Kanada skrytykowała Węgry w Warszawie. Poszło o Ukrainę
Podczas odbywającego się w Warszawie Zgromadzenia Parlamentarnego NATO dyskutowano także o blokowaniu przez Węgry posiedzenia komisji NATO-Ukraina.
Węgry powinny rozstrzygać swoje spory z Ukrainą nie wciągając w to NATO i nie blokując zbliżenia Ukrainy z Sojuszem. – uważają delegaci z Kanady i Litwy biorący udział w posiedzeniu Zgromadzenia Parlamentarnego NATO w Warszawie.
Jak podała ukraińska państwowa agencja informacyjna Ukrinform, podczas sobotniego posiedzenia ZP NATO delegaci z Kanady i Litwy poddali krytyce Węgry. Jeden z parlamentarzystów kanadyjskich twierdził w swoim wystąpieniu, że odwiedzał szkoły mniejszości narodowych na Ukrainie i jego zdaniem szanuje się tam prawo do używania mowy ojczystej. Bronił także władz Ukrainy mówiąc, że nie ma nic dziwnego w przeglądzie ustawodawstwa o wykorzystywaniu mów ojczystych. „Blokowanie przez jeden z krajów procesu integracji euroatlantyckiej Ukrainy wydaje się nam bardzo problematyczne i dziwne z politycznego punktu widzenia” – mówił Kanadyjczyk.
Jeden z węgierskich delegatów przekonywał, że Węgry zawsze demonstrowały solidarność z Ukrainą i NATO, na przykład popierając integralność terytorialną Ukrainy. Uznał jednak ukraińską ustawę oświatową przyjętą we wrześniu ub. roku za stwarzającą problemy dla mniejszości węgierskiej na Zakarpaciu. „Zamiast zbliżenia z Zachodem Ukraina buduje nacjonalistyczny kraj” – uważa delegat.
Swój głos w tej dyskusji zabrał także minister spraw zagranicznych Polski Jacek Czaputowicz. Wyraził on nadzieję, że wątpliwości wokół ustawy zostaną wyjaśnione tak, aby odblokować możliwość posiedzenia komisji NATO-Ukraina. Szef polskiej dyplomacji wysunął propozycję, by między Węgrami a Ukrainą pojawił się mediator, na przykład sekretarz generalny NATO, który według niego „ma pewne instrumenty, by rozwiązać te problemy. za kresy.pl
NATO spotyka się w Toronto
Na początku lipca 2016 roku planowany jest w Warszawie zjazd-szczyt członków Sojuszu Północnoatlantyckiego. Ma to być największa i najbardziej prestiżowa międzynarodowa impreza odbywająca się w Polsce od czasu upadku komunizmu. NATO ma aktualnie 28 członków. 26 członków to kraje europejskie, 2 członków to kraje północnoamerykańskie: USA i Kanada. Do Polski przyjadą szefowie państw członków NATO z ministrami obrony narodowej i dowódcami wojskowymi.
W Toronto 27 kwietnia odbyła się na Uniwersytecie Torontońskim jedna z wielu, jak przypuszczam, imprez poprzedzających wielki szczyt. Hasło imprezy: „Wzmocnienie NATO – Szczyt Warszawski i nie tylko” (Strengthening NATO – Warsaw Summit and Beyond). Impreza na Uniwersytecie Torontońskim była w większości opłacona przez polską ambasadę. Czyli tłumacząc na polski, zaproszone osoby wypowiadające się w panelach, przede wszystkim zaś cywile, opłaceni byli przez stronę polską. Wdzięczność z ich strony widoczna była w słowach podziękowania lub zwracania się z szacunkiem to ambasadora Polski w Kanadzie Marcina Bosackiego.
