Przechodniu, głowa do góry!
Toronto Poseł prowincyjny z Etobicoke Centre Yvan Baker zaproponował w poniedziałek ustawę o nazwie "Phones Down, Heads Up Act". Jak sama nazwa wskazuje jej celem jest walka z nieuważnymi pieszymi. Debata nad ustawą odbędzie się w marcu przyszłego roku, a biorąc pod uwagę fakt, że w przyszłym roku wypadają wybory, to ma szansę stać się obowiązującym prawem dopiero po wznowieniu prac parlamentu.
Baker chciałby zakazać patrzenia na telefony komórkowe i inne przenośne urządzenia elektroniczne podczas przechodzenia przez jezdnię. Mandat za pierwsze wykroczenie wynosiłby 50 dol., za drugie – 75, a za trzecie – 125. Poseł przewiduje wyjątki, np. dla osób dzwoniących pod numery alarmowe lub osób, które zaczęły rozmowę, zanim weszły na pasy. Kary mają być niewielkie i służyć przede wszystkim zniechęcaniu do popełnienia wykroczenia. Do tego ustawa zobowiązuje ministerstwo transportu do prowadzenia dorocznej akcji edukacyjnej.
W 2016 roku na ulicach miasta zginęło 42 pieszych. To najwięcej od 2002 roku. Toronto Public Health szacuje, że ryzyko wypadku śmiertelnego z lub takiego, w którym pieszy zostanie poważnie ranny, jest o 40 proc. wyższe w przypadku pieszego rozporoszonego niż uważnego. Agencja dodaje, że do większości kolizji dochodzi na przejściach dla pieszych, gdy pieszy ma zielone światło.
***
Sears próbuje zarobić na likwidacji
Brampton Klienci Searsa skuszeni hasłami o likwidacji sklepu i niesamowitych przecenach, którzy ruszyli do sklepów w ubiegłym tygodniu, byli zawiedzeni i wylewali swoje żale w mediach społecznościowych. Obniżki były znikome, a niektórzy nawet odnosili wrażenie, że ceny poszły w górę. Sears rozpoczął likwidację 74 sklepów i 8 centrów wyposażenia domu na terenie całej Kanady.
Stephanie Regalado poszła do swojego Searsa w centrum handlowym Bramalea City Centre w Brampton. Wydała 350 dolarów. W domu zaczęła porównywać ceny w Searsie z cenami takich samych produktów w innych sklepach. Porównanie nie wypadło korzystnie. Na przykład za buty Tender Tootsies zapłaciła 129,99 dol., a mogła je kupić gdzie indziej w internecie za 99 lub nawet 79. Kolejną rzeczą był szlafrok kupiony przez Regalado na prezent. Był przeceniony o 20 proc. z ceny 34,97 dol. Regalado zaczęła jednak zrywać naklejki na metce i dowiedziała się w ten sposób, że pierwotna cena wynosiła 16,97 – która ewidentnie została podniesiona przed sprzedażą likwidacyjną. Zawiedziona klientka próbowała oddać rzeczy lub starać się o zwrot różnicy, ale menedżer sklepu powiedział, ze nic nie może zrobić. Podobnych historii można znaleźć setki, opatrzonych zdjęciami metek i cen.
Sears tłumaczy się, że pracownicy najwidoczniej nie zmienili etykiet przed nowym sezonem. Obiecuje, że będzie udzielał zniżek od niższych cen.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!