farolwebad1

A+ A A-

Przegląd tygodnia. Piątek, 13 grudnia 2013

Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Canada Post: Gorzej i drożej

Toronto

Canada Post ma odchodzić od tradycyjnego regularnego dostarczania korespondencji przez listonoszy w rejonach miejskich. Zniechęcić do wysyłania listów mają nas wyższe koszty. Za pięć lat listonosze w miastach mają już nie chodzić tak jak teraz, wynika z planów przedstawionych w środę.

Zostaną wprowadzone zbiorcze skrzynki pocztowe. Minister transportu Lisa Raitt popiera te propozycje. Jej zdaniem to dobrze, że poczta chce być samowystarczalna, zamiast obciążać podatników. Modernizacja poczty jest też wymogiem czasu. Opozycja zwraca jednak uwagę na dostarczanie poczty osobom starszym, zwłaszcza zimą.

Od 31 marca znaczek na zwykły list kupowany w pakiecie zdrożeje z 63 do 85 centów. Znaczki sprzedawane pojedynczo będą kosztować dolara. Wszystko to celem redukcji kosztów i zmniejszenia poważnych strat (104 miliony dolarów w czwartym kwartale, do 2020 roku deficyt ma sięgnąć miliarda dolarów). W ciągu ostatnich 5 lat liczba listów dostarczanych do przeciętnego domu spadła o jedną czwartą. Tendencja ma się utrzymać. I tak, statystyki pokazują, że przeciętne gospodarstwo domowe kupuje niecałe dwa znaczki miesięcznie. Dzięki coraz popularniejszym zakupom przez Internet rośnie jednak liczba dostarczanych paczek.

Canada Post chce zlikwidować w ciągu pięciu lat od 6 do 8 tysięcy etatów, spodziewa się też, że 15 000 pracowników zwolni się lub przejdzie na emeryturę w tym czasie.

Listonosze docierają do 5 094 694 osób, koszt obsługi jednego adresu to 296 dolarów. Z grupowych skrzynek pocztowych korzysta 3 804 574 klientów poczty, koszt obsługi takiej skrzynki to 117 dol. Już teraz listonosz nie przychodzi regularnie codziennie do 2/3 obywateli (10 milionów korzysta ze skrzynek zbiorczych).

Jednym z największych klientów Canada Post jest rząd federalny, który z kolei rezygnuje z używania 300 milionów czeków rocznie w 2016 roku i zamierza przesyłać wypłaty do pracowników za pomocą przelewów bankowych.

Przewodniczący związku zawodowego pracowników poczty (Canadian Union of Postal Workers) powiedział, że zmiany oznaczają koniec pewnej ery. Przy okazji Canada Post podaje, że rocznie rejestrowano średnio 600 przypadków pogryzienia listonoszy przez psy.

 

 

Burmistrz Ford w rozmowie z Conradem Blackiem

Toronto

Burmistrz Rob Ford podczas rozmowy z Conradem Blackiem w poniedziałek powiedział, że stał się celem politycznej wendety szefa torontońskiej policji Billa Blaira. Chciał, by w mieście oszczędzano pieniądze, a Blair się z nim nie zgadzał.

Ford dodał, że tłumy dziennikarzy przed domem doprowadzają jego dzieci do łez. Boją się, że ich tacie coś się może stać. Przypomniał, jak w maju ubiegłego roku reporter "Toronto Star" Daniel Dale obserwował jego ogród ze stosu pustaków i nazwał to najgorszym przypadkiem, gdy media weszły z butami w jego życie. Dale podobno szukał dowodów na to, że Ford chce kupić sąsiedni kawałek działki.

Wywiad Blacka z Fordem został nagrany w ostatni piątek w ratuszu w biurze burmistrza. Jak to ostatnio często bywa, telewizja mogła liczyć na tłumy widzów. Ze względu na "zapotrzebowanie" materiał został wyemitowany tydzień wcześniej niż pierwotnie przewidziano. Nie tylko wcześniej, ale też dwa razy: pierwszy raz podczas cotygodniowego programu Blacka "The Zoomer" i potem jeszcze raz po północy.

Przed emisją Black nie mówił nic o rozmowie, poza tym, że "burmistrz jest miłym człowiekiem".

Przez większość czasu Ford powtarzał to, co mogliśmy już słyszeć wielokrotnie w innych wywiadach. Powiedział więc, że w ciągu ostatnich 13 lat pracy nie opuścił ani jednego dnia, że oszczędzał pieniądze podatników, że popełniał błędy i że już nie będzie pił alkoholu. Dodał, że wypadki spożycia alkoholu nie miały miejsca w pracy. Stwierdził też, że picie alkoholu nie oznacza zaraz, że dana osoba jest alkoholikiem. Wiele osób lubi wypić kilka drinków w weekend. Co do narkotyków, to zaproponował nawet, że może zaraz poddać się testowi wykonywanemu na podstawie próbki moczu. Black stwierdził jednak, że nie ma takiej potrzeby.

Nawet po wszystkich skandalach związanych z osobą Roba Forda, Conrad Black pozostaje jedną z niewielu osób publicznych, które ciągle bronią burmistrza. 23 listopada Black napisał w "National Post", że tak naprawdę nie ujawniono nic, co dyskwalifikowałoby Forda jako pełniącego powierzoną funkcję. Obaj panowie mają wspólną cechę – uparcie buntują się przeciwko machinacjom systemu, który zwrócił się przeciwko nim.

 

 

WestJet - linie z reniferami

Toronto

WestJet zamieścił na swoim kanale serwisu YouTube film z udziałem pasażerów i świętego Mikołaja, który pierwszego dnia został obejrzany aż 300 000 razy w Kanadzie i USA.

Widać na nim, jak pracownicy linii lotniczej ustawiają na lotniskach Pearsona i John C. Munro Hamilton International Airport stoisko, przy którym pasażerowie podróżujący do Calgary, mogą powiedzieć wirtualnemu świętemu Mikołajowi, czego życzą sobie na święta. Oczekiwania pasażerów są najróżniejsze – od bielizny i skarpetek po wielki telewizor.

Oczywiście pasażerowie nie byli świadomi, że ich życzenia są nagrywane. Dopiero byli zdziwieni, gdy w Calgary prezenty rzeczywiście na nich czekały.
Na filmie następuje potem fragment pokazujący pracowników WestJet, którzy biegają po sklepach i starają się kupić wymarzone prezenty, które następnie zostały doręczone z bagażem.

Władze lotniska w Hamilton podziękowały linii lotniczej za możliwość udziału w akcji.

 

 

Nasze dzieci znów pod seks-ostrzałem

Toronto

Rozpoczyna się nowa odsłona kampanii o kontrowersyjny program edukacji seksualnej prowadzonej przez Ontario Physical Health Education Association (OPHEA). Stowarzyszenie stara się wytworzyć publiczną akceptację dla programu, którego nie udało się wprowadzić w życie w 2010 roku, poprzez zamieszczanie ogłoszeń w prasie, stronę internetową czy organizację spotkań informacyjnych. Jedno z takich spotkań odbyło się we wtorek wieczorem w szkole publicznej Davida Lewisa w Toronto przy 130 Fundy Bay Blvd (okolica Warden Ave. i McNicoll Ave.).

