Kiedy idzie z nami Jezus Chrystus - 31. pielgrzymka do Midland
Paweł Zyzak Powstańcze dylematy
Stanisław Michalkiewicz Paradoksy kanikularne
Jan Szczepankiewicz Jak marksistowskie związki zabierają Polakom pracę
Aleksander graf Pruszyński 99 lat potem
Janusz Niemczyk Piotr Milczyn i wybory uzupełniające do sejmu Ontario
Andrzej Kumor Przegrana na dobry początek
Izabela Embalo Tylko do 19. roku życia
Marian Kowalski 1 sierpnia - 69-ta rocznica Powstania Warszawskiego; Toronto
Wanda Rat Piękne lato jest w Polsce
Aleksander Łoś Dominiczanin
Maria Świętorzecka Doug Holyday - nowy poseł z Etobicoke Lakeshore
"Polka i krakowiak" na Tajwanie
Andrzej Rozbicki Music & History - młodzież kanadyjska w Polsce
Maciek Czapliński Condo
Monika Curyk W najlepszym interesie dziecka
Michał Kryspin Pawlikowski Wojna i sezon [39]
Joanna Wasilewska/Andrzej Jasiński Szlakami bobra: Ishpatina – wyżej niż CN Tower
Sobiesław Kwaśnicki Mazda 5 - Praktyczne, ekonomiczne, przyjemne
Mark Wegierski Questions of Ethnic Identity Persistence in Mass-Media Dominated North America (4)
Janusz Sierzputowski Kataryniarz kręci
William Markiewicz Antysemityzm metafizyczny. Dialog o powstawaniu historii
Janusz Beynar Niespodzianka przy trasie na wschód
Leszek Wyrzykowski Pierwsze objawienie maryjne uznane przez Kościół - Meksyk 1531
Andrzej Kumor Polityk nowej Polski
Kiedy idzie z nami Jezus Chrystus - 31. pielgrzymka do Midland
poniedziałek, 05 sierpień 2013 20:07 Opublikowano w Życie polonijne5 sierpnia w poniedziałek z terenu kościoła św. Patryka w Brampton wyszła tegoroczna 31. już pielgrzymka do sanktuarium Męczenników w Midland.
Wydarzenie to na stałe wpisało się w życie duchowe ontaryjskiej Polonii. Pielgrzymka to czas odnowy i porządkowania świata. Jak mówił w kazaniu na Mszy św. przed wymarszem o. Marcin Rosiński OMI, ważne jest, byśmy w czasie niej potrafili się dzielić – dzielić tym, co mamy materialnie, i dzielić sobą i uznawać, że nie my jesteśmy najważniejsi. Tegoroczna pielgrzymka była liczniejsza od poprzednich. Poszło w niej wielu ludzi młodych, a wszystkim towarzyszył wspaniały nastrój radości z poświęcania czasu rzeczom naprawdę ważnym.
W niedzielę, 11 sierpnia, pielgrzymi dotrą do sanktuarium Męczenników w Midland na uroczystości, którym przewodniczył będzie ks. abp Tadeusz Kondrusiewicz z Mińska.
http://www.goniec24.com/lektura/itemlist/user/64-andrzejkumor?start=1968#sigProIdd72e5fc74f
– Jaka intencja? – Dużo intencji. – Jak to się stało, że Pani pierwszy raz poszła? – Tak jakoś wyszło. – Ktoś namówił, czy w parafii? – Nie, w parafii, nikt znajomy nie szedł. Tutaj pierwszy raz jestem. Maryla
– Który raz na pielgrzymce? – Pierwszy, tutaj w Kanadzie pierwszy. – Skąd się Pan dowiedział o pielgrzymce? – Ja zawsze wiedziałem, Dawid to mój brat, ja go przywoziłem, odwoziłem, zabierałem. – Skąd ta decyzja, żeby iść? – Zawsze we mnie to tkwiło, jako młody człowiek w Polsce jeździłem na pielgrzymki, autokarowe, piesze. To zawsze we mnie tkwiło, po prostu każdy ma swój czas, i to jest mój czas, żeby przejść. Chciałem zawsze być i jestem. To jest za krótki dystans dla mnie, ale chciałem zawsze być i jestem. Brat Dawida
– Czy to Pani pierwsza pielgrzymka? – Nie, to jest ósma. – Jak to się stało, że Pani zaczęła chodzić? Chodziła Pani w Polsce? – W Polsce byłam raz na krakowskiej całej i potem może tak na pół krakowskiej, z Krakowa do Częstochowy. Natomiast tutaj byłam w takiej grupie piątkowej przy parafii św. Maksymiliana Kolbe, grupa młodych ludzi, grupa piątkowa, i właśnie stamtąd żeśmy się wybrali. To było w 2003 czy 2004 roku pierwszy raz. – I co, każdy urlop? – Tak, jak się pierwszy raz pójdzie, to jest jak jakieś uzależnienie. Nie wyobrażam sobie lata bez tej pielgrzymki. – Ładowanie akumulatorów? – Tak, ładowanie akumulatorów. Jest rewelacyjna energia, strasznie dużo takiej dobroci tutaj jest. Ludzie się wszyscy dzielą, cieszą, radują. Normalnie się wypoczywa. Mimo tego wysiłku fizycznego, jednak tak psychicznie fajnie, tak się odłącza od tego całego świata cywilnego, całej cywilizacji, telefony wyłączone, laptopy, wszystko. Renata Ulman
Apology/Przepraszamy!
Redakcja tygodnika "Goniec" przeprasza Liuna Local 183 za opublikowanie w wydaniu z dnia 31 maja 2013 roku w dziale listów do redakcji listu p. Henryka Sztaby. Goniec nie utożsamia się z użytymi w nim sformułowaniami i zarzutami stawianymi związkowi zawodowemu budownictwa.
