Andrzej Kumor: Panie Wojciechu, dziękuję za piękną wystawę, dziękuję za zaproszenie. Wiem, że pan od dawna zajmuje się sztuką sakralną, więc chciałem zapytać, jaka była droga do tego? I druga rzecz, dlaczego anioły? Wchodząc tutaj, przeczytałem piękny napis „Anioły moi najlepsi przyjaciele”. Jak to jest z aniołami? Wielu z nas myśli, że w anioły się wierzy w przedszkolu, a potem tłumaczą, że człowiek poważny aniołami już się nie zajmuje, a tymczasem są to postacie, których najbardziej potrzebujemy.
Wojciech Strahl: Moja podróż jako rzeźbiarza rozpoczęła się strasznie dawno, gdzieś 1968 rok – można sobie skojarzyć z wypadkami marcowymi. W następnym roku będę obchodził 50 lat twórczości.
Początki były bardzo nieudolne, bardzo mnie fascynowała sztuka ludowa, bo wydawało mi się, że jest prosta do wykonania. Później się okazało, że to wcale nie jest prawda, bo im prostsza rzeźba, tym trudniej ją wykonać. I tak się rozpoczęła moja historia.
Z kolei w sztuce ludowej mamy mnóstwo motywów religijnych, a więc Chrystus frasobliwy, wykonywany właściwie we wszystkich regionach Polski przez artystów ludowych, oczywiście aniołowie, Matka Boża, święci. No i były różne okresy, kiedy przechodziłem na różne style – kubizm, snycerkę, odchodziłem od tematyki religijnej, zacząłem robić grafiki, z innej dziedziny już. To była taka odskocznia. Realizuję kilka projektów jednocześnie i kilka technik artystycznych jednocześnie, tak że często zaczynam pracę i jej nie kończę, bo przychodzi jakieś zmęczenie. Wtedy przechodzę na inną technikę, na przykład wykonuję grafiki, ale nowoczesne, takie współczesne.
Dlaczego aniołowie? Było to pewną konsekwencją, ponieważ pierwszy wielki projekt, który wykonywałem, to była historia obrazowania Matki Bożej, od początków, z katakumb, do czasów współczesnych. Wyszukiwałem najstarsze ryciny i najbardziej różniące się od siebie.
Później był projekt ikony Bożego Narodzenia i historia krzyży. No i niejako w konsekwencji tych wszystkich projektów przyszedł anioł.
Dlaczego anioł? Ikona jest wiadomością, jest „message’em”. Przekazuje nam informacje na temat rzeczywistości niebiańskiej. A aniołowie są posłańcami, no więc niosą tę informację. Siłą rzeczy to się tak zawiązało w moich projektach. Zacząłem studiować ten temat.
Najbardziej znanym aniołem w naszej wierze jest Archanioł Michał, Gabriel i Rafał. Ci trzej archaniołowie nam są przedstawieni w Piśmie Świętym i uznani przez Kościół. Tak że wiemy o nich bardzo dużo. Oczywiście jest ich więcej, bo są triady, dziewięć triad tych aniołów, one się właściwie różnią z nazwy tylko, ze względu na wykonywane czynności.
http://www.goniec24.com/prawo-polska/itemlist/user/64-andrzejkumor?start=1053#sigProId8cefd3e300
To jest ten wyższy porządek Boży.
W rzeczywistości Bożej jest hierarchia. Nie ma demokracji. Tak samo jak w Kościele, musi być hierarchia, że jest Królem Jezus Chrystus, Król Wszechświata, i Królowa Matka Boża. A reszta wszystko to jesteśmy my. Papież, biskupi, kardynałowie. I nie ma tam żadnych spraw synodalnych czy na podniesienie ręki. Papież ma największe słowo i najważniejsze w tej hierarchii.
Rodzina jest zbudowana na tej samej zasadzie, a więc ojciec – jestem ojcem, do którego należy ostatnie słowo.
Tutaj to pan mówi rzeczy, które coraz bardziej w naszych czasach jak herezja brzmią w tym naszym modernizmie.
