Po ślubie młodzi wędrowali po wielkich obszarach sowieckich na kolejne budowy komunizmu. Urodziło im się dwoje dzieci: córeczka i młodszy o siedem lat syn. Wiera była o dwa lata starsza od Olega, była bardzo dobrą żoną i matką, dbającą o spokój ogniska domowego. Dzieci ukończyły wyższe uczelnie: córka handel zagraniczny, a syn budownictwo okrętów. W końcu wrócili do Sewastopola, gdzie wybudowali dom, zagospodarowali go, kupili nową ładę i zajęcia im przybyło w związku z urodzeniem się wnuczki. Ich córka bowiem mieszkała z nimi i nie wyszła za mąż za ojca tego dziecka.
Kiedy rozpadł się Związek Sowiecki, powstawała wolna Ukraina, na Krymie, gdzie mieszkali, zaczęły się niepokoje: o Flotę Czarnomorską, o uznanie praw Tatarów, za Stalina wysiedlonych na Syberię za jakoby współpracę z Niemcami w czasie wojny, a teraz wracających na swoje tereny. Tereny te należały do Ukrainy, ale większość mieszkańców opowiadała się za związkami z Rosją. To wszystko zdecydowało, że Oleg i Wiera postanowili wyjechać do Grecji, do Salonik, skąd wywodziła się jej rodzina. Spieniężyli wszystko i wyruszyli w świat.
W Grecji mieszkali ponad sześć lat. Oleg, inżynier, kierownik wielkich budów, musiał zadowolić się pracą zwykłego robotnika budowlanego. Podobnie jego syn. Ale Oleg nie narzekał na problemy z pracą. Mimo dochodzenia do sześćdziesiątki czuł się zdrowo i spoczywała na nim odpowiedzialność za losy rodziny. Problemy miał z Grekami. Dawali mu ciągle odczuć, że jest człowiekiem drugiej kategorii. Kiedy zwrócił się do władz o uzyskanie obywatelstwa greckiego, to mu odmówiono. Z trudem uzyskała obywatelstwo tego kraju jego żona, z pochodzenia Greczynka.
Najpierw opuścił Grecję ich syn. Starał się oficjalne o prawo stałego osiedlenia się w Kanadzie i uzyskał, w systemie punktowym, na to zgodę. Po roku pobytu w Kanadzie ożenił się z Kanadyjką żydowskiego pochodzenia. Zaprosili oni Olega i Wierę do odwiedzenia ich, w związku z urodzeniem się im synka. Kiedy skończyła im się trzymiesięczna wiza turystyczna, zwrócili się do agentki imigracyjnej rosyjskiego pochodzenia o załatwienie im prawa stałego pobytu w Kanadzie, w oparciu o sponsorstwo ich syna i synowej. Odpowiednie dokumenty zostały wysłane do władz imigracyjnych.
Po kilku miesiącach jednak ich synowa przesłała do władz imigracyjnych informację, że wycofuje się ze sponsorstwa swoich teściów. Zrobiła to pod namową rodziców, którzy argumentowali, że gdyby coś się stało jej mężowi, to ona zostanie sama z obowiązkiem utrzymywania swoich teściów przez dziesięć lat. Doszło do scysji rodzinnej. Po kilku miesiącach synowa zmieniła zdanie i powiadomiła władze imigracyjne, że wraca do swojego pierwotnego zobowiązania o sponsorowaniu swoich teściów. Ale władze imigracyjne już wydały pierwszą decyzję o odmowie przyznania Olegowi i Wierze prawa stałego pobytu w Kanadzie. Agentka złożyła od tego odwołanie.
W międzyczasie z Grecji do Kanady przybyła ich córka. Ona też została zaakceptowana w oparciu o system punktowy. Z nią przybyła też jej już dwunastoletnia córeczka. Oleg i Wiera, pamiętając niestabilność synowej, przenieśli się do córki. Oleg cały czas pracował jako robotnik budowlany, a Wiera zajmowała się domem. Córka uzyskała dość szybko pracę jako sprzedawczyni w sklepie, którego właścicielem był rosyjski imigrant.
Kolejna instancja też oddaliła prośbę Wiery i jej męża o przyznanie im prawa stałego pobytu. Agentka sporządziła odwołanie do sądu, motywując to głównie zasadami humanitarnymi, podnosząc fakt, że wszystkie ich dzieci mieszkają legalnie w Kanadzie, a wiek ich i zdrowie powodują, że wymagają opieki ze strony swoich dzieci. Oleg w tym czasie przebył poważną operację, a Wiera, już ponad 70-letnia kobieta, poważnie chorowała na serce.
Czekali cierpliwie na zawiadomienie o rozprawie.
Pewnego dnia do ich mieszkania przybyła dwójka oficerów imigracyjnych i aresztowała Olega, zakuwając go w kajdanki. Wiera była wtedy na zakupach. Ale po trzech dniach zastali i ją w mieszkaniu i ją też dostarczyli w kajdankach do aresztu imigracyjnego.
