A+ A A-
Andrzej Kumor

Andrzej Kumor

Widziane od końca.

URL strony: http://www.goniec.net/

Listy z nr. 23/2018

piątek, 08 czerwiec 2018 18:42 Opublikowano w Poczta Gońca

Mowa o unikaniu podwójnego opodatkowania
Rząd Tuska podpisał umowę między Polską a Kanadą o unikaniu podwójnego opodatkowania w 2012 r. 12 maja podpisał pan Zenon Kosiniak – Kamysz stronę kanadyjską reprezentował pan Ed Fast.
I co dalej? Nic – dalszym ciągu polscy emeryci płacą podwójny podatek i nikt z polityków polskich nic w tej sprawie nie chce zrobić, a nawet zainteresować się dlaczego tę umowę w ten sposób podpisano. Dlaczego żadna organizacja nie przeprowadziła sondy?
Pytań jest wiele, odpowiedzi żadnej. Mimo wielu oczekiwań, że przedstawiciele ZUS coś wyjaśnią w tej sprawie, niestety temat tabu. Konsulat również unika tego tematu i tak się kręci – a emeryci polscy w nagrodę za ciężką pracę są dojeni.
Tak Emerycie spełniaj swój obywatelski obowiązek. Zastanawia mnie sprawa podróży polityków polskich do Kanady; po co szukają poparcia wśród oszukiwanych emerytów, brzękają o powrocie do Polski, o integracji itp. Kiedy rzeczywistość jest inna. Czasem się wstydzę że jestem Polakiem emerytem, który pisze do wszystkich ważnych osobistości w Polsce, a oni udają, że rządzą Polską wysługując się innym poważnym krajom.
No cóż, i tutaj mamy ciekawostkę, dlaczego KPK nie chce się tą sprawą zająć? Jakież to inne ważne sprawy mają do załatwienia? Na cóż Jest ta Rada Polonii Świata, która zajmuje się czym? Bardzo ważni ludzie, a my polscy emeryci to kto?
Na koniec dodam że w konwencji o unikaniu podwójnego opodatkowania istnieje artykuł 28, który mówi że każdego roku do końca czerwca na drodze dyplomatycznej można wprowadzić zmiany w tej konwencji. Moje pytanie jest, dlaczego żaden polityk, dyplomata nie chce się tym zająć, dlaczego tak się boją tego tematu?
A nam emerytom, co pozostało? Hasło polscy emeryci łączcie się. I załóżmy stowarzyszenie emerytów polsko – kanadyjskich. W ten sposób stworzymy lobby, z którym będzie się liczyć nawet KPK.
Pozdrowienia i mam nadzieję że nie zginął w nas Honor i Odwaga
Ignac G.