Widzimy wyraźnie, co się dzieje na świecie, całkowicie zniszczono autorytet ojca w rodzinie. I to przez kobietę to się dzieje. Te całe ruchy feministyczne, ruchy kobiece, one dochodzą do wniosku, że mężczyzna im niepotrzebny.
Na ten temat moglibyśmy, panie Wojciechu, długo rozmawiać. Myślę, że ci, że tak powiem, starsi i mądrzejsi, którzy chcą nami rządzić, używają jako tarana i kobiet, i różnych innych ludzi, którzy mają pretensje do życia. Oni ich wykorzystują do rozbijania autorytetów, które by im przeszkadzały w rządzeniu naszą duszą.
Tak jest, to się dzieje na wszystkich płaszczyznach, duchowych, społecznych, wszędzie. I w sztuce także. Więc czasami to myślę, że też rzeźbię anioły czy ikony dlatego, na złość, na przekór.
Ale to już weszło w krew. Ze względu na to, że uważam, iż ikona jest największym dziedzictwem kulturowym w ogóle...
To jest to, co artysta ma Bogu do zaoferowania najlepszego, wykonanie ikony?
Tak, właśnie ikona mówi o obecności Bożej. Pokazuje nam rzeczywistość niebiańską, pokazuje nam świętych, aniołów, ponieważ normalny zjadacz chleba nie zobaczy tego. To tak jak okno do Nieba, mówią teolodzy. I cała teologia ikony jest skierowana na Boga, a artysta jest tylko niejako wykonawcą. Chociaż, i to się często zarzuca, zawodowi artyści zarzucają, że to jest kopiowanie ikon. To nie jest kopiowanie ikon, bo artysta zawsze zostawia ślad swojej indywidualności na swojej pracy. Zresztą prof. Nowosielski, już nieżyjący, powiedział, że klasyczna ikona nie zna kopii. A to był autorytet w tym wymiarze. Tak to by w takim małym skrócie wyglądało.
Poruszamy się w Kanadzie dzisiaj w świecie niesamowicie zsekularyzowanym. Jak to się stało, że udało się w galerii miejskiej w Woodstock, pokazać anioły, z tym napisami, które same w sobie już ewangelizują? Co prawda różni ludzie podchodzą do tego jako do takich egzotycznych przykładów sztuki, ale jednak sama postać anioła – myślę, że anioły są blisko nas – na pewno na ludzi działała.
Oczywiście. Ludzie sobie nie zdają sprawy w tej chwili, że już przy narodzeniu każdy ma swojego takiego anioła...
Stróża.
Tak, Anioła Stróża, który go będzie przez całe życie prowadził i pomagał mu. Tylko problem, że w takim zamęcie, w którym żyjemy, ciężko jest usłyszeć głos swojego prowadzącego anioła, bo on nie może się przebić. Tak samo jak Chrystus puka do człowieka. Jak człowiek nie otworzy, no to nie ma szans, zostaje sam, oderwany od tej prawdziwej rzeczywistości, niebiańskiej. Zresztą ona jest cały czas ośmieszana.
Ja tutaj przyjechałem, do Woodstock, dwanaście lat temu i właściwie bardzo chciałem; czekałem na moment, kiedy zaproponuję galerii czy dyrektorce galerii, żeby zrobić taką wystawę. Tylko ciągle miałem obawy, że jeżeli ja przyjdę i zaproponuję, to prawdopodobnie nie uda się ten projekt. Więc zacząłem uczestniczyć w konkursach corocznych, które galeria organizuje, na sztukę współczesną. Okazało się, że przy każdym konkursie przechodziłem do wystawy. No i w 2015 roku otrzymałem specjalną nagrodę jury.
Zaczęło się więc zainteresowanie dyrekcji galerii, o co chodzi z tym człowiekiem, kto to jest – żeby go poznać. I kilka spotkań miałem z dyrektorką, która przybyła do domu, zobaczyła to, co robię, te wszystkie projekty, no i okazało się, że bardzo była zainteresowana aniołami. Wybrała ten projekt, ze względu na to, że jest dość taki neutralny, nie powinien urazić nikogo, niczyich uczuć religijnych, bo przecież anioły są i w Koranie także, są we wszystkich religiach.
