Podejrzewam, że nie jestem jedyną osobą, która mieszkając w bloku “odczuliła się” na dźwięk alarmu pożarowego. W poniedziałek alarm rozległ się około 10 rano. Pomyślałam oczywiście, że to próbny, tylko pewnie nie zauważyłam kartki na korytarzu. Po chwili jednak sąsiedzi zaczęli mocno pukać do wszystkich drzwi i krzyczeć, że się pali. Otworzyłam drzwi, a tam biały gęsty dym na połowie korytarza. U mnie jeszcze w miarę czysto. Wiem, że w takich sytuacjach powinno się zostać w mieszkaniu, położyć mokry ręcznik pod drzwiami, a nawet obkleić je taśmą i czekać na straż. Ale zadziałał instynkt stadny, założyłam buty sobie i dzieciom, wzięłam dokumenty, portfel, telefon i aparat, i wyszliśmy razem z sąsiadami po schodach. Słyszałam, że straż nadjeżdża. Gdy byliśmy na wysokości 7. piętra, strażacy powiedzieli przez głośniki, że akcja na 11 piętrze i żeby zostać w mieszkaniach.
No ale nie będziemy teraz wracać. Na dole strażacy stali przy windzie, żeby jechać na górę. Potem przeczytałam, że w pewnym momencie podobno mieli jakieś problemy z windami. Była też policja, więc powiedziałam policjantowi, że my z 11 i dym jest gęsty, na połowie korytarza.
Gdy wyszliśmy na zewnątrz, strażacy akurat siłą otworzyli drzwi i weszli do mieszkania, w którym się paliło. Przez okna trysnęły strumienie wody pod ciśnieniem. Szary dym kłębami wydostawał się na zewnątrz razem z wodą, przez wybite okna. Podjeżdżały coraz to nowe wozy strażackie, strażacy z butlami tlenowymi, toporami, wchodzili do budynku. Gasili pożar z budynku, bez użycia drabin. Mieszkańcy patrzyli z balkonów.
Wzdłuż całej naszej Mountview Avenue (pożar był przy 60 Mountview Ave.) stały 22 wozy strażackie. Jeden z jednostki zajmującej się niebezpiecznymi materiałami, a wóz dowódcy z Adelaide Street w centrum Toronto. Mieszkańcy, którzy tak jak my wyszli ze swoich mieszkań, stali wokół bloku. Podjechała karetka, ratownicy z noszami weszli na górę. Wynieśli mężczyznę w stanie krytycznym. Został przewieziony do Toronto General.
Po dwóch godzinach pozwolono nam wejść do mieszkania. Chwilę wcześniej rozmawiałam z sąsiadką z 9 piętra, mieszkającą dokładnie pod tym lokalem, gdzie był pożar. Mówiła, że ma zalaną łazienkę i sypialnię, woda leciała po ścianach i wentylacją. U nas tylko czuć ostry zapach dymu.
Straż bada przyczynę pożaru. Mają też oceniać bezpieczeństwo całego budynku, który jak większość w tej okolicy, do najnowszych nie należy.
http://www.goniec24.com/wiadomosci-kanadyjskie-mobile/item/8776-pali-si%c4%99#sigProId7d611ad9a1
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!