Mieszkańcy Mississaugi, którzy zwykli chodzić pieszo, coraz bardziej obawiają się o swoje bezpieczeństwo. Przyczyną nie są bynajmniej samochody, ale rowery. Część rowerzystów jeździ bez kasku i bez świateł, trafiają się całe rodziny pedałujące chodnikiem po zmierzchu bez oświetlenia lub elementów odblaskowych. Mieszkańcy skarżą się, że nie mogą spokojnie iść chodnikiem, bo zaraz ktoś na nich dzwoni dzwonkiem rowerowym. Z kolei rowerów elektrycznych zbliżających się z tyłu praktycznie w ogóle nie słychać.
Członkowie miejskiego komitetu doradczego zajmującego się problemami cyklistów podkreślają, że rowerzyści wjeżdżają na chodniki, ponieważ w Mississaudze brakuje wydzielonych ścieżek rowerowych, a na dużych głównych ulicach, po których kierowcy pędzą z prędkością 60-80 km/h, jest niebezpiecznie. Narysowanie pasa na drodze oddzielającego ścieżkę od pasa ruchu nie daje poczucia bezpieczeństwa, potrzebne są bariery. Trudno oczekiwać odwagi od rowerzysty, koło którego przejechała ciężarówka jadąca 80 km/h. Miasto ma piękne szlaki rowerowe w parkach, ale brakuje ścieżek, którymi można by dojeżdżać do pracy.
Rzecznik prasowy regionalnej policji mówi, że statystyki potrąceń pieszych przez rowerzystów nie są prowadzone, ponieważ policja zbiera dane tylko o incydentach z udziałem pojazdów mechanicznych. Pieszy, który jest ofiarą wypadku, może zawsze zadzwonić na policję i to zgłosić.
Zgodnie z miejskimi przepisami w Mississaudze rowerzystom nie wolno jeździć po chodniku. Jeśli używają chodnika, powinni prowadzić rower.
W tym roku ma być przygotowany projekt oddzielnej ściezki rowerowej między Mississauga Road i Winston Churchill Boulevard. Jeśli przejdzie ocenę środowiskową, prace będą mogły rozpocząć się w przyszłym roku. Według długofalowych planów za 27 lat w mieście ma być gotowa infrastruktura rowerowa obejmując 897 kilometrów dróg.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!