"Goniec" apologizes for publishing Mr. Henryk Sztaba letter to the editor (in May 31 2013 edition of Goniec) in which he accuses construction labour union for unlawful practises against his company. We does not support any statements made by Mr. Sztaba. We regret publishing his letter.
Andrzej Kumor
Editor-in-Chief
Szanowny Panie Sierzputowski,
zdecydowałam się na napisanie tego listu w związku z tematem, który w Pana tekstach powraca niczym bumerang. Mówi się, że żadna praca nie hańbi – widzę jednak, że nie należy Pan do osób, które podpisałyby się pod tym stwierdzeniem. Wniosek ten nasuwa mi się, gdy obserwuję, w jaki sposób odnosi się Pan do kobiet, które pracują w innym zawodzie niż wyuczony. Nie szczędzi Pan bowiem słów sarkazmu i pogardy.
Zastanawiam się tylko, dlaczego akurat uparcie piętnuje Pan kobiety. Podejrzewam, że wcale nie mniej jest mężczyzn, którzy z wyboru pracują nie w swoim zawodzie. Ci jednak mają u Pana taryfę ulgowa.
Czy próbował Pan kiedykolwiek pomyśleć, dlaczego kobiety, które tak Pan krytykuje, zmieniły zawód? Trochę empatii nikomu nie zaszkodzi. Sama należę do osób, które w chwili obecnej nie wykorzystują wiedzy zdobytej podczas studiów. Jednak nie każdy, idąc na studia po maturze – taka jest tendencja w Polsce – dokonuje wyboru, który go satysfakcjonuje przez całe życie. Tak było w moim przypadku. Już po studiach zainteresowałam się inną dziedziną, dodam, że zdecydowanie mniej intratną, w której postanowiłam spróbować swoich sił.
Proszę wziąć pod uwagę fakt, że czasy się zmieniły i nie jest już tak, że człowiek pracuje 35 lat w jednym zakładzie pracy. Do zmiany zawodu może zmuszać z jednej strony sytuacja ekonomiczna, ale też nie wolno zapominać, że kobieta posiada coś takiego jak zainteresowania. I może jej się odmienić, może zechcieć spróbować nowych rzeczy. Nawet takich, które ma Pan w głębokim poważaniu. Nie każdy też nadaje się do prowadzenia własnego przedsiębiorstwa zarówno z braku odwagi, jak i naturalnych predyspozycji.
Pisze Pan, że jest mu smutno, gdy widzi, jak dziewczyna z dyplomem biega ze szczotką. A mnie by było bardziej smutno, gdyby nic nie robiła i żyła sobie, pobierając zasiłki od państwa. Bezrobocie, jeśli utrzymuje się przez dłuższy czas, staje się patologią. Dlatego uważam, że każde zajęcie jest dobre. Niekiedy bywa tak, że idziemy do jakiejś pracy z konieczności, a potem się okazuje, że bardzo nam ona odpowiada. Nawet wynosić śmieci można z godnością i poczuciem wartości swojej pracy. A z takiej postawy jak Pańska bierze się tylko brak szacunku społecznego dla kobiet zatrudnionych m.in. w serwisach sprzątających.
Ciekawa tylko jestem, kto u Pana w domu sprząta. Czy przypadkiem nie jakaś kobieta z dyplomem, która musi latać po pokojach ze wzgardzoną szmatą?
Z poważaniem
Katarzyna Nowosielska
magister inżynier lotnictwa
Toronto
Od redakcji: Podpisujemy się oburącz.
•••
Dotyczy artykułu Izabeli Embalo: "Rozczarowani Kanadą"...
Artykuł dotyczył osób, które nie mają prawa stałego zamieszkania i przyjechały z tak zwaną ograniczoną wizą pracy (work permit), mogą pracować tylko dla jednego pracodawcy, więc sytuacja taka jest ciężka, inne możliwości i perspektywy mają emigranci, którzy posiadają wszelkie prawa i otwartą autoryzację pracy w Kanadzie, nie muszę pracować dla jednego i tego samego pracodawcy, który albo jest dobrym szefem i dba o swoich pracowników, albo nie. Należy pamiętać o kontekście wypowiedzi, Kanada nadal jest dobrym krajem do emigrowania i jeśli jest szansa na stałą emigrację, warto o tym pomyśleć. Nie zawsze jest łatwo na początku, ale wiele osób odnosi sukces i żyje na godnym, jeśli nie dość wysokim poziomie w porównaniu do osób w Polsce…
A jeśli chodzi o adwokatów, doradców, lekarzy…nikt nie jest zmuszany do korzystania z usług profesjonalistów –można sobie samemu wyrwać ząb, zaszyć ranę, naprawić samochód, zbudować dom oraz załatwić sprawę rozwodową czy odwołać się od emigracyjnej deportacji. Pisząc półserio, ja akurat mam dobre doświadczenie z doradcami i innymi profesjonalistami. Mam jeszcze pytanie…mój bratanek przyjechał na wizę pracy z Irlandii do Alberty, stąd znam dobrze ten temat, jest zadowolony z pracy, ale ma, jak pisałem, ograniczoną wizę, ważną na dwa lata (WORK PERMIT), na dokumencie jest napisane, że nie może pracować dla innego pracodawcy i zmieniać miejsca, jak otrzymać pobyt stały w tej sytuacji? Co będzie, jeśli na przykład firma zwolni go, choć na razie się nie zapowiada? Chcielibyśmy wiedzieć, co dalej robić, wiza wygaśnie za jakiś czas?
Dziękuje za podpowiedź :)
Od redakcji: Trzeba by zapytać profesjonalistów...