Od redakcji: Szanowny Panie w jedności siła, załóżmy takie stowarzyszenie, służymy łamami „Gońca”. Zapraszamy!
***
BRAK REKLAMY FIRMY, ZAOPATRUJĄCEJ POLAKÓW, W POLSKIEJ PRASIE, TO JAK WYRAZ LEKCEWAŻENIA POLONII.
Dziwi mnie brak reklamy sklepu „Starsky” w „Gońcu”. W Toronto mamy wiele sklepów ale jestem zawiedziona tym, że „Starsky” nie daje wydrukować polskojęzycznym gazetom swoich tygodniowych ulotek/flyers. Nie jest to wielki wydatek dla „kolosa”, bo zasięg prasy jest spory, a papier gazetowy jest tańszy od „kredówki”. Dodam tu, że chodzi tu jakby o sieć sklepów, bo firma rośnie i od zarania prosperuje dzięki NASZYM polonijnym zakupom. Ogłoszenia reklamowe odpisuje się od podatku, więc przy „jednym ogniu można upiec więcej niż jedną pieczeń”. Niewielkim kosztem można zatrzymać dotychczasowych klientów, przyciągając innych, i takich okazjonalnie przyjeżdżających na większe zakupy.
W czasach: kiedy benzyna to spory wydatek, korków ulicznych, przy uwzględnieniu odległości do sklepu ... brak takiej informacji, nawet w bezpłatnym tygodniku szokuje i co więcej ... kojarzy się z LEKCEWAŻENIEM (❗️) polskiej klienteli, dzięki której przecież firma ta, jest tym .. czym JEST (jeszcze) w tej chwili.
Pokoleniu tzw Millennians zależy więcej na czasie niż na produktach z Polski ... i raczej nie są, aż tak przywiązani do europejskich produktów, jak ich rodzice i dziadkowie, którzy w pewnym momencie, m.in. wobec braku „flyers”, zaczną zmieniać przyzwyczajenia i rutynowe „eskapady” do do Starsky’ego, przechodząc na bliżej, a więc szybsze i w sumie tańsze zakupy np we Freshco, No Frills, Loblaws itd itp.
Nie chciałabym, aby firma zatrudniająca wiele osób, podzieliła los tych, które już zniknęły z mapy Toronto.
Przyznaję, że unikając tłoku na ulicach Toronto, częściej robię zakupy w ciągu tygodnia i ... już rzadko w Starsky’m .. a mogłoby być inaczej gdybym miała „flyer”, na którym można sobie „pobazgrać”, zakreślając listę zakupów etc.
Małgorzata Kossowska
Toronto
Od redakcji: Szanowna Pani, też nas to dziwi, dziękujemy za poruszenie tematu.
***
Witam
Już w tę sobotę Mississauga Polish Day na Celebration Square z Alexem Kopaczem w roli głównej, oraz naszym stoiskiem. Koszulki niepodległościowe, patriotyczne, team Kanada, flagi samochodowe na MŚ Rosja 2018 będą też.
We współpracy z Konsulatem Generalnym RP w Toronto, oraz Lakeshore United z okazji 100 lat niepodległości Polski i mistrzostwami świata w piłce nożnej – Rosja 2018 organizujemy mecze symulacyjne polskiej grupy i już mamy zgodę piłkarzy japońskich na rozegranie meczu. Informacje w tej kwestii będą ogłoszone w mediach polonijnych, oczywiście zapraszamy.

Jerzy Dąbrowa
Team Kanada Gdynia 2019

Czy agent jest potrzebny przy kupnie z planów?

piątek, 08 czerwiec 2018 18:33 Opublikowano w Nieruchomości

maciekczaplinskiDość często piszę o kupnie nowych mieszkań i domów z planów oferując moją pomoc. Powstaje pytania czy przy takich zakupach poniekąd z „katalogu” agent pośrednictwa nieruchomości jest w ogóle potrzebny? Przecież wiele z tych projektów jest ogłaszanych w Internecie i można powiedzieć, ze są dostępne dla wszystkich którzy maja dostęp do komputera.

