Stanisław Tymiński Wyborcza intuicja
Stanisław Michalkiewicz Ręczne sterowanie tymi ręcamy
Aleksander Pruszyński Ost Front: Z Mińska
Krzysztof Ligęza Widnokręgi: Safety first
Anna Paudyn Muzeum Lwowa i Kresów w Polsce
Anna Katarzyna Emmerich Zmartwychwstanie
Pan Nikt Autotomia
wandarat List z Niemiec: Tydzień do świąt
Darby Shaw Raport Pelikana II
Aleksander Łoś Opowieści z aresztu deportacyjnego: Kontrasty
Joanna Wasilewska, Andrzej Jasiński Szlakami bobra: Wszystko to jest muzyką wody… – Zion National Park
Krystyna Doleczek Ofiarne życie Jana Pawła II w uświęcaniu świata
Janusz Puźniak Jak sporządzać i interpretować kontrakty? (cz. 1)
Maciek Czapliński MLS Listing
Krzysztof Jaśkielewicz Magazyn wędkarski: Zimowy finał
Michał Pluta Cała władza w ręku mafii
Monika Curyk Jak wybrać prawnika i obniżyć koszty usług prawnych?
Sobiesław Kwaśnicki Moto-Goniec: Xterra - nissan na błota
Andrzej Kumor Widziane od końca: Via Dolorosa
Opowieści z aresztu deportacyjnego: Matka i syn
piątek, 27 marzec 2015 12:53 Opublikowano w Prawo imigracyjnePodobno oprócz 38 milionów Polaków mieszkających w Polsce, dalsze dwadzieścia milionów mieszka poza granicami tego kraju. Mieszkają w najodleglejszych zakątkach kuli ziemskiej. Ale chyba niezbyt wielu obywateli Luksemburga, urodzonych w tym maleńkim europejskim państwie, uważa się za Polaków i mówi po polsku.
David nosił nazwisko włoskie. To po ojcu, którego rodzice, tuż po drugiej wojnie światowej, z głębokiego, ubogiego południa Włoch, przywędrowali za chlebem, najpierw do Niemiec, a później osiedlili się w Luksemburgu, uzyskując obywatelstwo tego księstwa.
Matka Davida pochodziła z Polski, z Warszawy. Była to ładna blondynka, która dość szybko wyszła za mąż za o dziesięć lat starszego mężczyznę, dość zasobnego, szybko urodziła uroczą córeczkę, ale po kilku latach owdowiała. Mąż pozostawił jej dość okrągłą sumkę i prywatny biznes, który ona kontynuowała.
Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia
Nawiązując do komentarza redakcyjnego dotyczącego poglądów na Polskę w szerszym kanadyjsko-amerykańskim aspekcie, chcę przede wszystkim podkreślić, że nie mam także wysokiego mniemania o specjalnych wartościach hollywoodzkich czerwonych dywanów. To jest pewna specyficzna kultura, a jaka jest, każdy (?) widzi. Nie wydaje mi się jednak, żeby była ona w stanie schyłkowym, choćby dlatego że angażowane są w nią duże pieniądze (a jak nie wiadomo, o co chodzi...). Dla aktorów pokazanie się to popularność, to z kolei nowe angaże, sława i dolary. Reżyserzy, TV i choćby tylko reklamy kosztujące tyle, że w liście brak drukowanego miejsca na same zera! Zgadzam się, że Oscar to gęś, ale znosząca zbyt wielu wpływowym ludziom złote jajka, a mniej wpływowym igrzyska.
Kiedyś wielki Marlon Brando stwierdził, że w Hollywood rządzą Żydzi. Zostawię to bez komentarza. Interes wszak jest niezły, no to co – mamy go zwinąć? Nu?
