Mnie akurat tak wyszło - Rozmowa z Andrzejem Sadeckim właścicielem Coverbridge Park nieopodal Killaloe na Kanadyjskich Kaszubach
piątek, 10 sierpień 2018 15:23 Opublikowano w WywiadyGONIEC: Andrzej, spotykamy się po raz kolejny; jesteś już gospodarzem pełną gęba, a pamiętam, jak kilkanaście lat temu była inna sytuacja. Dzisiaj, po tych wszystkich przejściach, powodziach, różnych doświadczeniach życiowych chyba już wrośliście w tę ziemię? Jesteś zadowolony z decyzji, że rzuciłeś wszystko w Toronto, regularną pracę i przeniosłeś się tutaj z rodziną?
Andrzej Sadecki - No na pewno, czasami to trudno się nad tym nie zastanawiać, bo dużo ludzi o to pyta. Mieszkamy już tutaj 11 lat i to jest najdłużej gdziekolwiek mieszkaliśmy na stałe w Kanadzie. Mieszkaliśmy w Toronto w wielu miejscach i przenosiliśmy się z miejsca na miejsce, a tutaj to już tak osiedliśmy. Wydaje się, że to było tak niedawno, a jednak w 2007 roku.
- Dużo pracy?
- Na pewno, jej nie brakuje.
- A jaka tutaj społeczność, jaka jest Polonia w Killaloe?
- Polonię tak naprawdę, ludzi, którzy mówią po polsku, to widuje się w kościele w Wilnie. W sumie, ludzi mieszkających na stałe w naszym wieku z dziećmi nie ma raczej; to znaczy, nasze młodsze dzieci Emilia i Julia nie mają rówieśników w swoim wieku; dzieci, które by - powiedzmy - były dziećmi emigrantów, tak jak my jesteśmy. W okolicy nie znam drugiej takiej rodziny. Oczywiście, są ludzie w naszym wieku i dziewczynki mają koleżanki w klasie, ale to są tutejsi, wielu z nich ma jakieś korzenie polskie.
- A czy sprowadzają się tutaj ludzie z Toronto na emeryturę?
- Tak, i w Wilnie spotyka się dużo takich ludzi. Raz, dwa razy do roku spotykam ludzi, którzy coś kupili i przeprowadzają się właśnie tutaj, w okolicę Berrys Bay, Wilna.
***
W sumie nasz biznes to dwie główne rzeczy, tzw. Trailer Park, gdzie mamy klientów sezonowych; ludzie przyprowadzają swoje przyczepy kempingowe i taką przyczepę parkują na sezon. A druga cześć to właśnie domki kempingowe, jurty, gdzie można przyjechać na weekend. Jeśli chodzi o tę drugą część to mamy dosyć dużo 30% - 40% Polaków z Toronto, z Ottawy. Czasami przyjeżdżają pod namiot, na pewno, ten polski element jest, ale w większości nasi klienci są anglojęzyczni.
- Wyjeżdżacie gdzieś na wakacje?
- Czasami, myślę, że masz na myśli wyjazdy do ciepłych krajów zimą, byliśmy kilka lat temu, ale ostatnio wakacje zawsze nam się jakoś tak kończyły w Polsce; ja mam ciągle mamę w Polsce i moja żona ma ciągle rodziców, tak że jak mamy jakiś czas zimą, czy poza tym naszym sezonem, to latamy do Polski.
- Lubisz to, co robisz odnalazłeś się?
- No tak, oczywiście.
- Dzieci już wyrosły?
- Mamy dwoje starszych, córka jest w Ottawie studiuje a syn jest ciągle z nami, a dwie młodsze, jedna jest w szkole średniej, a druga ciągle w szkole podstawowej.
- Czy lepiej tutaj wychowuje się dzieci, niż w mieście?
- Myślę że ciągle tak, mimo wszystko, ale jest dużo takich rzeczy, których nam brakuje, na przykład, często oglądamy z Toronto dzieci znajomych biorą udział w tańcach, polskich zespołach, a my nie mamy dostępu do takich rzeczy i gdziekolwiek żeby się ruszyć to wszędzie trzeba jechać i w sumie nie ma tego życia polonijnego. Życie towarzyskie też jest tutaj na pewno bardziej ubogie, szczególnie zimą.
- Co tutaj można robić w tej okolicy?
- Na miejscu jest natura, przede wszystkim piękna rzeka, jest jezioro, a więc sporty wodne, wędkowanie.
- Można tutaj wszystko wynająć od was?
- Mamy kilka kanu, kajaków na potrzeby naszych klientów, mamy sprzęt wodny, który można wynająć, ale ludzie też przywożą własne, bo jest dobry dostęp do wody; jest bardzo bezpiecznie, woda jest bardzo spokojna, można powiosłować na jezioro - mamy półtora kilometra do jeziora.
- No cóż, gratulacje! Gratuluję, że kiedyś zdecydowałeś się na coś, co Ci przyniosło satysfakcję.
- Wiesz co, ja nie patrzę pod takim kątem, że mnie się w jakiś specjalny sposób udało, jakoś tak wyszło. Wychodzę z założenia że każdy w życiu robi to, co chce i mnie akurat tak wyszło...
Covered Bridge Park - (613) 757-3368
Nie oddamy szejkom ani guzika!
Kanadyjskim komsomolcom najwyraźniej własne podwórko nie wystarcza, chcą rewolucję (społeczną i obyczajową) roznieść po całym świecie. Problem w tym, że nie bardzo mają na czym, ale próbować nie zaszkodzi - zwłaszcza w krajach III Świata. Zaowocowało to różnymi napięciami bo trzeci świat w stosunku do pierwszego w postępie obyczajowym nie nadąża, o czym świadczy choćby przykład Nigerii, która posługując się starym brytyjskim prawem z XX wieku nadal zakazuje homoseksualizmu i gdzie według sondaży 97 proc. społeczeństwa jest z tym dobrze.