Na zdrowy rozum, to wielokulturowość nie powinna polegać na wyzbywaniu się własnej kultury, tylko jej jak największym eksponowaniu, pokazywaniu na zewnątrz; czasem, w naszym przypadku, chrześcijan i katolików, coraz częściej się nam mówi, że nasze symbole religijne, krzyż, czy nasze ikony, obrazy, czy w ogóle nasza wiara wyrażana w sposób dynamiczny, zewnętrzny itd., może urażać innych ludzi. A przecież muzułmanie, hindusi, podobnie eksponują swoje wierzenie, i robią to bardziej zdecydowanie niż my. Myślę, że poważniej traktują swoją wiarę.
Oczywiście, tak jest. Ja podejrzewam, że problem jest w wierze wśród katolików.
Jesteśmy małej wiary?
Myślę, że już przynajmniej 80 procent katolików to są ludzie niewierzący. To samo księża, biskupi, kardynałowie. To są ludzie niewierzący. Sam fakt przystępowania do Komunii św., kiedy ludzie nie szanują Ciała Pańskiego. Do ręki, na stojąco, za uchem się drapie itd., itd. A to przed Bogiem trzeba na kolana! Nie ma innej rady. Z kolan można tylko wstać, kiedy Bóg powie „wstawaj”.
To osobny jest temat i pewnie dużo czasu byśmy spędzili, rozmawiając, ale rzeczywiście myślę, że bardzo wielu katolików nie wie na przykład, na czym polega różnica między protestantyzmem a katolicyzmem, że my jednak wierzymy w realny charakter przeistoczenia, że to, co przyjmujemy w trakcie Komunii św., to nie jest symbol czegokolwiek, tylko to jest Ciało i Krew Jezusa Chrystusa, czyli Bóg żywy.
Tak jest.
Jesteśmy trochę takimi religijnymi analfabetami. Zapomnieliśmy tych nauk i tej olbrzymiej spuścizny, tradycji, która była naszym udziałem, naszego narodu i przeszłych pokoleń. Stąd to płynie, ta letniość.
Największe spustoszenie nam wyrządził II Sobór Watykański. Od tego się wszystko zaczęło. Przecież Kościół jest misyjny.
Ma nawracać.
Misyjny i walczący. Ma nawracać ludzi na wiarę katolicką. Oczywiście nie mieczem, nie siłą, ale ewangelizacją. Głosić Ewangelię, tą formą. No i musi świadczyć na zewnątrz, każdy katolik musi wyjść i świadczyć na zewnątrz, bo tego wymaga od nas Bóg. Musimy to samo robić jak kapłani czy kardynałowie. Ale okazało się, że oni już nawet tego nie robią.
To samo w sztuce. Taka sama sytuacja tragiczna jest w sztuce. W kościołach nie mamy już obrazów Michała Archanioła. Protestantyzacja do takiego miejsca doszła.
A przecież dawniej Kościół był jednym z największych mecenasów sztuki, przez to że kościoły właśnie zamawiały sztukę. W przeciwieństwie do kościołów protestanckich, gdzie są gołe ściany, nie ma obrazów itd., to właśnie kościoły katolickie, brzydko mówiąc, ociekają sztuką.
Z kościoła wyprowadzono misterium, tajemniczość, wszystkie te najważniejsze sprawy, które niejako człowieka przenosiły z normalnego życia właśnie do Nieba.
Ja bym może powiedział, że go porządkowały, że mu uświadamiały porządek świata. Co jest ważne, co jest nieważne...
Oczywiście, porządkowały też. Na obrazach można to zobaczyć, na ikonach można to zobaczyć.
Dawniej na kościołach można było to zobaczyć, bo była hierarchia, katedra miała na samej górze krzyż, potem było jabłko, jeśli było w królewskim mieście na przykład, i ta hierarchia porządku Bożego była utrzymana w architekturze.
Tak. Architektura zagospodarowana niejako na zasadzie gwiazdy, że wszystkie drogi prowadziły do kościoła, tak że człowiek nie miał szans zabłądzić.
No właśnie, mówi pan tutaj rzeczy, które dla wielu naszych czytelników są pewnego rodzaju nowością, bo mimo wszystko człowiek nie odebrał tych katechez tak jak trzeba, nie zapamiętał tego co trzeba. Ja wiem to po sobie, że następuje ponowne odkrywanie głębi własnego dziedzictwa.
