farolwebad1

A+ A A-
Andrzej Kumor

Andrzej Kumor

Widziane od końca.

URL strony: http://www.goniec.net/

Listy z nr. 03/2014

sobota, 18 styczeń 2014 13:34 Opublikowano w Poczta Gońca

Szanowni Państwo.

Utajnianie rozpraw to gleba dla korupcji.Trzeba naprawić system prawny w Polsce, ustawowo zabronić utajniania rozpraw. A to mogą tylko posłowie lub prezydent RP mający inicjatywę ustawodawczą. Wchodźcie do strony www.kandydaci2015.pl i zmieniajcie Polskę.

Pozdrawiam
Jacek Kwiatkowski
Szczecin

Od redakcji: Popieramy.

•••

Redaktor Naczelny
Andrzej Kumor

Obserwując dokładnie wydarzenia w kraju, nietrudno zauważyć, że Polską rządzą ludzie nieżyczliwi naszej Ojczyźnie.

Powinniśmy być dumni z naszej historii. Tymczasem manipuluje się nią i oskarża nasz naród o różne niecne czyny – co jest podłością. Obecny rząd przyzwala na kłamstwa i fałszywy obraz Polski.

Przypominam sobie, jak prezydent Kwaśniewski (rodowe nazwisko Sztolcman) dekorował Orderem Orła Białego "za wybitne osiągnięcia" B. Geremka (rodowe nazwisko Benjamin Lewatow). Za jakie wybitne osiągnięcia? Pewnie za to, że namawiał gen. Jaruzelskiego do wprowadzenia stanu wojennego w Polsce (gen. Kiszczak wyczyścił akta Geremka, informacje wypłynęły ze Stasi).

Z reguły jesteśmy dumni ze swoich nazwisk, dlaczego społeczeństwo nie zna prawdziwych nazwisk swoich polityków? Dlaczego oni je zmieniają? W jakim celu? Czyżby tak wstydzili się swoich przodków? Kim jest były prezydent Wałęsa, który stwierdził dla rosyjskich mediów, że Polacy powinni połączyć się z Niemcami?

Naród zaślepiony – ufny, teraz po latach może zobaczyć prawdziwe intencje swojego idola – Bolka. Kiedyś powiedział, że nigdy nie poda ręki A. Kwaśniewskiemu, obecnie urządzają wspólne libacje. Teraz widać, że zawsze grali w jednej drużynie. Taki Stirlitz czy Hans Kloss to przy nim pionki. W czyim interesie działał? Jakie postulaty pozostały po strajkach? Agent Bolek zaprzyjaźnił się z narodem, aby go oszukać i zniszczyć.

– Do tej pory rządy (za wyjątkiem rządu Olszewskiego) doprowadzały do upadku kraju.

– Za chlebem emigrują młodzi wykształceni ludzie.

– Systematycznie obniżany jest poziom szkolnictwa i służby zdrowia.

– Społeczeństwo jest skutecznie skłócane.

– W Sejmie są złodzieje i degeneraci.

– Zło panoszy się wszędzie, afery gonią afery, wiele z nich jest skutecznie wyciszanych.

– Nikt nie broni prawd historii, a za prawdę ludzie tracą pracę i ciągani są po sądach.

– Często rząd dofinansowuje te kłamstwa (filmy), a naród podzielony jest bezradny (co ja tam zmienię? I tak zrobią swoje).

– W podejrzanych okolicznościach popełniają samobójstwa lub tracą życie niewygodni dla rządu ludzie.

Bezczynność patriotów nad coraz bardziej niszczonym moralnie i gospodarczo krajem niczego nie zmieni. Gdzie podziała się nasza mądrość i duma?

Gdzie wspaniała historia narodu walczącego o wolność swojego kraju? Gdzie szacunek dla przodków i przelanej krwi?

Przyszedł już czas, abyśmy stworzyli nową Patriotyczną Partię Polski, aby w jej szeregach byli ludzie mądrzy i uczciwi, a ich działania były korzystne dla kraju i narodu. Osobiście uważam, że w Polsce nie powinniśmy mieć żadnych partii politycznych, w których to interesy partyjne stawiane są wyżej od interesów kraju i narodu. Ministerstwami rządzą ludzie niekompetentni – czyli politycy! Polską muszą dowodzić ludzie kochający ten kraj. Niech sami Polacy wybierają władze.