Czy tak jest na prawdę? Częściowo jest to prawda ale nie do końca. Otóż bardzo wielu developerów zanim “otworzy” biuro sprzedaży dla szerokiej publiczności zwykle zaprasza do współpracy wybraną grupę agentów nazywanych często “preferred agents” albo VIP Platinium Agents. Ci agenci w zamian za przyprowadzenie potencjalnych klientów mają możliwość zaoferowania im specjalnych promocji i zachęt. Czasami jest to bezpłatny parking czy locker. Czasami jest to możliwość tak zwanego bezpłatnego “assignment”. Chodzi o to, że większość developerów chce przetestować rynek zanim tak naprawdę zacznie sprzedaż nieruchomości, by wyczuć czy projekt się powiedzie czy nie. A w zamian jest skłonna zaoferować lepsze warunki dla pierwszych klientów.
Nasz Domator Team ma duże doświadczenie w takich projektach i wielokrotnie byliśmy zapraszani jako jedyny team z naszego polskiego środowiska.
Przypomnę tylko kilka projektów: “Address on High Park”, “Evolution Place”, “Kingsway by the River”, “Westlake Encore”, “Mirabella Condo”, “The Roncy”, „Edge Towers” i wiele innych. Nasze doświadczenie we współpracy z developerami daje naszym klientom po pierwsze szansę zakupu nieruchomości często na lepszych warunkach i (mając dostęp do sprzedaży na początku) – lepszego wyboru mieszkań.
Ale nawet jeśli wkraczamy do akcji już po tym jak biuro sprzedaży jest otwarte dla szerszej publiczności, zawsze mamy szansę podzielić się naszym doświadczeniem i pomóc dokonać właściwego wyboru. Najlepsze jest to, że czy zrobią to Państwo na własną rękę, czy zrobicie to za naszą pomocą - to cena zakupu będzie ta sama!
Developer nie oferuje mieszkań taniej, bo ktoś przyszedł sam bez agenta.
Dlaczego więc nie skorzystać z czegoś co jest dla Państwa za darmo a często wręcz może przynieść pewne benefity? Na pewno kupując z agentem, który ma doświadczenie w takich transakcjach można uniknąć wielu błędów. Na przykład mało kto zna się na czytaniu planów czy ma dobrą orientację w terenie. Często już po fakcie może się okazać, że kupiliśmy mieszkanie bardzo mało funkcjonalne albo źle zlokalizowane w budynku.
Zakup to jedna sprawa, ale jest jeszcze kwestia wyboru właściwego prawnika, który ma doświadczenie w takich transakcjach, załatwienie finansowania – co często jest trochę trudne, inspekcji miejsca przed przejęciem i wielu innych drobnych spraw, czy nie warto mieć po swojej stronie doświadczonego i „bezpłatnego” konsultanta?

Prawdą jest, że w praktyce możemy dotrzeć do każdego projektu na terenie Toronto i okolic. Ale oczywiście koncentrujemy się najczęściej na zachodniej i centralnej części GTA.
Ostatnio zostaliśmy zaproszeni do wielu nowych projektów. Kilka z nich jest już na mojej stronie czaplinski.ca a więcej zostanie dołożonych już wkrótce. Na tej stronie staram się zamieścić krótką informacje o projekcie, ceny mieszkań, plany mieszkań, jakie są zachęty oraz oczywiście ilustracje.
W tej chwili oprócz Edge Towers, mamy zaproszenie do dopiero co otwartego projektu Erin Square koło Erin Town Centre, Highlight of Mississauga przy plazie Wisła, M-City Condos przy SQ1, Wesley Tower przy Ratuszu, The Way (niskie townhousy) przy South Millway i wiele innych. Ta lista projektów będzie w najbliższych dniach jeszcze powiększana by dać Państwu możliwość wyboru mieszkań i domów w różnych zakresach cenowych,
Bo jest prawdą, że ceny za stopę kwadratową pomiędzy mieszkaniami potrafią się znacznie różnić – i nie ma tu nic dziwnego, bo cena za „inch” kwadratowy samochodu, też się różni w zależności od marki i wyposażenia. Podobnie jest z mieszkaniami. Cena może zależeć od wielu czynników jak lokalizacja, trudność konstrukcji, wyposażenie, wielkość budynku itd. Dlatego czasami kiedy słyszę od kogoś, kto kupił mieszkanie w bardzo tanim budynku, że zrobił „deal” - nie zawsze jest to prawdą. Budynki niektóre poprzez prestiż nabierają na wartości szybko i są poszukiwane przez kupujących. Inne mniej atrakcyjne, często nie trzymają wartości. I tu ponownie kłania się przydatność doświadczonego agenta, który może pomóc we właściwym wyborze.

