nad winietą.
Serdecznie pozdrawiam.
Wojciech J. Antczak
Od redakcji: Szanowny Panie, dopóki Polacy nie będą mądrzy i bogaci nic z tego nie będzie.
***
Informacja Reduty Obrony Dobrego Imienia Polski
Koniec z pluciem na Polskę! Oto mechanizm, który skutecznie zwalcza manipulacje, 490 sformułowań, z czego 20 wymagających natychmiastowego sprostowania określeń zniesławiających Polskę, wykrył specjalny mechanizm wdrożony przez Redutę Dobrego Imienia. Są już pierwsze sukcesy na polu walki z oszczerstwami. W ciągu zaledwie miesiąca od uruchomienia systemu wyegzekwowano 7 sprostowanych artykułów i 4 listy z przeprosinami.
Reduta Dobrego Imienia Polska Liga przeciw Zniesławieniom istnieje od czterech lat. Zajmuje się m.in. inicjowaniem i wspieraniem działań mających na celu prostowanie nieprawdziwych informacji pojawiających się w mediach na temat historii Polski, zwłaszcza przebiegu II wojny światowej, oraz propagowanie wiedzy na temat historii i kultury Polski.
Od wdrożenia systemu do wykrywania zniesławień w Internecie, analiza wyszukanych przez system artykułów, jak i działań podejmowanych przy sprostowaniach często odbywa się przy współpracy z wolontariuszami z całego świata.
– Najpierw wzywamy redakcję do sprostowania my jako Reduta. Wysyłamy stosowne pismo z prośbą o korektę w artykule i czekamy na reakcję. Jeśli jej nie ma, albo jest niesatysfakcjonująca, prosimy wolontariuszy, sympatyków i członków Reduty o pomoc. Indywidualne prośby kierowane do redaktorów przynoszą największy efekt – tłumaczy portalowi niezalezna.pl Maciej Świrski, prezes Reduty Dobrego Imienia.
Realny potencjał systemu i wsparcia wolontariuszy został wystawiony na poważną próbę 16 listopada. Wtedy właśnie podjęto interwencję w sprawie związanej z niemieckim „Mitteldeuscher Rundfunk”, który opublikował na stronie internetowej artykuł z użyciem zwrotu „polnische Konzentrationslager”. Zniesławienie dotyczyło informacji o premierze filmu „#uploading_holocaust”, który jest zmontowany z filmików wrzucanych na YouTube przez izraelską młodzież. Autor artykułu „#uploading_holocaust: ich kann es nicht fuehlen” pytał, w jaki sposób ci młodzi nastolatkowie widzą „polskie obozy koncentracyjne”. Redaktorzy nie zareagowali na oficjalną prośbę o sprostowanie wysłaną przez Redutę Dobrego Imienia, w związku z tym Reduta poprosiła o wsparcie wolontariuszy. Redakcja „Mitteldeuscher Rundfunk” – publicznego nadawcy w Niemczech, w ciągu godziny zmieniła szkalujące określenie i przysłała oficjalne przeprosiny.
– Podobne sytuacje obserwujemy także w innych przypadkach. W austriackim „Vienna. At Online” pojawiło się określenie „das polnische Vernichtungslager” (polski obóz zagłady). Po interwencji redakcja zmieniła sformułowanie w ciągu 48 godzin. Identycznie zachował się amerykański portal „emissourian.com” używający określenia „Polish concentration camp”. Im naniesienie zmiany zajęło ostatecznie trzy dni. Te działania mają sens i przynoszą oczekiwane reakcje – tłumaczy Maciej Świrski.
