farolwebad1

A+ A A-


Demonstracje uliczne nie są silną stroną PiS. Zwolennicy PiS to domatorzy, którym na ulice nie chce się wychodzić. Gdy narodowcy nieposiadający nawet własnej organizacji potrafią każdorazowo wyprowadzić kilka tysięcy ludzi, to PiS, partia z milionami złotych z publicznych pieniędzy, etatowymi pracownikami, poparciem ogólnopolskiego radia, dwóch stacji telewizyjnych, dwóch redakcji gazet codziennych, kilku niezwykle poczytnych tygodników, ogólnopolskim fanklubem, organizuje manifestacje po kilkaset, kilka tysięcy ludzi z całego kraju. Podobnie było i w tym roku podczas obchodów trzeciej rocznicy katastrofy smoleńskiej.

Zwolenników PIS 10 kwietnia 2013 można było zobaczyć przed pałacem prezydenckim. O godzinie 14:30 kilkaset osób oglądałona ustawionych pod pałacem prezydenckim telebimach relację z posiedzenia komisji Macierewicza z sejmu. Sympatyków PiS nie było wielu. Zajmowali teren około 20 na 50 metrów. Miedzy manifestantami można było z łatwością przechodzić.

Dużo więcej osób było o godzinie 16:30, kiedy po raz pierwszy przemawiał Jarosław Kaczyński. Demonstranci zajmowali podobny obszar i było trudno między nimi przejść.

Niezwykle fajna było ilość gadżetów, które można było sobie kupić podczas demonstracji. Kilka osób sprzedawało kilkadziesiąt wzorów przypinek. Były nawet naszywki rocznicowe. Sprzedawano też rocznicowe książki i biało-czerwone flagi.

Czasami dziwiła narracja uczestników demonstracji widoczna na transparentach. Na jednym z transparentów można było przeczytać „Precz z totalitarnym reżimem Tuska, który dokonał piątego rozbioru Polski”. Rząd Tuska nie ma po prawdzie żadnych zalet, ale nazywanie go totalitarnym to obraza dla wszystkich ofiar komunizmu i nazizmu. Jest to dewaluacja pojęcia totalitaryzm - w sytuacji kiedy są wolne wybory, PiS jest w parlamencie, dostaje kasę z kieszeni podatników, ma przyjazne sobie media, swobodnie demonstruje.

Sformułowanie „piąty rozbiór dokonany przez Tuska” ukazuje zaś niezwykły brak pamięci zwolenników PiS. Jedynym wydarzeniem z III RP, które można porównywać z rozbiorami, była integracja z Unią Europejską. To właśnie poprzez nią zlikwidowano suwerenność i niepodległość Polski. Polacy w wyniku integracji utracili możliwość decydowania o swoim losie, losie swojego kraju. Proces przekazania władzy nad Polską urzędnikom z Brukseli był wspierany nie przez kogo innego, a właśnie przez PiS (wspólnie z PO i SLD). I nie kto inny, a właśnie Lech Kaczyński podpisał Traktat Lizboński będący jednym z kolejnych aktów likwidujących niepodległość i suwerenność Polski. Fakt ten jednak nie istnieje w świadomości zwolenników PiS. Nie ma najmniejszego znaczenia. Jest co najwyżej pozytywnie ocenianym epizodem. Co zresztą świadczy w najlepszym wypadku o kompletnej niewiedzy zwolenników PiS co do ustroju kraju, w jakim żyją. Wyrazem tego zagubienia był też transparent, na którym litery słów „Patriotyzm, nIepodległość, Suwerenność” układały się w słowo PIS.

Hitem był jednak transparent „Bóg, honor, ojczyzna, Lech, Jarosław”. Osoby go trzymające deklarowały, że nie jest to żart i są zwolennikami PiS. Jego treść absolutnie nie dziwiła innych manifestantów. Transparent szczerze oddawał przekonanie zwolenników PiS, że bracia Kaczyńscy są personifikacją treści zawartych w haśle „Bóg, honor, ojczyzna”, pełnią funkcje mesjanistyczną. A wszelka ich krytyka jest zbrodniczym naruszeniem tabu.

