farolwebad1

A+ A A-

Opowieści z aresztu deportacyjnego: Sutener

Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Imigracja i erotyzm, a ściślej seks, mają ścisłe powiązania. Kraje bogatsze wysysają nie tylko co światlejsze umysły z krajów biedniejszych, ale również co ładniejsze dziewczyny, z których te, które odrzucają możliwość rozpoczęcia życia w nowym kraju od sprzątania, czy doglądania niedołężnych osób, wybierają niby łatwiejszy kawałek chleba, sprzedając się na ulicy.

Tak dawniej, jak i obecnie „córy Koryntu” zwykle nie pracują w pojedynkę, bez udziału, czy to „madam”, czyli szefowej domu publicznego, czy też męskiego „opiekuna”, „pimpa”, czyli sutenera.

John urodził się na przedmieściu Chicago i tam zaczął swoją życiową karierę. Ten, wówczas młody, wysoki, przystojny Murzyn, najpierw zaczynał w gangu młodzieżowym, trudniąc się drobnym rozbojem, ale wkrótce prosta przemoc mu obrzydła. Tam, pierwsze swoje dziewczyny tej samej rasy zaczął wysyłać na ulice, czerpiąc coraz większe zyski.

John, swoim postępowaniem naruszył ustalony porządek w dzielnicy, w której mieszkał. Teren ten był już w gestii gangu, czerpiącego dochody z nierządu. Tak więc, kiedy jedna z jego trzech dziewczyn została przyciśnięta przez gangsterów, wyśpiewała, kto jest jej opiekunem... Po chwili John, który wynajmował już wtedy samodzielnie pokój w suterenie, ale z osobnym wejściem, miał nieproszonych gości, którzy najpierw, na wstępie, porządnie mu przyłożyli, a następnie poinformowali go, że nie miał prawa prowadzić biznesu bez zgody szefa gangu. Zażądali kilku tysięcy dolarów, jako procentu od już odniesionego przez niego zysku i wyniesienia się z dzielnicy. John powiedział im, że nie ma tak dużo pieniędzy. Dano mu 24 godziny na zebranie całej sumy pod groźbą ostatecznego rozliczenia się z nim.

John miał wówczas 19 lat...

Wiedział, że to nie przelewki. Po całonocnych przemyśleniach, następnego dnia rano zapakował trochę rzeczy osobistych, wyjął ze skrytki pieniądze z rocznej działalności i nie powiadomiwszy nawet swoich podopiecznych, wyjechał swym podniszczonym samochodem. Postanowił zupełnie zniknąć z oczu gangsterom z rodzinnego miasta. Przekroczył granicę w Niagara Falls i dotarł do Toronto. Tutaj miał kumpla, który wyjechał dwa lata wcześniej z rodzicami z Chicago. Łączyły ich wspólne przeżycia z okresu członkostwa w ulicznym gangu młodzieżowym.

Kumpel zajmował się handlem narkotykami i postanowił pomóc Johnowi w rozwinięciu biznesu związanego z prostytucją. To on skontaktował dwie swoje klientki, które kupowały od niego narkotyki. Były to Murzynki. Były niezorganizowanymi, młodzieżowymi prostytutkami. Często widział je pobite, ograbione przez ulicznych rzezimieszków. Zgodziły się pracować pod opieką Johna. Wprawdzie musiały dzielić zyski z nim po połowie, ale obiecał im opiekę. Faktycznie tak się stało.

John, nauczony doświadczeniem chicagowskim, nawiązał kontakt z szefostwem gangu i uzyskał zgodę na rozwinięcie biznesu na jednej z bocznychulic w centrum Toronto. Oczywiście, za wyznaczoną opłatą. Już po kilku tygodniach powiększył swoją „stajnię” o dwie Meksykanki. Później przybyła jeszcze jedna Polka. Najpierw była osobistą dziewczyną Johna, ale już po kilku tygodniach poszła na ulicę. Była to córka nowych imigrantów. Jej rodzice się rozstali, a ona mając 16 lat, była praktycznie bez nadzoru i opieki. Taką opiekę zapewnił jej John, którego poznała w jednym z klubów.

Któregoś dnia John zatrzymał się na chwilę przy jednej ze swoich dziewczyn i w tym momencie nadjechał radiowóz policyjny. Dwaj rośli policjanci wzięli go za „johna”, czyli klienta prostytutek. Po wylegitymowaniu, policjanci zatrzymali go i osadzili w areszcie imigracyjnym, bo jak ustalono, John przekroczył już limit czasu pobytu w Kanadzie, jako turysta. Po dwóch tygodniach został odstawiony do Buffalo i przekazany władzom amerykańskim. Żadnego postępowania w stosunku do niego nie wytoczono.

John tyko na kilka dni wpadł do Chicago, ale uznał, że ciągle jest tam dla niego niebezpiecznie. Wrócił do Kanady, przejeżdżając granicę w jakiejś małej miejscowości w zachodnim Ontario. Wrócił do swojego mieszkania w jednej z ciemnych uliczek Toronto. Właściciel domu nawet się nie zorientował, że John był zatrzymany przez policję i wydalony z kraju. Biznesu doglądał mu kolega. Pozostawione dziewczyny były trochę wystraszone i zmniejszyły aktywność na ulicy, ale po powrocie Johna wszystko wróciło do normy.