Winniśmy stworzyć inny system – czyli sejmiki okręgowe, regionalne, gminne, powiatowe, wojewódzkie, Sejm i Senat. Niech krajem rządzą ludzie kompetentni, którzy po swojej kadencji mogą wrócić do swojego otoczenia i spokojnie oraz uczciwie patrzeć w oczy swoim sąsiadom i wyborcom. To ogromna praca, dlatego panie Andrzeju Kumor, z tym pomysłem zwracam się do Pana. "Goniec", jak sama nazwa mówi, może to rozpropagować, zrobić początki. Początek możemy zacząć tutaj w Kanadzie i USA, aby jak Czarnecki dla ojczyzny ratowania przenieść pomysł do Polski.

Jest tam już duża liczba patriotów, choćby Młodzież Wszechpolska, Jan Pietrzak oraz wielu uczciwych i zdolnych ludzi. Dość dyktatury partyjnej, niech Polską rządzą ludzie kompetentni, dbający o jej interesy.

Z poważaniem,
Henryk Różyło
Edmund Jodełka
Hamilton, 20.11.2013

PS Aby być członkiem partii, należy stworzyć odpowiednie kryteria, aby "mąciciele" i ukryte "Bolki" nie mieli możliwości działania.
Wydaje mi się, że obecne partie PO, jak i PiS – jak Wałęsa i Kwaśniewski grają w jednej drużynie. Wzorem Tymińskiego musimy stworzyć partię z przywódcą mądrym i rozważnym.

H. Różyło

Odpowiedź redakcji: Szanowni Panowie, wszystko bardzo dobrze, wszyscy wiemy – albo przynajmniej wiemy, jakiej Polski chcemy, jednak diabeł tkwi w szczegółach. Jeśli zatem obmyślacie jakiekolwiek plany, zacznijcie proszę od tego, kto to sfinansuje i na jakich zasadach, oraz rozpiszcie swój program na konkretne działania w odstępach, powiedzmy, tygodniowych. Pobożne życzenia niewiele kosztują. I dlatego właśnie do niczego nie prowadzą. Pisanie odezw czy listów świata nie zmieni.
Pozdrawiam serdecznie Andrzej Kumor.

•••

Felieton życzeniowy

Piszę dzisiaj, w tym ostatnim dniu mijającego roku, datę 2013 też po raz ostatni. Czas nie pyta, nie stoi, biegnie czy też płynie jak wielka rzeka, a my, chcąc nie chcąc, płyniemy z nim w nieznaną – na szczęście (?) przyszłość. Bóg jeden wie, co nas w niej czeka. Ale czy na pewno? Bo niektóre szkoły filozoficzne stawiają kłopotliwe pytania: jeśli nasz wszechmocny i wszystkowiedzący Stwórca wie, co na ten przykład zdarzy się Jasiowi w dniu 1 lipca 2014, kiedy z okazji Canada Day pojedzie z rodzicami do Ottawy, gdzie jego mała siostrzyczka zakrztusi się skórką z pomidora – to czy tatuś może zmienić decyzję i zabrać rodzinę tego dnia nad Niagarę? A Jasio nie poślizgnie się tym razem na skórce banana, bo będzie ona leżała na ulicy ottawskiej, daleko od Niagary. Więc co ze skręconą lub nie nogą? Pan Bóg wie już dzisiaj, która przygoda się komu i gdzie przydarzy. Tylko jedna z nich, bo nasz pupilek może być tylko w jednym z tych miejsc. Jeśli ktoś tam wysoko już wie, że będzie to Ottawa, to Niagara nie ma szans, a człowiek obdarzony podobno wolnością wyboru, tego wyboru nie ma. To rodzi odwieczne pytanie – czy można uniknąć przeznaczenia? A także czy należy wierzyć w przeznaczenie? Nasz najwyższy dla katolików autorytet Papież Franciszek najwyraźniej nie wierzy. Nie korzysta z papamobile z pancernymi szybami, miesza się z tłumem wiernych (a mogą w nim być przecież rodzynki niewierne), i na protesty ochrony odpowiada chyba słusznie, nie chyba, ale na pewno, wszak Papież jest nieomylny, że nigdy nie słyszał, żeby ktoś zginął/zmarł nie w czasie dla niego przeznaczonym. Prawda. Potwierdza to casus prezydenta Reagana i naszego Jana Pawła. Nie było im wtedy przeznaczone jeszcze.