Widać było też, że niektórzy zwolennicy PiS opisują historię Polski językiem fałszu. Transparent „To faszyści i komuniści mordowali polskich patriotów” byłby słuszny gdyby nie to, że faszyści nie mordowali polskich patriotów. Robili to naziści, wyznający inne poglądy niż faszyści. Mordowali też komuniści. Z rozkazu sowietów od lat dwudziestych XX wieku mianem faszystów komuniści określali wszystkich swoich wrogów. W tym i polskich patriotów.

Demonstracja w rocznicę Smoleńska była też okazją do: wykrzyczenia swoich krzywd przez osoby poszkodowane działaniami władz, prezentacji mobilnych instalacji politycznych i dzieł sztuki inspirowanych tragedią, okazją do wyrażenia opinii politycznych wierszem (i tworzenia nowych zaskakujących skojarzeń takich jak sformułowanie „tchórzostwo słone” niezbędne do rymu dla „bilet w jedną stronę”), atrakcją dla turystów.

Okazało się też, że proza życia zmusza do kreowania rzeczywistości na potrzeby mediów. W odległości kilkudziesięciu metrów od zgromadzenia naprzeciw pomnika Mickiewicza stała kilkunastoosobowa separatystyczna grupa manifestantów. W jej środku ekipa telewizji Republika z Tomaszem Sakiewiczem przepytywała manifestantów. Kilka osób z transparentami robiło tło dla udzielającego wywiad. Naprężony przewód łączący przez okno kawiarni Telimena studio telewizji znajdujące się na piętrze z kamerzystą sugerował, że powodem zgromadzenia jest za krótki kabel, który nie pozwalał na bezpośrednią relacje sprzed pałacu. Wymagało to więc pewnej modyfikacji rzeczywistości.

Jan Bodakowski

Opublikowano w Fotoreportaż

To miała być piękna niedziela. Irena Srul-Europejska wracała z coniedzielnych zakupów w galerii handlowej. Upolowała taki sam kostium bikini, jaki miała na zdjęciach w kolorowych czasopismach poseł Grocka. Irena widziała już pożądanie na twarzach kolegów z resortu, byli oni jedną z przyczyn, dla których tak bardzo cieszyła się na wyjazd do sanatorium. Rozpoczęty udanymi zakupami dzień planowała spędzić, czytając swoje ulubione czasopisma - „Nie”, „Fakty i Mity”, „Politykę” i „Gazetę Wyborczą”, i oglądając swoją ulubioną stację TVN 24. Na przekór swoim siedemdziesiątym urodzinom i braku uniwersyteckiego wykształcenia, wciąż czuła się młodą wykształconą z wielkiego miasta.

Nagle na drodze ku realizacji swoich planów dostrzegła morze ludzi. Gigantyczną masę, która uniemożliwiała jej dotarcie do ukochanego mieszkania na Starym Mieście. Irenie przypomniało się, jak w 68 i latach osiemdziesiątych pomagała chłopcom z prewencji pacyfikować takie warcholstwo. Dziś jednak można było strzelać tylko do nacjonalistów. Ostatnio nawet polubiła atmosferę demonstracji. Tak wiele koleżanek z młodości spotykała na manifach czy paradach równości. Irena z nadzieją na towarzyskie spotkanie podeszła do falującego tłumu.

Jednak czym bliżej była tłumu, tym bardziej rosło jej przerażenie i obrzydzenie. Nie poznawała nikogo. Nagle doznała olśnienia jak na kursach partyjnych. To była kolejna klerykalna heca. Orszak Trzech Króli. Brutalne, klerykalne gwałcenie laickiego charakteru ulic stolicy uświęconej marszami pierwszomajowymi. Co bardziej przerażające, tłum był gigantyczny i gęsty. Irena była przyzwyczajona do demonstracji emerytek Rydzyka, które widziała w relacjach telewizyjnych. Ten tłum był inny. Tym razem klerykalna mafia musiała wynająć tłumy młodych statystów, pewnie na to szły te miliardy, jakie Kościół co roku wysysał z budżetu. W tłumie widać było dziesiątki tysięcy dzieci, atrakcyjnych młodych matek i ich mężów. Irena, pomimo że czytała wielokrotnie o patologii rodzin wielodzietnych, nie spodziewała się, że ten problem jest tak wielki. Kolejny raz przekonała się o potrzebie legalizacji aborcji, finansowania antykoncepcji i wprowadzenia w szkołach edukacji seksualnej.

