farolwebad1

A+ A A-

Na oddziale intensywnej terapii szpitala William Osler Health System pojawiła się reklama propagująca eutanazję. Jest wyświetlana na ekranie w poczekalni, można ją też znaleźć na stronie internetowej szpitala.

Opublikowano w Wiadomości kanadyjskie

Toronto Lobby zwolenników eutanazji zamierza otworzyć przychodnię, w której będzie się zabijać osoby, które wyrażą takie pragnienie. Zwrócona się do Ministerstwa Zdrowia Ontario o zapewnienie finansowania takiej placówki. W artykule autorstwa Kelly Grant opublikowanym na łamach Globe and Mail Shanaaz Gokool, główny dyrektor organizacji lobbyingowej Dying With Dignity Canada, stwierdza to unikatowy projekt, "jedyny w swoim rodzaju w naszym kraju";

- Myślę że rzeczywiście odpowiadamy w ten sposób na zapotrzebowanie ludzi, którzy leży z jakiegokolwiek powodu nie chcą umierać w domu; chcą mieć bezpieczną przestrzeń gdzie ich przyjaciele i rodzina mogliby się zebrać razem i gdzie nastąpiłaby ich wspomagana śmierć. Grant pisze, że zdaniem innego członka grupy w ten sposób rozwiązany zostałby problem przepełnienia torontońskich szpitali. Thomas Foreman powiedział gazecie, że prowincja może dać się przekonać przez stronę finansową tego projektu. Dzięki niemu zaoszczędzone zostaną pieniądze i miejsca w notorycznie przepełnionych szpitalach na terenie aglomeracji. Zapewnienie wspomaganego samobójstwa w szpitalu jest bardzo kosztowne i niezbyt sprzyja pacjentowi i rodzinie - podkreślił. Inny powód to konieczność opuszczenia szpitala albo domu opieki, gdzie nie przeprowadza się eutanazji z powodów religijnych przez osoby chcące skorzystać z takiej formy dobijania.
Obecnie grupa stara się przekonać władze Ministerstwa Zdrowia do projektu pilotażowego, który pozwoliłby otworzyć tego rodzaju przychodnie dla chcących umrzeć.

Opublikowano w Wiadomości kanadyjskie
czwartek, 28 wrzesień 2017 12:16

Śmierć albo życie Taquishy McKitty

Rodzina 27-niej Taquisha McKitty walczy o zachowanie jej przy życiu i 21 września uzyskała od sądu nadzwyczajne postanowienie czasowo wstrzymujące Brampton Civic Hospital od odłączenia jej od respiratora, który podtrzymuje ją przy życiu. Rodzice starają się ocalić życie córki mimo że lekarze wydali już tydzień temu akt zgonu, stwierdzając śmierć mózgową. Ona żyje - mówi Stanley Stewart o swojej córce, która jest matką dziewięcioletniej dziewczynki. Stewart i matka Taquishy Alyson McKitty uważają, że szpital zbytnio pospieszył się z uznaniem śmierci i lekarze ignorują informacje od rodziny, która twierdzi że córka wciąż reaguje na niektóre bodźce, w tym uścisk ręki, rusza też kciukiem gdy ją o to poprosić.

W środę przyjaciele Taquishy pikietowali przed szpitalem trzymając znaki z napisami "Wciąż bije jej serce" oraz "Ratujmy Taquishę". Rodzinę wspiera Wendell Brereton Decyzja sądu o wstrzymaniu odłączenia respiratora nadeszła na 30 min przed planowanym zabiegiem. Rodzina stara się uzyskać opinię innego szpitala, innych lekarzy. Szpital w Brampton tłumaczy jedynie że śmierć neurologiczna jest zawsze ustalana przez dwóch doświadczonych lekarzy. W czwartek 28 września sąd przedłużył postanowienie o zakazie odłączenia od aparatury podtrzymującej życie, o kolejne dwa miesiące.