Pytanie, co by się zdarzyło, gdyby się nie zdarzyło – to ulubiony temat książek i filmów science fiction. Gdyby np. Oswaldowi zaciął się karabin w Dallas, to czy w wyniku tego nie zginęłoby w dalekim Wietnamie za nic ponad 50 tysięcy American boys? Zresztą już w starożytności powstała legenda o Edypie, który poznawszy swoje przeznaczenie, chciał go uniknąć, co mu się nie udało. Kompleks Edypa. A jeśli nie wie, to niech zapyta tych, co uważali. Moja mama mówiła, że co ma wisieć nie utonie. To nie a propos!

Po tym przydługim może wstępie, prologu, wróćmy do życzeń na ten nowy 2014 rok. Optymistycznych, żeby był lepszy od tego, co przeminął, pesymistycznych – żeby nie był gorszy.

No ale skoro i tak co ma być, to będzie, a pobożne życzenia (vide Papież) niczego nie zmienią, to może zaganiani tak w interesach, machnijmy na nie ręką, otwórzmy puszkę schłodzonego w lodówce piwa, usiądźmy wygodnie, zagłębiając się w lekturę "Gońca". Oczywiście od końca, a potem po uważaniu. Do newsów na przykład.

Ostatnio wypuszczono do mężów – z okazji świąt – seksowne dziewczyny "piosenkarki cerkiewne", które jednak mimo to są ciągle bardzo antyputinowskie.

Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Powinny być szczęśliwe, że już nie siedzą! Ale to oczywiście tylko przenośnia. Teraz się nie bijem, jest konstytucja, to my razem jem i pijem (Pan Tadeusz). Jako Polak – choć z Ojczyzny wygnany, zamiast być w wierchuszce jako landlord – jestem obywatelem bardzo średniej kategorii emigrantów, bom nie WASP. Ale nic to – jak mawiał Mały Rycerz!

Chcę wyrazić swoje życzenia, bo przecież felieton jest życzeniowy, odnośnie do małego wzrostem, ale wielkiego ambicjami "obrotowego" prezydenta-premiera, zimnego czekisty Władimira Putina. Uważam, choć wielu się narażę, że taki Napoleonek to dla nas żyjących między Bugiem, Odrą i Nysą (gdzie najważniejsze my są), to dar niebios! Spoko, już się tłumaczę. Jaki bowiem mieliśmy wybór (notabene my akurat żadnego) poprzednio?

Gorbaczow naznaczony przez diabła na czole. Owszem, pokazał duży palec Honeckerowi, któremu przez to mury runęły (Krawczyk) i innym Czauczeskom. Czerwony pierścień dławiący nasz Kraj od czterdziestu lat pękł. Dzięki. Ale radzieckich republik z rąk wypuścić nie chciał.

Po ponurym krzaczastobrwiowym stalinowcu Breżniewie stał się nomen omen ikoną dla Zachodu. To jest oczywiście – bo tylko to się dla nas liczy – dla Niemiec i USA. Już ci nasi przyjaciele przebierali nóżkami na reset z Moskwą, to politycy. Ale i lobby biznesowe szykowało worki na pieniądze, jakie zarobią na wolnym handlu z rosyjskim Miedwiediewem (zbieżność z nazwiskiem wice-Putina przypadkowa). Nieoczekiwanie, ale skutecznie wskoczył na czołg i do władzy, jeszcze lepszy dla wspomnianego Zachodu, alkoholik Jelcyn. Już nie trzeba było cynicznie przymykać jednego oka na fakt, że Gorbaczow przecież kazał ruskim sołdatom strzelać, co też z powodzeniem czynili, do pokojowo demonstrujących w Wilnie Litwinów. A Borys – chluśniem, bo uśniem – wołał, śpiewał z przypadkowymi orkiestrami – niech się rozwijają wszystkie kwiaty! No i natychmiast rozkwitły w pełnej krasie milionowe fortuny rosyjskich oligarchów. Oni chcieli handlować z Zachodem. A Zachód z Rosją. Sprzężenie zwrotne. Droga otwarta!

Niestety na drodze plątała się ta solidarnościowa kiedyś Polska – tę legendę skutecznie zresztą deprecjonująca – i nieumiejąca nawet porządnych autostrad wybudować. No i przecież każdy wie, że leży ona od dawna w rosyjskiej strefie wpływów. A jaki z nią biznes? Niemcy wykupili, dla nich za grosze, dla rządzącej Unii Wolności i nieusuniętej czerwonej nomenklatury za "święte" dolary, stocznie, zakłady produkcyjne, aby je (dusząc ewentualną konkurencję) zamknąć. Gwałtu rety, co się dzieje? Ludzie znaleźli się na bruku. Tego za PRL-u nie było! I choć zrobiono z biedoty milionerów (tak, tak – trzy miliony emerytury nie było rzadkością), to i tak masy pracujące miast i wsi utrąciły lelum-polelum "żółwia" Mazowieckiego na rzecz "amerykańskiego" kapitalisty Stanisława T. Ten wie, jak robić – i nas nauczy – biznes. Huzia na Bolka dopiero się zaczynała i Lechu zwyciężył rzutem na taśmę. Czy nasz kanadyjski rodak, gdyby został prezydentem, dałby radę ze swoją Partią X, wie, jak wspomniałem we wstępie, tylko Opatrzność. Pani Wanda Rat powie wam z pewnością, że X to zawsze niewiadoma.