Tego co wiedzieliśmy, jeżeli chodzi o starsze pokolenie; to się zapomina. Trzeba o tym przypominać. Niestety, w kościele nie przypominają o tym, w szkołach katolickich w ogóle nie mówią o tych ważnych sprawach. Przecież dźwięk dzwonów jaki jest ważny. Podobno częstotliwość dźwięku dzwonów podobno nawet zarazki zabija.
Podobno.
A z kolei przyjście do kościoła jest strasznie ważne, ponieważ każda cegła w kościele jest wymodlona. Załóżmy, jeżeli z drugiej strony popatrzymy na fizykę jakąś kwantową, to tam energia modlitwy w każdej cegle siedzi.
Mówi pan piękne słowa, dlatego że fizyka sprowadza praktycznie wszystko do energii.
No więc naukowcy mówią o modlitwie. Modlitwa też jest energią.
Zwłaszcza w sanktuariach, jak jesteśmy na Jasnej Górze, tam czuć to, że pokolenia ludzi, pokolenia dusz zanosiły tam swoje prośby, obmodlone to jest miejsce nieprawdopodobnie. Myślę, że każdy człowiek, który odrzuci szum tego świata, jak gdyby uspokoi się, to dzwoni mu to w sercu.
Żeby być naprawdę człowiekiem, naprawdę wierzącym, to po pierwsze, trzeba używać rozumu, trzeba mieć wiedzę i wyciszyć się. Zgiełk jest domeną diabła. Tam gdzie jest hierarchia i spokój, tam są aniołowie, tam Bóg mieszka.
Bo diabeł wprowadza chaos, jest panem chaosu.
Tak. Chaos jest mu potrzebny, bo wtedy człowiek nie myśli. Poddaje się temu, co mu proponuje telewizja, radio.
Dużo się dowiedzieliśmy o sztuce.
Może powiedziałbym jeszcze o takiej ważnej sprawie. Ikona spełniała kiedyś rolę Biblii, ludzie nie umieli czytać, przecież po łacinie nikt nie czytał w niższych klasach, tylko księża, zakonnicy. Ikona spełniała rolę Biblii, to była tak zwana Biblia dla ubogich. Po tych ikonach można było dowiedzieć się o historii Kościoła, tak samo jak w każdym kościele, gdzie były obrazy, gdzie mecenat był, księdza przy kurii, to tam się wchodzi z przyjemnością. A jeszcze na dodatek przecież polska historia jest całkowicie związana z wiarą katolicką.
Nie da się tego rozerwać.
No nie da się oderwać, podzielić, nie można, bo wtedy zostaniemy bez niczego. Nie może być w człowieku próżni duchowej. Bo jeżeli tam nie będzie Boga, to demony przyjdą. W fizyce też, w świecie nie ma próżni, musi być coś. Oni chcą nam zabrać naszą duchowość.
Bo człowiek jest istotą duchową i zawsze będzie poszukiwał tego. Jeżeli nie ma Boga, to ten duch się wypełni się czym innym.
Między innymi widać to po mnie. Skoro ja zastanawiałem się, dlaczego, dlaczego? No i to są odpowiedzi. Dlaczego? Dlatego, że przez ikonę jest więź ze światem niebiańskim. I to wystarczy. I pisanie ikony – bo to jest pisanie, nie rzeźbienie – ja piszę ikonę dłutem, jest to rzadziej spotykane, ale ikony były zawsze rzeźbione, od samego początku. W tym klasyczna ikona jest uważana jako pisana, malowana, ale pisana. Dlaczego pisana? Bo przekazuje wiadomość i dlatego pisana.
Jest jak pismo obrazkowe.
Tak jest, tak. Przez studiowanie, rozmyślanie, przez kontemplację dochodzę do niesamowitych rzeczy. W naszych czasach współczesnych człowiek przestaje czytać, przestanie pisać, ale ogląda. Ogląda obrazy, więc ikona jest pięknym obrazem, który może przyprowadzić człowieka do Boga. I to jest piękne.