Opublikowano w Wiadomości kanadyjskie

Drodzy chrześcijanie, Bracia i Siostry

Jako że wszyscy jesteśmy głęboko zaniepokojeni dzisiejszą sytuacją w naszym kraju i na świecie, chciałabym podzielić się przemyśleniami, które pomogły mnie samej. (Dziękuję Drodzy Przyjaciele, za sprawą których ten list czytacie).


Jakiś czas temu miałam okazję do rozmowy z mądrą matką karmelitanką, i kiedy opowiadałam jej o moich obawach w związku z decyzją kanadyjskiego Sądu Najwyższego z 6 lutego, ona przypomniała, że arcybiskup Fulton Sheen zwykł napominać wiernych, aby radowali się z daru życia w trudnych czasach, które dają im doskonałą okazję do bycia świadkami Chrystusa.


Dała mi również wrześniowe wydanie magazynu "Traces" wskazując w nim na świadectwo ojca Ibrahima Alsabagha z Aleppo w Syrii, który pozostał wśród ubogich w samym środku ogarniętego chaosem regionu kontrolowanego przez państwo islamskie. Bardzo polecam ten tekst. W środku deprawacji, zniszczenia i terroru o. Alsabagha zachowuje niewzruszony pokój wewnętrzny, gdyż jego wzrok spoczywa na naszym Zmartwychwstałym Panie.


Ojciec Ibrahim pisze o kobiecie, która mieszkała w pobliżu, a która czuła się nieswojo, ponieważ domy, chrześcijan, którzy uciekli przed terrorem, zostały kupione czy wynajęte przez muzułmanów: poczuła, że zmieniło się coś ważnego - powietrze na ulicy, oczy ludzi... To powodowało jej niepokój. Powiedziałem jej - pisze o. Alsabagha - a może jest tak, że Bóg dopuszcza, by ludzie wokół nas, by całe otoczenie zmieniło się, aby dotarł do nas "zapach" Chrystusa; czy może jest to wspaniała misja, o którą prosi nas zmartwychwstały Bóg?. Bo jeśli tak, to nie ma powodu do niepokoju, ale trzeba pomyśleć czego od nas Zmartwychwstały Pan oczekuje, jak być świadkami wiary dla ludzi, których napotykamy".


Tutaj, w Kanadzie, gdzie stajemy wobec faktu zasadniczej zmiany spowodowanej przez decyzję Sądu Najwyższego dekryminalizującą samobójstwa wspomagane przez lekarzy, o. Ibrahim pokazuje, że nic nie dzieje się bez Bożego przyzwolenia. Nie jesteśmy zatem wezwani do narzekań i lamentu; Bóg powierza nam misję, by nieść Jego piękny "zapach" - Jego Światło i Miłość w tym przepięknym kraju, który zapomina o Zródle swego piękna i wielkości.


W jaki sposób rozumieć misję, jaką powierza nam nasz Pan? Ojciec Ibrahim, który uznaje własne cierpienie za "ważne i cenne", dla którego większym cierpieniem jest widok cierpienia bliźniego, daje nam następującą mądrą wskazówkę: Poprzez postawę głębokiego wsłuchania się w słowa Pana, w płacz niewinnych, jesteśmy w stanie poznać, co mamy robić. Dźwigając te ciężkie krzyże, musimy uczyć się od Jezusa, który podczas trzygodzinnej męki na krzyżu, wciąż myślał o innych.


Kim są ci inni, którzy najbardziej potrzebują naszej uwagi? Dyktat Sądu Najwyższego, aby włączyć lekarzy w prośbę pacjentów o samobójstwo, pozbawi wsparcia w najczarniejszej godzinie próby najbardziej bezbronne osoby; ludzi, którzy doszli do wniosku, że ich życie nie jest już warte życia. Otrzymają oni potwierdzenie tego od sądu. (Podobnie, jak dzieje się to w przypadku matki, która uznaje, że dziecko w jej łonie nie zasługuje na szansę by żyć.) Zostaną pozbawieni sprawiedliwości przez system ufundowany rzekomo na nadrzędności Boga i judeochrześcijańskich wartości.