Impreza była zaprojektowana tak, by w ciągu ponad 7 godzin mogło wypowiedzieć się około 12 panelistów, którzy dodatkowo mieli odpowiadać na pytania z sali. Na sali było około 100 osób. Jakieś 50 osób to byli różnego rodzaju oficjele, aktualni lub byli ambasadorowie, aktualni lub byli posłowie do sejmu Kanady, wojskowi polscy i kanadyjscy, pracownicy konsulatu, wykładowcy, wiceministrowie, osoby piszące analizy dotyczące polityki innych państw na zamówienie rządu kraju, którego są obywatelami. Reszta to studenci i różne, może niezbyt przypadkowe osoby. Na przykład, było parę osób z ukraińskiej społeczności, które zaznaczyły się, zadając pytania panelistom. Niedaleko ode mnie siedzieli Rosjanie, ale ci nie zadali żadnych pytań.
Kto, moim zdaniem, powinien być, a kto nie przyszedł na imprezę? Sam wysłałem zawiadomienie o niej do ponad 20 osób. Z tych osób, do których wysłałem zawiadomienie, 3 się zarejstrowały, ale nie przyszły. Jedna osoba przyszła. Nas, wolnych strzelców, z polskiej społeczności było może 6-8 osób. Spodziewałem się więcej, a przede wszystkim więcej przedstawicieli polonijnych mediów. Były tylko osoby związane z „Gońcem”.
Najbardziej jednak zaskoczył mnie brak jakichkolwiek przedstawicieli społeczności litewskiej, estońskiej i łotweskiej. Dlaczego? No bo w czasie tego spotkania najwięcej mówiono o sprawach Ukrainy, Litwy, Estonii, Łotwy i Polski. Mówiono o zagrożeniu dla tych krajów ze strony Rosji; o dozbrojeniu tych krajów. Biorąc pod uwagę panelistów, osoby cywilne to byli różni ludzie związanipośrednio z doradzaniem rządom poszczególnych krajów swojego pochodzenia. Biorąc zaś pod uwagę setki studentów studiujących nauki polityczne, czy też takie nauki, jak ekonomia czy historia, to spodziewałem się, że przyjdzie duża grupa studentów. No i było może wszystkiego paręnaście młodych osób, w wieku do 30. roku życia.
A przecież jeśli ktoś studiuje nauki polityczne, to chyba z myślą, czy też nadzieją może na to, że będzie pracował bezpośrednio lub pośrednio dla rządu jako analityk, konsul. Ta impreza była świetną okazją zobaczenia praktyków i wyobrażenia sobie siebie w przyszłości w pracy. Na sali obrad były wolne miejsca, może jakieś 15-20 procent.
http://www.goniec24.com/goniec-turystyka/itemlist/tag/nato#sigProId92c0a47bcb
Niemniej jednak, biorąc pod uwagę poziom i zaangażowanie w dyskusję, impreza była sukcesem.
Najważniejsze poruszane sprawy? Było ich parę.
Podpułkownik armii kanadyjskiej Jason Guiney opowiadał o swojej pracy na Ukrainie. Mówił, że miejsce stacjonowania jego oddziału na Ukrainie było kilkaset kilometrów od granicy wschodniej Ukrainy, od miejsca gdzie toczą się walki. Zadaniem jego oddziału było szkolenie żołnierzy ukraińskich.
Mówił, że kultura armii ukraińskiej jest inna niż kultura armii kanadyjskiej, w której olbrzymią rolę odgrywa korpus podoficerów. To oni, podoficerowie, biorą na swoje barki w czasie wojny odpowiedzialność za bezpośrednią walkę. W armii ukraińskiej podoficerów się nie szanuje.
Jak powiedział podpułkownik Guiney, najniższy stopniem oficer wybierający się do odwiedzenia Kijowa powinien być w randze majora.
Powiedział, że na początku konfliktu armia ukraińska była zupełnie nieprzygotowana do prowadzenia walki z armią rosyjską. Prezydent Janukowycz zupełnie rozbroił i zdezorganizował armię ukraińską. Kiedy na początku panującego tam konfliktu, kiedy powoływano rezerwistów, to powoływano 55-latków, a nie powoływano dwudziestolatków. Armia ukraińska nie była przygotowana, i wciąż nie jest przygotowana do prowadzenia walki z Rosjanami, którzy stosują wszelkie nowoczesne techniki walki, w tym także zagłuszanie radiostacji, dezinformację elektroniczną.