Przewodnicząca Parents As First Educators Teresa Pierre mówi, że wszystko po to, by wmówić ludziom, że wprowadzenie zmian w edukacji seksualnej jest niezbędne i istnieje ku temu presja społeczna. Konkluduje, że mając w pamięci założenia programu sprzed trzech lat, należy spodziewać się przedstawiania dzieciom w sposób graficzny informacji dotyczących życia seksualnego, które są zupełnie niedostosowane do wieku odbiorców. Pierre apeluje, że OPHEA dąży do wprowadzenia programu do szkół od września 2014 – jeśli tak się stanie, naszym dzieciom będą przekazywane treści, których nigdy nie dopuścilibyśmy w rozmowie w domu.

Program z 2010 roku budził tyle kontrowersji, ponieważ zakładał uczenie bardzo małych dzieci teorii dotyczących ludzkiej seksualności (np. mówienie 8-latkom, że bycie chłopcem lub dziewczynką to wybór niezależny od cech biologicznych) i propagowanie wśród nich niektórych praktyk seksualnych (przedstawianie również 8-latkom homoseksualizmu jako zdrowego i naturalnego niezależnie od przekonań religijnych rodziców czy mówienie uczniom klasy 7 o stosunkach analnych).

Program powstał pod kierunkiem ówczesnej minister edukacji, a obecnej premier Ontario Kathleen Wynne. Z kolei zastępca ministra edukacji z tamtego okresu Benjamin Levin będzie odpowiadał na zarzuty o wytwarzaniu i rozpowszechnianiu pornografii dziecięcej.

Campaign Life Coalition przeprowadziła analizę kampanii zorganizowanej przez OPHEA. Zwróciła uwagę na listę 50 organizacji tworzących OPHEA i podkreśliła, że jest to klucz do lansowanej ideologii. Wiele z nich odwołuje się do zachowań seksualnych lub przekazuje treści, które nie są powszechnie akceptowane i uznawane za normalne (stosunki grupowe, sado/maso, publikacje poradników dotyczących męskiej masturbacji) – np. Queer Ontario czy Planned Parenthood Toronto.

Kolejna strategia to próby wykazania, że obecny program jest przestarzały. Tymczasem 87 proc. treści zawartych w programie Health & Physical Education zostało zaktualizowanych w 2010 roku.

 

 

Mammoliti wziął nieuczciwie?

Toronto

Miasto wyznaczyło komisarza, który ma zająć się sprawą zbiórki pieniędzy dla jednego z radnych. Ma on sprawdzić, czy Giorgio Mammoliti, radny okręgu 7 (północny zachód Toronto), złamał kodeks postępowania urzędników obieralnych, który zakazuje przyjmowania prezentów i pieniędzy podczas pełnienia obowiązków.

Komisarz Janet Leiper przekazała Mammolitiemu, że wysłała list do jego prawnika z prośbą o wyjaśnienie sprawy. Radny ma czas na odpowiedź do 18 grudnia. Pani komisarz zdecydowała się na podjęcie działań po wątpliwościach zgłaszanych przez torontońskiego adwokata Briana Ilera.

Na rzecz Mommolitiego zorganizowano zbiórkę funduszy w formie bankietu w Royalton Banquet Hall w Woodbridge – wzięły w nim udział setki osób, a 10-osobowy stolik kosztował 5000 dol.

Zdaniem Ilera, nie ma żadnych wątpliwości, że zbiórka była bezpośrednio związana z pełnieniem obowiązków radnego, czyli złamano kodeks urzędniczy.

 

 

407 zaoszczędza 26 minut

Toronto

Zgodnie z raportem przedstawionym przez Conference Board of Canada, osoby z Greater Toronto and Hamilton Area (GTHA), które korzystają z płatnej autostrady 407, oszczędzają dziennie 26 minut jazdy. Rada przyglądała się funkcjonowaniu systemu ETR i zastanawiała, jak zachęcić ludzi do korzystania z drogi 407. Mieszkańcy miast położonych na trasie muszą widzieć realne korzyści, żeby chcieć płacić za przejazd, mówił Vijay Gill, dyrektor badań ds. polityki Conference Board of Canada.

Z raportu wynika, że osoby pracujące na terenie GTHA zużywają na dojazd najwięcej czasu w Kanadzie – średnio 66 minut dziennie, czyli 33 minuty w jedną stronę. Prawie 30 proc. osób jeździ codziennie do pracy przez 90 minut (45 min w każdą stronę). Dane zebrano na podstawie odczytów systemu GPS, sieci komórkowych i z urządzeń zamontowanych w pojazdach kierowców, którzy zgodzili się na wzięcie udziału w badaniu.

108-kilometrowy odcinek autostrady 407 jest pierwszym na świecie fragmentem drogi obsługiwanym w pełni elektronicznie.

 

 

Markham

Ojciec jednego z zawodników drużyny hokejowej z Markham został okrzyknięty bohaterem, po tym jak usiadł za kierownicą autobusu, który uderzył w przydrożną barierę niedaleko Drumbo, na południowy zachód od Kitchener. Drużyna Markham Majors jechała na rozgrywki do Ohio autostradą 401 w piątek rano. Dwóch graczy i jeden rodzic trafili do szpitala z niewielkimi obrażeniami. Wszyscy pasażerowie są jednak zgodni, że mogło być o wiele gorzej. Kierowca stracił kontrolę nad pojazdem i osunął się z fotela. Wtedy do akcji wkroczył ojciec jednego z młodych hokeistów, który siedział kilka rzędów za kierowcą. Pokierował autobusem tak, że udało się uniknąć przejechania na przeciwną jezdnię autostrady. Kilka godzin po wypadku drużyna postanowiła nie rezygnować z udziału w rozgrywkach i jechać dalej innym autobusem. Spośród rannych tylko jedna osoba nie mogła kontynuować podróży. OPP podaje, że kierowca autobusu prawdopodobnie zostanie postawiony w stan oskarżenia.

 

 

