Tu można się dorobić
Mississauga Mohamad Fakih, właściciel Paramount Fine Foods, który kupił prawa do nazwy Hershey Centre, mówi, że „Canadian Dream” może się spełnić w Mississaudze. Trzeba tylko uporu i poświęcenia. Fakih zaczynał w Bejrucie w Libanie. Mówi, że do Kanady przyjechał praktycznie z niczym. Przez pierwszych pięć dni pracował w Timie Hortonsie. Oszczędzał każdy grosz i w 2007 roku kupił upadającą libańską restaurację. Tak powstało Paramount Fine Foods. Teraz ma ponad 60 restauracji w różnych krajach świata. Większość działa na zasadzie franczyzy. Od 1 lipca nazwa jego sieci i jej logo będą się przewijać w całej Mississaudze. Paramount Fine Foods zastąpi Hersheya w nazwie areny sportowej przy Rose Cherry Place. Radni Mississaugi zgodzili się na zmianę nazwy na Paramount Centre.
Mohamad Fakih (46 l.) mieszka w Mississaudze, w Gordon Woods. Sprowadził się tu w 1999 roku i od tamtego czasu należy do grona najbardziej szanowanych i rozpoznawanych przedsiębiorców i filantropów. Po ubiegłorocznym zabójstwie pięciu osób w meczecie w Quebec City pokrył koszty pogrzebów oraz remontu. Zatrudnił też stu syryjskich uchodźców.
Odwodzenie od aborcji karalne
Toronto Od zeszłego miesiąca czynem karalnym w Ontario stało się podejmowanie prób pokazywania kobietom, które chcą dokonać aborcji, że są inne wyjścia niż zabicie swojego nienarodzonego dziecka. Nie można mówić o skutkach aborcji ani próbować potępiać zabijania dzieci w łonach matek w odległości 50 metrów (lub nawet 150) od klinik aborcyjnych.
Prawo jest tak sformułowane, że karalne jest samo podejmowanie próby przekonywania. Nie można też uparcie domagać się zaprzestania świadczenia usług aborcyjnych – nawet jeśli robiłoby się to w spokojny i kulturalny sposób. Podobnych przepisów nie ma w całej Kanadzie. Najbliższe im są te dotyczące zbrodni nienawiści i czynów nieprzyzwoitych. Najwyraźniej zdaniem ontaryjskiego rządu, działalność pro-life ma coś wspólnego z mową nienawiści i obnażaniem się w miejscach publicznych. Tamte prawa stosuje się jednak wtedy, gdy w grę wchodzi skutek danego czynu. W przypadku zakazu działań mających na celu obronę życia nielegalne jest nawet usiłowanie dokonania czynu.
W zeszłym tygodniu w Ottawie miało miejsce następujące ciekawe zdarzenie: przed kliniką aborcyjną Morgentalera zebrała się grupa demonstrantów. Zaczęli wyjmować swoje plakaty. Co ciekawe, nie byli to obrońcy życia, tylko zwolennicy aborcji. Podeszło do nich dwóch policjantów, obejrzeli wypisane na tablicach hasła proaborcyjne i pozwolili protestującym zostać. Jedna z kobiet trzymała tablicę z napisem „Nie żałuję mojej aborcji”. Gdyby nie słowo „Nie” mogłaby zostać skazana na kilka miesięcy więzienia.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!