Nadeem urodziła się w rodzinie o korzeniach hinduistycznych, ale już jej rodzice nie byli nadmiernie religijni. Zachowywali część zwyczajów przodków, ale w dużej mierze przyjęli zwyczaje europejskie. Na przykład, pożywienie przygotowywali według starych obyczajów, ale często kupowali czy to półprodukty innych orientacji (włoskie, chińskie, południowoamerykańskie), lub też gotowe tzw. fast foods. Na co dzień chodzili w ubiorach europejskich, ale np. na wesela rodzinne zakładali ubiory hinduskie.
Nadeem urodziła się jako drugie dziecko z trójki rodzeństwa. Dumą rodziców był jej starszy brat: przystojny, bystry, który szybko dołączył, będąc jeszcze w szkole średniej, a już w pełni po ukończeniu studiów, do firmy budowlanej ojca. Ten duet zapewniał dobrobyt i prestiż rodziny. Nadeem była śliczną dziewczynką, młodszą od starszego brata o pięć lat. I kiedy wydawało się, że będzie ich dwoje rodzeństwa, po dwunastu latach ich matka zaszła w ciążę. Już w połowie jej trwania lekarze stwierdzili, że płód się nie rozwija prawidłowo. Doradzali aborcję. Ojciec wahał się, ale matka, tkwiąc silniej w tradycji rodzinnej, w której nie zaistniał nigdy przypadek aborcji, postanowiła urodzić to dziecko, tym bardziej że lekarze twierdzili, że z tak dużym niedorozwojem, szczególnie płuc, chłopiec ten długo nie pożyje.
Faktycznie, już od pierwszych dni matka dziecka musiała być bardzo uważna, bo dziecko ciągle miało ataki duszności. Jego płuca miały wydolność nie większą niż 50 proc. Inne organy, a szczególnie żołądek, też nie miały normalnej wydolności. Żołądek był mniejszy niż normalnie. Dziecko nasycało się szybko, ale też był szybciej głodne. Częstotliwość podawania mu posiłków musiała być podwojona. Z upływem czasu nie następowała poprawa, mimo starań lekarzy.
To niezaplanowane powiększenie rodziny zbiegło się z okresem przygotowań do przeniesienia się do Kanady. Był to okres napięć w Gujanie między ludnością pochodzącą z Indii a czarną, byłą niewolniczą, większością. W okresie kolonialnym przybysze z Azji stanowili warstwę uprzywilejowaną. Po uzyskaniu przez ten mały kraj wolności, potomkowie afrykańskich niewolników, którzy stanowili większość, w demokratyczny sposób zdobyli władzę i odbijali sobie wieloletnie krzywdy.
To napięcie powodowało, że życie dla rodziny Nadeem stało się trudniejsze, a nawet niebezpieczne. Interesy też nie szły tak jak dawniej. Nadto, rodzice Nadeem sądzili, że w bogatej Kanadzie znajdą szansę na poprawę stanu zdrowia ich młodszego, wówczas jednorocznego dziecka. Nadeem miała 13 lat, kiedy przybyła z rodzicami do Kanady. Nie miała jakichś większych barier: jej podstawowym językiem był angielski, społeczność hinduskiego pochodzenia w Toronto była już dość liczna, ojciec szybko otworzył własną firmę budowlaną i systematycznie się rozwijał.
Nadeem poszła od razu do szkoły podstawowej, później do średniej, a następnie na studia. Kontynuowała też pomoc matce w opiece nad nierozwijającym się prawidłowo bratem. W miarę upływu lat, mimo podejmowanych starań medycznych, jego kondycja fizyczna się nie poprawiała.
Jedno płuco miało wydolność 50 proc., a drugie prawie w ogóle się nie rozwijało i kiedy chłopiec miał 13 lat, jego wydolność wynosiła 15 proc. Nadeem kochała tego brata, ale czasami patrząc na udręczoną i zmęczoną matkę, myślała, czy jej kochana matka nie żałowała tego, że nie zgodziła się przed laty na aborcję. Bo wpływało to nie tylko na jej życie, ale również w znacznym stopniu ograniczało życie jej najbliższych. Mąż jej chętniej przebywał w firmie niż w domu. Pracował też w weekendy. Wiedziała, że to nie tylko nadmiar pracy trzyma go z dala od domu. Widok niedołężnego syna męczył go psychicznie. Zapracowana przy tym dziecku żona nie miała czasu i energii, aby zająć się w wystarczający sposób mężem czy starszym synem.
Nadeem była skazana na pomoc matce i młodszemu bratu. Dyżurowały przy nim na przemian. Wpływało to na jej losy. Nie miała czasu, tak jak inne dziewczyny w jej wieku, na kontakty z rówieśnikami, w tym chłopcami. W jej społeczności dziewczęta wychodziły raczej młodo za mąż. Nadeem wyrosła na piękną dziewczynę. Najpierw jej brak kontaktów z płcią odmienną był tłumaczony potrzebą ukończenia studiów. Ale kiedy je skończyła i podjęła pracę w wieku 22 lat, ciągła potrzeba opieki nad bratem ograniczała jej możliwość kontaktów ze swoimi rówieśnikami.