Toronto

Burmistrz Toronto Rob Ford budził mieszane reakcje, gdy pojawił się w sobotę na dorocznej paradzie świętego Mikołaja, która przeszła Lakeshore Boulevard. Ford nie wziął udziału w paradzie, która w zeszłym miesiącu przeszła ulicami Toronto, jednak na swoim terenie w Etobicoke już się pokazał. Na festynie zjawiły się tysiące osób. Niektórzy mówili, że burmistrz uważa się za nie wiadomo kogo, myśli, że jest popularny, to zwykły bufon. Powinien trzymać się z dala od dzieci. Ford tymczasem rozdawał dzieciom cukierki, zatrzymywał się do zdjęć i witał z przechodniami. Burmistrz mówił, że polityk nigdy nie ma 100-procentowego poparcia, więc zadowoli się 90 procentami. Część członków lokalnej społeczności zorganizowała komitet sprzeciwiający się obecności burmistrza na paradzie. Ich wysiłki okazały się jednak bezskuteczne. Święty Mikołaj na chwilę musiał ustąpić pola Fordowi. Podczas imprezy burmistrz spotkał się z nowo wybranym posłem federalnym okręgu Etobicoke-Lakeshore Dougiem Holydayem. Holyday po wyborach uzupełniających w sierpniu zrezygnował ze stanowiska zastępcy burmistrza i przeszedł z polityki lokalnej do prowincyjnej. Nowe dyskusje wokół Forda rozgorzały w zeszłym tygodniu, gdy policja ujawniła dokumenty wskazujące na to, że burmistrz próbował kupić od gangsterów nagranie, na którym pali crack. Oferował za nie 5000 dol. i samochód. Ford konsekwentnie omijał dziennikarzy, wchodząc do swojego biura, i nie odpowiadał na żadne pytania. Niespodziewanie wystąpił w piątek, aby poinformować o planach miasta na zimę. Przy każdym wystąpieniu publicznym Forda tradycyjnie już powraca pytanie, czy burmistrz rzeczywiście jest serdecznie przyjmowany. Ford wziął też udział w pogrzebie policjanta Johna Zivcica, który zginął na służbie. Radny Doug Ford stwierdził, że nie widzi powodu, dla którego jego brat miałby na pogrzeb nie pójść. Zivcic służył w Etobicoke. Miałoby to być wyrazem wsparcia dla funkcjonariuszy służących na pierwszej linii. Poparcie dla działań burmistrza nawet w rodzinnym Etobicoke zaczyna jednak słabnąć. Dało się słyszeć głosy sprzeciwu, mówiące o tym, że Ford nie powinien uczestniczyć w pogrzebie, zwłaszcza że chodzi właśnie o zmarłego policjanta.

 

 

Toronto

Setki ludzi ustawiły się w kolejce po 1500 darmowych indyków, które rozdawano w sklepie Honest Ed's w ostatnią niedzielę. Było to 26. tego typu wydarzenie. Wcześniej jesienią tego roku właściciele Honest Ed's – ikony torontońskiego handlu – ogłosili, że zamierzają zamknąć sklep za kilka lat. Osoby stojące w kolejce mówiły, że to jest element przedświątecznej tradycji. Wspominały, jak to było w zeszłych latach, czy były pierwsze, czy ostatnie, i oczywiście czy udało im się załapać na indyka. Indyki rozdawał współwłaściciel sklepu David Mirvish z pomocnikami, wśród których znalazł się np. aktor Matt Gordon. Akcja rozpoczęła się o 10 rano w niedzielę. Wszyscy, którzy przyszli, mogli się też załapać na darmową kawę, słodycze, ciasta i książki kucharskie. Ed Mirvish, założyciel sklepu i ojciec Davida Mirvisha, założył Honest Ed's 65 lat temu. Indyki po raz pierwszy rozdawał w 1987 roku.

 

 

Elmira

Rzeźbiarz Timothy Schmalz z Elmiry, Ont., mówi, że czuje się szczęśliwy i usatysfakcjonowany, że jego skradziona w biały dzień praca została zwrócona do kościoła w centrum Toronto. Naturalnej wielkości statua zatytułowana "Whatsoever You Do" znajdowała się przed kościołem Saint Stephen-in-the-Fields od września. Została poświęcona przez papieża Franciszka. Przedstawia Jezusa jako bezdomnego. Zniknęła w zeszłym tygodniu. Rzeźbiarz był w szoku. Nie wiadomo, kim był złodziej. Statuę zwrócono wraz z notatką z przeprosinami. Schmalz stwierdził, że to przywróciło mu nieco nadszarpniętej wiary w ludzi. Stwierdził, że nawet złodziej umiał być grzeczny. Każdy popełnia błędy, a ten złodziej miał odwagę, żeby naprawić swój błąd. Może gdy zauważył reakcję ludzi z sąsiedztwa, odezwało się w nim sumienie. Rzeźbiarz z początku myślał, że jego pracę skradziono ze względu na jej przesłanie. Słyszał wcześniej skargi, że nie powinien przedstawiać Jezusa Chrystusa w taki sposób. On jednak chciał pokazać, że Bóg troszczy się także o tych ostatnich i odrzuconych członków społeczności.

 

 

Toronto

Policjanci, dygnitarze i zwykli obywatele wypełnili w poniedziałek Toronto Congress Centre przy Dixon Road, by pożegnać Johna Zivcica – 34-letniego policjanta, który zginął na służbie. W procesji przy trumnie szły setki policjantów z Toronto, RCMP i OPP, a także z innych służb z Ontario i spoza prowincji. Dowódca jednostki w 22. dywizji, w której służył Zivcic Frank Bergen wygłosił przemówienie, w którym powiedział, że to ciężki czas dla grupy i dodał, że msza za zmarłego będzie celebrowana we wtorek. Przemawiał też brat zmarłego Tom, wspominał wspólne dzieciństwo i dorastanie. Podziękował matce. Johna określił jako wyjątkowego, uczuciowego i niezastąpionego. W podobnym tonie mówił szef policji Bill Blair. Stwierdził, że zapamięta Zivcica jako młodego, pełnego pasji mężczyznę, który chciał, by jego organy po jego śmierci pomogły innym odzyskać zdrowie. Zivcic 30 listopada po otrzymaniu zgłoszenia wyjechał z posterunku nieoznakowanym radiowozem. Miał wypadek na skrzyżowaniu Bloor Street West i Neilson Drive, w pobliżu autostrady 427. Został przewieziony do szpitala St. Michael's, gdzie zmarł w zeszły poniedziałek. Jest to 26. przypadek śmierci funkcjonariusza na służbie od 1957 roku, kiedy powstała torontońska policja.

 

 

Burmistrz Ford nadal cieszy się poparciem

Toronto

Poparcie dla burmistrza Forda nie spadło drastycznie mimo skandali narkotykowych i pozbawienia Forda rzeczywistej władzy w mieście. Według danych Forum Research, pracę burmistrza popiera 42 proc. badanych. Badanie opinii publicznej przeprowadzono w poniedziałek.

Analitycy Forum Research twierdzą, że ten wynik powinien się utrzymać, chyba że usłyszymy jeszcze jakieś rewelacje. Jeśli nie, z czasem jest nawet szansa, że zwolenników Forda będzie przybywało.

Około 81 proc. mieszkańców Toronto przyznaje, że wierzy w prawdziwość zarzutów stawianych burmistrzowi, połowa badanych jest o niej absolutnie przekonana. Z drugiej strony, tylko 1 proc. badanych odpowiedziało, że oskarżenia to zupełne kłamstwa. 12 proc. nie miało zdania.

Spośród tych, którzy głosowali na Forda w 2010 roku, w 100 proc. o jego winie było przekonanych 28 proc. ankietowanych. Tak samo oceniło go 27 proc. osób popierających jego pracę w ratuszu i 28 proc. tych, którzy zamierzają oddać swój głos na niego w 2014 roku. Ogólnie 33 proc. badanych powiedziało, że poprze go w kolejnych wyborach.

Wynika stąd, że przedstawiciele "Ford Nation" przyjmują do wiadomości, że burmistrzowi zdarzało się zażywać narkotyki, jednak nie przejmują się tym.

