Rzeki wyznaczały kiedyś na terenie dzisiejszej Kanady szlaki komunikacyjne, jedyna droga przemieszczania się tubylców w nieprzebytej puszczy. Przybył na te ziemie biały człowiek, powstawały punkty handlowe ekspansywnej Hudson Bay Company, przybywali imigranci. Powstała konfederacja, powstała Kanada, a warunkiem przystąpienia do niej Kolumbii Brytyjskiej było stworzenie połączenia kolejowego z resztą prowincji. Trudno sobie wyobrazić, że w tym czasie podróż przez Kanadę na osiołkach, koniach i łodziami zajmowała trzy miesiące. Po powstaniu połączenia kolejowego w 1885 roku podróż ze wschodniego wybrzeża na zachodnie zajmowała już tylko tydzień.
Teraz to kolej zastąpiła częściowo drogi wodne, choć są one nadal ważne komunikacyjnie w czasach nam współczesnych, stała się arterią umożliwiającą rozwój państwa. Kolej dowoziła nowych imigrantów na coraz to nowe obszary osiedlenia, przy stacjach powstawały miasteczka tętniące życiem, kolej była najważniejsza, umożliwiała handel, umożliwiała rozwój, stanowiła centrum życia.
Po II wojnie światowej nastąpił gwałtowny rozwój motoryzacji i w 1949 roku parlament kanadyjski podjął decyzję o budowie Trans-Canada Highway. Budowę rozpoczęto w 1950 roku, a oficjalne otwarcie nastąpiło w 1962 roku, choć kolej nadal królowała jako środek transportu. Zakończenie prac nastąpiło dopiero w 1971 roku. Autostrada Transkanadyjska (choć tak naprawdę w mniej zaludnionych częściach Kanady jest to dwupasmowa szosa) łączy 10 prowincji. Liczy obecnie 7821 km, oznaczona jest białym klonowym listkiem na zielonym tle, w dole nazwa prowincji, przez którą akurat przebiega. Umowne tzw. mile zerowe znajdują się w St. John's w Nowej Fundlandii i w Victorii w Kolumbii Brytyjskiej.
http://www.goniec24.com/goniec-turystyka/item/2770-szlakami-bobra-autostrad%c4%85-transkanadyjsk%c4%85-na-p%c3%b3%c5%82noc-grundy-lake-provincial-park#sigProId455807e510
Autostrada stała się aortą państwa, zastępując w tej funkcji kolej. To przy niej teraz toczy się życie, to nią mkną tysiące ciężarówek (czy jest ich mniej, gdy zamiera produkcja przemysłowa w Kanadzie, wiedzą na pewno tak liczni polscy kierowcy tirów), ona umożliwia handel wewnętrzny i z USA, choć nadal wiele miejscowości na północy dostępnych jest tylko samolotem lub zimą drogami po lodzie.
Autostrada Transkanadyjska ważna jest nie tylko dla handlu, umożliwia turystykę, umożliwia dotarcie w krótkim czasie do miejsc, które przecież tak niedawno były niedostępne, a samo przejechanie nią dostarcza wielu emocji, spotkań z ludźmi i widoków zapierających dech w piersiach, bo Kanada przecież jest, po Polsce oczywiście, najpiękniejszym krajem świata. I właśnie Trans-Canada Highway miała nas doprowadzić nad Jezioro Górne aż do Thunder Bay…
Autostrada Transkanadyjska omija łukiem położone na południu Toronto i docieramy do niej autostradą nr 400, na tym odcinku nosi nazwę drogi nr 69, przy niej położony jest Park Prowincyjny Grundy Lake, nasz pierwszy przystanek. Do Grundy Lake jedzie się z Toronto ok. czterech godzin. Dla większości ludzi to trochę za długo na weekendowy wyjazd, tym bardziej że pozornie w parku nie ma nic rewelacyjnego, czego by nie było bliżej aglomeracji torontońskiej. Nic mylnego, Grundy Lake jest naprawdę niedocenianym miejscem. Pierwszym jego plusem jest, że zwykle są tu wolne miejsca w przeciwieństwie do wszystkich parków prowincyjnych położonych bliżej GTA, nie mówiąc już o słynnym Killarney Provincial Park, gdzie trzeba robić rezerwację wiele miesięcy do przodu, a od którego dzieli go tylko niecałe sto kilometrów, i może stanowić świetną bazę do wypadów w kwarcytowe góry w Killarney.
Park obejmuje kilka jezior, miejsca kempingowe znajdują się przy czterech: Clear Lake (tu niestety trochę słychać autostradę, nie polecamy), Grundy Lake, od którego park wziął nazwę, Grud Lake i Gut Lake. Są też miejsca w interiorze. Niektóre miejsca kempingowe są wyjątkowej urody, położone na skałach z dostępem do wody. Każde jezioro ma piaszczyste plaże i płytkie kąpieliska idealne dla dzieci. Jest parę kilkukilometrowych tras, przez piękne granitowe skały na Gut Lake, do dzikiego położonego wśród skał i bagnisk Jeziora Łabędziego, jest trasa przez bobrowe żeremia, przez łąki, torfowiska i bagniska, dla każdego coś miłego. Rozległość parku stwarza możliwości eksploracji terenu na rowerze, na miejscu można nad każdym z jezior wypożyczyć canoe, można też wybrać miejsca w interiorze lub zrobić długą wycieczkę w kierunku French River.
Możliwości co niemiara, o wszystkim oraz o faunie i florze parku można dowiedzieć się z parkowej gazetki, jeśli oczywiście przebrną Państwo przez wszystkie strony wypełnione nakazami, zakazami i tabelami z wysokością kar. W każdym parku w Ontario są ostrzeżenia o niedźwiedziach, ale jak nas poinformowali rangersi, w tym roku w Grundy ich nie widziano i pewnie zazwyczaj jest ich tu mało, bo park graniczy z indiańskim rezerwatem, a Indianie strzelają do wszystkiego co się rusza – widzieliśmy dużo łusek po nabojach na terenie parku, gdzie polować nie wolno.
Docieramy do Grundy Lake w sobotę, nasi towarzysze podróży, Tomek, Edyta i ich 12-letni syn Patryk już są. Zadowolone z opuszczenia samochodu koty witają się grzecznie z każdym, Pimpek łasi się do Patryka, to już starzy kumple. Przebiegamy na szybko kilka tras, jutro dalej w drogę na północ Trans-Canada Highway na spotkanie niewiadomego.
Joanna Wasilewska
Andrzej Jasiński
Mississauga