Poniżej publikujemy zestawienie dotychczasowych reakcji Reduty Dobrego Imienia na zniesławienia ujawnione przez półautomatyczny system wykrywania zniesławień w Internecie:
1. Mitteldeuscher Rundfunk
sformułowanie: polnische Konzentrationslager
czas reakcji: 3 dni
zmiana na: deutsche Konzentrationslager
przeprosiny i wyjaśnienia
2. Tiroler Tageszetiung online
sformułowanie: polnische Konzentrationslager
czas reakcji: 24h
zmiana na: Konzentrationslager
3. vienna.at online
sformułowanie: „das polnische Vernichtungslager”
czas reakcji: 2 dni
zmiana na: das nationalsozialistische Vernichtungslager im deutsch besetzten Polen
przeprosiny i wyjaśnienia
4. portal q21
sformułowanie: das polnische Vernichtungslager
czas reakcji: 3h
zmiana na: das nationalsozialistische Vernichtungslager im deutsch besetzten Polen
przeprosiny i wyjaśnienia
5. World Socialist Web Site
sformułowanie: Polish death camps of Sobibor and Treblinka
zmienione na: Nazi concentration camp in Poland
czas reakcji: czekamy na poprawną zmianę
6. Transcend Media Service
sformułowanie: Polish death camps of Sobibor and Treblinka
czas reakcji: 2h
zmiana na: Nazi concentration camps in german occupied Poland, następnie usunięcie całkowicie zwrotu dotyczącego obozu
7. Frankfurter Neue Presse
sformułowanie: ins polnische Ghetto
czas reakcji: 24h
zmiana na: ins Ghetto
przeprosiny i wyjaśnienia
8. emissourian.com
sformułowanie: Polish concentration camp
czas reakcji: 72h
zmiana na: concentration camp
http://rdi.org.pl/
7 sprostowanych artykułów, 4 listy z przeprosinami – system wykrywania zniesławień Polski i Polaków Internecie działa już miesiąc
Miesiąc temu uruchomiliśmy platformę do wykrywania zniesławień w Internecie. Do tej pory system wykrył 490 sformułowań, z czego 20 wymaga sprostowania. Są już pierwsze sukcesy na polu walki z oszczerstwami z użyciem systemu.
Analiza wyszukanych przez system artykułów, jak i działań podejmowanych przy sprostowaniach często odbywa się przy współpracy z wolontariuszami z całego świata.
– Najpierw wzywamy redakcję do sprostowania my jako Reduta. Wysyłamy stosowne pismo z prośbą o korektę w artykule i czekamy na reakcję. Jeśli jej nie ma albo jest niesatysfakcjonująca, prosimy wolontariuszy, sympatyków i członków Reduty o pomoc.
Indywidualne prośby kierowane do redaktorów przynoszą największy efekt – mówi Maciej Świrski, prezes Reduty Dobrego Imienia.
Dodaje, że w ciągu tego miesiąca Reduta już dwa razy prosiła współpracowników i wolontariuszy o interwencję. 16 listopada w sprawie związanej z niemieckim „Mitteldeuscher Rundfunk”, który opublikował na stronie internetowej artykuł z użyciem zwrotu „polnische Konzentrationslager”. Zniesławienie dotyczyło informacji o premierze filmu „#uploading_holocaust”, który jest skomponowany z filmików wrzucanych na YouTube przez izraelską młodzież. Autor artykułu #uploading_holocaust: „ich kann es nicht fuehlen” pytał, w jaki sposób ci młodzi nastolatkowie widzą polskie obozy koncentracyjne. Redaktorzy nie zareagowali na oficjalną prośbę o sprostowanie wysłaną przez Redutę Dobrego Imienia, w związku z tym Reduta poprosiła o wsparcie wolontariuszy. Redakcja „Mitteldeuscher Rundfunk”, które jest publicznym nadawcą w Niemczech, w ciągu godziny zmieniła szkalujące określenie i przysłała oficjalne przeprosiny.
Tego samego zwrotu i w takim samym kontekście użył także austriacki „Tiroler Tageszetiung online”, który jednak szybciej zareagował na pismo Reduty Dobrego Imienia. W ciągu 24 godzin zmienił treść artykułu i usunął oszczercze sformułowanie.
– Podobne sytuacje obserwujemy także w innych przypadkach. W austriackim „Vienna.At Online” pojawiło się określenie „das polnische Vernichtungslager” (polski obóz zagłady). Po interwencji redakcja zmieniła sformułowanie w ciągu 48 godzin.
Identycznie zachował się amerykański portal „emissourian.com” używający określenia „Polish concentration camp”. Im naniesienie zmiany zajęło ostatecznie trzy dni. Te działania mają sens i przynoszą oczekiwane reakcje – mówi prezes Świrski.
Oficjalne przeprosiny od Niemców! Kilka dni temu prosiliśmy naszych współpracowników i wolontariuszy o interwencję w sprawie artykułu w niemieckim „Mitteldeuscher Rundfunk”. Redakcja opublikowała artykuł, w którym użyła zwrotu „polnische Konzentrationslager”. Pretekstem do użycia sformułowania była informacji o premierze filmu „#uploading_holocaust”, który jest kompilacją filmików wrzucanych na youtube przez izraelską młodzież.
Redaktorzy nie zareagowali na naszą pierwszą prośbę o sprostowanie, w związku z tym poprosiliśmy o wsparcie. Po Państwa interwencji, redakcja w ciągu godziny zmieniła szkalujące określenie. Jeszcze raz dziękujemy wszystkim, którzy zdążyli zareagować na nasze wezwanie.
(...)