Jeszcze jedna uwaga na koniec. Przeglądając na Internecie linki do nowych projektów na stronach internetowych często wymagana jest „rejestracja” by uzyskać dostęp do dodatkowych informacji. I nie ma w tym nic złego, by się zarejestrować z tym, ze kiedy pada pytanie czy “macie agenta” sugerowałbym odpowiedz „YES” i wystarczy wpisać moje imię i nazwisko (jak będzie takie pytanie) lub dane kogoś z naszej firmy Realty Executives Domator Inc.
Często taka informacje można wpisać w “additional notes”. Oczywiście możemy też spotkać się i rejestracji możemy dokonać razem. Tak jak wspomniałem, nasz serwis jest dla Państwa bezpłatny a cena sprzedaży i tak nie jest obniżana. Co więc jest do stracenia? Moim zdaniem NIC, natomiast zysk może być znaczny!
Pomoc, porada, znalezienie lepszego finansowania oraz UWAGA! W przypadku nowych projektów płacimy nawet do $1,000 na koszty zamknięcia transakcji. Oczywiście jest jeszcze szansa wygrania Mercedesa Clasy B250. Proszę pamiętać. Wyważanie otwartych drzwi nie ma sensu!

Zapraszam do odwiedzenia mojej strony www.czaplinski.ca jest tam coraz więcej ciekawych projektów nowych mieszkań i domów do wyboru!

Czekam na pytania pod numerem 905-278-0007.