Rodzice postanowili temu zaradzić. Wykorzystali stary zwyczaj aranżowania małżeństw. Utrzymywali kontakty z jedną z rodzin pochodzących z Gujany, która przeniosła się do Stanów Zjednoczonych. Miała ona syna dwa lata starszego od Nadeem. Zaczęli się odwiedzać i po kilku takich wzajemnych wizytach, między młodymi "zaiskrzyło". Chłopak ukończył studia, pracował w dużej firmie w Nowym Jorku. Odbyło się huczne wesele. W podróż poślubną wybrali się młodzi najpierw do Indii, gdzie odwiedzili miejsca, skąd ich rodziny się wywodziły, a następnie odbyli dwutygodniowy rejs statkiem po Morzu Śródziemnym.
Kiedy wrócili do Ameryki Północnej to Nadeem jeszcze przez tydzień przebywała ze swoim mężem i jego rodzicami w Nowym Jorku, a następnie wróciła do Toronto. Tu zastała matkę kompletnie wykończoną opieką nad młodszym synem. Nadeem miała wyrzuty sumienia: kiedy ona wspaniale się bawiła i korzystała z uroków młodej małżonki, jej kochana matka wykańczała się fizycznie i psychicznie. Przez pierwsze dwa miesiące po powrocie kontaktowała się ze swoim mężem tylko telefonicznie i przez Skype'a. Po tym okresie, raz w miesiącu, na weekendy, zwykle na cztery dni, latała do swojego męża. Trwało to przez rok. W końcu zaczął on coraz konkretniej naciskać, aby Nadeem zamieszkała z nim na stałe. Ona odwlekała tę decyzję, mając świadomość, co się stanie z jej kochaną matką i jej młodszym bratem. Trwało to jeszcze pół roku. W końcu mąż Nadeem zażądał od niej konkretnej decyzji. Ona po powrocie do Toronto jeszcze go trochę zwodziła, ale jej poczucie obowiązku zdecydowało: pozostała z matką, aby pomagać jej w opiece przy niedołężnym bracie. Między nią i jej mężem nastąpiła separacja.
Nadeem, tuż po studiach i podjęciu pierwszej pracy w prywatnej firmie, złożyła wniosek o zatrudnienie jej w instytucji państwowej. Wiązałoby się to z lepszymi zarobkami, możliwością awansu, prestiżem. Jej wykształcenie i już zdobyte doświadczenie zawodowe dawałoby szansę na obopólną satysfakcję: jej i pracodawcy. W czasie rozmowy kwalifikacyjnej Nadeem została poinformowana, że jeśli zostanie zakwalifikowana do tej pracy, to będzie musiała wyjechać na miesiąc do ośrodka szkoleniowego i zdać odpowiedni egzamin. Po kilkumiesięcznym stażu, aby uzyskać stały etat, musiałaby wyjechać do tego ośrodka szkoleniowego na dwa miesiące i ponownie zdać ostateczny egzamin. Nadeem samego szkolenia i egzaminów się nie obawiała. Była wcześniej wzorową studentką. Problemem były te wyjazdy na szkolenia. Zrezygnowała z zatrudnienia się w tej instytucji, nawet nie mówiąc o tym rodzicom. Mówiła im, że jeszcze nie dostała zaproszenia na szkolenie. W końcu zaczęli się domyślać, że zrezygnowała z tych starań, nie chcąc pozostawiać matki samej z niedołężnym bratem.
Problem konieczności opieki nad nim ograniczał też możliwość pracy Nadeem w prywatnej firmie, w której pracowała. Była sumienną pracownicą, ambitną, ale nie mogła być w pełni dyspozycyjna, bo ograniczał ją czas niezbędny na opiekę nad bratem. Nie mogła pracować dodatkowo, co ograniczało jej możliwości zarobkowe. Ale nie stanowiło to wielkiego problemu, bo firma ojca prosperowała coraz lepiej. Ojciec kupił jej na 25. urodziny dobry, bezpieczny samochód. Któregoś dnia matka jej pożyczyła od Nadeem jej samochód, aby zawieźć syna na kolejną rehabilitację.
Nadeem pożyczyła BMW od starszego brata, aby pojechać do pracy. Była bardzo zła pogoda, ślisko, wietrznie, spadło 30 cm śniegu. Gdyby jechała swoim samochodem z napędem na cztery koła najprawdopodobniej nic by się nie stało. Jadąc samochodem brata, wpadła w poślizg i wylądowała w rowie. Odniosła nieznaczne potłuczenia, ale samochód nadawał się tylko do kasacji.
Nadeem starała się być uśmiechniętą, towarzyską kobietą. Ale szczególnie w relacjach z innymi kobietami czasami nie wytrzymywała. Kiedy mówiły o drobnych kłopotach rodzinnych, ona milczała. Niewiele osób wiedziało o jej "drugim etacie" przy niedołężnym bracie. Ale czasami wybuchała, nie była, jak zwykle, uprzejma. To nie przysparzało jej sympatii wśród koleżanek z pracy. Te, które nie wiedziały o jej problemach, zazdrościły jej urody, awansu, dobrej opinii u zwierzchników. Niektóre wyrażały głośno zdziwienie, że nie rozwija swojej kariery. Ona dusiła w sobie żal, że nie może być jak inne: beztroskie i paplające. Jakby za wcześnie wydoroślała, spoważniała. Przywiązanie do matki i niedołężnego brata zmieniło jej życie.
Aleksander Łoś