Wobec tej największej niesprawiedliwości, czyż nasz obowiązek kochania i chronienia ich nie staje się jeszcze pilniejszy i bardziej konieczny?
Na razie samobójstwo wspomagane przez lekarzy nie zostało jeszcze zinstytucjonalizowane, tak jak to ma miejsce w przypadku brutalnego uśmiercania naszych najbardziej bezbronnych najmłodszych braci i sióstr; nasze społeczeństwo wciąż jeszcze postrzega samobójstwo jako coś strasznego; jako akt desperacji. To jednak może się szybko zmienić.

Rozważmy scenariusz, kiedy Ty lub ja spotykamy osobę gotową skoczyć z mostu, któż nie chciałby uczynić wszystko, aby takiej osobie pomóc, aby nie kończyła w ten sposób swego życia; pomóc pokonać desperację, okazać jej miłość i wsparcie jakiego potrzebuje, by na nowo odnaleźć wartość swego życia?
Jeśli taki scenariusz ilustruje oczywistą świadomość tego, że każde życie warte jest, by o nie do końca walczyć, to co sprawia, że mamy myśleć inaczej w przypadku gdy osoba o skłonnościach samobójczych prosi o "pomoc" lekarza?
Czy nasze przekonanie, że życie jest święte w takich okolicznościach przestaje obowiązywać?
Czy nasza odpowiedzialność za bliźniego znika pod dyktatem (instytucji) nadużywających swej władzy?
Oczywiście, że nie! Podjęta przez Sąd Najwyższy próba narzucenia Kanadyjczykom akceptacji samobójstwa "w pewnych okolicznościach", w żaden sposób nie usprawiedliwia samobójstwa czy jakiegokolwiek współdziałania przy nim.
Kiedy nasz rząd depce sprawiedliwość, czyż nie jesteśmy wezwani, by w dialogu i spotkaniach z innymi potwierdzać świętość każdego ludzkiego życia, nie licząc się przy tym z własnymi kosztami, ale ufając i wsłuchując w głos Boga?


Po przeczytaniu opinii zawartych w Proposal przesłanym do Canadian Medical Association przez Christian Medical and Dental Society przy poparciu Canadian Federation of Catholic Physicians Societies oraz Canadian Physicians for Life obawiam się, że te stowarzyszenia, pomimo deklarowanej chęci oporu przeciwko samobójstwom z pomocą lekarzy,uległy już defetyzmowi.
Proposal wyraża zgodę na udział w czymś, co uważam, za formalne współdziałanie w wyrażonym przez pacjenta życzeniu wspomaganego samobójstwa. Stwierdza się w nim mianowicie, że lekarze mają obowiązek udzielenia wyczerpującej informacji o wszystkich opcjach oraz doradzenia, w jaki sposób korzystać z systemu scentralizowanej informacji, poradnictwa i specjalistycznych skierowań. Ponadto pojawia się założenie, że w ramach autonomii osoby ludzkiej istnieje również prawo do odebrania sobie życia: ("Proposal") szanuje autonomię pacjenta w jego dostępie do wszystkich legalnych usług, jednocześnie chroniąc prawo wolności sumienia samych lekarzy. (Przypomnijmy tutaj normalną ludzką reakcję wobec kogoś kto chce zeskoczyć z mostu i porównajmy różnice).


Na dodatek język, jakim się posłużono wpisuje się w naciski mające wymusić akceptację samobójstwa z pomocą lekarza. Słowa mają znaczenie. Nie tylko te w "Proposal", ale również w mediach chrześcijańskich i katolickich, gdzie sformułowanie, "samobójstwo wspomagane przez lekarza" zostało zastąpione przez takie zwroty, jak: "śmierć z pomocą lekarza", "śmierć wspomagana", czy "medyczna pomoc w umieraniu". Język taki zaciemnia prawdę i przyczynia się do akceptacji zła; jak to ujęła kiedyś Matka Teresa, słowa, które nie niosą światła Chrystusa, zwiększają ciemności.