60 proc. badanych przyznało, że Ford powinien zrezygnować z funkcji burmistrza.

W telefonicznej ankiecie wzięło udział 898 osób. Błąd wynosi 3 proc.

Burmistrz powiedział tymczasem podczas wywiadu, że nie rozmawiał osobiście z szefem policji Billem Blairem, ale chętnie by go zapytał, ile kosztowało dochodzenie w jego sprawie, które toczy się od kilku miesięcy. Pod koniec października Blair oświadczył, że policja w końcu dotarła do nagrania, na którym widać, jak Ford pali crack, i jest bardzo zawiedziony tym, co zobaczył.

Burmistrz przyznał, że mimo iż nie zgadza się do końca z Blairem, to wspiera policjantów dbających o porządek w mieście. O szefie policji mówił, że jego działania są polityczne i posłużył się Alexandrem Lisim, by znaleźć materiały obciążające go. Blair wcześniej już twierdził, że w pracy nie może kierować się uprzedzeniami ani stawiać kogoś na uprzywilejowanej pozycji.

Sprawa, w której Lisi jest oskarżony o przemyt i posiadanie marihuany, ruszy 14 stycznia. Rozmowy sędziego z prawnikami będą odbywać się za zamkniętymi drzwiami.

 

 

W sprawie Dale'a gotów iść do sądu

Toronto

Burmistrz Ford mówi, że nie przeprosi za wypowiedź, która padła z jego ust podczas wywiadu prowadzonego przez Conrada Blacka. Ford, mówiąc o nagonce, jaką przypuszczają na niego dziennikarze, wysunął przypuszczenie, jakoby jeden z reporterów był pedofilem. Chodzi o Daniela Dale'a z "Toronto Star", który obserwował, co się dzieje u Forda w ogrodzie. Burmistrz powiedział, że nie będzie wyjaśniał swoich słów i podtrzymuje to, co powiedział.

Do incydentu doszło w maju ubiegłego roku, a dziennikarz pisał artykuł o tym, jak to burmistrz zamierza kupić kawałek działki należącej do miasta, która przylega do jego posesji. Ford wyszedł z domu i przepędził Dale'a – powiedział, że ma małe dzieci, dlaczego więc dziennikarz miałby się zakradać i fotografować małe dzieci... Podczas wywiadu zasugerował, że takie zachowanie budzi jednoznaczne przypuszczenia (ale nie użył słowa "pedofil").

We wtorek rano Dale powiedział, że przypuszczenia Forda są wyssane z palca. Zaprzeczył, by kiedykolwiek fotografował burmistrza, jego rodzinę lub dom. Dodał, że wszystko w rękach prawników "Toronto Star", chociaż jeszcze się nie zdecydował, czy skieruje sprawę do sądu.

 

 

Kalendarz dla każdego mieszkańca

Brampton

Podczas gdy komitet budżetowy zastanawia się nad cięciem kosztów w przyszłorocznym budżecie i podwyżkami opłat, mieszkańcy Brampton dostali do swoich skrzynek pocztowych lśniący kalendarz na 2014 rok – taki prezent od radnych.

Kalendarze kosztowały 87 974 dolary (wydrukowano 132 700 sztuk, koszt jednostkowy to 66 centów za sztukę) i zostały rozdane zamiast raportów o sytuacji w okręgach, które radni przekazywali w poprzednich latach. Każdego miesiąca mieszkańcy Brampton będą mogli podziwiać coraz to inny miejski landszaft i dowiadywać się, jakie wydarzenia lokalne sponsoruje rada. W kalendarzach umieszczono też najważniejsze święta państwowe i religijne oraz krótkie informacje o programach i usługach miejskich.

Kalendarze trafiły do mieszkańców 10 okręgów, burmistrz Susan Fennell nie uczestniczyła w akcji. Pozostała przy tygodniowych raportach w formie drukowanej lub elektronicznej.

 

 

Drogie dzieci zapamiętajcie, za Murzyna nie wolno...

Brampton

Wicedyrektor Mayfield Secondary School Lionel Klotz, który przebrał się za Murzyna w Halloween, został przeniesiony do innej pracy. Taką wiadomość podał rzecznik prasowy kuratorium szkół publicznych rejonu Peel. Kuratorium prowadziło dochodzenie w tej sprawie w zeszłym miesiącu po otrzymaniu skarg mieszkańców i jednego z członków grona pedagogicznego szkoły. Zdjęcie wicedyrektora pojawiło się też w mediach społecznościowych.

Rzecznik zaznaczył jednak, że przeniesienie nie jest związane ze sprawą kostiumu. Klotz ma objąć inne stanowisko kierownicze. 3 grudnia rozesłano listy do rodziców uczniów Mayfield z informacją, że Klotz od 30 stycznia będzie pełnił funkcję zastępcy dyrektora Humberview Secondary School. Rzecznik dodał, że "wicedyrektor głęboko żałuje swojego zachowania i teraz dokładnie wie, jak zostało odebrane". W Internecie krążyła petycja popierająca Klotza. Podpisało ją 466 osób.

 

 

Nadal palą, choć nie zawsze papierosy, i piją, choć nie zawsze alkohol

Toronto

Ontaryjscy licealiści piją i palą mniej niż kiedykolwiek wcześniej – wynika z badań Centre for Addiction and Mental Health (CAMH). Nie ma się jednak co cieszyć, bo użycie innych substancji uzależniających rośnie. Okazuje się, że młodzież eksperymentuje z lekami, które może znaleźć w domowej apteczce, sporządzając np. drinki na bazie syropu na kaszel (połączenie kodeiny zawartej w syropie z napojami gazowanymi).

Popularne są też leki zawierające dekstrometorfan. Jeden na dziewięciu uczniów próbował odurzać się lekami.

Licealiści dalej palą, choć nie zawsze są to papierosy. Po raz pierwszy od 36 lat, czyli od czasu, gdy zaczęto prowadzić badania, zapytano o używanie papierosów elektronicznych.

Pali je prawie 100 000 badanych. Tradycyjne papierosy codziennie pali 33 000 uczniów – podobnie jak w zeszłym roku. Jednak coraz więcej młodych okazjonalnie sięga po marihuanę. 10 proc. licealistów, którzy mają prawo jazdy, przyznało się do prowadzeniu samochodu po paleniu tego narkotyku.

 

 

Mississauga dorzuci się na uniwersytet

Mississauga

Miasto Mississauga zainwestuje 10 milionów dolarów w ciągu 10 lat, by pomóc University of Toronto w budowie Mississauga's Innovation Complex – budynku, który ma być siedzibą Institute for Management & Innovation (IMI) i odmienić jakość nauczania zarządzania oraz propagować wdrażanie innowacji jako dźwigni rozwoju gospodarki regionalnej. Projekty realizowane przez studentów mają być nastawione na komercjalizację i współpracę z handlem i przemysłem.

Jest to największe dofinansowanie, jakie do tej pory władze miasta przyznały UofT. Rada miasta zatwierdziła je w środę.