Ma Pan ulubione postaci anielskie, ulubionych aniołów?
To są te trzy, archaniołowie, święty archanioł Michał, święty Gabriel i święty Rafał.
Obrońcy.
Tak, to są obrońcy. I oni mają odpowiednią nazwę. Tu trzeba znowu wrócić do tej sceny, gdzie część aniołów się zbuntowała przeciwko Bogu. Ale podobno na wiadomość, że Bóg chce stworzyć człowieka, byli zazdrośni.
Szatan się zbuntował przez to, że człowiek jest stworzeniem, które Bóg umiłował, że tworzy kogoś w hierarchii, komu de facto musiałby służyć, bo to aniołowie służą i pomagają, i dlatego Szatan powiedział „Nie będę służył”.
Zbuntował się, a to był najbardziej inteligentny anioł w Niebie, więc do dzisiaj ma nazwę Lucyfer, „niosący wiedzę, światło”. I on jest najbardziej niebezpieczny, bo wie o nas wszystkich. I bardziej inteligentny jest od nas.
Nie jesteśmy z nim w stanie wygrać, chyba że przy pomocy Jezusa Chrystusa, tylko przez niego.
Tak jest. A najlepsza forma to prosić swojego anioła, i cały czas być w kontakcie z Jezusem Chrystusem. No i unikać sytuacji, kiedy Szatan się do nas zbliża, bo jest tak chytry, cwany i inteligentny, że jak tylko zagubimy się, to on już nas ma.
Widzimy tutaj piękne postaci aniołów, właśnie takie tradycyjne, a muszę panu powiedzieć, że na mnie bardzo duże wrażenie wywarła postać Szatana z „Pasji”, z filmu. Taka bezpłciowa, taka zastanawiająca się, taka niby mądra, taka stoicka w tym wszystkim.
Ale można bardzo nawiązać do dzisiejszych czasów, bo ten cały ruch gender to jest właśnie zbudowany na tym, żeby zniszczyć obraz człowieka, który Bóg stworzył. I na tym cała rzecz polega. I ten Szatan to czasami ma rysy kobiety, wymieszane to wszystko, i ze zwierzętami, i z kobietą, i z mężczyzną. I to jest straszne, to jest obrzydliwe. Tylko że co? On nam podaje rzeczy, które mają pozory dobra. I dlatego my się w tym świecie gubimy. Tu jest problem.
No właśnie, Szatan podsuwa nam tzw. racjonalizacje, to znaczy my tłumaczymy sami przed sobą, dlaczego musimy wybierać zło, bo ono dla nas jest lepsze.
W tłumaczeniu imienia Michał z hebrajskiego to jest „Któż jak Bóg”, to jest jego nazwa, Quis ut Deus po łacinie. Z kolei Gabriel informuje nas, z kolei Rafał w tłumaczeniu jego czynności to „Bóg pomaga”. I teraz mamy takie symbole, atrybuty: Archanioł Michał ma miecz, zbroję, to jest anioł walczący o dusze. Z kolei Rafał ma symbol ryby, a Gabriel ma lilię niewinności.
Panie Wojciechu, dziękuję bardzo. Miejmy nadzieję, że również za pana sprawą ta praca aniołów będzie łatwiejsza na tym łez padole naszym, że nie będziemy się ich wstydzić, że będziemy się do nich odwoływać, że będziemy ich przywoływać, bo przecież to są nasi pomocnicy.
Bez nich nie damy rady, sami nie damy rady w tym świecie.
Dziękuję jeszcze raz za zaproszenie, za wspaniały wykład na temat sztuki i religii. Pozostaje nam zaprosić Państwa do pana, jak się można z panem skontaktować? Czy pan robi na sprzedaż rzeczy, czy tylko dla siebie?
Nie wiem, co odpowiedzieć. Ja zajmuję się renowacjami, żeby żyć, robię renowacje – maluję, naprawiam, ściany przestawiam, itd., itd. Ale już jestem w dość poważnym wieku, tak że chyba trzeba z tym skończyć, ale to mi pomagało właśnie poświęcić się rzeźbieniu, bo tak naprawdę to na Zachodzie tylko człowiek majętny może pozwolić sobie na uprawianie sztuki, albo ma mecenasów.
