Jesień zaczyna się od zdziczałych jabłoni
Jakieś dwa – trzy tygodnie temu będąc na spacerze z Jackiem, zauważyłam w jednym z przydomowych ogródków, że na trawie leżą jabłka. Małe, dzikie, poobijane i pewnie robaczywe. I wtedy zatęskniłam za jesienią w Parku Prowincyjnym Boyne Valley.
Do Boyne Valley trafiliśmy w październiku zeszłego roku. To zaledwie kilka kilometrów za Shelbourne (jakieś 25 km na północ od Orangeville). Na dużym skrzyżowaniu drogi nr 10 z 89 trzeba po prostu pojechać prosto i po jakichś 2 kilometrach wypatrywać parkingu po prawej stronie. Rok temu pojechaliśmy do Mono Cliffs, a ponieważ mieliśmy jeszcze trochę czasu, zajechaliśmy też do Boyne Valley. W porównaniu z Mono tak tu spokojnie i odludnie. Wtedy przeszliśmy tylko krótki odcinek, ale to wystarczyło, by chcieć tu wrócić.
Busko Zdrój, Solec Zdrój - nasze polskie klejnoty
Z wielką radością przyjąłem zaproszenie wystosowane przez Urząd Marszałkowski Województwa Świętokrzyskiego do udziału w misji przyjazdowej w Busku Zdroju mającej na celu promowanie turystyki zdrowotnej do tamtejszych uzdrowisk – w Busku i w Solcu – z prostego powodu.
To moje rodzinne ziemie – mój Ojciec urodził się w Woli Chroberskiej nieopodal Pińczowa, zaś dziadek żony w latach 1935– 1945 był lekarzem sanatoryjnym w Solcu Zdroju. W czasach przedwojennych były to uzdrowiska pełną gębą, słynne na całą Polskę.
Nie bez przyczyny. Wody zdrojowe w Solcu są bardzo stężone, a ich działanie – bardzo skuteczne – jak twierdził znany polski pionier balneologii dr Józef Dietl – jeśli komuś woda z Solca nie pomoże, to nic mu już nie pomoże. Dzisiaj obydwa uzdrowiska wychodzą z lat zaniedbań, skore wrócić do dawnej świetności. Lokalne władze zachęcają sanatoria do zrzeszania się w "klastrze", by usprawnić promocję oraz skuteczniej działać na zewnątrz.
Gdy po kilku godzinach drogi z warszawskiego lotniska dotarliśmy wraz z grupą dziennikarzy i przedstawicieli biur podróży do Buska, powitała nas miła obsługa bardzo eleganckiego, dopiero co oddanego do użytku po remoncie, hotelu Bristol. Hotel z wielkimi tradycjami, który przenicowano nowocześnie poprzez dobudowę superluksusowego skrzydła.
Wszystkie pokoje hotelowe wyposażono w łazienki z prysznicem i bidetem.
Wyśmienita jest w Bristolu kuchnia. Co rano pensjonariusze mają do dyspozycji bufet z pełnym śniadaniem.
Busko to niewielkie miasto z wieloma znakami dawnej świetności...
Ciąg dalszy za tydzień
http://www.goniec24.com/fotogalerie/itemlist/tag/turystyka?start=130#sigProId0b72ebbfc2
Wspomnienie Bałtyku - Long Point Provincial Park
Nigdy nie lubiłam jeździć nad morze. Jeśli już jechałam, to z zapasem książek na każdy dzień i nadzieją, że nie będzie upału. A i tak po trzech dniach główną atrakcją stawało się planowanie, co zjemy na obiad. Morze kojarzyło mi się z bezczynnością i monotonią, bo też ile można chodzić wzdłuż brzegu tam i z powrotem i zbierać okruchy bursztynów.
Awersja do piaszczystych plaż i morza odezwała się we mnie, gdy mój mąż w ostatnią niedzielę oznajmił, że pojedziemy na Long Point – piaszczysty półwysep wchodzący w jezioro Erie. Ale zaraz też pomyślałam, że może jednak Jackowi będzie się podobało, jako że ostatnio odkrył przyjemność zabawy w piaskownicy i chlapania wodą w przeszkodach terenowych o wilgotności 100 procent pozbawionych znaczenia strategicznego. Dodatkowo pogoda w niedzielę sprzyjała tego rodzaju wycieczkom – było raczej pochmurno i nieprzesadnie gorąco.
