W niedzielę burmistrz John Tory rozpoczął swoją kampanię wyborczą. Mówił, co przede wszystkim dolega miastu i starał się wykazać, dlaczego jego główna przeciwniczka Jennifer Keesmaat nie sprawdziłaby się na najwyższym stanowisku w Toronto. Wśród problemów miasta Tory wyliczał przede wszystkim rosnącą liczbę ofiar zabójstw, koszty utrzymania, starzenie się społeczeństwa, a także system transportu publicznego. Odnośnie liczy zabójstw stwierdził, że w mieście nikt nie powinien czuć się zagrożony. Powiedział, że jego administracja współpracuje z rządem federalnym i prowincyjnym, by wspólnie znaleźć sposoby przeciwdziałania incydentom z bronią. Dzięki milionom dolarów, które zostaną przekazane miastu, w tym i przyszłym roku na ulicach pojawi się łącznie 400 dodatkowych policjantów.
Co do transportu publicznego podkreślił, że Keesmaat, która wcześniej zajmowała stanowiska głównego urzędnika ds. planowania przestrzennego, na początku popierała jego plan SmartTrack, a teraz jest mu przeciwna. Powiedział, że opracowanie i wdrażanie strategii rozwoju transportu publicznego do "kawał ciężkiej pracy", a jego rywalka teraz chce cofnąć czas i wrócić do debat, które ciągnęły się przez dziesięciolecia. Nie ma mowy, podsumował Tory z mocą.
Keesmaat zarzuciła obecnemu burmistrzowi, że jest słabym liderem i boi się mówić o mieszkalnictwie, tymczasem koszty czynszów w Toronto stały się wyższe niż w Vancouverze. Rynek mieszkaniowy w Toronto jest dziewiątym najmniej przystępnym rynkiem na świecie.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!