http://www.goniec24.com/goniec-reportaze/item/3560-azjatyckie-podobie%c5%84stwa-i-r%c3%b3%c5%bcnice#sigProId1c3ffc33af
Mieszkając w Korei, nauczyłam się dużo także o innych krajach azjatyckich. Wszystkie są inne, ale podobnie jak i w Europie łączą je podobieństwa. Te podobieństwa można w większości przypisać historycznemu ciążeniu do Chin w Azji Wschodniej. Nie mogę jednak udawać, że widziałam lub znam Azję. jeśli byłam tylko w Korei. Kultura codzienna różni się znacznie w poszczególnych krajach.
Ostatnio miałam okazję odwiedzić Singapur, Makau i Hongkong. Oprócz Singapuru nie spodziewałam się, że będą to kraje bardzo odmienne od Korei Południowej. Mimo to że wiem, że są różne, szczerze mówiąc, wyobrażałam je sobie po prostu jako Koreę w innych kontekstach.
Singapur to miasto "prawie" azjatyckie. Jest tam dużo Azjatów, szczególnie Chińczyków, ale to jest naprawdę kraj wielokulturowy.
W Korei 99 proc. osób ma pochodzenie koreańskie, w Singapurze 74 proc. to Chińczycy, a reszta z różnych innych grup. W ogóle, w Singapurze 40 proc. mieszkańców to cudzoziemcy. Mimo że widać Azjatów i na ulicy słyszy się chiński, malezyjski, francuski i różne inne języki, pierwszym językiem kraju jest angielski. Trochę to śmieszne, bo większość ludzi, mimo że się uczą w szkole tylko po angielsku, ma akcent chiński, malezyjski lub hinduski, kiedy mówią po angielsku. Te większe grupy etniczne mają szansę zachować ich język, bo tyle innych osób dookoła go używa.
Makau to z kolei całkiem inne doświadczenie. Niewielu widziałam innych białych ludzi. Czasami przed kasynem, ale to wszystko.
Ale to nie znaczy, że nie było turystów, było ich mnóstwo, ale wszyscy Chińczycy. W centrum było tyle grup Chińczyków z Chin, że trudno rozpoznać, czy kultura w Makau się jakoś odróżnia od tej w Chinach. Chińczycy byli głośni i się pchali, a nie wyglądało, żeby Chińczycy w Makau tak się zachowywali.
Często się mówi, że Chińczycy z Singapuru i Chińczycy z Hongkongu nie lubią Chińczyków z Chin kontynentalnych właśnie dlatego, że się inaczej zachowują. Nawet jeśli im się to nie podoba, to będą musieli się zaadaptować. W Hongkongu życie nie jest tak zorganizowane i nie ma tak czysto jak w Singapurze, ale jest podobnie wielokulturowo. Jest to miasto, które mi się wydaje mieszaniną Seulu i Singapuru. Jest trochę pchania i trochę krzyczenia, ale nie tak, żeby nie można było tego znieść. Za to jest też wielokulturowość, a to za sprawą imigracji biznesmenów w ostatnich latach. W Hongkongu łatwo znaleźć kogoś, kto się przynajmniej potrafi dogadać po angielsku, i cudzoziemcy nie mają większych problemów z poruszaniem się.
Największe różnice to właśnie pchanie się i wielość kultur obecnych w danym kraju. Korea to jedna kultura. Singapur ma cztery języki i wiele, wiele kultur. Hongkong ma wielu biznesmenów z Zachodu, ale też czasem można się poczuć – podobnie jak w Korei – jedynym turystą w pociągu...
Byłam w tych krajach po kilka dni, więc nie jestem ekspertem, ale fajnie zobaczyć, jak się różnią państwa tego samego regionu. Często myślimy, że Azja Wschodnia to wszystko to samo, ale tak nie jest. Tak jak my, Kanadyjczycy, nie jesteśmy Amerykanami, tak Koreańczycy nie są Chińczykami i vice versa.
Paula Agata Trelińska