Tymczasem niedawno, pochodzący z Somalii kanadyjski minister imigracji Ahmed Hussen wrócił z Afryki i ogłosił że Kanada za kwotę 175 tys. dol. wyśle do Ugandy, Etiopii, Kostaryki trzech ekspertów, zajmujących się przypadkami przemocy o podłożu seksualnym lub związanej z tożsamością płciową. Pamiętam, jak kiedyś burmistrz Toronto Mel Lastman, postać bardzo kolorowa, stwierdził że nie pojechał na konferencję do Afryki ponieważ bał się, że go ugotują w kotle jacyś ludożercy. Na miejscu naszych kanadyjskich ekspertów od tożsamości płciowej wziąłbym sobie tę radę do serca.
Poważniej zaś mówiąc, to Ottawa tym razem podskoczyła za wysoko i wzięła na cel Arabię Saudyjską, dumne królestwo religijne, gdzie alkohol pije się tylko w prywatnych samolotach, a kobietom dopiero całkiem niedawno pozwolono prowadzić samochody (jak zgodzi się brat lub mąż).
Arabia Saudyjska to nie jest państwo w kij dmuchał, bo oprócz tego, że płynie z niego ropa, to jeszcze stanowi kluczowy element bliskowschodniej układanki. Słowem jest to bliski kolega naszego hegemona, a ten krzywdy nie da mu zrobić. Ottawa tymczasem zaczęła coś tam przebąkiwać o równouprawnieniu saudyjskich kobiet, co dla tamtejszego ucha zabrzmiało jak zgrzyt po szkle na dodatek w kobiecym wykonaniu p. Freeland. Szejkowie spięli się więc, bo to sprawa honoru.
Efekt jest taki, że Kanada dostała po nosie nie uzyskując nic w zamian. Arabię Saudyjską poparły zaś wszystkie szejkanaty oraz ci, co biorą od niej pieniądze, albo robią interesy. Co ciekawe, znalazła się w tej grupie nawet Autonomia Palestyńska, o której Żydzi mówią, że wspierana jest przez Iran.
Tu docieramy do kolejnej kwestii znaczenia „zaatakowanego” przez nas kraju, bo Saudowie to główny rozprowadzający w ewentualnym starciu z Iranem. Arabia Saudyjska od dawna jest zaniepokojona rosnącymi wpływami perskimi i stara się je blokować. Co jest na rękę Izraelowi, któremu do tej pory nawet nie przyszło do głowy pytać szejków o kobiety.
Mamy więc walki w Jemenie, walki w Syrii, gdzie Arabia Saudyjska finansuje tak zwanych rebeliantów, mamy też wpływy Arabii Saudyjskiej w Iraku. Rijad dysponuje gotówką i ma moc.
Podsumowując, można stwierdzić, że to kanadyjsko saudyjskie napięcie obnaża jedynie zideologizowanie i indolencję polityki zagranicznej Ottawy, która w jednych sprawach jest bardzo zasadnicza, a w winnych, jak dziecko we mgle. Tym razem za tę indolencję zapłacimy konkretnym pieniądzem.
***
Lunęło i sparaliżowało nam Toronto. Tak się to dzieje, kiedy miastem rządzą deweloperzy i wielkie „familie”, którym tak zwani „politycy municypalni” jedzą z ręki.
Infrastrukturę kanalizacyjną mamy od czasów wojny albo i sprzed, przez to w tym niby „światowym” mieście, gdy tylko mocniej popada spuszcza się ludzką sraczkę wprost do jeziora. Nie wybudowano bowiem odpowiednio pojemnych zbiorników retencyjnych, aby ją przetrzymać do czasu, gdy oczyszczalnie dadzą radę.
Efekt jest taki, że piękne plaże publiczne muszą być zamykane, jako że pływanie razem z kupą może być niebezpieczne. Temat infrastruktury wrócił w związku z podtopieniami pod obrady i dzielni radni zareagowali we właściwy sobie sposób - zaczęli się zastanawiać nad wprowadzeniem dodatkowego podatku na modernizację kanalizacji. Myśl o ewentualnych cięciach wydatków do głowy im nie przyjdzie, bo przecież mogłoby to naruszyć łańcuch pokarmowy.
Pierwszy z brzegu pomysł jest natomiast taki, że skoro rada będzie „chudsza” i zaoszczędzi się w ten sposób kilkadziesiąt mln dol. rocznie, to można stworzyć fundusz celowy i co roku modernizować za to infrastrukturę. Nie jest to może bardzo dużo, ale od czegoś czas zacząć.
Tymczasem rozsierdzeni na premiera Douga Forda „obywatele miasta” zamierzają go wziąć do Trybunału Praw Człowieka za wspomniane „odchudzanie”, czyli zrównanie granic okręgów municypalnych z prowincyjnymi oraz federalnymi, co prawie o połowę zmniejszy liczbę radnych.
Nie wiem, jak to łączyć z prawami człowieka, (ponoć pozbawia ich to reprezentacji) ale skądinąd wiadomo, że żyjemy w świecie naczyń połączonych i dobry adwokat to zepnie.
I znów będzie wesoło. Tak wesoło, że aż chce się żyć.
Andrzej Kumor
Czytaj pierwszy!
Goniec na tablet w formacie pdf
przesyłany przez e-mail w każdy piątek rano
tylko 50 CAD rocznie plus 13% HST
razem $56.50
Płatność przez paypal,
Visa, MasterCard lub czek
Kontakt r e d a k c j a @ g o n i e c . n e t
(bez przerw między literami)
lub telefon: 905-629-9738