Zostaliśmy także poinformowani, że Ci z Państwa, którzy wysłali nasze wezwanie do redakcji, także otrzymali podobne oficjalne przeprosiny.
***
Czuwaj!
Szanowni Państwo,
Jesteśmy harcerzami z Wilna i w tym roku postanowiliśmy pomóc hospicjum w Wilnie wybudować dział dla dzieci, zbierając środki na jego budowę. Zapraszamy, dołączcie się do tej akcji i pomóżcie rozpowszechnić informację o naszym projekcie.
Dziękujemy.
Człowiek jest wielki nie przez to,
co posiada, lecz przez to, kim jest;
nie przez to, co ma, lecz przez to,
czym dzieli się z innymi. Jan Paweł II
23 listopada, w Domu Kultury Polskiej w Wilnie, odbędzie się koncert charytatywny „Drzewo Nadziei“. Środki zebrane podczas koncertu zostaną przeznaczone na budowę dziecięcego działu hospicjum w Wilnie. Organizatorami tego szczególnego wydarzenia są harcerze Związku Harcerstwa Polskiego na Litwie z działu „Harcerskie Drzewo”.
Wspólnymi siłami zróbmy coś wielkiego – dołączcie do nas i podarujmy nadzieję tym, którzy najbardziej jej potrzebują. Zapraszamy wszystkich do przybycia, a tych, którym się nie uda tego zrealizować, zapraszamy do obejrzenia transmisji na żywo na stronie internetowej:
Hospicjum bł. ks. Michała Sopoćki w Wilnie to dom, w którym panuje miłość, dobroć i nadzieja. To właśnie tu chorzy i ich rodziny są otoczeni troską oraz opieką duchową, medyczną i socjalną.
Pomimo że hospicjum jest pierwszym i jedynym takim domem na Litwie, jednak ciągle zmaga się z różnymi problemami w szukaniu sponsorów i ofiarodawców. Nie patrząc na trudności, stawiają dziś sobie nowy cel – wybudowanie działu dla dzieci cierpiących na choroby onkologiczne. Właśnie z tego powodu dział „Harcerskie Drzewo” z ZHPnL, realizuje projekt „Drzewo Nadziei”, którego celem jest uzbieranie wsparcia dla hospicjum.
Podczas koncertu wystąpią polskie zespoły i piosenkarze z Wilna oraz okolic. Wystąpi również zespół z Polski „Full Power Spirit”, który wykonuje chrześcijański hip-hop.
Nie bądźmy obojętni i poświęćmy chwilkę czasu tym, dla których ten czas jest jeszcze bardziej cenny niż dla nas. Zróbmy wszystko, by „Drzewo Nadziei” puściło korzenie!
Podajemy numer konta bankowego, na które można przelać dowolną sumę na budowę dziecięcego działu Hospicjum, oraz serdecznie dziękujemy i liczymy na waszą pomoc!
Kod banku: 21400
BIC, SWIFT: NDEALT2X
Nazwa odbiorcy: Pal. kun. Mykolo Sopočkos hospisas
Tytuł zobowiązania: „Drzewo Nadziei”
Numer rachunku: LT 232140030002856368 EUR
Więcej o wydarzeniu i wykonawcach:
https://www.facebook.com/events/308303622888443/
***
List z nr 48. Gońca, a dotyczący spraw Kościoła katolickiego, otrzymał bardzo mądry i rzeczowy komentarz. Wiele osób formuje swe poglądy na interpretacjach interpretacji, które przynoszą tylko i wyłącznie zamieszanie.
Nie wszystkim znana jest postać ojca Joachima Badeniego, arystokraty, który za młodu lubił się bawić i pewnego razu idąc na zabawę, doznał widzenia Matki Bożej i ku zdziwieniu przyjaciół, w krótkim czasie został kapłanem. Warto, aby w „Gońcu” przybliżyć czytelnikom tego pobożnego i charyzmatycznego księdza.
Wspominam tu o o. Badenim, bo warto w obecnych czasach wielkiego zamieszania, poznać jego opinie.
Małgorzata Kossowska
Poniżej jedna z opinii:
O. Badeni: „Uwierzcie w koniec świata”
O. Badeni: Paruzja już istnieje
Książka jest zapisem rozmów przeprowadzonych z zakonnikiem przez Judytę Syrek. Publikacja ukazała się w krakowskim wydawnictwie Znak. O. Joachim Badeni zmarł 11 marca 2010 r., dożywając 97 lat.