Szlakami bobra: Nie trzeba szukać daleko od domu - Island Lake
Zdarza się często, że w poszukiwaniu miejsc pięknych, ciekawych, wartych odwiedzenia, udajemy się w dalekie podróże, w jakiejś złudnej nadziei, że im dalej od domu, tym bardziej to, co tam znajdziemy, będzie ciekawsze i piękniejsze, mijając tymczasem obojętnie to, co jest dosłownie pod samym nosem, na wyciągnięcie ręki.
I co gorsza, nawet wiedząc o takich miejscach, popełniamy grzech braku ciekawości, chęci poznania tego co najbliżej domu. Tak właśnie potraktowaliśmy Island Lake w Orangeville. Mijaliśmy je setki razy, jadąc dalej na północ na trasy wycieczkowe, wiedzieliśmy też, że odwiedzają je polscy wędkarze, ale z drogi nr 10 na krańcach Orangeville wydawało się mało ciekawe, ot, taki sztuczny zbiornik w centrum cywilizacji.
Rzeka Francuska (French River). Na kanu w zatoce Wolseley Bay i biwakowanie na Wyspie Bumerangu
I znowu przybywamy na Rzekę Francuską (French River)! W tym miejscu byliśmy w 2011 r., dwa lata temu, ale ponieważ codziennie wiał niezmiernie silny wiatr, prawie że nie byliśmy w stanie nigdzie popłynąć na kanu–nawet krótka przejażdżka do pobliskiej wyspy okazywała się istną udręką. Mieliśmy zatem nadzieję tym razem zrekompensować stracone wówczas dni.
Zamierzaliśmy wodować kanu z ośrodka Wolseley Lodge, ale skręciliśmy w niewłaściwą stronę i dojechaliśmy do ośrodka Pine Cove Lodge. Niestety, nie posiadał on rampy i musielibyśmy przenosić nasze rzeczy do brzegu, jak też do tego zapłacić za ten "przywilej" opłatę za wodowanie w wysokości 7.00 dol. oraz 8.00 dol. dziennie za zaparkowanie samochodu na oddalonym od ośrodka parkingu. Szybko więc zawróciliśmy i udaliśmy się do ośrodka Wolseley Lodge.
Wycieczka do parków prowincyjnych Chutes, Matinenda, Missisagi i Oastler cz. 2
Zauważyliśmy też sporo turbin wiatrowych wyłaniających się na horyzoncie. Owszem, zdawałem sobie sprawę, że urządzenia GPS nie są idealne, ale nie mogłem uwierzyć, że potrafią być tak beznadziejnie głupie! Wreszcie wjechaliśmy na główną drogę (którą powinniśmy jechać do początku) i dotarliśmy do ośrodka "Batman's Cottages and Campground".
Znajdowało się na nim dużo permanentnych i usuwalnych zabudowań (tzn. samochody/przyczepy turystyczne do spania oraz duże przyczepy kempingowe), które tworzyły małe, dynamiczne miasteczko, jak też było kilka miejsc biwakowych. Wybraliśmy miejsce nr 142, z widokiem na jezioro.
Wyprawa na Esnagami - część III
Rejony Esnagami to kompletna dzicz. Południowa część jeziora otoczona jest gęstym lasem z powalonymi do wody drzewami, nielicznymi skałkami i ciężko jest przedostać się na brzeg. W północnych rejonach Esnagami las jest nieco rzadszy i przejrzystszy. Na brzegu można czasami wypatrzyć czarnego niedźwiedzia, łosia czy renifera. Z powietrza wody Esnagami kontrolują orły. Niedźwiedzie raczej trzymają się z daleka od lodge i kabin, chociaż mógłby je kusić zapach przygotowywanego w kuchni jedzenia. Pamiętam jednak jedną scenę z filmu o Esnagami na YouTube, kiedy młody niedźwiedź przyszedł aż do przystani, gdzie dopiero przegoniło go kilku przewodników z wiosłami w rękach. Tylko na początku pobytu można mieć małego stracha, chodząc po zalesionych dróżkach na terenie ośrodka.
Wycieczka do Parków Prowincyjnych Chutes, Matinenda, Missisagi i Oastler
(całość na blogu)
Podczas naszych wycieczek w ostatnich pięciu latach praktycznie odwiedziliśmy prawie każdy park prowincyjny w okolicach znajdujących się stosunkowo blisko Toronto (5 godzin jazdy samochodem) nadający się do biwakowania i pływania na kanu, jak też niejednokrotnie powracaliśmy do tych samych miejsc.