Nagle uświadomiła sobie, że całą tę spiralę nienawiści rozkręcają szkoły powstałe z inspiracji Opus Dei – zbrodniczej klerykalnej organizacji doskonale opisanej w „Kodzie Leonarda da Vinci”. Więc nie tylko była to manifestacja ciemnogrodu, ale marsz klerykałów po władzę. Obserwacje Ireny potwierdzało zachowanie dzieci biorących udział w Orszaku. Grupa małych klerykałów poprzebieranych za anioły z nienawiścią biła grupę dorosłych poprzebieranych za słodkie diabełki rodem z berlińskiej Love Parade. Symbolika tego aktu była jednoznaczna. Rasistowska biała siła biła kolorowych. Do sił białych dołączyła się w pewnym momencie grupa dzieci poprzebierana w rzymskie zbroje. Irena doskonale pamiętała, że Rzymianie byli faszystami, bo witali się faszystowską wyciągniętą prawą ręką i promowali patriotyzm.

Złośliwość katolików przejawiała się też w ohydnej grze skojarzeń. Ustawieni pod pałacem prezydenckim klerykalni prowokatorzy przemycali w kolędach teksty o szopie i bydlątku przy żłobie. Irena dzięki działalności w ruchu antyfaszystowskim potrafiła zdekodować z pozoru niewinne przyśpiewki zwane kolędami, a nienawiść dzieci do diabłów to promowanie militaryzmu, boleśnie to raniło Irenę. Z rozpaczą pytała sama siebie, gdzie jest ekumenizm, gdzie dialog, wszystko to co łączy księdza Bonieckiego z Nergalem. Nic takiego nie było, był tylko militaryzm, fundamentalizm i homofobia. Ból Ireny pogłębiało to, że była sama wobec katolickiej nawały. Towarzyszka Srul-Europejska z rozpaczą rozglądała się w poszukiwaniu Janusza Palikota, posła Kalisza, gejów, transwestytów czy Antify. Nie było nikogo. Była sama wobec sił reakcji.

Jan Bodakowski

Opublikowano w Fotoreportaż

bodakowskiPrzez ponad cztery miesiące, od 16 listopada 2012 do 24 lutego 2013, w dwóch ogromnych salach wystawiane są w warszawskim Centrum Sztuki Współczesnej w Zamku Ujazdowskim prace Maurizio Cattelana. Kolejny raz pieniądze, które powinny były być wydane na wodociągi, kanalizację, oczyszczanie ścieków, segregację śmieci, budowę dróg, dokarmianie głodnych, zostały zmarnowane na eksponowanie sztuki nowoczesnej.
Na kilkadziesiąt metrów przed terenem Zamku Ujazdowskiego potencjalnych widzów witają tablice przestrzegające, że wystawa może wywołać silne emocje. Pierwszy eksponat znajduje się przy samym wejściu do Zamku. Jest nim wiszące zamiast flagi dziecko. Jak można przeczytać w katalogu, to protest przeciw dyskryminacji dzieci. Jest to wspaniały pomysł na upamiętnienie dnia walki z dyskryminacją. Stowarzyszenie Nigdy Więcej mogłoby obwiesić warszawskie latarnie manekinami Żydów w ramach walki z antysemityzmem i Murzynów w ramach walki z rasizmem. Organizacje gejowskie mogłyby wieszać manekiny pederastów w ramach walki z homofobią, a PO i PiS manekiny swoich polityków w ramach walki z agresją wrogiej partii.
Jedynym eksponatem pierwszej ogromnej sali wystawienniczej są dwa wypchany psy i wypchany kurczak. Instalacji pilnuje jedna strażniczka. Według informacji uzyskanych od przewodnika, materiałem do stworzenia dzieła sztuki były żywe zwierzęta. Niestety nie wiadomo, czy zostały zabite rytualnie, czy humanitarnie. Co ciekawe, zarzynanie zwierząt w celach artystycznych nie wzbudza protestów zielonych, lewaków czy wegetarian. Innymi ofiarami artysty są też liczne zarżnięte i wypchane gołębie oraz zarżnięty koń. Wypchane i poustawiane trupki gołębi są dla artysty "jak groźba albo niezałatwione sprawy – ciążące nad naszym losem, zwielokrotnione fatum".