Powiedział również, że armia kanadyjska również miałaby kłopoty z prowadzeniem wojny elektronicznej w przypadku konfliktu z mocarstwem. Najlepiej na polu walki na Ukrainie sprawdziły się bataliony tak zwane ochotnicze, jak na przykład batalion ochotniczy „Azow”.
Ale tutaj wyniknęły problemy prawne z uznaniem żołnierzy tych ochotniczych oddziałów za regularne oddziały wojskowe.
To z kolei skutkowało tym, że Rosjanie wziętych do niewoli jeńców, żołnierzy pochodzących z tych ochotniczych oddziałów, skazywali na wieloletnie wyroki łagrów. Dopiero bardzo niedawno to się zmieniło i bataliony ochotnicze zostały włączone w skład ministerstwa spraw wewnętrznych Ukrainy.
Z mojej strony mogę powiedzieć, że to była bardzo ciekawa wypowiedź kanadyjskiego praktyka-wojskowego. Jego obserwacje są bardzo trafne. Struktura organizacyjna armii kanadyjskiej jest spłaszczona i jej podstawą jest korpus podoficerów, których się szanuje i którzy są wynagradzani odpowiednio za swoją służbę.
Zresztą podobną strukturę organizacyjną miała polska armia sprzed drugiej wojny światowej. Podobną strukturę do armii kanadyjskiej miała armia niemiecka w czasie drugiej wojny światowej. To właśnie dzięki dobremu wyszkoleniu podoficerów w Wehrmachcie wojska lądowe aliantów miały kłopoty z pokonaniem niemieckich wojsk lądowych.
Kultura wojsk ukraińskich, ale zdaje się nie tylko ukraińskich, odbijająca się w jej nieporadności w konfrontacji z armią rosyjską, pochodzi z czasów komunizmu, kiedy częścią obowiązków wojska było pilnowanie cywilów. Trzeba więc było dać nominacje oficerskie i stanowiska, po to by każdy w tej armii czuł się ważniejszy i by miał czego bronić. Skoro nie można było bronić dobrobytu, bo go nie było, to broniło się stanowisk i stopni oficerskich. Ta obrona tytułów z kolei źle się skończyła w konfrontacji z zaprawionymi w walkach w Czeczenii, Nagorno-Karbachu, Gruzji i innymi miejscami Rosjanami. W armii kanadyjskiej zadaniem jest obrona cywilów. Te dwie filozofie podejścia do zadań armii poddane zostały surowemu egzaminowi w czasie walk na Ukrainie Wschodniej i Krymie.
Jeśli chodzi o sprawy ukraińskie, to wypowiadały się na ten temat i inne osoby. Między innymi przybyły z Wielkiej Brytanii pan James Sherr. Zdaje się, że jest on osobą bardzo ważną dla rządu Wielkiej Brytanii ponieważ, jak wynika z jego biografii, pisze analizy na temat wydarzeń w Rosji i w Europie Wschodniej. To na podstawie opinii tego człowieka rząd Wielkiej Brytanii podejmuje decyzje dotyczące Rosji, Polski, Ukrainy, Litwy, Łotwy, Estonii, oraz innych krajów Europy Wschodniej.
W trakcie dyskusji zadałem mu pytanie o to, ile czasu ma Ukraina, by przygotować się do ostatecznego egzaminu z patriotyzmu? Moje pytanie brzmiało: Krym jest już częścią Rosji i to jest fakt. Czy pan zaprzeczy temu, że w ciągu roku do pięciu lat na terenie Ukrainy Wschodniej, czyli na terenia Mariupola, Donbasu i Doniecka odbędzie się referendum wśród mieszkańców za przyłączeniem się do Rosji lub pozostaniem przy Ukrainie? To wydaje się jedynym pokojowym rozwiązaniem w celu wyjścia z tej sytuacji, która tam ma miejsce?
