Wojenna czy powojenna fala polskiej emigracji, głównie o charakterze politycznym, to również przykład podziałów. Gdy gen. W. Anders nie musiał trapić się o chleb powszedni, bo Brytyjczycy płacili mu emeryturę wojskową, to już gen. Maczek, dowódca słynnej dywizji pancernej, musiał zmywać naczynia w knajpie prowadzonej przez byłego swojego podkomendnego, aby mieć co do ust włożyć.
Wśród emigracji "solidarnościowej" trudno mówić o jakichś podziałach społecznych. Opozycjoniści reżimu komunistycznego wywodzili się z różnych warstw społecznych: od intelektualistów, naukowców, przedstawicieli wolnych zawodów, inżynierów, lekarzy, do rzemieślników, robotników i rolników. Los ich zależał głównie od zdolności adaptacji w nowym środowisku. Niewielu skorzystało z "miękkiego lądowania" związanego czy to z pomocą ze strony rodziny, czy też pozyskaniem od razu jakichś intratnych miejsc pracy.
Wydawało się, że kiedy już wojna z komunistyczną ideologią została wygrana, do czasu jakiejś niwelacji różnic w poziomie życia między Polską a Zachodem, poważnym zjawiskiem będzie już tylko emigracja ekonomiczna. Okazało się jednak, że ze zdecydowanie katolickiego społeczeństwa oddzielają się jednostki gotowe walczyć na nowym froncie: walki islamu z resztą świata.
Przedstawicielka starej i nowej polskiej arystokracji znalazła się nieoczekiwanie w kanadyjskim areszcie imigracyjnym. Jej protoplaści walczyli wraz z księciem Jaremą Wiśniowieckim z muzułmańskimi Tatarami i Turkami na terenach Ukrainy, wchodzącej wówczas w skład Rzeczpospolitej, gdzie mieli swoje majątki. Kolejni odpierali wraz z królem Janem III Sobieskim ostatni zbrojny atak islamskich Turków na chrześcijańską Europę w 1583 roku pod Wiedniem. Później ziemiaństwo tej rodziny zamienione zostało na uprawianie wolnych zawodów, głównie prawniczych.
Już w czasach PRL-u czołowy przedstawiciel tej rodziny, wybitny prawnik praktyk, stał na czele Naczelnej Rady Adwokackiej, a później, za zasługi dla chylącego się reżimu komunistycznego, został obdarowany funkcją ambasadora na jednej z bardziej lukratywnych placówek. Schedę adwokacką przekazał swojemu synowi, który z kolei zbijał mamonę na walce z reżimem komunistycznym, tzn. deklarując swoim klientom, że jest w awangardzie walki z epigonami komunizmu.
W tak cieplarnianych warunkach wychowywała się Anna, dziedziczka starej i nowej arystokracji polskiej. Ukończyła elitarną warszawską szkołę średnią, potem Wydział Prawa Uniwersytetu Warszawskiego i bez problemu dostała się na aplikację adwokacką. Było to już bowiem w okresie, kiedy państwo oddało swoje prerogatywy organizacjom samorządowym, w tym adwokackim, radcowskim i notarialnym. Następstwem tego było to, że w niektórych okręgach na aplikację adwokacką dostawały się tylko dzieci czynnych, wpływowych adwokatów. Ograniczano też liczbę miejsc na aplikacjach, co powodowało, że ci, którzy już byli adwokatami, mieli coraz mniejszą konkurencję. Elitarność tego zawodu sięgnęła zenitu. Fortuny, w tym rodziny Anny, gwałtownie się powiększały.
Ale już w okresie studiów Anna zainteresowała się islamem. Kiedyś, w czasach reżimu komunistycznego, młode pokolenie demonstrowało swój krytyczny stosunek do pokolenia ich rodziców "kolaborującego" z reżimem. Kiedy jednak wchodzili w realia życia zawodowego, podążali w większości drogą swoich rodziców. W okresie przemian ustrojowych w Polsce modne stało się demonstrowanie swojego albo wolnomularstwa, albo członkostwa w różnych grupach religijno-kulturowych, głównie pochodzenia azjatyckiego.
Anna weszła w krąg islamu za sprawą pewnego przystojnego Araba. Zakochała się w nim. Studiował w Polsce, a faktycznie miał też misję od swoich zleceniodawców z Bliskiego Wschodu, aby poszerzyć w odległej Polsce krąg wyznawców i sympatyków islamu. Pozyskanie, i to tak bliskie, członkini starej i nowej arystokracji polskiej było jego wielkim sukcesem.