Później John był łapany w mniej więcej podobnych okolicznościach przez policjantów kilkakrotnie, odstawiany do granicy. I wracał też w podobny sposób. Odstępy czasu między wpadkami były co raz dłuższe, bo John, nauczony doświadczeniami, był bardziej ostrożny. Interes się kręcił, ale szefostwo gangu nie pozwalało mu na większe rozwinięcie skrzydeł. John postanowił przyspieszyć przypływ większej gotówki.

Nawiązał kontakt z grupą trudniącą się włamaniami i napadami na bank. Najpierw u nich terminował, stojąc w obstawie i służąc jako kierowca, ale z biegiem czasu stał się pełnoprawnym członkiem grupy. Te dwa biznesy prowadził równolegle przez dwa lata. Aż nastąpiła wpadka. Po kolejnym napadzie John i jeszcze jeden z napastników zostali postrzeleni przez policjantów, którzy ich złapali.

Po wyleczeniu rany nogi John został skazany na trzy lata więzienia, z czego odsiedział dwa lata i osiem miesięcy. Po tym został prosto z więzienia deportowany do USA.

Po dwóch tygodniach był znów w Toronto. Musiał zaczynać prawie od początku, bo biznes sutenerski, w tym jego dziewczyny, przejął ktoś inny. John nawiązał szybko kontakt z szefem gangu, który obiecał mu pomóc. Wyznaczono mu inny rewir z już pracującymi kilkoma prostytutkami. Poprzednik został zastrzelony z polecenia szefa gangu, bo przyłapano go na oszustwie finansowym. Było to ostrzeżenie tak dla Johna, jak i innych, podobnych mu pimpów.

John nigdy nie zdołał wybić się na wyższe stanowisko w hierarchii interesu suterniczego. Wprawdzie, po latach współpracy, zaufanie do niego ze strony szefostwa gangu się utwierdziło, ale nie dopuszczano go do ściślejszego kierownictwa. Jedną z przyczyn był jakoby pacyfistyczny stosunek Johna do interesu. Mimo epizodu gangsterskiego, w okresie napadów na bank, był on świadkiem przemocy, a nawet morderstw, ale nigdy tego sam nie dokonał. O tym wiedziano w kręgu gangsterskim. Traktowano go więc jako „mięczaka”. Mógł być dobrym wykonawcą, ale nie bezwzględnym egzekutorem zysków dla kierownictwa gangu.

John był chyba rekordzistą w liczbie zaliczonych deportacji z Kanady. Było ich łącznie jedenaście. Gdy już dobiegł pięćdziesiątki, był nadal przystojnym mężczyzną i przez minione osiem lat nie dał się przyłapać. Wyrobił sobie prawie legalne papiery. To znaczy kupił od jakiegoś złodzieja paszport kanadyjski, kartę obywatelstwa i prawo jazdy na nazwisko innego Murzyna, który był bardzo podobny do Johna. Nie potrzeba było nawet zmieniać zdjęć. Zachowując ciągle czujność, czuł się już zupełnie zadomowiony w Kanadzie. Biznes się kręcił. Zgodnie z gustami klientów zmieniał co jakiś czas dziewczyny. Czasami były poderwane przez niego, które po okresie przyuczenia zmuszał do pracy na ulicy. Niektórymi wymieniał się z pimpami z innych miast. Bo czasami klienci grymasili i istniało niebezpieczeństwo utraty stałych klientów.

W końcu John wpadł z uwagi na to, że przy legitymowaniu go w nocy trafił na policjanta, który aresztował go poprzednim razem. Mimo upływu wielu lat, policjant go rozpoznał i nie pomogły doskonałe papiery. Porównano odciski palców i John nie miał wyboru. Przyznał się do tego, co było dla policjantów oczywiste. Został bez skrupułów potraktowany przez transportujących go do więzienia strażników: na nogi założono mu kajdany, które uwierały przy każdym kroku. Ręce zakuto w kajdany na plecach, które były połączone z pasem skórzanym, który przewiązano w pasie. W czasie jazdy do więzienia kajdanki na rękach wrzynały się w ręce.

Wiedział gdzie jedzie, bo odsiedział już wcześniej w tym torontońskim więzieniu kilka razy po kilka tygodni przed uprzednimi deportacjami. Jeden ze strażników więziennych rozpoznał Johna i przywitał go jak dobrego znajomego.

Za posługiwanie się fałszywymi dokumentami John skazany został na kilka miesięcy więzienia. Karę odbył prawie w całości i rutynowo został deportowany do Stanów. Na jak długo? A może zakończy już wędrówkę, dogada się z gangiem chicagowskim i zagospodaruje jeden z rewirów tego miasta, wykorzystując doświadczenie kanadyjskie?

Zaloguj się by skomentować
Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.