Pewien rodzaj zła bardzo wyraźnie prowokuje gniew Boga. (…) Masowa aborcja i pedofilia. To są dwie zbrodnie, które budzą gniew Boga, wyraźnie to widzę. Aborcja dokonywana w milionach, pedofilia popełniana nawet wśród duchowieństwa – przestrzegał dominikanin o. Joachim Badeni w książce „Uwierzcie w koniec świata”.
Jak rozpoznać fałszywego proroka?
Myśli Ojciec, że wielu jest dzisiaj fałszywych proroków?
– Nie mam już życia czynnego. Siedzę tylko w celi, więc nie wiem. Ale dziennikarze powinni wiedzieć, ponieważ fałszywy prorok zawsze chce zwrócić na siebie uwagę i przekonać ludzi, że ma rację – nie biskup, nie Kościół, tylko on. Lubi zwracać się więc do prasy, radia, telewizji. Potrzebuje mediów, bo inaczej byłby nieszkodliwy.
Ale może Ojciec powiedzieć, po czym rozpoznać fałszywego proroka?
– Jeśli ktoś twierdzi, że wszystko wie i jest przekonany, że zna datę paruzji (paruzja – zapowiadany przez proroków powrót Chrystusa na świat; przyp. red.), to z góry wiadomo, że jest fałszywym prorokiem. Są też grupy fałszywych proroków, na przykład Świadkowie Jehowy. Co pewien czas ogłaszają koniec świata. Zbierają się, czekają i nie ma końca… Wymyślają więc następną datę, i tak w kółko. Natomiast jeśli ktoś głosi wiarę w zwycięstwo dobrego nad złem, to jest prawdziwym prorokiem. Kiedy zaczyna podawać dokładne metody działania, to myślę, że jest już trochę podejrzany.
– Nauczanie musi iść w zgodności z Kościołem, nie może być skierowane przeciwko woli hierarchii kościelnej, co oczywiście nie jest dzisiaj łatwe. Ale głoszenie czegoś wbrew czy poza Kościołem, zawsze jest fałszywe. Wszyscy wielcy święci byli podporządkowani Kościołowi, nawet wtedy, kiedy zamierzali przeprowadzić reformę. Każda odbywała się w zgodzie z ówczesnym Kościołem i hierarchią, mimo iż w pewnych okresach hierarchia była na niezbyt wysokim poziomie. Uważam, że bez hierarchii działanie w Kościele jest podejrzane. To jest sekciarstwo.
A jeżeli biskupi postępują źle? Wiele razy mówił Ojciec, że jest zgorszony zachowaniem pewnego biskupa podejrzanego o pedofilię. W takich sytuacjach też mam słuchać hierarchów?
– To nie cała hierarchia jest zła. Tylko jeden biskup jest jawnym grzesznikiem, w sposób możliwie najgorszy, jaki może być. Jeżeli biskup ma jakieś kontakty seksualne z klerykami, którzy mu podlegają, to nie może być gorszego zła! Dla biskupa i dla kapłana też.
***
Dokument końcowy Konferencji „Państwo polskie a Polonia”
DOKUMENT KOŃCOWY KONFERENCJI złożono wraz z listem na ręce Marszałka Senatu Stanisława Karczewskiego
Warszawa, 9 listopada 2016
Szanowny Panie Marszałku,
od przeszło stu lat, polscy emigranci na cały świecie jednoczą się w organizacje, których celem jest utrwalanie polskości oraz tworzenie ośrodków społeczno-politycznych, dbających o sprawy Polski i Polonii. Konferencja „Państwo polskie a Polonia”, która odbyła się w Warszawie w dniach 5 i 6 listopada 2016, była efektem wspólnych działań środowisk polonijnych, które bazując na doświadczeniach wieloletniej pracy, pragnęły wyrazić chęć unormowania stosunków pomiędzy Polską a Polonią. Poniżej w Dokumencie końcowym konferencji przedstawiamy Panu Marszałkowi listę postulatów, które zostały uznane jako najważniejsze dla wypracowania metody stałej współpracy. Dziękując za zapoznanie się z przedstawionym dokumentem, wyrażamy nadzieję, że będzie on stanowić podłoże do dalszej debaty, która zaowocuje konkretnymi decyzjami.
W imieniu uczestników Konferencji
Witold Rosowski
Koordynator Konferencji
Do wiadomości:
Biura do Spraw Polonii i Polaków za Granicą w Kancelarii Prezydenta RP
Komisji Sejmowej do Spraw Polonii i Polaków za Granicą
Departamentu Współpracy z Polonią i Polakami za Granicą w Ministerstwie Spraw Zagranicznych.
