Wielu ekonomistów nie może nadziwić się, jak to się stało, że kanadyjska gospodarka bardziej zależy od opłat związanych z rynkiem nieruchomości niż od takich sektorów gospodarki jak rolnictwo, rybołówstwo, leśnictwo i myślistwo razem wzięte. Opłaty związane ze zmianą właścicieli nieruchomości, podatki od nabycia własności, koszty prawne i koszty inspekcji domów stanowią 1,9 proc. kanadyjskiego PKB. Analityk David Doyle uważa, że sytuacja jest co najmniej niezdrowa. Przypomina, że w 2005 roku przed załamaniem rynku w Stanach Zjednoczonych, opłaty tego rodzaju stanowiły około 1,5 proc. amerykańskiego PKB. Obecnie spadły do poziomu nieco poniżej 1 proc.
Doyle tłumaczy, że kanadyjska gospodarka „uzależniła się” od rynku nieruchomości w ostatnich latach, gdy stopy procentowe były rekordowo niskie. Sytuację pogorszył jeszcze spadek cen surowców, kiedy to bank centralny zdecydował się na kolejne obniżki.
W czerwcu sprzedaż domów dalej spadała, a jeśli ludzie kupują i sprzedają mniej domów, robią też mniej remontów. Wpływy z remontów stanowią z kolei 2,6 proc. PKB. Dalej poszkodowani będą na przykład producenci mebli czy sprzedawcy materiałów budowlanych. W ten sposób spadek w nieruchomościach odczują inne sektory gospodarki.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!