Ale wróćmy do Rosji Jelcyna. Milionerzy i nędzarze. Gdzie dawna socjalistyczna równość? Wątroba Borysowa miała jednak swoje limity. Współpracujący z kończącym się prezydentem zimny czekista Putin zrozumiał, że nawet przysłowiowa rosyjska cierpliwość ma granice. Mały, ale śmiały, przejął władzę i chwycił za co trzeba świeżo upieczonych oligarchów, którzy w większości położyli uszy po sobie. Inni, ufni we własną siłę i cha, cha ruską demokrację (czytaj naiwni), okazali się paskudnymi kombinatorami, malwersantami etc. Niechcący bardzo przysłużyli się Putinowi, który wsadzając ich w tiurmu i konfiskując majątki, pokazał gawiedzi, że – smirna i ruki po szwam – ja zaprowadzę porządek, no powiedzmy twarde rządy. To się ruskiemu narodowi spodobało. Bo czy miał kiedyś inne? Że demokracja jest dobra na papierze i w teorii only w Matuszce Rasiji, pokazał Jelcyn, bo szybko przekształciła się w anarchię. Kryminalną.

Łatwiej powiedzieć niż zrobić. Jedna czy dwie kadencje prezydenckie nie wystarczyły. Sprytna przesiadka i Władimir został kierowcą z tylnego siedzenia. Potem znów przesiadka i da capo (powtórka) bez końca.

Zachodni biznesmeni przycichli. Biznes lukratywny, ale śliski. Ryzykowny. Zimny czekista pokazał rodzinnym i zarubieżnym przedsiębiorcom, że o tym co legalne i uczciwe, a co nie, to on decyduje. Można za bezdurno trafić do gułagu. Mroźno i ślisko tam w tej nieprzewidywalnej Rosji. A tu przecież pod nosem chętna i spolegliwa Polska. I tego czupurnego prezydenta, co to ostoją demokracji i fundament Unii krytykował, już nie ma. Z obecnym premierem, Europejczykiem całą gębą, rozmawia się miło, przyjemnie i bez tłumacza. Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. Lepszy polski wróbel w garści niż ruski gołąb na dachu. Mniejsza skala, mniejsze zyski, bo i kontrola uczciwsza, ale i ryzyko mniejsze. A już nie raz okazało się, że chęć szybkiego "nachapania się" może być wyrokiem śmierci. Bardzo dobitnie pokazał to m.in. bank Lehman Brothers. Upadł i pociągnął wielu ze sobą.

Zachód nie rozumie Wschodu – a Polska to przecież Europa (teraz!), i to przez miedzę. Trochę tam wprawdzie bezdroży (tak czy owak zawsze Nowak!), ale i daleko jeździć nie trzeba. To biznes. A politycy? Co sobie Złota Aniela myśli, gdy Putin stawia w odwiecznie wprawdzie rosyjskim Kaliningradzie (Koeningsbergu) swoje iskandery? A co sobie amerykański prezydent, który (sic!) wprawdzie oboje oczu ma zwrócone na Latynosów i Afrykę, gdy ruskie zaczynają nad biegunem latać i swoimi flagami machać? A i w Iranie i Syrii też brużdżą? No cóż, fiasko jakby, polityki resetu. Teraz tobie Putin pokazał duży palec!

Poland mała i daleko. Za daleko, żeby polecieć na pogrzeb aktualnego prezydenta. Choć do Johannesburga nawet dalej. A Mandela przestał być prezydentem, jeszcze kiedy Barackowi Huseinowi Obamie prezydentura się nawet nie śniła. Mandela w ostatecznym rachunku dla Płd. Afryki zasłużony, przestał też dawno być erotomanem, komunistą i terrorystą.

Jak to ludzie z wiekiem mądrzeją! Obama młody jest, ale już chyba widzi, że umizgi do zimnego czekisty tylko robią go bardziej zarozumiałym.