W swej odpowiedzi pan James Sherr powiedział, że Rosjanie już chcieliby przeprowadzić i zaakceptować wyniki wyborów na terenach zajętych prez rebeliantów. Jego zdaniem, miną dwa lata do czasu, kiedy na tych terenach odbędzie się referendum.
W sukurs panu Jamesowi Sherrowi przyszedł w parokrotnych wypowiedziach ambasador Marcin Bosacki, który powiedział, że w ciągu ostatnich dwu lat Ukraina zrobiła olbrzymi postęp w poprawie funkcjonowania swojego państwa. Ukraina była najsłabszym ogniwem wśród państw byłego obozu kontrolowanego przez Rosję.
W innej ze swych wypowiedzi ambasador Marcin Bosacki powiedział, że Polska udziela pomocy Ukrainie. Między innymi na Ukrainę pojechał profesor Leszek Balcerowicz, by doradzać w przeprowadzaniu reform ekonomicznych na Ukrainie. Przy całym szacunku dla ambasadora Bosackiego i gratulacji za zorganizowanie bardzo udanego spotkania, chciałem przypomnieć, że kiedy profesor Leszek Balcerowicz przeprowadzał reformy w Polsce, na początku lat dziewięćdziesiątych, to mógł zaszaleć, bo mógł posprzedawać fabryki, banki, zakłady i inne aktywa, które były w wówczas w rękach państwa polskiego. Aktualnie na Ukrainie zderzy się z zupełnie inną rzeczywistością, ponieważ tam już wszystko zostało sprzedane. Wcale bym się nie zdziwił, gdyby profesor Balcerowicz za kilka mięsiecy zrezygnował ze swojej funkcji, motywując to na przykład nagłą chorobą. Bądźmy więc ostrożni w uznawaniu zasług ludzi, którym przyjedzie pracować w zupełnie innych warunkach, niż to było w Polsce w latach dziewięćdziesiątych. W innej swej wypowiedzi ambasador Marcin Bosacki uznał, że jeszcze kilka lat wcześniej na Ukrainie głosy zwolenników przystąpienia do Unii Europejskiej oraz tych, którzy chcieli opierać się na współpracy z Rosją rozłożone były mniej więcej po równo, czyli było to po pięćdziesiąt procent. Dzisiaj liczbę jego zwolenników przystąpienia do Unii Europejskiej, według sondaży badania opinii publicznej, ocenia się na 67 proc.
Z kolei inny panelista powiedział, że nie widzi szansy na to, by Ukraina przystąpiła do NATO, czy też Unii Europejskiej, w perspektywie najbliższych 5 lat.
***
Inne, moim zdaniem bardzo ciekawe, wypowiedzi dotyczyły USA. Pani Kerry Buck, ambasador Kanady i stały przedstawiciel przy Radzie NATO, powiedziała, że jeśli nawet Hillary Clinton zostanie prezydentem USA, to i tak nie będzie w stanie odwrócić reform Obamy. I znowu po jakimś czasie wrócono do sprawy roli USA w NATO. Znowu ktoś powiedział, że Europa nie może liczyć na stałą obecność i pomoc USA w sprawach europejskich. Była pierwsza wojna światowa i USA interweniowały, była druga wojna światowa i USA interweniowały, więc chyba wystarczy?
Najbardziej wymownym wystąpieniem była wypowiedź Markusa Haima, który jest starszym analitykiem na Wydziale do spraw Bezpieczeństwa Międzynarodowego w Niemieckim Instytucie do spraw Międzynarodowych i Bezpieczeństwa. A więc jest to człowiek piszący analizy na zlecenie rządu Niemiec. To, co powiedział, było chyba najważniejsze w kontekście roli USA w NATO i w pewnym stopniu stanowiło odbicie tego, w co i tak wierzy przeciętny Niemiec.
