farolwebad1

A+ A A-

Panorama - raj dla narciarzy

Oceń ten artykuł
(8 głosów)

Podróż do Panoramy

Dlaczego Panorama? Początkowo planowałem jechać na narty do Revelstoke, ale miła pani z Merit Travel Vacations, jak tylko dowiedziała się, że jadę razem z żoną, od razu zaczęła proponować ośrodek z łagodniejszymi zjazdami, no i dużo lepszy hotel z w pełni wyposażoną kuchnią.

Po szybkiej lekturze magazynów narciarskich i przewodników (Panorama ma 120 tras zjazdowych, o łącznej powierzchni 2847 akrów, różnica wzniesień 1228 metrów, czyli 4000 stóp – Blue Mountains 720 stóp), znalazłem informację, że w ofercie ośrodka znajduje się także heliskiing. Firma RK Heliskiing ma 120 miejsc do lądowania, 900 tras zjazdowych oraz, co najważniejsze, zlokalizowana jest w sąsiedztwie resortu narciarskiego. Wszyscy narciarze są mile widziani, nawet ci, którzy nigdy wcześniej nie próbowali nart prosto z helikoptera.

Po takiej lekturze szybko zgodziłem się z panią z Merit Travel Vacations, pomimo że warunki śniegowe w Panoramie w porównaniu z innymi ośrodkami w całej Ameryce Północnej tego roku nie były najlepsze.

Piątek, 14 marca

Lot z Toronto do Calgary, przejazd specjalnym autobusem z Calgary do Panorama Mountain Village. Nasz kierowca, miły Japończyk z Nagano, zafascynowany kanadyjską przyrodą, chętnie objaśnia, co mijamy po drodze. Jadąc Trans Canada Highway, zaraz za Calgary mijamy Calgary Olimpic Park, bardzo wyraźnie sterczą w górę obiekty do skoków narciarskich. Ciekawe, czy ktoś tego używa? Nie słyszałem, żeby Kanada czy USA produkowały konkurentów Małysza czy Stocha.

Dalej mijamy Banff, gdzie nasz przewodnik zarządza półgodzinną przerwę. Przejeżdżamy przez Banff National Park, a następnie przez Kooteney National Park, gdzie przy wjeździe widoczne jest motto "The mountain shall bring Peace to the People".

Około 32 km od Panoramy mijamy też Radium Hot Springs, małe miasteczko z gorącymi źródłami o tej samej nazwie wyglądające bardzo zachęcająco, więc na pewno tu wrócimy.

Panorama przywitała nas deszczem i mgłą. Zakwaterowanie dostaliśmy w hotelu 1000 Peaks Summit, apartament z kuchnią, łazienką, kominkiem i pięknym widokiem na góry. Nasz hotel ma także basen z gorącą wodą na wolnym powietrzu, co staje się teraz praktycznie standardem w ośrodkach narciarskich.

Panorama jest zlokalizowana w dolinie rzeki Toby Creek około 18 km na zachód od miasteczka Invermere, wioska jest położona bezpośrednio na stoku góry o tej samej nazwie. Panorama składa się głównie z hoteli, cottage'ów, jest jeden sklep ze sprzętem sportowym/narciarskim oraz jeden sklep spożywczy, dość dobrze zaopatrzony, reszta to restauracje oraz kawiarnie, na zachodnim krańcu wioski jest lądowisko dla helikopterów, a za nim jeszcze dalej klub golfowy, podobno doskonały.

W samym środku wioski znajduje się centrum dla gości, gdzie można kupić bilety na wyciągi i lekcje jazdy na nartach, zjeść posiłek w snack barze, wypożyczyć i naprawić sprzęt narciarski.

 

Sobota, 15 marca, i niedziela, 16 marca

Na dole pada deszcz, a w górnych partiach góry śnieg. Jeździmy w środkowej części góry, bo nogi, nieprzyzwyczajone do tak długich zjazdów, szybko się męczą. Wyjeżdżamy na sam szczyt góry, żeby zrobić przerwę i obejrzeć okolice Panoramy. Na wysokości 2365 m n.p.m. znajduje się drewniany domek, Summit Hut, ogrzewany piecem na drewno. Można tu coś zjeść, wypić herbatę lub kawę i o dziwo alkohol. Widoczność nie najlepsza, bo jest pochmurno i pada śnieg.