Jesteśmy chrześcijanami, wiemy, że Bóg nas nie opuści nawet w chwili śmierci; bez względu na okoliczności jesteśmy wezwani, by być w naszym życiu świadkami zmartwychwstałego Pana. Nasi bracia i siostry w innych częściach świata cierpią straszliwe prześladowania. Ojciec Ibrahim stwierdza: Nie wiemy kiedy to się skończy ale to nie ma znaczenia, rzeczą ważną jest nie to, by wiedzieć jak się ratować, lecz by być świadkiem Jezusa Chrystusa. Owszem, musimy myśleć o rozwiązaniu politycznym - o planie działania - ale naszym pierwszym obowiązkiem, jest być świadkami chrześcijańskiego życia i nieść krzyż z przebaczeniem, miłością i troską również o zbawienie innych.


Nasz Pan daje nam łaskę do wypełnienia powierzonej misji. Nie wzywa do defetyzmu czy moralnych kompromisów; nie prosi o ograniczanie złych następstw czy ucieczkę dla ratowania życia; wzywa nas do przeżywania życia w prawdzie z miłością, co obejmuje także sprzeciw wobec wprowadzania wspomaganego samobójstwa. Taki opór jest afirmacją świętości każdego ludzkiego życia. Wszyscy ludzie dobrej woli mogą przyłączyć się do nas w tej nieuchronnej walce o sprawiedliwość i poszanowanie osoby ludzkiej.
Jako chrześcijanie otrzymaliśmy coś więcej niż nadzieję na sprawiedliwość; mamy skarb Miłości, który nie sprowadza się jedynie do wypełniania obowiązków, Chrystus, który oddał życie za każdego z nas wzywa do udziału w jego nieskończonej nagrodzie: Kochajcie się wzajemnie tak, jak ja was umiłowałem (Jn. 15:12)


Nasi cierpiący bracia i siostry w Syrii prowadzeni przez swego pasterza ojca Ibrahima, są świadkami dla świata, że miłość jest silniejsza od śmierci. Tutaj w Kanadzie, kiedy walczymy z mrokami śmierci w innych postaciach, prośmy Ducha Świętego, by pomógł nam zawierzyć całkowicie i pokornie Światłu Życia, które jako jedyne może rozproszyć ciemności.
Módlmy się wzajemnie za siebie.
Niech Bóg Was Błogosławi

Mary Wagner


tłum. Goniec

Mary Wagner przebywa obecnie w areszcie śledczym w Milton pod Toronto oczekując na rozprawę w związku z próbą ratowania dzieci nienarodzonych w jednej z torontońskich przychodni aborcyjnych.

Opublikowano w Goniec Poleca
piątek, 13 luty 2015 16:22

Dyktatura Sądu Najwyższego

kumorNo i w Kanadzie eutanazja, czyli zabijanie na życzenie (czyje?), stała się faktem. Kolejny raz radykalna zmiana obowiązującego prawa dokonana została przy pomocy wytrychu, który narusza zasady demokracji, jednocześnie strojąc się w superdemokratyczne szaty.

Poprzednio użyto go już w celu wprowadzenia aborcji na żądanie, małżeństw homoseksualnych, legalizacji prostytucji i całej gamy innych rozstrzygnięć, które w demokratycznych społeczeństwach powinny być zdecydowane – jeśli nie przez zdrowy rozsądek i szacunek dla podstawowych wartości – to przynajmniej przez większość.

Jak to jest, że tu, w Kanadzie, od czasu do czasu dowiadujemy się przy porannej kawie, że oto właśnie nastąpiła jakaś nieprawdopodobnie ważna, istotna dla nas zmiana obowiązującego prawa, a cała dyskusja publiczna przeszła bokiem lub w ogóle nie miała miejsca? Jak to jest, że kraj uchodzący na świecie za najlepsze urzeczywistnienie demokracji parlamentarnej, jest wpychany w społeczne eksperymenty, bez udziału głosu większości?! 

Częścią naszego najlepszego polskiego dziedzictwa, jednym z fundamentów demokracji szlacheckiej I RP – była zasada Nihil novi nisi commune consensu, czyli "nic o nas bez nas" (bez powszechnej zgody). Tę zasadę każdy gdzieś tam podświadomie do dzisiaj nosi w głowie i traktuje jako podstawowy składnik systemu demokratycznego. Na zdrowy rozum, o to przecież chodzi we władzy ogółu.