Markus Kaim stwierdził, że Unia Europejska to NATO, a NATO to Unia Europejska. Powiedział że sądzi, iż rola USA w NATO będzie malała, że USA wrócą do polityki izolacjonizmu i że w Europie pierwszoplanową rolę odgrywać będą czynniki ekonomiczne.
Ta wypowiedź daje wiele do myślenia. Niemcy są w tej chwili bezdyskusyjnym liderem w Unii Europejskiej. Rola Francji i Wielkiej Brytanii jest wtórna wobec odgrywanej dzisiaj przez Niemcy.
A gdzie w tym wszystkim jest Polska i jej interesy? Gdzie Niemcy widzą Polskę w tej europejskiej układance?
Biorąc pod uwagę to, że Niemcy zapowiedziały powolne zamykanie elektrowni atomowych, to oznacza, że stawiają na Rosję jako na długoterminowego partnera gospodarczego.
***
Rola NATO w przeszłości i przyszłości to temat, który przewijał się w wypowiedziach panelistów. Jeden z nich ocenił okres od momentu powstania NATO w 1949 roku do upadku komunizmu jako sukces. NATO nie oddało Związkowi Sowieckiemu ani piędzi terytorium, którego broniło. Czas po upadku komunizmu, a właściwie po 2000 roku, panelista określił jako okres, w którym NATO zaangażowane było w rozwiązywaniu kolejnych kryzysów (crisis management).
Przypomniano, że Rosja jest w stanie w ciągu 60 godzin powołać rezerwistów i zorganizować olbrzymie ćwiczenia z udziałem 150.000 żołnierzy. NATO w tej chwili nie jest w stanie przeprowadzać ćwiczeń w takiej skali i czas reakcji na zagrożenie jest znacznie dłuższy. Oczywiście, to ulega z roku na rok poprawie, ale NATO jeszcze dużo brakuje do tego, by móc być jakościowym odpowiednikiem dla wojsk Rosji.
***
Jakie są ogólne wrażenia z tego seminarium? Gdybyśmy zapytali się samych siebie, czy pięć lat temu takie spotkanie byłoby możliwe? Myślę, że pięćlat temu strona kanadyjska nie odpowiedziałaby pozytywnie na zaproszenie do zorganizowania takiego spotkania, ponieważ percepcja Polski była inna. Była to percepcja kraju biednego z proniemieckim rządem. Więc po co rozmawiać z kimś, kto nie prowadzi niezależnej polityki międzynarodowej?
I ta impreza to sukces Polski.
Różnym zaproszonym cywilnym gościom trzeba było pewnie dobrze zapłacić i opłacić koszty pobytu. No ale jeśli i tak było, to dobrze się stało, że znalazły się na to pieniądze. A więc ta impreza to sukces, nic dodać, nic ująć.
Przewaga Rosjan w starciu z NATO - problem A2/AD
Breakingdefense.com, powołując się na wypowiedź generała Phillipa Breedlove, głównodowodzącego sił NATO, pisze o niespodziewanej przewadze wojsk rosyjskich na trzech ważnych teatrach. Na Morzu Czarnym, w rejonie państw bałtyckich oraz w Syrii Rosjanie rozlokowali wielopoziomowy system anti-access/area denial, który może poważnie "skomplikować" ewentualne operacje USA i ich sojuszników. System A2/AD polega na sprzężeniu zdolności wykrywania, zakłócania elektronicznego systemów naprowadzających, orientacji przestrzennej i komunikacji, oraz zestrzeliwania środków lotniczych w tym samolotów, pocisków manewrujących i dronów.
A2/AD stanowi rosnący problem - przyznał Breedlove w wypowiedzi dla niemieckiego Marshall Fund. Najbardziej na północ wysunięte strefa zagrożenia dla NATO, jest najstarsza i oparta o rosyjską enklawę w Kaliningradzie, która została przekształcone w ogromną platformę potencjału A2/AD. Zastępcy Breedlove a generałowie Frank Gorenc i Ben Hodges ostrzegają, że bazowane w Kaliningradzie środki przeciwlotnicze sięgają głęboko w polską przestrzeń powietrzną i mogą w czasie kryzysu zestrzelić ewentualne posiłki NATO dla krajów bałtyckich.
