Justin Trudeau chciałby nami porządzić jeszcze przez cztery lata. Oficjalnie ogłosił, że będzie kandydatem swojej partii w przyszłorocznych wyborach w montrealskim okręgu Papineau. Podczas spotkania ze zwolennikami liberałów powtórzył, że wierzy w „pozytywną politykę”, po czym oskarżył swojego przeciwnika Andrew Scheera o szerzenie strachu i budowanie podziałów. Obiecał, że będzie się troszczył o oceany, o podniesienie standardu życia ludności rdzennej i o zmniejszenie przepaści ekonomicznej między biednymi i bogatymi. Podkreślił, że jego partii zależy przede wszystkim na ochronie środowiska i zwalczaniu nierówności społecznych, a konserwatyści nie mają do zaoferowania nic nowego. Uśmiecha się do nas Andrew Scheer, ale za nim stoi partia konserwatywna Stephena Harpera, ostrzegał Trudeau.
Trudeau po raz pierwszy został wybrany na posła w okręgu Papineu w 2008 roku, a potem zostawał na kolejne kadencje w 2011 i 2015. Poza okresem od 2006 do 2008 roku Papineu od pół wieku reprezentowane jest przez liberałów.
Według badań opinii publicznej liberałowie stracili wcześniejszą przewagę i idą łeb w łeb z konserwatystami. Według prawa federalnego następne wybory powinny się odbyć w październiku 2019 roku. Rząd mógłby je przyspieszyć i wtedy do urn poszlibyśmy 16 sierpnia. Trudeau jednak odrzuca tę możliwość.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!