Budowa kompleksu ma pochłonąć 35 milionów dolarów. Resztę pieniędzy dołoży UofT Mississauga. Otwarcie czteropiętrowego budynku jest planowane na wrzesień 2014. Zyski dla miasta płynące z jego funkcjonowania ocenia się na 1,5 miliona dolarów rocznie i 101 nowych miejsc pracy.

Podczas budowy powstanie 28 nowych miejsc pracy na pełny etat, a do kasy miasta będzie wpływać milion dolarów rocznie.

 

 

GoTransit zagęszcza sieć

Toronto

GO Transit zapowiada więcej pociągów i autobusów po Nowym Roku. 4 grudnia zostaną dodane trzy nowe poranne połączenia na linii Lakeshore West. Dwa połączenia realizowane na linii Kitchener będą przedłużone do Georgetown, dojdzie też nowe połączenie do Mount Pleasant i z powrotem. Poranne połączenie ekspresowe z Unionville na linii Stouffville ma obsługiwać wszystkie przystanki, dzięki czemu połączenie z centrum Toronto zyskają stacje Milliken, Agincourt i Kennedy. Również nowy poranny pociąg z Whitby będzie zatrzymywał się w Pickering i Ajax, zanim dojedzie do Union. Więcej autobusów ma też jeździć do Milton, Kitchener i Stouffville.

 

 

Opiekunowie chcą mieć więcej

Toronto

Ponad 4500 pracowników opieki indywidualnej (personal support workers) zrzeszonych w związku zawodowym, w tym 900 z GTA, protestowało w środę rano. Grupa przemaszerowała od ratusza do Queen's Park. Członkowie związku nie ratyfikowali porozumienia zawartego między Red Cross Care Partners i Service Employees International Union (SEIU). Ich zdaniem, płace i zwroty kosztów dojazdu są bardzo istotne. Pracownicy pozostają bez umowy od kwietnia. Decyzja ta dotknęła 50 000 pracowników, którzy zarabiają 15 dolarów na godzinę, pomagając w domach osobom starszym, niepełnosprawnym i odzyskującym zdrowie po operacjach.

 

 

Jest mróz, poszła rura

Mississauga

W nocy z wtorku na środę pękł wodociąg w okolicy Britannia Rd. i Glen Erin Dr. Woda wylała się na drogi, stwarzając niebezpieczeństwo dla kierowców. Przeciek zgłoszono o 1.12 w nocy. Policja zamknęła drogi. Przy ujemnych temperaturach szybko tworzył się lód. Wysłano solarki. Ekipa remontowa była na miejscu i rozpoczęła prace o 2.30.

 

 

Przemoc słowna w pierwszej klasie

Toronto

Rodzice trójki dzieci uczęszczających do szkoły w Brampton domagają się działań dyscyplinarnych w sprawie menedżera placówki Harolda F. Loughina, który prawdopodobnie nazwał uczniów nieudacznikami. Rzecz miała miejsce w szkole publicznej przy Herkley Dr., w okolicy Hwy 410-Vodden St. E. Rodzice Cornelia Wamboldt, Paul McLeod i Ashley Broadbridge mówią, że ich dzieci z pierwszej klasy doświadczyły przemocy słownej, która miała być karą za złe zachowanie. Trójka dzieci była na rozmowie u dyrektora, który miał się skarżyć, że musi użerać się z takimi nieudacznikami.

 

 

Kanadyjczycy szpiegują na zlecenie USA?

Ottawa

Z dokumentów ujawnionych przez Edwarda Snowdena wynika, że Kanada miała swoich agentów na całym świecie, którzy szpiegowali partnerów handlowych na zlecenie amerykańskiej agencji bezpieczeństwa narodowego (National Security Agency – NSA). Działania wywiadowcze miały być prowadzone w "około 20 krajach o wysokim priorytecie". Dokument trafił do CBC News i zawiera wiele szczegółów operacyjnych, których jednak nie zdecydowano się ujawnić publicznie.

Jest jednak jasne, dlaczego Amerykanom zależało na współpracy z kanadyjską agencją Communications Security Establishment Canada (CSEC). Mogli bowiem w ten sposób pozyskiwać informacje na terenach, do których sami nie mieli dostępu. Notatka mówi o bliskiej współpracy między agencjami, którą obie strony chcą zacieśniać i rozwijać.

Czterostronicowe pismo jest opatrzone klauzulą "ściśle tajne" i datowane na 3 kwietnia 2013 roku. Jest to więc jeden z najświeższych dokumentów, które ujawnił od czerwca Snowden. Nie pozostawia wątpliwości, że kanadyjskie służby pełniły znaczącą rolę w zbieraniu informacji na świecie i zyskały szacunek amerykańskich kolegów.

Na arenie międzynarodowej Kanada prezentuje się jako kraj stosunkowo niewinny i budzący zaufanie. Mało się mówi o kanadyjskich szpiegach. Dzięki temu agenci za granicą mogą zgromadzić olbrzymią ilość informacji. Nikt ich nie podejrzewa o takie akcje jak Amerykanów czy Brytyjczyków.

Tymczasem współpraca kanadyjsko-amerykańska w zakresie nadzoru nad informacjami przesyłanymi elektronicznie trwa od ponad 60 lat. Niedawno okazało się jeszcze, również dzięki Snowdenowi, że nasi pozwolili Amerykanom szpiegować liderów przybyłych na szczyt G-20, który odbył się w 2010 roku w Toronto.

Takie działania są jednak ryzykowne dla Kanady – w przypadku ujawnienia kraj skazuje się na klęskę dyplomatyczną. Placówki dyplomatyczne wykorzystywane podczas akcji mogą być postrzegane jako permanentne punkty szpiegowskie. Może to budzić podejrzenie, że polecenie współpracy z Amerykanami wyszło ze szczebla ministerialnego lub od samego premiera.

Teraz jednak wychodzi na jaw, jak zaawansowane są działania kanadyjskiej międzynarodowej siatki szpiegowskiej. NSA opisuje CSEC jako agencję stosującą wyszukane metody, partnera o dużych umiejętnościach, z którym trzeba się liczyć, uczestniczącego w misjach różnego typu. "CSEC posiada możliwości zaawansowanego zbierania, przetwarzania i analizowania danych i na wniosek NSA pozwala korzystać ze swoich tajnych punków", stwierdza dokument.

Thomas Drake, który wcześniej zasiadał w kierownictwie NSA i ujawniał tajne dokumenty agencji, twierdzi, że nie jest zdziwiony współpracą z Kanadą, Mówi, że to była tylko kwestia czasu. Wspomina, że współpracował z CSEC przy kilku projektach i Kanadyjczycy byli "wyjątkowo kompetentni".

CSEC wiele działań prowadzi ze swojej centrali w Ottawie. Posiada zaawansowany sprzęt informatyczny do przechwytywania międzynarodowych połączeń telefonicznych i monitorowania wiadomości przekazywanych drogą elektroniczną. NSA zasadniczo robi to samo, ale po aferze Snowdena znalazła się pod lupą.