Oziębienie na Ost Froncie można troszkę poprawić szerokim uśmiechem (i ministrem Kerrym) w stronę Polski. Wszak my zawsze przyjaciele! Nie aż tacy żeby odblokować wizy, ale zawsze. Polonia i tak tradycyjnie na demokratów głosuje. Obama nawet za nazwanie Auschwitzu polskim obozem – przeprosił. W każdym razie ostatnio Ameryka znowu zauważyła Polskę. A kto na to wpłynął? Putin, którego seksy "Pussy Riot" nie lubią. Mają swoją rację. Ale to ich racja, nie nasza.

Mam życzenie (felieton życzeniowy!), ażeby zebrało się parę polskich dziewcząt, które umieją zaśpiewać, a będą jeszcze bardziej od ruskich seksy, ażeby te dziewczyny pojechały do Moskwy i tam odśpiewały i odtańczyły – na melodię "Boże cara chrani" jakąś zgrabną piosenkę (o tekst poproszę po znajomości Jasia Pietrzaka) z życzeniami długiego życia i "obrotowych" rządów dla Putina. Bo dopóki on dla Zachodu niesympatyczny, może nawet groźny, dopóty nas będą hołubić. Rosja – kochajmy się – demokratyczna, w objęciach z Amerykanami i Niemcami to zimny dla nas scenariusz.

Powiadam wam zaprawdę, drodzy bracia i siostry, że czekista Putin to jest to! Na Ukrainę się wpycha – dobrze! Do azjatyckich islamskich republik też – bardzo dobrze! Tego Polsce, wam czytelnicy i sobie w 2014 roku właśnie życzę! A z różnymi Majdanami to sobie przyhamujmy. Kijów ma legalnie wybrane władze, a czy Ukraina w Unii to dla nas taki cymes – już pisałem.

Zacząłem religijnie. Tak trzeba. Ale mam, niedowiarek, wątpliwości, czy gdyby Jasiu wtrącił do tekstu piosenki jakieś sprośności (co mu się zdarza), to czy w obliczu świętych w cerkwi byłoby to świętokradztwem? Czy Pan Jezus i Matka Boska tam wiszący (ikony) to ta sama Matka i Syn co u nas? Czy moglibyśmy się do nich modlić? Jaka jest opinia Papieża Franciszka? Ikonę od Putina pocałował. Cerkiew zawsze popierała rządy, jakiekolwiek by były (a vice versa, zwłaszcza za Stalina, nie było). Więc począwszy od najwyższego hierarchy stawali się T.W. Ale to nas właściwie ani ziębi, ani grzeje.

Możemy sobie wyobrazić – co by było, gdyby nie było obalenia rządu Kiereńskiego przez bolszewików. Gdyby Rosja mogła się ekonomicznie swobodnie rozwijać, to przy swoim potencjale wyprzedzałaby już nie tylko Europę, ale i Stany Zjednoczone, a my może przekradalibyśmy się do niej nocami, szukając lepszej pracy i płacy jak nie przymierzając Meksykanie do USA. Przesadzam? Może. Ale bogata, pokojowa Rosja to magnes, któremu by się Niemcy nie oparły. A kłodę, jaką byłaby Polska, jakoś by usunięto. Może nie brutalnie, jak to zrobili Ribbentrop z Mołotowem, ale np. przez regionalizację, podział naszego Kraju na "samodzielny Śląsk", takąż Wielko- i Małopolskę, Pomorze Kaszubskie itd.

Na razie dzięki Putinowi serdecznego uścisku (nad naszymi głowami) naszych sąsiadów nie będzie. Putin się zbroi, ba, straszy, potrząsa szabelką.

Przeciw komu? I po co mu to? Armaty zamiast masła? Nie ma obawy, Bugu nie przekroczy – nie te czasy, ani Grójca i Pułtuska iskanderami (wszak są krótkiego zasięgu) nie ostrzela. Ewentualne możliwe przepychanki na Kaukazie zepchną Rosję w stronę Iranu, Kuby, a nawet Korei Płn. Choć nie sądzę, żeby poszli tak daleko. Dlatego piszę, że tylko w stronę. Wtedy dla Ameryki potencjalnym sprzymierzeńcem mogą zostać Chiny. Miliony Chińczyków wiszą nad pustą Syberią, a klimat podobno się ociepla. Wkrótce pewno będzie tam można uprawiać ryż! Ale mały Napoleonek woli się rozpychać w okręgu kaliningradzkim. Imperialista.

