Wody Credit River są wezbrane i dzięki temu można w górę rzeki dotrzeć kajakiem o wiele dalej niż normalnie, bo daleko za most QEW, w rejon klubu golfowego. Nurt jest tam jednak wartki i po jakiejś chwili trzeba zawracać, bo się stoi w miejscu. Przyroda obszaru na północ od QEW jest „jak w interiorze” – ptaki, ssaki i ryby na każdym kroku. Naprawdę można odpocząć, a to wszystko tuż obok cywilizacji, w środku miasta.
Tym razem nasz dmuchany kajak zwodowaliśmy z chodnika przy restauracji Snug Harbour, po minięciu mostu kolejowego okazało się, że woda pełna jest dzieci na kajakach – bo w klubie na brzegu jest jakiś obóz. Zaraz za mostem wpadł na nas kajak z dwójką z rozchichotanych dziewcząt, które wiosłowały tyłem do kierunku jazdy. Szczęśliwie winyl naszego „banana” wytrzymuje zderzenie. Po dotarciu do mostu na QEW zaczyna się „prawdziwa” przyroda i spokój, tam klubowi kajakowicze już nie docierają...
W sumie wspaniała wycieczka na 3 godziny – polecam gorąco, nie tylko na ryby. A dmuchany dwumiejscowy kajak można kupić na amazonie już za 120 CAD... A jest dopiero środek lata.
http://www.goniec24.com/prawo-imigracja/itemlist/user/64-andrzejkumor?start=924#sigProId1c9b73ca49
Żarło, żarło i zdechło. Poleżało zdechnięte dzień czy dwa i teraz cuchnie już niemożebnie, siejąc smrodem dookoła. Znaczy, zdrada trzyma się świetnie, a zdrajcy rosną w siłę?
Takie pytania padają na mieście. Między blokami. Tak się mówi. Na wsi nie mówi się i nie pyta, na wsi żywizną zajmować się trzeba i robota w polu czeka. Tak, że ten, tego. Zresztą kto przekonał kogo czym, do czego, kto jakich argumentów wobec kogo użył, za czyje ogony ciągnięto w tej sprawie i jak mocno – tego dowiemy się nieprędko lub nigdy.
Przyjechała rodzina z Polski, nie chcieli jechać na wieżę w Toronto, więc tak na szybko postanowiliśmy pojechać na pow wow, czyli nasze tutejsze uroczystości indiańskie.
Pow wowy, czyli doroczne zgromadzenia plemienne, dzielą się na całkowicie zamknięte dla bladych twarzy, pośrednie, w których biali mogą uczestniczyć, choć nie wolno fotografować czy nagrywać wszystkich obrzędów, oraz takie cepeliowe, często na stadionach – robione całkowicie na pokaz i dla pieniędzy.
W minioną niedzielę był pow wow nad słynącym z rybności jeziorem Scugog u Mississaugas of Scugog Island First Nation – zaraz za kasynem znajdującym się na terenie rezerwatu. Część modlitw odbywała się w oryginalnym języku, co samo w sobie było ciekawe. Pogoda dopisała, choć zaraz po pierwszych tańcach, których nie wolno było fotografować, lunął deszcz. Szczęśliwie szybko się skończył. Było bardzo miło, tym bardziej że jedna pani Indianka – w której rodzinie też jest dziecko z Downem – podeszła do Julki i wzięła ją na jedną rundę tańca wokół budki z bębnami. W rezerwacie na Scugog mieszka obecnie 55 Indian.
Nasi goście byli zadowoleni, bo zobaczyli autentycznych Indian, Julka była przejęta, czyli wszystko dobrze się udało. Pow wow dla Indian to okazja do spotkania się rodziny, dla nas to okazja do kupienia sobie czegoś z indiańskich wyrobów, porozmawiania itd. Notabene na naszym pow wow spotkaliśmy panią Łucję Stec z Funduszu Dziedzictwa Polek w Kanadzie, która w pobliżu ma letniskowy trailer.
Jeśli Państwo nie widzieli, warto się wybrać na jakiś pow wow i warto pokazać kulturę naszych Algonquinów.
http://www.goniec24.com/prawo-imigracja/itemlist/user/64-andrzejkumor?start=924#sigProId2b0a210dd7