Jak jest, tak jest – ale jest. Cieszy moją polską duszę, że w tym interesie Polka też może czasem coś ugrać. Choć rzadko. Wajda wielkim reżyserem jest, ale znacznie niższej rangi Pawlikowski zrobił lepsze wrażenie na widowni i zebranych przed telewizorami na (tak, tak) całym świecie. Jeden Polak dukał coś tam niby wzniosłego, a drugi przemówił ze swadą, dowcipnie po angielsku. Komu ta publika da punkty? A przecież tak czuli (przeczuleni?) jesteśmy na to, co i jak o nas mówią. Czy nas w ogóle zauważają. Zabawne jest, że dwie polskie aktorki, pani K i pani T, wbiły się w tysiące złotych warte suknie, przebyły tysiące kilometrów, a kiedy ogłoszono zwycięstwo filmu, reżyser wystąpił solo, bo panie akurat wyszły na siusiu! Ale nic to – Kidman to wszak ulubiona aktorka. Wystarczyła.
Jakoś tak się złożyło, że moje kiedyś dość ścisłe kontakty z tutejszą Polonią bardzo się rozluźniły i praktycznie grono moich znajomych to Kanadyjczycy od pokoleń. Miło mi było otrzymać od nich gratulacje (tak jakby była w tym jakaś moja zasługa) z powodu rzuconych na czerwonym dywanie słów: Polska, polski film, polski zdolny i mający ciekawą osobowość reżyser. Ponieważ moi znajomi lubią "Labatts Blue" (ja popieram "Żywiec" Mielżyńskiego), więc po paru kuflach płynnie nam się dyskutuje. Notabene – innego alkoholu do ust nie biorę. Co z Ciebie za Polak? Tak z przekory każę się do mnie zwracać (polish to ja mam buty). Niech się zwał, jak się chciał, ugruntowałem swoją pozycję, m.in. wygrywając zakład, że z lady Simpson związał się Edward nr 8, a nie nr 7, a kiedy któryś z WASP-ów wspomniał, że jego angielska rodzina przeniosła się (parę pokoleń temu wstecz) – z właśnie powstającego USA do Kanady – powiedziałem mu – to jesteś rojalistą? Skąd akurat jeden to wiesz? Zakrapiane nie tylko piwem spotkania odsłaniają politpoprawne na co dzień oblicza moich "kumpli". Okazuje się, że WASP-y nie lubią Żydów i Murzynów. Suprise?
Kiedyś w swoim cotygodniowym felietonie Redaktor przytoczył anegdotę, jak to po całonocnym (nie na sucho) tłumaczeniu przez działacza opozycji w PRL – zachodniemu dziennikarzowi, jak to się źle w Polsce dzieje, ten oświadczył, że teraz wszystko rozumie. Ale ma jeszcze jedno pytanie – co na to wasz parlament? No właśnie.
Ja też próbowałem parokrotnie wyjaśnić niuanse drugiej światowej i czasy po niej. Do you understand now? Of course, but po której stronie Polska właściwie walczyła – czy przeciwko Rosji (bo Anglia i USA były z Rosją w sojuszu po tej samej stronie)? No bo tak to wygląda, że przeciw.
Napiszę coś obrazoburczego. Tak, cieszyłbym się też, gdyby Oscara (choć raczej się na to nie zanosi!) wygrał "Kloss" lub "Czterech pancernych". Bo co tam jest pokazane? Dzielni Polacy biją głupich, złych Niemców. Podtekst? Nie do wyjaśnienia – bo co wtedy robił nasz parlament? A i Amerykanie są pokazani pozytywnie w ostatnim odcinku.
"Goniec" odzwierciedla opinię większości i mniej więcej połowy Polaków w Kraju. Ale ja w mikroscenie nieco z boku, widzę sprawy pod trochę innym kątem. Wg mnie, czy to dobrze, że dostaliśmy Oscara? Bardzo dobrze!
Cieszy mnie, że Redaktor uznał moje pisanie za obrazowe i kwieciste. To taki nomen omen "kwiatek" do generalnie bardzo sierjoznych, jednowymiarowych artykułów i felietonów "Gońca", zresztą na ogół słusznych. Dlatego jestem stałym, wiernym czytelnikiem popierającym ten tygodnik (wbrew temu, co sądzi o prawicy nasz parlament!).