Jedno jest pewne – image Rosji i Polski w ocenie tych, co decydują o polityce na świecie – jest do siebie odwrotny. Rosja w dół, Polska w górę, i to zawdzięczamy Putinowi. Podobnie, choć na mniejszą skalę, ma się sprawa z Ukrainą. Im bardziej prorosyjska, tym bardziej rola Polski i jej znaczenie w Europie rośnie. No i w USA też nas – co za radość – dostrzegają!

Uścisk czerwonej komunistycznej obroży nas długo dusił, ale nie udusił. Uścisk zaprzyjaźnionych Niemiec i Rosji zrobiłby to łagodnie i skutecznie. Causa finita!

Pod tym względem rok 2014 wygląda dla nas pomyślnie. Putin jak na polityka młody i dba o siebie i o swoją pozycję mocnego człowieka, z którym świat się liczy. Po jak najdłuższych latach łaskawych rządów wyhoduj sobie godnego następcę. Ale nie Miedwiediewa, bo to marionetka. Mocnego i niespolegliwego dla tzw. Zachodu kacyka, który jak ty, Władimirze, będzie rządził dla korzyści własnych i podporządkowanych sobie oligarchów.

Smirna!

My nie mamy tu nic do powiedzenia, choć brużdżąc ci na Ukrainie czy w Gruzji, powodujemy, że bardziej się stroszysz. Tak trzymaj!

Tego sobie Rodacy nad Wisłą i rozsiani po świecie mogą życzyć w roku 2014.

A więc Do siego Roku dla wszystkich tu i tam.

Ostojan
Toronto, 31 grudnia 2013

Od redakcji: No i co tu komentować...

Spis treści numeru 3 (17 - 23 stycznia 2014)

piątek, 17 styczeń 2014 13:17 Opublikowano w Okładki

Polub "Gońca"  na fejsbuku!

Wiadomości kanadyjskie

Andrzej Kumor Pokaż misiu rączki 

Stanisław Tymiński Jak wygrać Polskę dla siebie? 

Paweł Zyzak Wałęsa i politycy 

Stanisław Michalkiewicz Z frontu walki o rząd dusz

Aleksander graf Pruszyński Listy z USOPAŁ-u 

Andrzej Kumor Tworzy się szczelina 

Krzysztof Ligęza Serca urosły

Sergiusz Piasecki - awanturnik, wywiadowca, pisarz (na podstawie: Wikipedia)

Nie da się z życzliwości skonstruować produkcji... Z reżyserem Grzegorzem Braunem rozmawia Agnieszka Piwar z Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy 

Izabela Embalo Małżeństwo nie gwarantuje pobytu 

Jan Czekajewski Wróżby z fusów na rok 2014

Janusz Niemczyk Planet Africa. I tak zmienia się powoli cała Kanada

wandarat W kręgu rodziny, na urlopie w Polsce

Aleksander Łoś Opowieści z aresztu deportacyjnego: Piękność

Listy z nr. 03/2014

Krystyna Sroczyńska Przyjęcie noworoczne KPK

Maciek Czapliński Opłaty związane z zakupem

Antoni Ferdynand Ossendowski Przez kraj ludzi, zwierząt i bogów (Konno przez Azję Centralną) (7)

Jan Bodakowski Recenzje, wydarzenia kulturalne, opinie [3/2014]

Krzysztof Jaśkielewicz Crappie na MacLean

Paula Agata Trelińska Korespondencja własna z Korei Południowej: Drogo i ciasno - witamy w Seulu 

Sobiesław Kwaśnicki Powrót mocnych i szybkich - Detroit 2014

Leszek Wyrzykowski Stulecie rewolucyjnego pomysłu Henry'ego Forda. Na przykład... 120 dolców na godzinę!

Nie można się poddawać - Wywiad z o. Janem Królem, wicedyrektorem Radia Maryja

Joanna Strzeżek Opłatek Rodziny Radia Maryja

Katarzyna Nowosielska-Augustyniak Lód nad Humber

Listy z nr. 2/2014

sobota, 11 styczeń 2014 22:12 Opublikowano w Poczta Gońca

Pani Wando Rat!

Kiedy to piszę, zasiada Szanowna już do wigilii, nareszcie w gronie rodzinnym, a nie daleko od bliskich.