Uczestnicy Konferencji postulują:
1. Zmiany prawne pozwalające na ustanowienie reprezentacji Polonii w Sejmie i Senacie, zgodnej z jej potencjałem – przynajmniej 10 senatorów i 20 posłów, proporcjonalnie do jej liczebności w poszczególnych regionach świata.
2. Konsolidację instytucji państwowych odpowiedzialnych za współpracę z Polonią, przez powołanie jednego urzędu scalającego kompetencje obecnych ośrodków.
3. Stworzenie w placówkach dyplomatycznych etatu polonijnego konsula, pochodzącego z lokalnego środowiska polonijnego.
4. Umożliwienie Polakom zamieszkałym za granicą staży w służbie dyplomatycznej w krajach ich zamieszkania.
5. Natychmiastową renegocjację umów Polski z państwami, w których zamieszkuje Polonia, szczególnie w przypadku podwójnego opodatkowania polskich emerytów w USA.
6. Utworzenie wspólnej komisji dziedzictwa narodowego celem wypracowania spójnej wizji oświaty dla Polaków zamieszkałych zagranicą.
7. Stworzenie mechanizmów weryfikacji działaczy polonijnych, z którymi państwo polskie współpracuje. Postulat dotyczy lustracji wszystkich organów polonijnych powołanych przez władze państwowe przez wprowadzenie wymogu składania oświadczeń lustracyjnych i ujawnienia wszystkich zasobów archiwalnych dotyczących Polonii.
8. Rozpoczęcie wspólnej debaty nad kryteriami przyznawania odznaczeń państwowych osobom z Polonii.
9. Niezwłoczne wypełnienie „Traktatu między Rzeczpospolitą Polską a Republiką Litewską o przyjaznych stosunkach i dobrosąsiedzkiej współpracy”, podpisanego w Wilnie w dniu 26 kwietnia 1994 roku, w celu zabezpieczenia praw i interesów Polaków na Litwie.
Warszawa, 6 listopada 2016 r .
Witold Rosowski
[sygnował w imieniu Uczestników Konferencji]
***
Szanowny Panie Kumor,
Chciałbym ustosunkować się do artykułu autorstwa pana Ostojana zatytułowanego „Dura lex – reguły gry obowiązują”.
Rzeczywiście, jaka ta Kanada niedobra, że chce Polskę zatruć swoją modyfikowaną żywnością, więc jej trzeba bronić przed kanadyjską trucizną.
To jest zdumiewające, że najpierw wyjechało się z Polski do Kanady, która wyciągnęła człowieka z biedy, a gdy się już w niej trochę pomieszkało, wtedy mimo iż karmi się jej chlebem, wypina się w mediach na nią, jednocześnie „ostrzegając” iż: brońcie się Polacy przed tą trucizną, którą chcą was zarazić nowi krajanie Ostojana, was, Polaków pozostałych w kraju, którzy biedę ciągle przechodzicie, tyle że media wmówiły, że nie.
Pan Ostojan pomaga tym mediom wskazywać wspaniałą drogę prosperity
polegającą na tym, że gnój po byłych PGR-ach będzie się teraz nazywało zdrową żywnością, a pola post-PRL-owskie skażone od lat nawozami sztucznymi w ilościach zalecanych przez KC do granic absurdu, jako postęp w gospodarce socjalistycznej, bo zarówno Puławy, jak też Tarnów mogły zaopatrzyć każdego w nieskończone ilości tego doskonałego zdrowego produktu. No i co Pan Ostojan robi dalej w Kanadzie, skoro tam w Polsce mógłby się zachwycać tą piękną przyrodą nieskażoną żywnością?
Otóż ten pan siedzi w Kanadzie i na nią się wypina. A wróć Pan do Polski i pisz pan, jak tam jest dobrze, może Kanada się w końcu okaże w pańskich opowieściach krainą syfu i malarii, bo przecież o to chodzi, by ją pokazać rodakom w jak najgorszym świetle. Tylko zastanawiać może, dlaczego mimo tej skażonej żywności średnia wieku w Kanadzie jest na wyższym poziomie niż w Polsce, gdzie dotąd nikt nie został, „zainfekowany” trucizną, jak my tutaj wszyscy żyjący szczęśliwie i bez stresów, czego życzylibyśmy też i rodakom w Polsce?
Dochodzę do wniosku, czytając kolejne wypociny pana Ostojana, że chyba w jego wypadku ta trucizna z kanadyjskiej żywności popsuła przynajmniej umysł. Proponuję szybciutko uciekać z tej strefy zagrożenia, życie w Polsce na pewno jest tutaj terapią.
Pozdrawiam
SC
Od redakcji: Zazdrościmy szczęścia i braku stresów.