Nie wszyscy mogą wybrać się w poszukiwaniu dzikiej przyrody daleko za miasto, z braku czasu lub z braku możliwości, ale ona jest tuż-tuż, czasami w samym mieście, czasami blisko niego.
Całe południowe Ontario usiane jest takimi przyrodniczymi perełkami, gdzie cywilizacja nagle zamienia się w wydawałoby się nietkniętą ludzką ręką przyrodę.
Jedną z takich perełek jest ponadkilometrowa dolina rzeki Spencer, położona niedaleko Hamilton na Wyniesieniu Niagarskim, dochodząca do miejscowości Dundas, ukształtowana w literę Y 12 tysięcy lat temu przez topniejące wody cofającego się lodowca. Ustanowiono wzdłuż niej Spencer Gorge/Webster's Falls Conservation Area.
Trasa wzdłuż kanionu dwóch rzek zaczyna się przy parkingu, trzeba się kierować w lewo za niebieskimi oznaczeniami.
http://www.goniec24.com/goniec-turystyka/item/2177-szlakami-bobra-cztery-wodospady-i-jedna-g%c3%b3ra#sigProId2f146e7d35
Zaraz na początku mija tablice nagrobne rodziny Websterów. Websterowie w 1819 r. zakupili przylegające do wodospadu tereny (ofiarowała je później miastu Dundas rodzina Knowlesów), a ten wziął imię od ich nazwiska, potem prowadzi przez prywatny teren, mija dom z salonem o szklanych ścianach, z którego roztacza się piękny widok na dolinę. Jego właściciele muszą być ludźmi o wielkim sercu, gdyż pozwolili poprowadzić ścieżkę przez swoją posiadłość, nie przejmując się, że spokój będzie zakłócał im tłum wędrujących ludzi, a podobno Spencer Gorge odwiedza rocznie kilkanaście tysięcy osób.
Po kilkunastu minutach szlak dociera do wodospadu Tews na rzeczce Logie's. Woda tu spada delikatnie, jak muślinowy welon, w głęboką studnię, której boki, wyglądające na poskładane z małych cegiełek, przez setki lat wyrzeźbiła w wapieniu, i rzeźbi nadal, woda. Tews ma 41 metrów wysokości, niewiele mniej niż Niagara, jest najwyższym wodospadem w okolicy Hamilton, a naliczono ich w tym rejonie aż 96. Są tu dwie platformy widokowe, z których można podziwiać wodospad i dolinę. Dalej szlak prowadzi brzegiem klifu, porośniętego pięknymi starymi dębami, gdzieniegdzie widać cedrowe ogrodzenia, które przeżyły o wiele lat swoich budowniczych, ostatnie ślady istniejącej tu kiedyś farmy, pnie się powoli w górę, aż do Dundas Peak. Góra Dundas górą właściwie nie jest, to po prostu najwyższe miejsce na brzegu 100-metrowej głębokości kanionu. Jest stąd rozległa panorama na dolinę rzeki i na miasteczko Dundas, od którego wzięła nazwę. Potem szlak schodzi ostro w dół do torów kolejowych i skręca w lewo, niebieska pętla zamyka się przy wodospadzie.
Zdecydowaliśmy we trójkę, towarzyszył nam kolega Marek, iść starą trasą Bruce Trail w prawo, nasypem kolejowym wzdłuż torów, pod którym tunelem przepływa rzeka Spencer, nie zwracając uwagi na tablice ostrzegające o zamknięciu schodów. Rzeka tu jest bystra i rwąca, prawie górska, zasilona jeszcze ostatnimi obfitymi deszczami. Meandruje wśród klonowych lasów, skalnych zwałowisk pokrytych zielonym mchem, huczy, burzy się... Jest tu zupełnie dziko, na drugim brzegu w połowie trasy można dojrzeć jeden z dwóch mniejszych wodospadów, Lower Tews, którym Logie's Creek łączy się ze Spencer Creek. Ścieżka prowadzi tu prawie nad samą wodą. Szliśmy nią przez godzinę, i nagle okazało się, że wzburzona woda zmyła kawałek szlaku – radzimy jednak w tym miejscu zawrócić. Podjęliśmy decyzję przeprawy w osuwającym się błocie, podtrzymując się rękami, po stromym zboczu. Następna niespodzianka spotkała nas kilkadziesiąt metrów dalej. Stary szlak doszedł do Wodospadu Webstera. Ten w niczym nie przypomina Tews Falls, nie ma jego delikatności. Jest niższy, ma 22 metry wysokości, za to jest jednym z większych w okolicy – 33 metry szerokości. Woda spada gwałtownie w dół, wali z hukiem w głazy, wokół na wiele metrów unosi się wodna mgiełka, w której w promieniach słońca tworzą się bajkowe tęcze. Tuż obok znajduje się drugi z mniejszych wodospadów zwany Baby Webster's, utworzony przez niewielki strumień spadający wąską strużką kilkoma stopniami.
Tuż przy wodospadzie zawsze było wejście schodami w górę, okazało się, że tak jak głosiły tablice, schody ze względów bezpieczeństwa i ze względu na ochronę przyrody zamknięto i zejścia do podnóża wodospadu od tej strony nie ma, wejścia także. Szliśmy już dwie i pół godziny i naprawdę nie chciało nam się wracać. Zdecydowaliśmy się złamać administracyjne zarządzenia, skorzystaliśmy z nieco nadwątlonych schodów i nie bez trudu sforsowaliśmy żółte taśmy i płoty. Te schody to jakby droga do cywilizacji, granica między dwoma światami, na dole dzika przyroda, rwąca rzeka, na górze piękny park w stylu angielskim, rozległe przystrzyżone trawniki porośnięte starymi wierzbami, Spencer Creek płynie spokojnie wpuszczona w kamienne obramowanie, nad nią kamienny mostek z 1936 r. – przeznaczono go do rozbiórki, ale grupa zapaleńców z Greensville Optimists zebrała fundusze i w 2000 r. wyremontowała go, wszędzie stoły piknikowe, altanki. Bardzo piękne miejsce na rodzinny wypoczynek. Wyleźliśmy ubłoceni w ten odmienny świat na oczach zdegustowanych, elegancko ubranych turystów, robiących sobie fotki na tle wodospadu z mostka i punktów widokowych, za to przy aplauzie grupki młodzieży, która niestety natychmiast wzięła z nas zły przykład i sforsowała płoty w drugą stronę. Do parkingu stąd już tylko kilkanaście metrów.
Warto odwiedzić to miejsce właśnie o tej porze roku, bo bezlistne drzewa umożliwiają podziwianie pięknej, rozległej doliny, wodospady zasilane wiosennymi deszczami wyglądają bardziej imponująco, a i ludzi jest w tym czasie nie za wiele.
Wejście do parku kosztuje 10 dol. za samochód, niezależnie od liczby osób.
Dojazd: (Parking GPS N43 16.612 W79 58.812) Od wschodnich granic Mississaugi do Spencer Gorge/Webster's Falls C.A. jedziemy około 40 km, 50 min, Dundas St. na zachód, dojeżdżamy do skrzyżowania z Brock Rd., skręcamy w lewo, są znaki kierujące do parkingu.
Tekst i zdjęcia
Joanna Wasilewska, Andrzej Jasiński
Mississauga