Ale wtedy jego przekaz zależy do tego, kto płaci.
Oczywiście. Ja jestem taki wolny artysta, sam się zatrudniam.
I o to chodzi, wtedy jest wolność. Jak się można z panem skontaktować? Ma pan stronę internetową?
Nie mam, ale jestem na Facebooku czy pocztą e-mailową, Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript. to chyba najłatwiej.
Na szybko: Daję tam, gdzie wiem kto stoi za puszką
niedziela, 15 styczeń 2017 10:12 Opublikowano w Andrzej Kumor
Powiedzmy, że sprawa "Orkiestry" Owsiaka nie budzi we mnie emocji. Nie płacę na Orkiestrę podobnie jak nie płacę na United Way czy Sick Kids Foundation (od kiedy była tam księgową koleżanka żony, a CEO dostał odprawę w wysokości 2,7 mln dol).
Jak doniósł kiedyś Globe and Mail większość szefów wielkich organizacji charytatywnych w Kanadzie zarabia powyżej 200 tys. rocznie plus bonusy. Szefowa amerykańskiej United Way wyciąga ok 800 tys. USD rocznie. - Ze składek i dotacji korporacyjnych. W zasadzie większość pieniędzy pochodzi od korporacji, które po pierwsze, zyskują odpis podatkowy - więc zmniejszają kwotę, którą i tak zjadłby im fiskus, a po drugie mają darmową reklamę i za bycie "good corporate citizen".
Oczywiście, że pieniędzy do grobu nie zabieramy i każdy z nas powinien pomagać - na tym polega cywilizacja, na tym polega kultura pieniądza. Powinniśmy też tak płacić, by nasze pieniądze raczej czyniły dobrze, niż gorzej, a zatem powinniśmy je dawać z troską, a nie na "odpieprz się", kupując sobie spokojne sumienie stwierdzeniem, że no "przecież dałem".
To jakie tam kupony odcina Owsiak od Orkiestry - pokazał Matka Kurka. Oczywiście, można uznawać, że podobnie jak wspomniani dyrektorzy Owsiak jest specjalistą wysokiej klasy i mu się należy. Dla mnie ważne jest co innego; że w jego Orkiestrze jest dużo dziegciu - no bo mamy finansowany z tej kasy Przystanek Woodstock ładnie kanalizujący młodzieżową kontestację w systemowe ramy, a ostatnio poparcie dla marszu czarnych wieszaków czy parasolek.
Jest "wolność i demokracja", a zatem - jego Owsiaka sprawa komu daje i kogo wspiera - natomiast ja mu marnego dolara nie dam - wolę wrzucić do kubka po kawie, narkomanowi na skrzyżowaniu. Ten - jak obiecuje - przynajmniej się za mnie pomodli. Ja za niego też - być może kupi sobie jednak coś do jedzenia.
I proszę mi nie podtykać pod nos obrazków ludzkiej biedy, którą moja dotacja miałaby pomniejszyć - tak to robią tutejsi eksperci od charytatywnego chwytania za serce. Wolę dawać do ręki tam, gdzie znam ludzi, gdzie wiem, kto stoi za tą puszką.
Każdy ma swój rozum, każdy ma sumienie, najważniejsze - pomagać!
Prokurator krzyknął półtora roku więzienia. Kolejna rozprawa Mary Wagner
sobota, 14 styczeń 2017 23:58 Opublikowano w Andrzej Kumor
W piątek 13 stycznia podczas popołudniowej sesji sądu Ontario w starym ratuszu Toronto odbyła się rozprawa przedprocesowa Mary Wagner, oskarżonej o jeden przypadek przeszkadzania w prowadzeniu legalnego biznesu oraz trzy przypadki naruszenia zasad okresów próbnych zasądzonych podczas poprzednich wyroków skazujących.
Konwejorowemu posiedzeniu sądu, podczas którego rozstrzyga się wiele różnych przypadków po kolei, przewodniczył sędzia F. Weinper. Na sali obecna była prokurator wnosząca o wyrok 1,5 roku więzienia dla Mary. Dodatkowo prokurator zapowiedziała, że będzie się ubiegać o odstąpienie przez sąd od zaliczania jednego dnia spędzonego w areszcie na poczet 1,5 dnia orzeczonej kary, jak to właściwie niejako automatycznie ma zaliczane większość skazanych nawet za najcięższe przestępstwa.