Z poważaniem
Ostojan
PS Nie wierzę, że w młodych latach Pan Redaktor, oglądając "Klossa", nie emocjonował się sprytnymi zagraniami (na nosie) Niemcom i nie trzymał za jego powodzenie kciuków. Albo że nie podkochiwał się w Marusi i szedł-jechał w "Rudym" na Berlin. Kapitan Kloss był dobry, a gestapowiec Karewicz jeszcze lepszy. Nie wierzę i już – nie ze mną takie numery Bruner, to znaczy – Panie Redaktorze Kumor. A skoro już udzielono mi głosu, to wspomnę... "Alicję w krainie czarów" i ciekawą koncepcję tej jednej z najpopularniejszych bajek. Druga strona zwierciadła i świat niby na odwrót. Chodzi mi o film "Lewiatan" (diabeł). Historia jest fikcyjna, choć luźno oparta na autentycznych faktach w myśl zasady, że tak być mogło. Zdarzyła się w Kolorado niejakiemu Heemeerowi walczącemu z potężną cementownią. Moja córka mieszkająca od lat w tym kolorowym stanie twierdzi, że nie zwróciła ona większej uwagi, jako wydarzenie lokalne jakich wiele.
Jakoś jednak zainspirowała reżysera Zwigancewa. I tu mamy drugą stronę zwierciadła, odwrócenie biegunów jak w elektryczności, plusów i minusów. "Lewiatan" odsądzany jest od czci i wiary przez władze, a popierany przez lud (oglądalność). Jego polska konkurentka oskarowa zaś popierana przez władze, krytykowana jest przez dużą część społeczeństwa. Bo dobre filmy oglądają wszyscy (przynajmniej w danym kraju), a że mają plusy ujemne i dodatnie? Gdzie ich nie ma?
Ostojan
Odpowiedź redakcji: Proszę Pana, ja w mikroscenie nieco z boku, widzę sprawy pod trochę innym kątem. Pozdrawiam, Andrzej Kumor.
•••
Każdy chyba na świecie słyszał o tym, co bez przerwy Kościół powtarza, że wąż skusił Ewę, aby zerwała jabłko z zakazanego drzewa przez BOGA. Dlatego od początku świata BÓG ukarał ludzkość, zsyłając karę grzechu i śmierć. Od tej pory za to nieszczęśliwe jabłuszko ludzkość tak strasznie cierpi. Mimo tylu próśb do BOGA, tylu cierpień, modlitw, BÓG nie przebacza za to jabłuszko. A przecież BÓG jest miłosierny i przebaczający, głosi Kościół. Trudno zrozumieć to miłosierdzie BOŻE. Może ja tylko nie rozumiem, ale logicznie, wg rozumu, trudno to zrozumieć.
S . Wójtowicz, Mississauga
PS Wiem, że o tym nie wolno dyskutować, dlatego red. nie drukuje takich wypowiedzi, aby się nie narazić Kościołowi.
Odpowiedź redakcji: Proszę Pana, Bóg dał nam rozum i musi Pan go bardziej używać. Powtórzę poradę, którą sam usłyszałem od rekolekcjonisty w kościele w Mississaudze. Proszę kupić sobie Biblię dla dzieci. Czytać ją przez rok, następnie kupić zwykłą, przez dwa lata czytać Ewangelie, potem może Pan przeczytać Stary Testament. Warto też chodzić do kościoła na Mszę św., bo czasem podczas kazań można się czegoś dowiedzieć, a i rozmowa ze spowiednikiem w konfesjonale wiele wątpliwości pozwala wyjaśnić. Życzę powodzenia w poszukiwaniach.
Andrzej Kumor
•••
Gdańsk, 22.03.2015 r.
