Kanada nie powinna iść niebezpieczną ścieżką polityki podziałów i mowy nienawiści, tłumaczył w poniedziałek premier Justin Trudeau pytany o to, dlaczego dzień wcześniej oskarżał o rasizm i nietolerancję kobietę, która wykrzykiwała w jego kierunku pytania o „nielegalnych imigrantów”. Zdarzenie miało miejsce w Quebecu podczas spotkania z premierem. Kobieta domagała się odpowiedzi na pytania o to, kiedy rząd federalny zwróci rządowi prowincji koszty związane z przyjmowaniem „nielegalnych imigrantów” przekraczających granicę kanadyjsko-amerykańską. Według prowincji koszty sięgnęły 146 milionów dolarów. Trudeau w odpowiedzi oskarżył kobietę o nietolerancję i rasizm oraz stwierdził, że jej poglądy nie są mile widziane.
W poniedziałek premier uczestniczył w oficjalnym rozpoczęciu budowy nowego centrum dystrybucji Amazona na wschód od Ottawy. Nawiązując do incydentu z poprzedniego dnia powiedział, że boi się rosnących nastrojów populistycznych dotyczących kwestii imigracji. Strach i nietolerancja karmią się częściową prawda i wierutnymi kłamstwami, mówił obiecując, że chce prowadzić politykę, która łączy ludzi.
Lisa MacLeod, ontaryjska minister odpowiedzialna za sprawy imigracji, stwierdziła, że to Trudeau tworzy podziały wyzywając od rasistów ludzi, którzy pytają go o politykę imigracyjną jego rządu. Liberałowie nie wytrzymują konfrontacji z problemami, które sami stworzyli i wolą obarczać winą innych.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!