Poniedziałek, 17 marca

Po dwóch dniach jeżdżenia żona zarządza przerwę, więc jedziemy do Radium Hot Springs, żeby się zrelaksować i odpocząć. Autobusem, który resort oferuje za darmo, dojeżdżamy do najbliższego miasta Invermere, a stamtąd taksówką do miasteczka Radium Hot Springs, na wschód od którego znajdują się ciepłe źródła o tej samej nazwie. W centrum miasteczka przywitało nas stado jedenastu dorodnych samców muflonów, big horn sheep.

Zwierzęta te żyją w górnych partiach gór, ale jak się później dowiedziałem, to stado na stale zamieszkało w miasteczku Radium Hot Springs.

Widzieliśmy także chodzące po mieście grupy jeleni oraz dzikie indyki, które ludzie dokarmiają prosto z domów tak jak u nas w Toronto dzikie gęsi.

Do źródeł dojeżdża się drogą wykutą w skale. Pierwszą wzmiankę o źródłach dostarczył nam sir George Simpson, gubernator Hudson Bay Company, który w 1841 roku wziął kąpiel w jamie wielkości człowieka, wydrążonej na tę okazję w żwirowisku.

Dzisiaj Radium Hot Springs to duży odkryty basen zasilany gorącą wodą ze źródła i równocześnie chłodzony zimną wodą z pobliskiego strumienia, inaczej woda byłaby za gorąca. Woda w głównym basenie ma 39 stopni C, obok jest drugi mały basen, a właściwie duże jacuzzi z wodą o temperaturze 42 stopni C. Do tego dochodzi budynek z recepcją, czystymi szatniami, barem i sklepem z pamiątkami. Baseny te otoczone są malowniczymi skałami.

Woda zawiera 700 mg minerałów na litr i wypływa z szybkością 1800 l/min. W jej składzie najwięcej jest siarki, wapnia, tlenków żelaza i aluminium. Ale jak powstała nazwa tych źródeł? Otóż w pierwszej analizie wody z 1914 r. przeprowadzonej przez Uniwersytet McGill stwierdzono, że woda ta jest radioaktywna, bo zawiera rad. Jak zapewnia broszurka, radioaktywność wody jest mniejsza niż radioaktywność zegarka z tarczą luminescencyjną.

Po dwóch godzinach relaksu w ciepłych wodach czujemy się jak nowo narodzeni, a mój bark stłuczony dzień wcześniej na nartach jakby mniej boli. Cały dzień pobytu w źródłach kosztuje jedynie sześć dolarów od osoby.

 

Wtorek, 18 marca

Słoneczna pogoda, widoczność wspaniała, wyjeżdżamy kolejką na sam szczyt. W każdą stronę widoki wspaniałych gór. Dopiero teraz widać ich ogrom i jak dużo resort ma do zaoferowania.

Ze szczytu na wschód poprzez dolinę rzeki Columbia widać w oddali tysiące szczytów górskich. Można zjeżdżać w ich kierunku trasą zjazdową długości ok. 5 km o nazwie "View of 1000 Peaks".

Patrząc bardziej w lewo poprzez dolinę Toby Creek, widać ostre wierzchołki, z których najbardziej regularny i najwyższy jest Mt. Nelson, 3294 m n.p.m., nazwany na cześć sławnego admirała Horatio Nelsona. Bardziej w lewo, następny szczyt to Sultana Peak. W 1992 r. studio Walta Disneya kręciło większość zdjęć do filmu "Alive" na lodowcu Dolphine 12 km na północny zachód od Sultana Peak, mniejsza część produkcji była filmowana na stokach Panoramy – w miejscu kręcenia filmu powstała trasa zjazdowa o nazwie "Alive Glades ". Patrząc bardziej na zachód, wyróżnia się Paradox Peak. Ze szczytu Panoramy wierzchołek tej góry wygląda jak ostry trójkąt, patrząc bardziej z boku, góra ta ma długi poszarpany grzbiet, którego wierzchołki nazywane są Greywolf's Molars.

 

Środa, 19 marca

Dzień poprawiania techniki jazdy na nartach. Jazda z instruktorami narciarskimi przez pół dnia, a następnie próby utrwalania już samemu poprawnych nawyków.

 

Czwartek, 20 marca

Żonę bolały nogi ze zmęczenia i została w hotelu. Ponieważ jeżdżę samemu na tak olbrzymim obszarze z tak małą liczbą narciarzy, co uważam za niezbyt bezpieczne, przyłączyłem się do Panorama Mountain Friends Guided Tour. Codziennie o 9.30 am i 13.30 w oznaczonym miejscu czekają przewodnicy i każdy, kto chce, może się przyłączyć. Powstały dwie grupy, pierwsza, która jeździ na zielonych i niebieskich szlakach, i druga, do której ja się przyłączyłem, jeżdżąca na niebieskich i czarnych szlakach. Nasza grupa liczy osiem osób w różnym wieku, w tym trzech instruktorów.