Tymczasem od lat różnego rodzaju kulturowi bolszewicy i ziluminowani besserwiserzy, elita, której wydaje się, że zjadła więcej rozumów niż zwykły człowiek, kombinowali, jak tę zasadę demokratycznego samorządu obejść, zaprzęgając do swojej rewolucji. Owa elita uważa (przepraszam za ogólnik), że ludzie z natury są oportunistami, i jeśli mamy mieć jakikolwiek "postęp społeczny", to trzeba go ludziom wepchnąć w rozkrzyczane gardła.
Jak?

No, "demokratycznie". Pod płaszczykiem robienia im dobrze. Zresztą proszę zauważyć, że od jakiegoś czasu cywilizacja Zachodu przeżywa istną inwazję poprawiaczy, którzy chcą innym "robić dobrze", bo przecież sami nie zawsze wiemy, co dla nas najlepsze…

Mechanizm, który zastosowano w Kanadzie, operując na skostniałym systemie mieszanego prawa brytyjsko-francuskiego, wymagał zmiany konstytucji. Nowelizacji dokonano w 1982 roku, wprowadzając do ustawy zasadniczej Kartę praw i swobód (wolność często bywa ograniczana pod pozorem jej obrony i poszerzania). Karta ta każdemu obywatelowi gwarantuje całą gamę uprawnień: prawo do życia, wolność religii i sumienia, wolność słowa, przekonań, wyrażania opinii, włączając w to wolność prasy i innych mediów, wolność zgromadzeń, wolność zrzeszania się, prawo do przemieszczania się, równouprawnienie płci i wiele, wiele innych. Żyć nie umierać, tyle mamy praw, że od zawrotu głowa boli.

Strażnikiem tych uprawnień został federalny Sąd Najwyższy, który może oceniać, czy czasem dana ustawa czy inne prawo ustanowione przez wybieralnych przedstawiciele nie jest sprzeczne z gwarancjami wolności i praw zapisanymi w Karcie. Sędziowie Sądu nie są wybierani, lecz mianuje ich premier.

W ten sposób praktyczną władzę w najważniejszych kwestiach społecznych i etycznych oddano 9 osobom. To one uznały, rozpatrując różne apelacje, że kanadyjskie przepisy aborcyjne dyskryminują kobiety, naruszając ich prawo do "osobistego bezpieczeństwa", i unieważniły w 1988 roku ustawę aborcyjną; to ci ludzie stwierdzili, że ograniczenie małżeństwa do związku kobiety i mężczyzny dyskryminuje zainteresowanych jednopłciowym spółkowaniem, i unieważnili ustawę o małżeństwie itd. itp.

To oni też uznali obecnie, że obowiązujące przepisy zakazujące lekarzom dobijania pacjentów na życzenie są sprzeczne z… prawem do życia.

Choć teoretycznie Sąd Najwyższy nie pełni roli ustawodawczej, bo jedynie unieważnia daną ustawę i oddaje rzecz do parlamentu, ze wskazaniami, co ma zawierać nowe prawo na dany temat, to praktycznie Sąd jest jednym z największych dyktatorów, faktycznie stanowiąc prawa i decydując o kierunku zmian społecznych. Tym samym podstawowa zasada demokracji i monteskiuszowy trójpodział władzy na ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą, a także zdroworozsądkowy fundament każdego samorządu – nic o nas bez nas – zostały zawieszone na kołku. Żyjemy w czasach dyktatu SN.

Co ciekawe, mechanizm ten jest upowszechniany w innych krajach Zachodu, w tym w Unii Europejskiej. Dlaczego? No właśnie dlatego, że działacze nowego Kulturkampfu dzięki niemu są w stanie zmienić to, czego żadne referendum by nie zdołało.

