farolwebad1

A+ A A-
Andrzej Kumor

Andrzej Kumor

Widziane od końca.

URL strony: http://www.goniec.net/

Krzysztof Zanussi na TIFF

poniedziałek, 08 wrzesień 2014 23:12 Opublikowano w Życie polonijne

Dzięki uprzejmości Peter Mielzynski Agencies Canada wraz z grupą kilku dziennikarzy polonijnych mieliśmy okazję wziąć udział w lunchu zorganizowanym na cześć wybitnego polskiego reżysera Krzysztofa Zanussiego, twórcy m.in. "Barw ochronnych", "Bilansu Kwartalnego" i "Rewizyty", który w tym tygodniu przybył na festiwal filmowy TIFF do Toronto. Zdarzenie upiękniła swą osobą aktorka Weronika Rosati, która przybyła w towarzystwie aktora Jonathana Tybela. Sponsorem spotkania byli producenci wódki "Wyborowa" i właśnie agencja importowa PMA założona przez Piotra Żychlińskiego-Mielżyńskiego seniora, a prowadzona dzisiaj przez Piotra Żychlińskiego-Mielżyńskiego Jr.


Krzysztof Zanussi przywiózł do Toronto film "Obce ciało", który opowiada o katoliku, pracowniku korporacji prześladowanym przez przełożone za swą postawę. Tematyka filmu i podejście reżysera były powodem licznych ataków.


Goniec: - Czym dla Pana jest wiara przy pracy?


Krzysztof Zanussi: - Proszę Pana, o wierze trzeba powiedzieć, że ona jest tak, jak nie wszystkie inne uczucia, to znaczy, że jest wieczorem, a rano już jej nie ma; to nie jest coś co można schować do lodówki. Ja marzyłbym o tym. Ona pulsuje, ona ma swoje chwile, kiedy coś czuję, a potem latami niczego się nie czuje. Matka Teresa z Kalkuty bardzo pięknie to opisała, i ludzie małej wiary starali się żeby to nie wyszło, ale to szczęśliwie wyszło. To jest piękne świadectwo tego, że ktoś doznał jakiegoś wtajemniczenia w mistykę i stracił to na resztę życia, żył wspomnieniem, niczym więcej.
Więc na tę wiarę artysty też trzeba patrzeć z wielką ostrożnością, aby nie wygłaszać buńczucznych sformułowań, bo nikt naprawdę nie wierzy jednakowo i bezustannie. Czasem ta wiara jest tylko decyzją, ale wcale nie jest czymś przeżywanym. A potem przychodzi przeżycie i to jest taka łaska, która nas spotyka… To samo powiem panu o miłości, miłość też jest czymś co przychodzi i odchodzi to nie jest coś takiego co można zamrozić; jest to najgorsze nieszczęście, jeśli to się zrobi.

- Ostatni Pana film; katolicyzm w świecie, czy dzisiaj nie jesteśmy świadkami kultury antyreligii?

- Od więcej niż dwóch stuleci w Europie mamy to ciągle przed oczami, teraz się to nasiliło. Ja to czuję i czuję się tego ofiarą, bo mnie tam gdzieś za to szarpią, za to, że ten film, który teraz zrobiłem ostentacyjnie mówi o katoliku, o katoliku, we współczesnym świecie, w wielkiej korporacji, i mówi o tym, że on tam jest persona non grata, czy też że jest obcym ciałem.
To prawda, ale to znowu pytanie, jaka jest jego wiara i jaki jest ten świat, z którym walczymy. Ten świat, naprawdę chce czegoś innego i bardzo często chce swojej zagłady. Bo zagłada jest wpisana, jest pewnym zagrożeniem dla naszego gatunku, my lubimy się unicestwiać. Z tej perspektywy wydaje mi się, że wszystkie religie są programem ratunkowym, jeżeli są rozumiane głęboko, ale te programy ratunkowe działają, albo nie działają.

- Czy Pan żyje wspomnieniem tego mistycznego uczucia, które Pan przeżył? Zdarzają się Panu te uczucia?

- To jest strasznie intymne pytanie, dlatego aż strach na nie odpowiadać, żeby nie było w tym hucpy. Na pewno za czymś tęsknię żywo, więc nie tęskni się żywo za czymś co jest urojeniem.
(...) Wielu ludziom wystarcza pokraczna malusieńka wiara. Bardzo nad tym boleję. Z drugiej strony, cały czas chcę widzieć tę wielką wiarę, która jest wielkoduszna; wiara musi być wielkoduszna, nie może być inna, nie może być małostkowa, nie może być nieprzebaczająca, nie może być osądzająca. Z drugiej strony, trzeba mieć stosunek do zdarzeń, nie znoszę katolików, którzy gdy ktoś pluje w twarz mówią, że deszcz pada. Jak nie chcę oddać to mogę powiedzieć, że nie chcę oddać, ale nie mogę powiedzieć, że to się nie stało. Teraz bardzo żeśmy się w tym zasupłali, cieszę się, że pan ten film zobaczy, bo to jest o tym


-Dziękuję bardzo za rozmowę

Rozmawiał Andrzej Kumor

Udany doroczny piknik Wawel Villa!

niedziela, 07 wrzesień 2014 16:07 Opublikowano w Życie polonijne

Nie można sobie było wymarzyć lepszej pogody na doroczny piknik na zbieranie funduszy dla Domu Spokojnej Starości Wawel Villa w Lorne Park w Mississaudze -nieco ponad 20 stopni, miła bryza, i pełne słońce.

Dlatego piknik zgromadził ponad 200 osób, którym nie jest obojętny los starszego pokolenia mieszkających w Mississaudze Polaków.

Było też sporo atrakcji. Za opłatą można spowodować wpadnięcie do wody atrakcyjnej dwudziestolatki, do tańca przygrywał grający stare szlagiery zespół The Wasted Nights. Kupić można było wspaniałe wytwory rękodzieła artystycznego autorstwa pensjonariuszy niektórych w wieku ponad 90 lat. Fascynowały zwłaszcza ręcznie malowane bombki na choinkę i dziergane na drutach czapki.

Reporter Gońca zauważył też kilku polityków w tym kandydującą na burmistrza Mississaugi radną polskiego pochodzenia Bonnie Crombie oraz smażącego hamburgery posła federalnego Władysława Lizonia z małżonką. Oczywiście nie sposób było nie zauważyć personelu Wawel Villa z jej nowym administratorem p. Jonem Graysonem. Dochód z imprezy przeznaczony był na polepszenie standardu życia pensjonariuszy

Mimo trudności z otrzymaniem pozwolenia w centrum torotnońskiego śródmieścia przeszła parada chrześcijan Jesus in the City

Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.