Nad czym warto się zastanowić
1. Wydaje mi się, że zachodzi potrzeba przeanalizowania przyczyn wstępowania młodych Europejczyków w szeregi niebezpiecznych islamskich dżihadystów. Wiele wskazuje na to, że nie chodzi tu tylko o szukanie mocnych przeżyć i prostą realizację młodzieńczego buntu.
Ostatnie protesty głównie młodych ludzi w zachodniej Europie z okazji otwarcia wielkiego gmachu korporacji bankowej (w okresie widocznego kryzysu ekonomicznego) powinny zmusić do zastanowienia się nad przyszłością nie tylko banków, z niebotycznie wysoko opłacanymi prezesami.
Jeżeli do tego dodamy bezczelne kantowanie i okradanie młodych ludzi rozpoczynających pracę przez różnych cwaniaków uważających się za biznesmenów, to obserwowany bunt młodych ludzi jest zrozumiały.
Moje obawy są takie, że może nastąpić eskalacja tego buntu, ponieważ demokratyczne hasła, którymi manipulują rządzący, zbyt często mijają się z faktami i prawdą. Sądy, które powinny rozstrzygać spory dotyczące niepłacenia za wykonane prace, działają na ogół opieszale, co wyraźnie widoczne jest w Polsce.
2. Można się spodziewać wykorzystania trudności ekonomicznych i niezadowolenia młodych ludzi w krajach zachodnich przez unowocześniony imperializm rosyjski wykorzystujący mocno uzbrojonych zielonych ludków, co obecnie występuje na Ukrainie. Z przykrością trzeba stwierdzić, że do działań terrorystycznych i śmierci wielu niewinnych ludzi w takich krajach, jak: Afganistan, Pakistan, Syria i Irak, społeczność światowa jakby się przyzwyczaiła. Dobrze się stało, że tragedii, jaka niedawno wydarzyła się w Tunezji, nadano duży rozgłos.
Z poważaniem i pozdrowieniami
W. Łęcki
Od redakcji: Szanowny Panie, dziwny jest ten świat – to prawda.
•••
Witam
Rok temu jeden z przyjaciół, który miał w jednym z kanadyjskich banków tzw. "secured line of credit" (zabezpieczona wartością nieruchomości), pewnego dnia otrzymał "ponaglenie" spłaty raty na "pożyczkę" CAD 90.000,00, której nigdy nie zaciągał. Musi spłacać, sprawa jest w sądach – podobno bez szans. Po tym wydarzeniu ja (z żoną) anulowaliśmy podobne ułatwienia "otrzymania natychmiastowej pożyczki w naszych bankach".
Teraz – do rzeczy: kupując " Najwyższy Czas" – zaczynam od Kataw Zara. kupując "Gońca", zaczynam od Pana artykułów, a potem czytam Olka Pruszyńskiego itd. Tym razem "Paszportowe dialogowanie" WZBURZYŁO mnie bardzo. Pierwszy raz od tylu lat poczułem się w kompletnej sprzeczności z Pana rozumowaniem. Prośba (żądanie) okazania kanadyjskiego dokumentu tak Pana wzburzyła??!! Nonsens.
Co innego nasz "Bill C-51" – który zrobi z Kanady wielkie Guantanamo.
Pozdrawiam
Edward Gil
Odpowiedź redakcji: Szanowny Panie, wypada współczuć Pana znajomemu, rzeczywiście banki w wielu wypadkach zachowują się jak na prawdziwych gangsterów przystało.
Jeśli chodzi o mój tekst... Chodzi jedynie o drobiazg; zbieranie przy różnych okazjach informacji na temat mieszkających tu Polaków, bez oficjalnych podstaw prawnych.
Ustawa C-51 nie "zrobi z nas Guantanamo" – niech Pan nie obraża ofiar tego obozu – lecz da prokuraturze większe możliwości wykorzystywania w sądach informacji, które i tak są na nasz temat gromadzone i przerabiane – patrz "rewelacje" pana Snowdena.
(ak)