Nową ustawę dopuszczającą eutanazję musi obecnie przegłosować parlament (ma na to 12 miesięcy), a jeśli tego nie zrobi, będziemy mieli w Kanadzie eutanazyjną wolnoamerykankę podobną do tej w przypadku aborcji – dobijanie nie będzie regulowane prawnie.

Ci sami lekarze i pielęgniarki, którzy jednych będą ratować, innych zabiją na życzenie, ci, którzy nie będą chcieli dobić, będą musieli kierować pacjentów do kolegów zabójców.

I znów mówi się nam o eutanazji same fajne rzeczy – że przecież dogorywający ludzie nie chcą cierpieć, że mamy prawo do farmakologicznej wersji mizerykordii; diabeł jak zawsze siedzi w szczegółach i delikwent poddawany "na własne życzenie" eutanazji, w myśl kanadyjskiego rozstrzygnięcia nie musi być "śmiertelnie chory", a wystarczy, by cierpiał mentalnie. Jak raz zaczniemy zabijać ludzi w depresji i damy pacjentom prawo do decydowania o własnej śmierci w warunkach szpitalnych, natychmiast pojawią się różne naciski – rodzinne, medyczne, inne. No bo np. rodzina nie ma sił się opiekować i sam zainteresowany czuje się zobowiązany jej ulżyć, prosząc o eutanazję, albo osoba na liście ma zdrowe organy, więc po transplanty ustawia się kolejka potrzebujących. Diabelskich scenariuszy jest całe multum.

Jednym słowem, niektórych z nas mogą poprowadzić na rzeź, i co my na to? Krowy przynajmniej kopią i ryczą.

Ktoś opowiadał, że znajoma ma stwardnienie rozsiane i postanowiła skończyć ze sobą w Holandii, gdzie eutanazja już jest praktykowana na szeroką skalę, zaprasza więc na pogrzeb w lutym 2016, ale jedna z zaproszonych osób poprosiła o przesunięcie terminu zgonu, bo ma w tym czasie zaplanowany cruise.

Welcome to the New Brave World my friends! Już jesteśmy w środku, już za drzwiami...

Andrzej Kumor

Opublikowano w Andrzej Kumor
piątek, 29 czerwiec 2012 17:03

Zapewniony komfort konania


andrzejZapewniony komfort konania
Pomnik Smoleński w świętokrzyskim Kałkowie, postawiony na terenie tamtejszego sanktuarium maryjnego, w tzw. mainstreamowych mediach wzbudza salwy śmiechu. Pastwią się nad projektodawcą i wykonawcą (jest w jednej osobie) gazety, pastwi radio, chichocą etatowi wesołkowie telewizyjni, krytykując za kicz wykonania i pomysłu.


Pomnik złożony jest z betonowego modelu samolotu Tu-154 – sylwetka tutki jest potraktowana dość artystycznie – oraz serii fotografii ważnych osób, ofiar tragedii, które wedle autora, zasługują na to, by pokazać je w oknach i drzwiach modelu.
Powiem szczerze, że nagromadzenie kiczu przechodzi tu w nową jakość i może jeszcze 20 lat temu pastwiłbym się nad tymi, którym owe dzieło sztuki może przypaść do gustu.


A czy jest to dzieło sztuki – ależ oczywiście, bo pełni taką rolę i pod taką egidą gromadzi ludzi.
Na dodatek, patrząc z perspektywy tutejszego kontynentu, wcale takie dziwaczne to nie jest.


Tu, w Ameryce Północnej, mamy w końcu najwyższy na świecie pomnik termometru (o ile mnie pamięć nie zawodzi w miejscowość Baker w Kalifornii), mamy pomnik kurki preriowej w Rothsay w Minnesocie, mamy tu, w Kanadzie, okazały pomnik pięciocentówki w Sudbury, jadąc trochę dalej szosą transkanadyjską, miniemy okazały pomnik gęsi kanadyjskiej – słowem, ludzie o zdrowych, choć może mniej wyrobionych gustach artystycznych, od czasu do czasu postawią sobie coś sympatycznego i dosłownego, co dla nich jest SZTUKĄ i kurcze blade – wolnoć Tomku w swoim domku. – Nic innym do tego.