Kanada ma podpisaną umowę o bezpieczeństwie z odpowiednimi agencjami w USA, Wielkiej Brytanii, Australii i Nowej Zelandii – tzw. umowę Five Eyes. Z ostatnio ujawnionych dokumentów wynika, że w przypadku współpracy ze Stanami kanadyjscy oficerowi łącznikowi pracowali w NSA, a amerykańscy – w CSEC. Z USA pochodzi też duża część sprzętu komputerowego stosowanego przez Kanadyjczyków m.in. do szyfrowania czy dekodowania informacji. CSEC zatrudnia 2000 ludzi, roczny budżet agencji to 450 milionów dolarów. Niedługo jej centrala przeniesie się do nowego budynku w Ottawie, na który wydano 1,2 miliarda dolarów.

 

 

Kolejna próba ratowania nienarodzonych

Ottawa

Poseł konserwatywny Maurice Vellacott z Saskatchewan złożył w parlamencie projekty dwóch ustaw w obronie życia, tym samym otwierając dyskusję na temat ochrony nienarodzonych dzieci.

Powiedział, że jest to kluczowa kwestia dla spraw rodziny. Podstawowym prawem jest prawo do życia, dlatego powinniśmy zadbać o nie zwłaszcza w przypadku najsłabszych.

Ustawa nr 482 nawołuje do skierowania do Sądu Najwyższego prawa aborcyjnego stanowionego po 1988 roku celem stwierdzenia, czy parlament był odpowiedzialny za legalizację aborcji. Drugi z projektów – nr 483 – odwołuje się do środków, jakie funkcjonują w Kanadzie w celu ochrony życia poczętego. Ustawa przywołuje postanowienia konwencji o prawach dziecka ONZ ratyfikowanej przez Kanadę w 1991 roku.

Organizacje pro-life są zadowolone, że tego typu projekty wpłynęły do parlamentu. Wskazują na potrzebę otwarcia dyskusji na temat praw dzieci nienarodzonych. Każda okazja, by o tym przypomnieć, powinna być wykorzystana.

Poseł Vellacott chce zwrócić uwagę obywateli i sądu na międzynarodowe przepisy aborcyjne. Przypomniał, że po decyzji ws. Morgentalera w 1988 roku zniesiono wszelkie bariery dla przerywania ciąży, które jeszcze istniały po 1969 roku. Od końca lat osiemdziesiątych można pełnoprawnie pozbawić życia dziecko w łonie matki w którymkolwiek momencie ciąży. Jednak w tamtym czasie sąd zachęcał parlament do pracy nad nowym prawem. Sędzia Bertha Wilson napisała w wyroku, że do tego właśnie posłowie i senatorowie zostali wybrani. Obecnie w kwestii aborcji istnieje luka prawna. Nie ma ustawy przyznającej "prawo" do aborcji.

Ustawy Vellacotta mają trafić pod obrady Izby Gmin w końcu stycznia. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że w świetle polityki prowadzonej przez premiera Harpera, który nie chce ruszać sprawy ochrony życia, są skazane na porażkę.

 

 

Ottawa

Z analizy rządowych danych dotyczących sprzedaży broni wynika, że karabiny i amunicja produkcji kanadyjskiej trafiały do takich krajów, jak Bahrajn, Algieria czy Irak, które są znane z łamania praw człowieka i zaangażowania w konflikty międzynarodowe. Eksport do tych krajów z wzrósł o 100 proc. od 2011 do 2012 roku. W tym samym czasie zaobserwowano wzrost eksportu broni do Pakistanu (98 proc.), Meksyku (93 proc.) i Egiptu (83 proc.). Mimo że handel bronią w Kanadzie jest legalny i uregulowany przepisami, analitycy z Canadian Forces College zastanawiają się, czy rząd nie powinien interweniować, gdy przeznaczenie broni może być niezgodne z kanadyjską polityką dotyczącą przestrzegania praw człowieka. Dodają, że zachodnie gospodarki zwiększają budżet na obronę i zaczynają szukać nowych rynków. The Canadian Press przygotował listę pytań do biur ministrów handlu zagranicznego Eda Fasta i spraw zagranicznych Johna Bairda. Ministerstwo Spraw Zagranicznych odpowiedziało drogą mailową, jednak nie ustosunkowało się do wielu kwestii. W odpowiedzi znalazło się stwierdzenie, że ministerstwo szczegółowo przygląda się transakcjom dotyczącym sprzedaży broni, aby mieć pewność, że kanadyjskie produkty nie przysłużą się do zaognienia konfliktów krajowych i międzynarodowych. Ministerstwo zwraca też uwagę na to, czy sprzedana broń nie przyczyni się do łamania praw człowieka. Analizie poddano dane z ostatnich 10 lat udostępnione przez Industry Canada. Statystyki dotyczyły broni wojskowej, pistoletów i amunicji, znalazły się w nich też haubice, moździerze, miotacze ognia, granaty i torpedy. Nie brano pod uwagę jednak dużego sprzętu wojskowego, takiego jak pojazdy, samoloty czy inne produkty zaawansowanej technologii. To dzięki nim kanadyjski handel bronią liczy się w miliardach dolarów. W zeszłym miesiącu minister Ed Fast zapowiedział, że w centrum polityki zagranicznej znajdą się w nadchodzącym czasie interesy gospodarcze. Oznacza to, że rząd zamierza zwiększyć handel i inwestycje na rynkach wschodzących.

 

 

Sao Paulo, Brazylia

Brazylijskie media podają, że zginął kanadyjski biznesmen, któremu próbowano ukraść samochód. Mężczyzna został zastrzelony na autostradzie poza miastem w sobotę. Według Globo media, ofiara to Dean Tiessen z Leamington, Ont. (na południowy zachód od Windsor). W Brazylii miał przebywać od listopada w związku z interesami prowadzonymi przez jego firmę New Energy Farms. Ministerstwo Spraw Zagranicznych potwierdziło, że w Brazylii zginął Kanadyjczyk. Więcej szczegółów jednak nie podano. Oficjalnie wiadomo, że urzędnicy konsularni skontaktowali się z jego rodziną. Tiessen miał wrócić do Kanady w czwartek. Rodzina jest w szoku, zwłaszcza że wciąż niewiele wiadomo o przebiegu wypadku. Mężczyzna miał żonę i czworo dzieci.

 

 

Burnaby

Policja aresztowała mężczyznę, który jest podejrzany o spowodowanie wypadku samochodowego w Burnaby, B.C. w niedzielę. 38-latek uderzył o 1 po południu skradzionym jeepem cherokee w radiowóz zaparkowany przed posterunkiem policji niedaleko Lougheed Town Centre Mall. Jakby tego było mało, mężczyzna wysiadł z samochodu i przesiadł się do pięciotonowej ciężarówki zaparkowanej w pobliżu, po czym rozbił kolejne radiowozy – łącznie dość poważnie uszkodził sześć. Na szczęście nikt nie został ranny. Policja podaje, że wygląda to na celowe zniszczenie, ale wszystko ma się wyjaśnić w trakcie śledztwa. Na koniec podejrzany uderzył ciężarówką w duży słup elektryczny. Wysiadł i próbował uciekać pieszo, ale został otoczony. Zabrano go do szpitala generalnego w Burnaby na badania, w tym psychiatryczne. Na ostrym dyżurze podejrzany uruchomił głowicę pożarową rozpryskującą wodę i spowodował w ten sposób ewakuację oddziału. Nikt z pacjentów nie ucierpiał, jednak szpital podał, że zniszczeniu uległo 18 łóżek. Jeep, którym na początku jechał podejrzany, został skradziony w sobotę w Surrey, B.C. RCMP sprawdza też okoliczności incydentu w szpitalu Fraser Health w Surrey, którego przebieg był podobny jak tego po aresztowaniu. Aresztowanemu mężczyźnie postawiono kilka zarzutów, w tym oszustwa i kradzieży mienia o wartości powyżej 5000 dolarów.