Na południu Rosji brakowało odpowiedniej bazy dla umiejscowienia takiego potencjału, do czasu inkorporacji Krymu. Od tego momentu Rosja umieściła na półwyspie bardzo silny potencjał A2/AD obejmujący praktycznie cały basen Morza Czarnego. W zasadzie ich potencjał przeciw-okrętowych pocisków samosterujących cruise obejmuje cały akwen, zaś zasięg pocisków przeciwlotniczych sięga 40 do 50 proc. tego obszaru - powiedział Breedlove.
Obecnie z tym samym mamy do czynienia w Syrii. "Widzimy te bardzo skuteczne systemy obrony lotniczej w dzialaniu w Syrii, i jesteśmy nieco zaniepokojeni kolejną kopułą A2/AD rozpościeraną we wschodniej części Morza Śródziemnego. - stwierdził szef wojsk NATO - instalowana tam jest bardzo wysoko zaawansowana infrastruktura przeciwlotnicza, jak również na lotniskach bazowane są bardzo nowoczesne myśliwce".
"Państwo islamskie nie ma lotnictwa, dla przeciwdziałania którego Rosjanie potrzebowaliby tak nowoczesnych środków" - dodaje.
Co NATO może na to poradzić? "Po pierwsze powinniśmy tam latać - mówi Breedlove, po to, by pokazać, że są to wody międzynarodowe,a nie strefy zakazane, po drugie, jeśli dojdzie do strzelania, musimy zainwestować w siły zdolne do przebicia tych bąbli. Jako sojusz, powinniśmy obecnie oszacować własne zdolności militarne zdolne podołać wyzwaniu A2/AD. Chodzi o inwestycje, chodzi o trening".
tłum.Goniec
Szatkowski: Szczyt w Chicago a bezpieczeństwo Polski
NATO nie ma alternatywy jako główny zewnętrzny czynnik bezpieczeństwa Polski. Nie jest nią bynajmniej unijna Wspólna Polityka Bezpieczeństwa i Obrony. Europejska kultura strategiczna nie niesie ze sobą na razie realnych zdolności militarnych, a bez potężniejszego sojusznika zza oceanu ma tendencję do naiwnego pacyfizmu. Pakt Północnoatlantycki zawdzięcza z kolei swą kulturę organizacyjną okresowi zimnej wojny, z której wyszedł jako niekwestionowany zwycięzca. Bez NATO w tamtym okresie USA musiałyby zająć bardziej izolacjonistyczne pozycje, co umożliwiłoby “rozegranie” państw europejskich i przejęcie kontroli nad kontynentem przez Związek Sowiecki.
NATO nie ma alternatywy jako główny zewnętrzny czynnik bezpieczeństwa Polski. Nie jest nią bynajmniej unijna Wspólna Polityka Bezpieczeństwa i Obrony. Europejska kultura strategiczna nie niesie ze sobą na razie realnych zdolności militarnych, a bez potężniejszego sojusznika zza oceanu ma tendencję do naiwnego pacyfizmu. Pakt Północnoatlantycki zawdzięcza z kolei swą kulturę organizacyjną okresowi zimnej wojny, z której wyszedł jako niekwestionowany zwycięzca. Bez NATO w tamtym okresie USA musiałyby zająć bardziej izolacjonistyczne pozycje, co umożliwiłoby “rozegranie” państw europejskich i przejęcie kontroli nad kontynentem przez Związek Sowiecki.Sojusz Północnoatlantycki jest dla nas ważny nie tylko jako zabezpieczenie przed powrotem na ekspansjonistyczną ścieżkę przez naszego wschodniego sąsiada. Dysponuje rozległym aparatem dowódczym i administracyjnym, który umożliwia współpracę sił zbrojnych państw członkowskich, a także pomaga w podwyższaniu ich efektywności.