Sędzia Weinper, który podczas wymiany zdań z Mary Wagner przyznał, że jest katolikiem usiłował doprowadzić do uwolnienia Mary i występowania przez nią z wolnej stopy. Przeciwna była temu prokurator, która podkreślała, recydywę oskarżonej, jak również jej lekceważenie prawa i wysokie prawdopodobieństwo powrotu na drogę przestępstwa. Sędzia wielokrotnie pytał Mary dlaczego nie chce podpisać jednego jedynego warunku zwolnienia - że ne będzie się zbliżać do przychodni aborcyjnej w której została aresztowana,a Mary Wagner wielokrotnie odpowiadała, że nie może - w zgodzie ze swym sumieniem - podpisać zobowiązania, że zaprzestanie występowania w obronie nienarodzonych dzieci niezależnie, gdzie miałoby to mieć miejsce. Sędzia przekonywał, że jest przecież wiele innych klinik aborcyjnych, co więc szkodzi zobowiązać się do nie zbliżania się do tej jednej. Dodatkowo przypomniał, że przecież Mary Wagner miała zasądzony okres próbny (probation) i otrzymując poprzedni musiała go podpisać, a tam jest zobowiązanie do niezbliżania się do klinik aborcyjnych. Tu z kolei Mary Wagner przypomniała, że takiego warunku nie podpisywała, sędzia się zdziwił i stwierdził, że w takim razie z czego wynika obecny zarzut pogwałcenia "probation", skoro Mary nie przyjęła do wiadomości warunków okresu próbnego. Stwierdzenie to pozostało bez odpowiedzi.
Mimo ponawianych prób Mary stanowczo odrzuciła możliwość podpisania warunku zwolnienia za kaucją, czym skazała się na dalsze przebywanie w areszcie. Prokurator wskazała, że na proces potrzebne będą dwa dni, ponieważ jest kilku świadków. Pierwszy termin wyznaczono na sierpień. Potem okazało się, że może być możliwa rozprawa w maju. Ostatecznie sędzia nakazał Mary Wagner ponownie stanąć przed sądem 10 lutego o godz. 9.00 aby zapoznać się z ostatnimi materiałami dowodowymi policji - nagraniami z kamer systemu bezpieczeństwa kliniki aborcyjnej gdzie została aresztowana.
W rozmowie z "Gońcem" obecny na sali pastor Tom Steers, stwierdził, że cała sprawa ma oczywisty wymiar polityczny i zakrawa na odwet środowiska proaborcyjnego, do którego zalicza się wielu pracowników wymiaru sprawiedliwości. Zarzut przeszkadzania w prowadzeniu legalnego biznesu można porównać do sytuacji kiedy przeciwnicy alkoholu namawialiby klientów sklepu monopolowego do zrezygnowania z zakupów. Czy trafiliby do aresztu? Bardzo wątpliwe!
Postępowanie przedprocesowe śledziła w sądzie grupa kilkunastu osób, w tym liczne grono Polaków zamieszkałych w Kanadzie.
Co ciekawę w pewnym momencie na salę weszło kilkunastu studentów prawa będących na praktyce. Z zainteresowaniem przysłuchiwali się sprawie, a później na korytarzu, John Bulsha skarbnik funduszu prawnego Mary Wagner wyjaśnił im o co idzie w tej sprawie. Z pewnością była to ważna lekcja.
Przypomnijmy, że Mary Wagner usiłuje namawiać klientki przychodni aborcyjnych, by zrezygnowały z przeprowadzenia "zabiegu" i rozważyły inne możliwości. Aborcja nie jest w Kanadzie w żaden sposób uregulowana, a dziecko nienarodzone można zabić do momentu narodzin nie ponosząc tego tytułu konsekwencji karnych.
W sądzie nie można fotografować, ani filmować - nawet na korytarzu. Nie można też kontaktować się z podsądnym. Na zdjęciu Mary Wagner - po lewej, w szczęśliwszych czasach