Maciek Czapliński

Tak, jak straci się kontakt z Jezusem, ten osobowy, ten przyjacielski, kiedy z Nim rozmawiasz jak z przyjacielem o wszystkim, nie tylko paciorek, tylko rozmowa, i pytasz Go – co Ty, Panie Jezu, sądzisz o mnie, co Ty sądzisz o mojej pracy, jak Ty chcesz? – to wtedy będzie odpowiedź, nie będziesz kopciuchem. Bo inaczej to będzie kariera, żeby popularność, żeby coś ugrać, co ja z tego będę mieć, jaki samochód, jakie pieniądze, jakie wczasy za to. I co? Będziesz kopcący knot, ludzi nie zbawisz. Bóg zbawia, ale potrzebuje narzędzi. I to świecić, grzać i płonąć podziałało na nich mocno.
Mniej więcej w tym samym czasie biskupowi Bourgetowi z Montrealu brakowało kapłanów, bo tam dużo Francuzów pojechało za chlebem. Przyjechał do papieża i poprosił o dwóch kapłanów na misję, a może więcej. A papież mówi, ja nie mam księży, nie mam żadnego wolnego. Ale wiesz co, w Marsylii jest biskup o sercu świętego Pawła, który ma serce większe jak świat, i ma kilku misjonarzy. Jedź do niego i poproś go, jak on ci da kapłanów, to będziesz mieć, jak on ci nie da, ja też ci nie dam. Ten pojechał do Marsylii do biskupa Eugeniusza. Znowu mówię to, ta historia nie dotyczy mnie, to dotyczy tego, jak Francja przyszła, ale te zdarzenia, kiedy słyszałem o nich po raz pierwszy, też mnie dotykały w takim znaczeniu, że to Duch Święty przez te wydarzenia także do mnie przemawia. Jak mam być księdzem, to nie po to, żeby ugrać coś dla siebie, tylko ze względu na Chrystusa. To wtedy będzie światło, które będzie pociągało do Chrystusa, a nie zatrzymywało na siebie. Więc biskup mówi, papież mnie posłał, może masz jakichś kapłanów? Są, jest nas tu 40. Było ich około 40. Młody zakon, który się wcale nie chciał rozwijać, bo nie było powołań. Była grupka. I teraz każde odejście groziło tym, że się młody zakon rozsypie. I założyciel mówi, zaczekaj, dam ci odpowiedź. Zawołał misjonarzy, pomodlili się i mówi, słuchajcie, my jesteśmy tutaj dla Francji, do odnawiania życia religijnego we Francji, ale musimy być otwarcie na wezwania Boże, na Ducha Świętego. Wprawdzie jesteśmy dla Francji, ale może Bóg chce, żebyśmy otworzyli serce na dalej. Tu jest biskup, który prosi o dwóch kapłanów do Kanady. Czy Bóg przemawia do nas przez to, żebyśmy byli hojni, czy mamy to przyjąć jako odpowiedź na Boże wezwanie, czy mamy poświęcić się temu, co robimy? Modlitwa. I co? Przyjąć misję. Dobrze, to kto? Pomodlili się, wszyscy się zgłosili, każdy był gotowy jechać do Kanady. To znaczy, że Duch Święty mocno przemówił. Przyjąć. A więc to jest odpowiedź, że Bóg nas wzywa, i tak odczytał, Bóg nas tam wzywa. I to jest 1841 rok i to jest pierwsza misja naszego zakonu poza Francją. Mówi, nie wątpię, że Bóg nam pobłogosławi za tę wspaniałomyślność, ponieważ biskup prosił o dwóch, damy mu czterech. Ryzykujemy. I dał czterech, a biskup prosił o dwóch.
Wtedy statkami się płynęło, tych czterech zajechało 5 grudnia, w św. Franciszka Ksawerego, patrona misjonarzy. Oni wylądowali w Montrealu w święto patrona misji. Znak Boży, błogosławieństwo. Biskup Bourget przyszedł do nich na powitanie, zaprasza ze statku do swego domu, żadne tam pałace. Siedzi tam ksiądz pobożny, jego sekretarz, ks. Dandurand. Biskup mówi do swego sekretarza, kapelana, proszę księdza, to są ci misjonarze z Francji, prosiłem o dwóch, przyjechało czterech. W święto Franciszka. Znak Bożego błogosławieństwa dla tych misji. Oni są tacy wspaniałomyślni, dali nam czterech, to ja mogę tylko odpowiedzieć w tej chwili, tak jak mogę. Proszę księdza, ja przeznaczam w tej chwili księdza do misjonarzy oblatów. Ksiądz otrzymuje powołanie od Boga na misjonarza oblatów. Dziś dołącza do tych czterech i zaczyna nowicjat, będzie piątym oblatem w Kanadzie. Tak Bóg działa.
Proboszcz przemówił do mojej mamy i odebrała to jako wolę Bożą. Biskup powiedział, ksiądz Dandurand wstał od biurka, dobrze, przywitał się i powiedział to jestem do usług. 103 lata żył. Wspaniały misjonarz. Przyjął to jako głos Boży. To się pięknie, wspaniale rozwijało, zaczęli jechać nowi, coraz więcej. Tabuny misjonarzy z Europy jechały, podbijali Kanadę. Jeżeli dzisiaj Indianie Eskimosi są chrześcijanami katolikami i Kanada jest katolicka w takim stopniu, w jakim jest, to jest wielka zasługa misjonarzy oblatów Maryi Niepokalanej. Wielu oddało życie, zginęło w przeróżnych warunkach. Za pracę tam, wśród lodów polarnych, i w południowej Afryce, Cejlonie, zaczęto nas nazywać specjalistami od misji najtrudniejszych. Mówię to z dumą, bo to jest piękne. Papieże nas tak nazwali, specjaliści od misji najtrudniejszych, że tam, gdzie nikt nie chce iść, tam oblaci pójdą.