Powiem też, że wolę taką sztukę, niż – powiedzmy – rozwieszane na krzyżu genitalia – nad którą to "instalacją" debatowało z wielkim namysłem pół Polski, a która nie powinna była mieć prawa zaistnieć. Wolę taką sztukę niż inne przejawy szokującej głupoty produkowanej przez stuprocentowe naśladowcze beztalencia finansowane z przepastnej kieszeni podatnika w ramach różnych departamentów Ministerstwa Kultury.
Tupolew powstał ze zbiórki. Jest to bardzo zacny sposób finansowania sztuki. Więc jeśli ktoś na temat betonowego Tu-154M smędzi, to niech sobie uświadomi, że ci ludzie takiego pomnika chcieli, za taki sobie zapłacili, taki sobie wybudowali i taki mają – jednym słowem, kwintesencja liberalizmu – jakkolwiek by patrzeć.
I idę o zakład, że pomnik ten bardzo korzystnie wpłynie na gospodarkę Kałkowa, a może nawet całego regionu.
•••
Kanadyjskie oficjalny periodyk medyczny zachęca do rozpoczęcia ogólnokrajowej debaty na temat pomocy lekarskiej w samobójstwie.
Czy trzeba zacząć się bać? Oczywiście, że tak.
- Dlaczego tak?
- Dlatego, że tego rodzaju możliwość prawna to otwarcie drogi do eutanazji przymusowej. Bardzo często przymus nie polega na "trzymaniu kogoś pod pistoletem", lecz jest bardziej subtelny – na przykład schorowany starszy człowiek nie chce robić już kłopotu, krępuje się, że jego choroba angażuje tyle osób, że – jak mu się daje do zrozumienia – nadweręża system opieki medycznej finansowany przez podatników; że przecież dla niego samego i wszystkich dookoła będzie o wiele lepiej, jeśli komfortowo sobie skona.
Prorokuję, że dożyjemy takich czasów.
Życie jest w coraz mniejszym stopniu cenione i coraz bardziej utylitarnie traktowane – Nowy Wspaniały Świat wpycha się drzwiami i oknami, zaczyna być powszechnie akceptowalnym modelem myślenia.
I nie dajmy sobie wmówić, że chodzi tu o pomoc chorym. Już dzisiaj istnieje ściśle przestrzegana możliwość odmowy uporczywej terapii, zatem jeśli schorowana osoba starsza chce umrzeć, to sama lub jej plenipotenci tego rodzaju decyzję mogą podjąć, aby gdy przyjdzie czas przejścia, nie chwytać się ramy; aby konać z godnością, a nie wśród krzyków sanitariuszy czy w drgawkach od defibrylatorów.
Każdy z nas w większości sytuacji może też popełnić samobójstwo – na wiele różnych sposobów.
A zatem ustawowe dopuszczenie samobójstwa przy asyście lekarskiej wprowadzi tylko możliwość sterylnego zabijania – nie dajmy się okłamać.
- Nie dajmy sobie wmówić, że życie należy do nas – bo nie należy; jest wielkim darem, którego jesteśmy tylko kustoszami, przeżywając je w podarowanym ciele.
•••
Turcja gotowa całe NATO wysłać na wojnę z Syrią (choć NATO, jak zwykle, nie takie chętne na nieplanowane wojny) za zestrzelenie syryjskiego samolotu zwiadowczego w syryjskiej przestrzeni powietrznej.
Przepraszam bardzo, ale jak w ZSRS zestrzelili U2 z Powellem – to stany Zjednoczone nie miały pretensji do Moskwy, lecz zgrabnie sprawę tuszowały.
Więc dlaczego mamy mieć pretensje do Syrii, że broni swej przestrzeni powietrznej?
Chyba że uznamy zasadę Kalego za podstawę nowego globalnego porządku międzynarodowego – ci, którzy są przeciwko nam, są źli, ponieważ z samej definicji wszystko, co my robimy, jest dobre i tylko dobre.
Andrzej Kumor – Mississauga

Opublikowano w Andrzej Kumor
Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.