Anna wprawdzie zdała egzamin adwokacki i rozpoczęła praktykę w tym zawodzie, ale bardziej pociągały ją problemy nowej religii i tego nowego i oryginalnego w jej środowisku kręgu osób i zainteresowań. Po mniej więcej rocznym związku Anna poznała innego wyznawcę islamu, który przybył odwiedzić swoich ziomków w Polsce. Rozpoczął się jej nowy romans. Przybysz ten miał obywatelstwo kanadyjskie i zamieszkiwał w Mississaudze, w tym ponad 750-tysięcznym przedmieściu Toronto. Po miesięcznym romansie w Polsce nastąpiła jego kontynuacja po dwóch miesiącach przerwy, kiedy Anna przybyła do Toronto. Związek ten trwał ponad dwa lata.
Anna nie bardzo wiedziała, z czego utrzymywał się jej partner. Niby prowadził jakieś interesy w swoim kręgu kulturalno-religijnym. Jej jednak nie pozwolił pracować i poszukiwać pracy. Miała prowadzić dom. Ta piękna, około 30-letnia kobieta była jego ozdobą i budziła zazdrość wśród jego znajomych. Już po kilku tygodniach prowadziła jakby salon, przez który przewijały się głównie panie europejskiego pochodzenia, które miały związek z Arabami, lub też przeszły na islam. Trwało to dwa lata.
Pewnego dnia Anna uznała, że potrzebuje zmiany. Oświadczyła swojemu partnerowi, że wylatuje na Florydę do przyjaciół, których oboje poznali, kiedy ci odwiedzili swoich krewnych w Toronto. Byli oboje muzułmanami. Partner Anny zgodził się na to. Anna przed przylotem do Kanady załatwiła sobie wielokrotną wizę amerykańską. Nie miała więc żadnego problemu z dostaniem się do Stanów. Przebywała tam dwa miesiące. W tym czasie nawiązała romans z panem domu, czemu nie była przeciwna jego żona. Jako prawdziwa muzułmanka, musiała się godzić z wolą męża, który miał prawo do posiadania do czterech żon. Z uwagi na to, że prawo amerykańskie nie zezwalało na posiadanie haremu, w środowisku muzułmańskim akceptowane było posiadanie na stałe, lub przejściowo, jednej, a nawet kilku nieformalnych żon.
Początkowo Annę to nawet ciekawiło. Wydawało jej się, że w ten sposób wchodzi głębiej w sferę obyczajową islamu. Nie wytrzymała jednak tej próby. A może nie było między nią a nowym, żonatym partnerem głębszego uczucia. Postanowiła wrócić do Toronto. Kiedy przedłużyła swoją wcześniej planowaną na dwa tygodnie podróż, powiadomiła swojego kanadyjskiego partnera o wejściu w nowy związek. Miała świadomość, że ten kanadyjski związek zostanie zerwany. Ale postanowiła jednak wracać do Kanady. Tu miała grono przyjaciół i wierzyła, że z ich pomocą jakoś da sobie radę.
Kiedy jednak zjawiła się na granicy w Niagara Falls, została zatrzymana przez kanadyjskiego oficera imigracyjnego, który uświadomił jej, że nie ma prawa wjazdu do Kanady, bo jej wiza turystyczna wygasła już przed dwoma laty. Kiedy powiedziała mu, że mieszkała dwa lata w Mississaudze, to została aresztowana i odesłana do torontońskiego aresztu imigracyjnego.
Ta 32-letnia kobieta wzbudzała zachwyt i podziw nawet wśród kobiecego personelu aresztu. Nie tylko urodą, ale ogólnie klasą przewyższała poziom pań i tych aresztowanych, i tych, które je pilnowały. Anna powiadomiła o swoim pobycie w areszcie kilkoro znajomych. Zjawił się tylko jeden z nich. Anna wiedziała, że był on od niedawna w Kanadzie i był ubogi. Tak więc dała mu ze swoich skromnych zasobów trzydzieści dolarów, kiedy odwiedził ją w areszcie.
Po dwóch dniach została odwieziona do granicy w Niagara Falls i oddana w ręce amerykańskich urzędników imigracyjnych. Bo przybyła do Kanady z tego kraju, a umowa przewidywała wzajemne przekazywanie sobie nielegalnych imigrantów.
Ta nosicielka znanego w Polsce nazwiska, która miała przed sobą wspaniałą karierę, weszła w krąg kulturowy, który ją tylko pogrążał. Jej protoplaści walczyli z wpływami islamu, walczyli z tymi, którzy porywali Słowianki do swoich haremów, a ona dobrowolnie poddała się nowej fali, modzie, i lądowała w łóżkach kolejnych muzułmańskich kochanków.
Aleksander Łoś