 

 

Halifax

Mohammed Al-hamdani, naukowiec z Nowej Szkocji, twierdzi w artykule opublikowanym w "Journal of Public Health Police", że należy wprowadzić ostrzegawcze etykiety na alkoholu (podobne do tych funkcjonujących na paczkach papierosów), mimo iż nie dowiedziono, by ten sposób rzeczywiście działał. Zdaniem badacza, rząd powinien rozważyć wprowadzenie jednolitych opakowań alkoholu z wyraźnymi tekstami ostrzeżeń i zdjęciami. Potem jednak przyznał, że nie dowiedziono skuteczności takich ostrzeżeń. Zaznaczył jednak, że ostrzeżenia były małe, a zdjęć na etykietach nie umieszczano w ogóle. Podobnie o skuteczności wypowiadał się CEO MADD Canada Andrew Murie w poniedziałek. LCBO w oświadczeniu napisało, że wprowadzenie prawa dotyczącego etykiet jest w gestii władz federalnych. Jeśli w Canada's Food and Drugs Act będą wprowadzone zmiany, sklepy LCBO będą sprzedawały produkty alkoholowe odpowiadające wytycznym. Beer Canada było przeciwne etykietowaniu alkoholi. Przewodniczący Luke Harford powiedział, że piwo spożywane w umiarkowanych ilościach może być częścią zdrowego stylu życia. Stwierdził, że spożycia alkoholu nie można porównywać do palenia papierosów. Toronto's Centre for Addiction and Mental Health już wcześniej opowiadało się za wprowadzeniem ostrzeżeń na etykietach, dodając, że z powodu picia prowincja traci rocznie 2,9 miliarda dolarów.



Tym razem kupujemy lokalnie

Montreal

Air Canada ogłosiły, że zamierzają rozszerzyć flotę wąskokadłubowych samolotów Boeinga. Chcą kupić 61 maszyn w ciągu nadchodzącej dekady. Wartość kontraktu jest szacowana na 6,5 miliarda dolarów amerykańskich, jednak linie często dostają spore upusty. Władze linii zaznaczają, że mogą rozszerzyć zamówienie do 109 boeingów 737 MAX (162-, 126- lub 180-miejscowych). Samoloty zastąpią 87 wysłużonych airbusów i 45 embraerów.

Dostawy mają rozpocząć się w 2017 roku, a zakończyć – w 2021. Zakup nowych samolotów ma pozwolić na redukcję kosztów, głównie dzięki zmniejszeniu zużycia paliwa i obniżeniu kosztów obsługi. Z kolei w przyszłym roku do krajowego przewoźnika mają trafić pierwsze dreamlinery. Air Canada przymierzają się do wydzielenia do 50 samolotów, które latałyby w ramach nowo utworzonej taniej linii Rouge.

Air Canada w ciągu najbliższych miesięcy mają też zdecydować o wymianie 25 embraerów 190 najprawdopodobniej na bombardiery. Mają też możliwość zakupu 13 dużych Boeingów 777. Łącznie flota linii ma liczyć w 2019 roku 214 samolotów.

Samoloty 737 MAX zamówił też WestJet, który na podstawowych połączeniach lata tylko Boeingami 737. Do rywala Air Canada ma trafić 65 nowych maszyn.

 

 

Nowe stypendium pamięci Mandeli

Ottawa

Kanadyjska delegacja bawiła w RPA, by złożyć hołd zmarłemu Nelsonowi Mandeli. W jej skład weszli premier Stephen Harper z żoną, trzech jego poprzedników, czterech premierów prowincji, dwóch byłych gubernatorów generalnych i lider opozycji Tom Mulcair.

Harper ogłosił utworzenie nowego funduszu stypendialnego upamiętniającego Mandelę, z którego mogliby korzystać studenci w Kanadzie i Afryce. Afrykańscy studenci, którzy chcieliby pracować w sektorze publicznym, mogliby kształcić się w Kanadzie w takich kierunkach, jak zarządzanie, polityka publiczna czy administracja. Stypendia mają być przyznawane na rok lub dwa ze szczególnym uwzględnieniem kobiet.

Zdaniem Harpera, ma się to przysłużyć podniesieniu poziomu wiedzy oraz rozwojowi społecznemu i gospodarczemu. Premier mówił, że sam Mandela podkreślał rolę edukacji jako drogi do lepszego życia.

Ministerstwa spraw zagranicznych, handlu i rozwoju przeznaczą na stypendia do 5 milionów dolarów przez najbliższe pięć lat. Fundusze przekaże też MasterCard Foundation. Ma z nich skorzystać 20 Kanadyjczyków, których studia magisterskie lub doktoranckie będą dotyczyć takich zagadnień, jak jedność narodowa, demokracja, wolności i prawa człowieka. Pierwsze stypendia będą wypłacane w 2015 roku, konkursy przewidziano na rok 2014.

Na wtorkowe uroczystości pogrzebowe na stadionie FNB w Soweto w pobliżu Johannesburga przybyło wielu światowych polityków i tysiące obywateli RPA. Trumna z ciałem Nelsona Mandeli była wystawiona na trzy dni w Union Buildings w Pretorii. Dwa skrzydła budynku, zdaniem jego architekta, miały reprezentować Afrykańczyków i tych, którzy mówią w RPA po angielsku. Przez lata był symbolem aparthei-du.

W sobotę ciało będzie przewiezione samolotem do Qunu – rodzinnego miasta Mandeli. Pogrzeb odbędzie się w niedzielę.

 

 

Jeśli urzędnik, to usta na klucz

Ottawa

Być może niedługo urzędnicy zatrudniani przez członków parlamentu będą zmuszeni do milczenia na tematy poruszane w pracy. Projekt budzi niepokój wśród pracowników i związków zawodowych. Doniesienie o projekcie trafiło do prasy z anonimowej skrzynki e-mailowej. Być może założył ją któryś z pracowników parlamentu niezadowolony z pomysłów swoich zwierzchników. W liście napisano, że z jednej strony, politycy chcą, by ich praca była jak najbardziej przejrzysta i budząca zaufanie, a z drugiej, Board of Internal Economy próbuje zabezpieczyć się przed przeciekami.

W umowie zawarto takie punkty jak dożywotni nakaz milczenia i natychmiastowe zwolnienie z zawieszeniem wypłaty pensji w przypadku złamania zasad. Przepisom podlegałaby też praca wykonywana na zewnątrz, poza budynkiem parlamentu. Pracownicy nie mogliby też ujawniać potencjalnie delikatnych informacji dotyczących posłów, którzy ich zatrudniają. Więc np. pracownik parlamentu nie mógłby napisać książki o tym, jak pracował w Ottawie, ale już jego przełożony-poseł – jak najbardziej.