Oczywiście, nie znaczy to, że zaczyna nam brakować miejsc do wyjazdów: Ontario posiada tysiące jezior i rzek, aczkolwiek wiele z nich znajduje się daleko od Toronto, są jedynie dostępne mocnymi samochodami terenowymi lub samolotami, są bardzo odizolowane i często pływanie po nich na kanu wymaga dużo długich i żmudnych portaży. Po dokładnym przejrzeniu mapy Ontario, zauważyłem dość nowy park o nazwie Matinenda Provincial Park, położony 15 km na północ od miasta Blind River. Park ten, o powierzchni 29,417 hektarów, założony w 2003 r., oferuje wiele możliwości wypoczynku: wędkowanie, polowanie, biwakowanie, pływanie na łódkach i kanu, piesze wędrówki, pływanie, a zimą również jazdę na skuterach śnieżnych. Ponieważ w obecnej chwili park nie posiada żadnej infrastruktury (jedynie dzikie miejsca biwakowe), nie są wymagane żadne opłaty.
Park Massasauga, Ontario, Kanada, sierpień 2013 r: Pływanie na kanu i biwakowanie na zatoce Blacktone Harbour i wyspie Wreck Island
Początkowo zamierzaliśmy udać się do parku Massasauga w czasie Święta Kanady (Canada Day), przypadającego 1 lipca 2013 r. i zatrzymać się na miejscu biwakowym koło przesmyku.
W marcu 2013 r. system rezerwacji w parkach ontaryjskich pokazywał, że miejsce to było wolne, lecz gdy następnego dnia zdecydowaliśmy się go zarezerwować, okazało się, że już zostało zajęte! Ponieważ było ono dostępne w czasie następnego długiego weekendu w sierpniu, tak więc szybko dokonaliśmy rezerwacji na ten późniejszy termin, a w Święto Kanady udało się nam ‘zdobyć’ miejsce biwakowe w parku Killarney. Jednakże historia na tym się nie skończyła: ponad miesiąc później, gdy rozmawiałem w biurze z moim klientami, okazało się, że również lubią spędzać weekendy biwakując i też wybierają się na biwak w Święto Kanady.
Najciemniej pod latarnią - perełki wokół nas
Długi weekend Canada Day sprzyjał spacerom i wypadom za miasto...
Wielu z nas chodzi jedynie utartymi ścieżkami. Tymczasem tuż pod nosem mamy wiele nieznanych ciekawostek, czasem wręcz prawdziwych klejnotów. W Ontario do takich z pewnością można zaliczyć:
Tunel kolejowy w Brockville. Proszę sobie wyobrazić, że najstarszy tunel kolejowy w Kanadzie znajduje się w samym sercu Brockville w Ontario! Aby umożliwić wywóz drewna z Doliny Ottawskiej do USA, należało położyć tory do nabrzeża Brockville na Rzece Św. Wawrzyńca. W latach 1854–1860 pod miastem wybudowano więc 600-metrowy tunel kolejowy, który istnieje do dzisiaj!
Jak do niego dotrzeć? Kierujemy się do Blackhouse Island w Brockville, tunel jest przy Water Street East zaraz na wschód od Market Street.
•••
Kolejna ciekawostka to Rochelau Court w Kingston. Nazywane często miastem z wapienia, historyczne centrum Kingston datuje się z lat 40. XIX wieku, kiedy to przez krótki czas Kingston było kanadyjską stolicą. Dzisiaj spacer po mieście odsłoni przed nami wiele historycznych budowli, w tym trakt powozów – obecnie chodnik oferujący skrót pomiędzy głównymi ulicami miasta. W pasażu napotkamy nastrojowe restauracje – Chez Piggy czy Toucan.
Jak trafić? Trzeba poszukać wejście do Rochelau Court na Princess Street, niedaleko na północ od King St.
•••
I wreszcie coś na spacer w Toronto – latarnia morska na Gibraltar Point. Niewielu z nas spodziewa się trafić na latarnię morską w centrum Toronto, ale latarnia na Toronto Island to piękny kawałek historii miasta – najstarszy zachowany budynek tego rodzaju w okolicy pochodzi z 1803 roku. Odgrywała kluczową rolę w żegludze, wskazując drogę przez mielizny i płycizny wysp torontońskich. Jak to zwykle w takich przypadkach bywa, wiąże się z nią wiele tajemniczych historii i legend, jak choćby tajemnicza śmierć latarnika w 1815 roku. Ostatnia pani latarnik Mrs. Dodds opuściła stanowisko w 58 roku
Jak tam trafić? Promem na Centre Island, następnie na piechotę do południowego cypla wyspy.