W kolejnej sali znajdują się trzy instalacje, nie licząc wypchanych gołębi i jednego zdjęcia. Pilnuje ich kilku strażników. Na jedną składa się łóżko z dwoma manekinami. Instalacja ta, według ulotki informacyjnej, dotyczy dwoistości natury ludzkiej, dwoistości ludzkich uczynków, zdolności ludzi do bycia potworami, samotności. Opisy dzieł sztuki znajdujące się w materiałach propagandowych wystawy to dodatkowa atrakcja dla miłośników surrealistycznego humoru.


Kolejnym eksponatem jest manekin kobiety ukrzyżowanej w skrzyni, który ma skłaniać widzów do refleksji nad sensem cierpienia, gwałceniem kobiet, przemocą domową. Instalacja świadomie nawiązuje do sztuki religijnej.
Trzecim eksponatem jest zarżnięty i wypchany koń przebity tablicą z akronimem INRI – Jezus Nazarejczyk Król Żydowski. Jak tłumaczył mi pan przewodnik, koń to taki substytut krzyża, krzyża, który się zdezaktualizował w naszej kulturze. Cierpiący koń wzbudzający emocje ma być lepszym przekazem wartości etycznych niż nic nieznaczący dla współczesnych przedstawicieli Zachodu krucyfiks. Pomimo że autor pewnie wychodził z założenia, że najlepszy show to kopnąć katolika, to realia laicyzacji są ponure. Pan przewodnik był zdziwiony, że wiem, co oznacza akronim INRI. Pomysł substytutu dla krzyża skojarzył się mi z pomysłem krzyża jako substytutu pomnika, z używaniem krzyża do promocji idei mających niewiele wspólnego z krzyżem.


Ostatnim akordem wystawy jest wiszący na korytarzu przed salami wystawowymi plakat wystawy przedstawiający modlącego się Adolfa Hitlera. Ma prowokować dyskusje o zbrodniarzach i wybaczaniu. Plakat ten nie jest rozdawany. Nie stanie się więc przedmiotem kultowym dla neonazistów.
Katalog wystawy zawiera teksty takich lewackich ekstremistów, jak: Zygmunt Bauman, Elfriede Jelinek, Leszek Kołakowski. Patronat honorowy nad wystawą sprawuje ambasada Włoch i burmistrz dzielnicy Śródmieście. Współorganizatorem wystawy jest Włoski Instytut Kultury. Partnerami wystawy jest miasto Warszawa i Kultura Liberalna. Wystawę zrealizowano za pieniądze odebrane podatnikom, których dysponentem był Minister Kultury. Patronat medialny nad imprezą objęły: Aktivist, Exklusiv, Stolica, Elle Decoration.
W ramach wystawy prowadzony jest płatny program edukacyjny dla dzieci i młodzieży. Tematy lekcji podczas zwiedzania wystawy to: motyw śmierci w sztuce współczesnej, doświadczenie zła i jego przedstawienie w sztuce współczesnej, prowokacja artystyczna w sztuce współczesnej, groteska i absurd jako środki wypowiedzi artystycznej. Podczas lekcji omawiane są prace innych współczesnych artystów.


Jan Bodakowski
Warszawa

Opublikowano w Teksty
Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.