Niestety, jak wiemy, miłe chwile mijają znacznie szybciej niż te szare codzienne, więc nim Pani ten list przeczyta, będziemy wszyscy z nadzieją witali pierwsze dni roku 2014. A więc Do Siego Roku! Życzmy sobie zdrowia, szczęścia i... pieniędzy też! "Pieniądze szczęścia nie dają być może, lecz kufereczek stóweczek daj Boże...". Pamięta, kto to śpiewał? Na pewno. I prawda – bo nie jest tak dobrze z pieniędzmi, jak źle jest bez nich! A także, że lepiej być bogatym i zdrowym niż biednym i chorym, bo cóż przyjdzie biednemu z jego choroby? Ale dosyć o tym, wszak my nie materialiści.

Dziękuję za komplementy dotyczące mojego wyglądu sprzed... lat. Trudno nie przyznać, że ma pani dobry gust. Świadczą o tym też porady dla niemieckich maedchen (panienek), co oprócz legginsów powinny na pupę nakładać. Ale tak po cichu tylko do szanownej szepnę, że dobrze by było skomplementować (choćby to miało przyjść z trudem) męskie, stanowcze oblicze Dobrodzieja Redaktora, bo może się poczuć zazdrosny, nie puścić naszych felietonów – i nigdy nie dowiemy się, co ostatnio serwowała dziadkowi, który pomylił kolację ze śniadaniem i wszystko je na obiad. Ani dlaczego ja uważam zimnego czekistę Putina za męża opatrznościowego dla polskiej racji stanu, choć niekoniecznie dla Matiuszki Rosiji. Piszę o tym aktualnie, starając się przeciwstawić moje stanowisko powszechnym poglądom. Bo tylko w matematyce dwa plus dwa jest cztery. W meandrach polityki może to być tylko trzy albo aż pięć. A nawet zero.

Patrzy szanowna na mnie ze swojego gońcowego zdjęcia, a ja się zastanawiam, z jakiego rejonu Polski pochodzi. Wygląda mi na Mazowszankę. Bo ja jezdem (gwara) Krakus. Czy zna wierszyk: "Niedaleko od Krakowa jest Wandy mogiła, co nie chciała wyjść za Niemca, więc się utopiła!"? To wersja przyzwoita, bo jest i druga, ale ta obrażałaby publiczną niemoralność.

Tuż za rogatkami Krakowa mój dziadek udawał, że nie zauważył końca feudalizmu i dawał się pracownikom (tzw. folwarcznym) całować w rękę jak nie przymierzając Don Vito Corleone. Feudalizm odszedł do historii, a przyszedł bezboleśnie kapitalizm polegający na tym, że produkty rolne, a było ich sporo, samych krów mlecznych holenderek było 150, transportował i sprzedawał przedsiębiorca Żyd, rozliczając się w kancelarii przy kieliszeczku czegoś mocniejszego. Mieliśmy też gorzelnię, która produkowała 90-proc. spirytus. Gość rozcieńczał sokiem wiśniowym, dziadek nie, twierdząc, że kobieta i wódka najlepsza czysta – za co strofowała go babcia – Józek, nie przy dzieciach!

W każdym razie dziadek sobie rąk handlem nie brudził. Widocznie pamiętał, że w tym odeszłym feudalizmie szlachcic zajmujący się handlem tracił szlachectwo. Oczywiście to już od dawna nie obowiązywało, ale odbijało się czkawką. Vide "Lalka", "Ziemia obiecana" między innymi. A z praktycznego punktu widzenia – któż się lepiej o ceny wykłóci niż ktoś wyznania handlowego?

Wiatr przemian zmiótł ten dopiero formujący się kapitalizm i po próbach zaprowadzenia socjalizmu narodowego przez naszych zachodnich sąsiadów, czyli nazizmu – zostaliśmy (chciał, nie chciał) socjalizmem internacjonalistycznym obdarowani. Krowy, sprowadzane z Holandii rekordowe mlecznice, komisja reformy rolnej wyrżnięta, a my (pozostając przy historycznych terminach) przekwalifikowaliśmy się z ziemian na mieszczan.

Na ziemi dziadka, która miała być moja (ajaj!), postawiono Hutę im. Lenina przezwaną Nową Hutą, a ostatecznie Hutą Sędzimira (kto wie, kto to taki?). To już dzielnica Krakowa. Dla mnie (w tym ujęciu przeżytku z minionych epok) nie ma tam już, ach nie ma miejsca. A może chciałbym sobie powalcować (stal) lub spuścić surówkę czy zająć się rudą żelaza. Niestety, aktualnie mogę sobie tylko pomoczyć nogi w jeziorze Ontario, do kąpieli w którym nie zachęcam.

My tu som w stosunku do wielu spraw w Polsce i Niemczech opóźnieni, a najbardziej w czasie. W Polsce już szósta po południu. Pierwsza gwiazdka świeci. U nas 12 w południe dopiero i dopiero właśnie jakieś smakowite zapachy z kuchni dochodzą. Mniam, mniam. A więc do usłyszenia (tj. przeczytania).