Już kolejnego dnia oficer imigracyjny dostarczył Wierze pismo mówiące o tym, że za tydzień odlatuje do Aten, skąd przybyła do Kanady przed ponad sześcioma laty. Protestowała gwałtownie, mówiąc, że wszak złożone zostało odwołanie do sądu, że tutaj mieszkają jej dzieci, że po prawie pięćdziesięciu latach nierozłącznego związku z jej mężem nie pozwoli się z nim rozdzielić.
Po dwóch dniach doręczono podobne pismo Olegowi, z tym że jemu władze imigracyjne załatwiły bilet do Kijowa. Oleg bowiem był obywatelem Ukrainy. Twierdził, że w pewnym czasie, już mieszkając w Toronto, widząc problemy z uzyskaniem prawa stałego pobytu w Kanadzie, zwrócił się do konsulatu Grecji o przyznanie mu obywatelstwa tego kraju, wobec posiadania go przez jego żonę. Musiałby się zrzec obywatelstwa Ukrainy, bo kraj ten nie uznawał podwójnego obywatelstwa. Żona jego obywatelstwo Ukrainy już utraciła. Odmówiono mu.
W areszcie powiadomiono ich, że na następny dzień odbędzie się ich rozprawa, na której podjęta będzie decyzja, czy zostaną w areszcie, czy też zostaną zwolnieni. Powiadomili o tym agentkę imigracyjną i swoje dzieci. Przed rozprawą stawiła się agentka, której jednak nie dopuszczono do sprawy, bo okazało się, że nie ma uprawnień agentki imigracyjnej. Powiedziano jej, że wobec tego rozprawa zostanie odroczona. Poszedł też do domu ich syn. Ale po godzinie wezwano Wierę i Olega przed oblicze sędziego imigracyjnego, który powiadomił ich, że jeśli w wyznaczonym terminie nie zostaną odesłani z Kanady, to kolejna rozprawa w sprawie ich ewentualnego uwolnienia z aresztu odbędzie się za tydzień.
Oboje wpadli w rozpacz i furię. Głośno wyrażali swój żal i brak sprawiedliwości w Kanadzie. Wszak złożyli odwołanie do sądu, stale byli w kontakcie z władzami imigracyjnymi, zgłaszali się na każde wezwanie, nigdy nie korzystali z jakiejkolwiek formy pomocy finansowej ze strony władz kanadyjskich, mimo podeszłego wieku byli niezależni finansowo. I najważniejsze, jak ktoś mógł podjąć decyzję o ich rozdzieleniu i wysłaniu do dwóch różnych krajów? Wiera nie miała nikogo bliskiego w Grecji, a z uwagi na stan zdrowia i wiek nie miała możliwości pracować. Jak miała opłacić czynsz i ponosić koszty swojego utrzymania? Oleg mógłby jakoś poradzić sobie na Ukrainie, ale w żadnym wypadku nie godził się na rozdzielenie go z żoną.
Syn i córka obojga zrozumieli, że to nie przelewki i mamiąca ich i wyciągająca systematycznie pieniądze agentka imigracyjna nie da sobie rady w tej sprawie. Wynajęli dość drogiego adwokata, który telefonicznie załatwił, że decyzje o wydaleniu z Kanady zostały odroczone do czasu następnej rozprawy, która odbyła się po tygodniu. Tym razem dzieci Wiery i Olega wyposażyły adwokata we wszystkie posiadane dokumenty i argumenty. Ten to wszystko składnie przedstawił sędziemu imigracyjnemu. Debata trwała, jak na tego typu sprawy, dość długo. Wiera i Oleg przeżywali ten sąd nad nimi bardzo boleśnie.
W końcu zapadła decyzja o ich zwolnieniu z aresztu, przy czym ich syn i córka mieli wpłacić za swoich rodziców wielotysięczne kaucje. Nastąpiło to po kilku godzinach. Oboje opuszczali areszt pełni goryczy, ale i nadziei, że może jeszcze zdołają odwrócić zły los. Pragnęli mieszkać przy dzieciach i wnukach, a nie szwendać się po świecie. Ich los był jednak ciągle niepewny.
Dlatego też Oleg, wychodząc z aresztu, powiedział, że jeśli przyszłoby im opuścić Kanadę, to będzie zdążał, aby żona jego odzyskała obywatelstwo Ukrainy i oboje dożywaliby swoich dni w Abchazji, najpiękniejszym, według niego, zakątku ziemi, gdzie jest wieczna zieleń, przeczyste morze, dojrzewające winogrona, z których produkowane jest doskonałe wino, gdzie zmarła ciotka żony pozostawiła im testamentowo współwłasność domu, w którym mieszkała samotnie siostra cioteczna żony, a która namawiała ich do powrotu i zamieszkania z nią. Problemem był tylko niepokój polityczny w tym kraju.
Aleksander Łoś