Wyjeżdżamy na samą górę, bo śnieg jest tam najlepszy, jak twierdził instruktor.

Myślałem, że wycieczka z przewodnikiem będzie łatwa, typu: z tego wyciągu można zjechać tym zjazdem do kolejnego wyciągu, czyli zwiedzanie tras zjazdowych. A tu pełne zaskoczenie, po krótkim czasie instruktor mówi: jedziemy przez las. Jadę i… daję radę, nogi muszą pracować, ale nie ma większych problemów. Po dwóch i pół godzinie jazdy nogi zmęczone, ale takich wrażeń na nartach jeszcze nie miałem. Okazuje się, że dołączyłem do ludzi, którzy normalnych tras zjazdowych używają tylko do przemieszczania się z jednego dziewiczego obszaru do drugiego najkrótszą drogą, a całą górę traktują jako wielki plac zabaw. Byłem zdziwiony profesjonalizmem przewodników, jeszcze przed zjazdem potrafili przewidzieć, jaki będzie śnieg, bardziej sypki czy mniej, czy będzie go dużo itd. Potrafili tak dobrać zjazdy, że nikt z grupy nie miał większych problemów i żadna niebezpieczna sytuacja się nie zdarzyła. Budowali też zaufanie w nas, nigdy sam bym się nie zdecydował wjechać między drzewa, choćby z prostego powodu, że nie widać, co jest dalej za nimi i trasa może stać się za trudna. Każdemu, kto zawita do dużego ośrodka narciarskiego, radzę spróbować jazdy z przewodnikami, ostatecznie nic to nie kosztuje.

 

Piątek, 21 marca

Wykupiliśmy wycieczkę na snowmobilach. Pada gęsty śnieg, co oznacza dobre warunki jazdy, ale nie najlepsze warunki do podziwiania widoków.

Firma nazywa się Toby Creek Adventure Ltd., zlokalizowana jest około 1 km na wschód od Panoramy, po drugiej stronie Toby Creek. Czekają tam na nas nowe snowmobile (skutery śnieżne), z podgrzewanymi manetkami kierownicy i oparciem dla pasażera. Dołącza do nas młoda para z Australii.

Jedziemy pięknie przygotowaną trasą, na której jest już 10 cm świeżego śniegu, i cały czas pada. Szlak zakrętami pnie się w górę i tak dojeżdżamy do starej kopalni srebra i niklu na wysokości 8000 stóp. Znajduje się tam drewniana chata zasypana po dach śniegiem. Nasz przewodnik szybko rozpala ogień w kominku, częstuje nas gorącą czekoladą i olbrzymim ciastkiem średnicy 20 cm. Po półgodzinnej przerwie przejeżdżamy do olbrzymiej skalnej niecki otoczonej wysokimi skalistymi szczytami i mamy czas wolny, podczas którego każdy próbuje sił jazdy snowmobilem w głębokim puchu. Panie też siadają za kierownicą i wychodzi im to całkiem dobrze. Po mniej więcej półgodzinnej zabawie trzeba wracać. Szybko zjeżdżamy z głównego szlaku, jedziemy bardzo wąską drogą obok zamarzniętego wodospadu. Chmury się przerzedzają, widać stoki Panoramy po drugiej stronie doliny, wszędzie dookoła przyroda zatykająca dech w piersiach. Wszyscy zadowoleni, Australijczycy bawili i cieszyli się śniegiem jak dzieci.

 

Sobota, 22 marca

Ostatni dzień jeżdżenia na nartach, po południu narty z Panorama Mountain Friends. Jutro powrót do domu.

A co z heliskiing? Dzień jazdy na nartach z heliskiing kosztuje 800-1000 dol. Za takie pieniądze trzeba mieć najlepszy śnieg i najlepszą pogodę.

Niestety, takich warunków nie było w tym roku w Panoramie. Może za rok, a może catskiing. Catskiing jest dużo tańsze, różnica jest taka, że zamiast helikopterem wyjeżdża się w dziewicze tereny narciarskie specjalnym pojazdem gasienicowym.

Wszystkim zainteresowanym narciarstwem warto przypomnieć, że Warren Miller nakręcił dwa filmy w Panoramie, "Snow Time" i "Snow Wonder".

Niestety, nie mogłem tych filmów znaleźć na amazon.com.

Jerzy Rostkowski

Zaloguj się by skomentować
Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.