Ostojan znad jeziora
Toronto, 24 grudnia 2013

Odpowiedź redakcji: xxx patrz niżej xxx.

•••

W ODPOWIEDZI NA ODPOWIEDŹ

W pierwszym tegorocznym wydaniu "Gońca" zamieszczono odpowiedź p. Jana Ostoi podpisaną "Ostojan", na sformułowanie Redakcji widniejące pod wcześniejszym jego "Listem otwartym do pani Wandy Rat". Cyt.: "Szanowny Panie, wydaje się nam, że nadinterpretuje Pan tekst p. Rat i popada w narcyzm". Na to "Ostojan" pisze kolejny list-odpowiedź pt. "Nadinterpretacja – co to takiego?" ("Goniec" nr 1). Są w nim (także i w poprzednim) zamieszczone obszerne fragmenty zupełnie nie na temat, jakby jego Autor trochę na siłę chciał zabłysnąć... erudycją. A wychodzi coś wręcz przeciwnego. Podobnie, moim zdaniem, ma się rzecz z wcześniejszymi tekstami p. Ostoi.

To wszystko utwierdza mnie jeszcze bardziej w przekonaniu, że Autor jest b. nieskromnym "nadinterpretatorem" także i swojej osoby. Na uzasadnienie tego chciałbym zacytować fragment w odautorskim liście-odpowiedzi: (...) "Czasem bardzo trudno ukryć wszystkie swoje zalety, jeśli jest ich zbyt wiele" zwłaszcza u tak (...)"postawnego mężczyzny z ciągle jeszcze zdrową cerą (...) i intelektem przebijającym przez piękne niebieskie oczy...". Uff! Czyż to nie jest objaw klinicznego narcyzmu albo i jeszcze jakichś głębszych kompleksów?

A może nie zrozumiałem intencji piszącego? Może jest to tylko swoiście pojęta autoironia podpisanego pod listem "Ostojana"? Może?

***

Niniejszym, przy okazji zamieszczonego w tym samym numerze wywiadu, przeprowadzonego przez p. red. Kumora z dziennikarzem śledczym Wojciechem Sumlińskim ("Nie tracę nadziei"), chciałbym wyrazić swój szacunek i podziw dla Pana Sumlińskiego za odwagę i Jego oddanie dla wykonywanej przez Niego misji w ujawnianiu prawdy w Polsce omotanej wciąż polityczną "gangsterią", mimo iż minęło już prawie ćwierć wieku od tzw. upadku komunizmu, a ponad 65 lat od zabójstwa Jana Rodowicza "Anody" 24 grudnia 1948 roku. (Vide "Kartka z kalendarza" w tym samym numerze "Gońca".) Kojarząc treść wywiadu z morderstwem dokonanym na żołnierzu Powstania Warszawskiego, znajduję pewne analogie współczesnych wydarzeń do tych zaraz powojennych. Moim zdaniem, istnieje jakiś wspólny mianownik, jest jakaś ciągłość w dzisiejszej polityce dobijania polskiej państwowości z polityką ujarzmiania Narodu Polskiego w latach czterdziestych i później poprzez eksterminowanie potencjalnych przeciwników czerwonej zarazy.

Na zakończenie chciałbym także przytoczyć wspomnienie Miry Modelskiej-Creech o drugiej rocznicy śmierci pani sędzi Marii Trzcińskiej, niestrudzonej badaczki, zamilczanej przez długie lata, historii Obozów Zagłady KL WARSCHAU. Chodzi mi tu zwłaszcza o wymienienie przez autorkę osoby Władysława Bartoszewskiego "profesora bez matury", który będąc jeńcem obozu w Auschwitz, został nagle zeń zwolniony. Jakich to możnych protektorów już wtedy musiał posiadać ten pan "profesor"? Autorka pisze: (...)"życiorys zresztą do dziś pozostaje pod wielkim znakiem zapytania, jak to więzień obozu KL Auschwitz mógł wyjechać z obozu pociągiem pierwszej klasy".

A nadmieniam o tym, bo "jedynie prawda jest ciekawa".

PS
Z okazji Nowego Roku całemu Zespołowi Redakcyjnemu życzę wszelkiej pomyślności.

Z poważaniem,
Wojciech J. Antczak
Mississauga

Odpowiedź redakcji: Dziękujemy i wzajemnie dużo zdrowia!

Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.