Znowu, kiedy doczytałem się tego, przypomniały mi się słowa, które powiedziałem mojemu przełożonemu, że chcę pracować w Polsce, ale jeżeli jest miejsce, gdzie nie ma nikogo, to ja pójdę, bo oblat jest do tego, żeby służyć Chrystusowi, a nie w ciepełku siedzieć. Czasami wolą Bożą, żeby było ciepełko, ale to nie żeby było ciepełko, tylko zamienić to na jakąś pracę, czy jak nie może, to poprzez apostolstwo modlitwy. Ewangelizowano niesamowicie błyskawicznie, szybko. Przyjeżdżali z Francji oblaci, potem inni z innych krajów. I ta wspaniałomyślność założyciela, wdzięczność Bogu i odczytanie Boga, było takie, że Bóg pobłogosławił eksplozją – możemy powiedzieć – powołań, bo nie tylko tego księdza w dniu przyjazdu dostali, to właśnie kiedy otworzyliśmy się na misje zagraniczne, to do takiego malutkiego zgromadzenia, 40 ludzi we Francji, zaczęli się zgłaszać księdza diecezjalni, nowe powołania. Tak błyskawicznie żeśmy rośli, że mogliśmy obejmować placówki szybko, Anglia, Niemcy, Włochy, różne kraje, i misyjne. I to za życia założyciela wiele miejsc objęliśmy. Dziś jesteśmy chyba w 72 krajach, to się ciągle zmienia.
Do Polski przybyliśmy w 1920 roku, właśnie za dwa lata będzie stulecie pobytu naszego zgromadzenia. I to tu się zaczęło, najpierw w Krotoszynie, potem Obra, Poznań, to są początki. Dzisiaj mamy w Polsce 20 placówek.
Wracając do Kanady. Już przed wojną jechali misjonarze oblaci do pracy na tych terenach. Zanim polska prowincja powstała w 1920 roku, wcześniej byli polscy oblaci – Polski nie było, ale byli polscy oblaci we Francji i w Niemczech, tam wstępowali do zgromadzenia i wyjeżdżali na misje już z tamtych krajów. Kiedy Polska powstała, w 1920 roku w błyskawicznym czasie zaczęły być powołania i kilka lat po rozpoczęciu pracy w Polsce, przyjęliśmy misję na Cejlonie – Sri Lanka obecnie. I do innych krajów zaczęli jechać. Od roku 30. do II wojny światowej sporo naszych misjonarzy wyjechało do różnych krajów, między innymi do Kanady. Kiedyś to taka była ciekawa metoda na posłuszeństwo, że jak jakiś młody kapłan czy kleryk chciał jechać na misję do Afryki, to wysyłali go do lodów polarnych. A jeżeli chciał do lodów polarnych, to go posyłali do Afryki. Chodzi o ćwiczenie w posłuszeństwie i pokorze. Teraz nie ma takich metod, ale w tym był ciekawy taki test na zaufanie do Boga. Wielu ludzi się pięknie uświęciło, jadąc nie tam, gdzie chcieli, ale Bóg ich tam widział. Bóg widzi lepiej i nie zawsze daje nam to, o co prosimy, ale to, co nam daje, zawsze jest najlepsze, lep-sze niż my sobie sami wymyślimy.
Jednym z takich, który dotarł do Kanady, był sługa Boży brat Antoni Kowalczyk, który spod Krotoszyna pochodził. Był w Niemczech, chciał na misję do Afryki, a posłali go do lodów polarnych. Jeszcze nie miał ślubów wieczystych. To był pierwszy Polak w Kanadzie wśród misjonarzy. Bracia budowali kościoły, szpitale, bo wiadomo, że Indianie wędrowali z miejsca na miejsce, nomadami byli, a misjonarze osiedlali ich, budowali główną misję, kościół, szpital, szkoła, to zawsze było. Ale też misjonarzy oblatów czasami tak było dużo w grupie, że nie mieli co za wiele robić, to oprócz tego, że mszę odprawili, to trzeba było zdobyć żywność. Jak szkołę założyli dla dzieci indiańskich czy Metysów, to trzeba było je wykarmić. Trzeba było dużo ryb nałapać, zwierząt upolować – nie tylko bracia, ale oblaci księża, których wtedy były tabuny, czasami po kilkunastu w jednej misji. Jedni jechali ewangelizować, a wielu nie miało pracy, to jedyną pracą było łapanie ryb, polowanie, żeby te dzieci utrzymać, żeby z głodu nie poumierały. Bratu Kowalczykowi w czasie budowy na tartaku w St. Paul w zachodniej Kanadzie ucięło rękę i bał się, że go wyrzucą, ale został. Przepiękna historia, bez ręki brat, sługa Boży, jest w procesie beatyfikacyjnym. Byłem na jego grobie, bo w tej w miejscowości, gdzie jest pochowany, przez trzy lata pracowałem. O 10 wieczorem lubiłem chodzić na grób brata Kowalczyka, żeby sobie z nim porozmawiać, tak jak kolega z kolegą, stary misjonarz z młodym, który się dopiero uczy misjonarki.

Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.