Rzecznik prasowy Izby Gmin potwierdził, że trwają prace nad nowymi umowami. Chodzi o ujednolicenie przepisów dotyczących poufności informacji we wszystkich biurach poselskich. Nowe umowy miałyby być gotowe w marcu.

 

 

Bajońskie wynagrodzenia elektroksiążąt

Toronto

Po raporcie ontaryjskiego audytora generalnego, który ujawnił olbrzymie pensje i premie w Ontario Power Generation, przedsiębiorstwo, którego właścicielem jest rząd prowincji, zdecydowało o zwolnieniu dwóch wicedyrektorów i dyrektora finansowego.

Audytor Bonnie Lysyk zwróciła uwagę, że wielkość wypłat pobieranych przez zarząd nie pozostała bez wpływu na cenę prądu. Szef rady dyrektorów przeprosił za ten fakt i wyraził nadzieję, że będzie to lekcja, z której wszyscy wyciągną właściwe wnioski.

Od 2005 roku OPG zmniejszyło zatrudnienie o 8,5 proc., ale grupa dyrektorów i starszych menedżerów zwiększyła się o prawie 60 proc. Zarobki i premie wzrosły w OPG nieporównywalnie więcej niż np. w Ontario Public Service, a wielu dyrektorów zarabiało więcej niż większość wiceministrów w rządzie. Nagrody motywacyjne dla pracowników niezrzeszonych w związkach mogły wynosić nawet do 1,3 miliona dolarów, a pensje pięciu najlepiej zarabiających dyrektorów wahały się od 180 000 do 760 000 dolarów rocznie. Poza tym OPG opłacało plany emerytalne swoich pracowników w stosunku 4:1 lub 5:1, czyli znacznie więcej niż ma to miejsce w służbach sektora publicznego (gdzie zakład pracy i pracownik płacą po połowie).

Lider konserwatystów Tim Hudak mówi, że w takiej sytuacji nie ma się co dziwić, patrząc na nasze rachunki za prąd. Na miejscu premiera poważnie odchudziłby OPG. Nie może być tak, że konsumenci płacą za składki emerytalne dyrektorów przedsiębiorstwa energetycznego.

Andrea Horwath dodaje, że już teraz płacimy najwyższe stawki w Kanadzie. Zdaniem liderki NDP, to konsekwencja braku rzeczywistej kontroli rządu nad OPG. Nikt się nie liczy z pieniędzmi zwykłych obywateli.

Minister energetyki Bob Chiarelli powiedział, że OPG zdaje sobie sprawę z wniosków płynących z audytu. Wie, że sytuacja jest nie do zaakceptowania.
Poza tym raport podkreśla, że sprzedaż w szkolnych bufetach wzrosła o 45 proc., odkąd zaczęto sprzedawać w nich zdrową żywność. Lysyk dodaje jednak zaraz, że kuratoria nie sprawdzają, czy żywność jest rzeczywiście zdrowsza. Żadne z trzech skontrolowanych kuratoriów tego nie zrobiło.

Tymczasem inspektorzy znaleźli szereg produktów niespełniających norm żywieniowych.

Poza tym wiele osób nie wymieniło jeszcze kart OHIP. 3,1 miliona Ontaryjczyków posługuje się dalej starymi biało-czerwonymi kartami, co stanowi 23 proc. wszystkich ubezpieczonych.

Lysyk odnotowała, że jakkolwiek prowincja czterokrotnie zwiększyła fundusze na pomoc dzieciom z autyzmem, to i tak więcej dzieci czeka na pomoc niż z niej korzysta. Wiele dzieci nie zaczyna terapii Intensive Behaviour Intervention przed siódmym rokiem życia, a zgodnie z zaleceniami terapia jest dużo bardziej skuteczna, gdy się ją zaczyna u 4-latków.

 

 

Indianie biedni z powodu oddalenia

Ottawa

Studium wykonane przez Fraser Institute sugeruje, że bieda w indiańskich rezerwatach jest spowodowana ich odległym położeniem, a nie niedostatecznym finansowaniem ze strony rządu federalnego.

W ciągu ostatnich sześciu lat budżet na sprawy związane z ludnością rdzenną wzrósł o 882 proc., co przekłada się na zwiększenie dofinansowania pojedynczej osoby do 9056 dol. w roku 2011-12.

Dla porównania, ogólnie finansowanie wszystkich Kanadyjczyków wzrosło w tym czasie o 400 proc. Do tego należy wziąć pod uwagę fakt, że większość ludności rdzennej mieszka poza rezerwatami i ma dostęp do takich samych programów rządowych co reszta obywateli. Widać więc, że rząd stara się pomóc.

Wiele badań pokazuje jednak, że standard życia Indian wypada sporo poniżej średniej krajowej w jakimkolwiek punkcie Kanady. Raport audytora generalnego wskazywał na niedostatki w edukacji oraz złe warunki mieszkaniowe czy braki wody pitnej. Rodziny i dzieci nie mogły korzystać z takich usług jak w innych częściach kraju. Rządowe pieniądze docierały nie wtedy, kiedy były potrzebne, a mechanizmy sprawozdawcze stanowiły dodatkową przeszkodę.

 

 

Metody jak w socjalizmie

Quebec

W ramach śledztwa prowadzonego przez Revenue Quebec o kryptonimie Project Carat ujawniono przestępstwa podatkowe montrealskiej firmy Kitco Metals i 11 innych przedsiębiorstw. Firmy obracające złotem unikały płacenia podatków. Teraz będą musiały zapłacić 750 milionów dolarów kar. Osobom zamieszanym w oszustwo grozi też do pięciu lat więzienia.

Agencja podatkowa wpadła na trop nadużyć podczas normalnych czynności operacyjnych w czerwcu 2011 roku. W ramach projektu Carat zbadano działania 12 przedsiębiorstw od marca 2008 do sierpnia 2010 roku.

Łącznie postawiono 1920 zarzutów, które dotyczyły pozorowania działań biznesowych i wystawiania fałszywych faktur, które miały być podstawą do ubiegania się o ulgi podatkowe i zwroty podatku. A wszystko po to, by nie odprowadzać podatków prowincyjnych i federalnych od sprzedaży złota.

Obrót czystym złotem jest nieopodatkowany, podczas gdy od sprzedaży biżuterii już trzeba określoną część dochodu do fiskusa odprowadzić. Tak więc hurtownicy mogą sprzedawać sztabki złota firmom jubilerskim, które następnie wytwarzają biżuterię. Sprzedając ją, mogą występować o zwrot podatków. Biżuteria może być też sprzedana hurtownikowi, który z powrotem przetapia ją na sztabki.

Kitco zaprzecza, by było zamieszane w przedstawiony proceder. Prezes firmy twierdzi, że Revenue Quebec, wysuwając takie oskarżenia, nadużywa swojej władzy.


Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!

Zaloguj się by skomentować
Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.