Minister sprawiedliwości Jody Wilson-Raybould chce obniżyć dopuszczalny poziom alkoholu we krwi u kierowców z obecnych 80 miligramów na 100 mililitrów do 50 mg/100 ml. Twierdzi, że w ten sposób będzie łatwiej walczyć ze zjawiskiem wsiadania za kierownicę w stanie nietrzeźwym. Pani minister wysłała w maju listy w tej sprawie do ministerów prowincji i terytoriów.
Hubert Sacy z Éduc'alcool uważa, że nie tędy droga i tak łatwo nie da się rozwiązać problemu. Tam, gdzie rzeczywiście liczba pijanych kierowców się zmniejszyła, nie było to bynajmniej następstwem zmian legislacyjnych. Niezbędne jest zaangażowanie prowincji, by osoby wsiadające za kółko po alkoholu miały odczucie, że zostaną zatrzymane, a nie liczyły na to, że na pewno im się uda. Potrzeba więcej kontroli drogowych, a barmani czy kelnerzy powinni mieć możliwość zakazywania pijanym klientom wsiadania za kierownicę.
Wilson-Raybould mówi, że obecny limit został wprowadzony po tym, jak badania wykazały, że ryzyko wypadku samochodowego rośnie dwukrotnie, gdy kierowca na 100 ml krwi ma 80 mg alkoholu. Według nowych badań jest to jednak zbyt pobłażliwe podejście do sprawy.
Quebec Restaurant Association do pomysłu pani minister podchodzi z rezerwą. Jej członkowie obawiają się, że klienci mogą się zniechęcić do chodzenia do barów i restauracji, bo nowe przepisy zmienią zachowania konsumenckie. Można zapomnieć o romantycznych kolacjach we dwoje z butelką wina. Jest to szczególnie istotne poza wielkimi miastami, gdzie do restauracji można dojechać właściwie tylko samochodem.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!