Smutny los politycznej metresy
Nadwiślańskim Polakom z wielkim trudem przychodzi wybudzanie się ze snu o Ameryce; odrzucenie proamerykańskich stereotypów i majaków, nie mogą uwierzyć że przedstawiciele administracji amerykańskiej, którzy ustami prezydenta Trumpa jeszcze 2 lata temu klepali ich po plecach szepcąc miłe słówka o Powstaniu Warszawskim, dzisiaj powielają brutalną żydowską, antypolską narrację.
Doniesienia o wypowiedzi sekretarza stanu USA, Pompeo, rządowe środki przekazu zatytułowały „wpadka”! Otóż, sekretarz Pompeo chwaląc w Warszawie ducha polskiego „oporu wobec nazizmu”, który był świadectwem „siły ducha polskiego narodu i amerykańskich ideałów wolności” wymienił stalinowskiego zbrodniarza Franka Blajchmana zmarłego niedawno w Nowym Jorku żołnierza Armii Ludowej, towarzysza broni Salomona Morela oraz funkcjonariusza Urzędu Bezpieczeństwa, mordercę polskich patriotów przeciwstawiających się narzuconej sowieckiej władzy.
W ubiegłym tygodniu pisałem że jesteśmy świadkami, jak żydowska polityka historyczna podaje sobie ręce z rosyjską (czy post sowiecką) dzisiaj okazuje się, że są one również uzgodnione z amerykańską, narracją historyczną kraju, który był naszym sojusznikiem w II wojnie światowej.
Polacy po prostu nie mogą w to uwierzyć i jest to nasz największy problem, bo człowiek który nie potrafi wydobyć się z głupoty sam jest sobie winien.
Na dodatek, jak czytam w polskich mediach, Pompeo „zaliczył skandaliczną wypowiedź”, czyli przypomniał o niezałatwionych roszczeniach żydowskich wobec Polski. I znów, żaden w tym skandal, lecz zaznaczenie oficjalnego stanowiska Waszyngtonu w tej sprawie. Ustawa 447 podpisana przez prezydenta Trumpa właśnie do tego zobowiązuje sekretarza stanu jak również wszystkich urzędników departamentu stanu.
Najwyraźniej Polski umysł jest impregnowany na doniesienia z USA i nie chce zniszczyć swojej własnej bajki. Amerykanie i Żydzi przyjechali do Warszawy na konferencję „irańską”, żeby załatwić sobie poparcie Polski dla bliskowschodniej polityki Izraela i USA, co oznacza ni mniej ni więcej, tylko możliwość wzięcia polskiego żołnierza do działań w tamtym terenie. Możliwość taka wisiała w powietrzu od dawna, znane były wypowiedzi ministra Macierewicza na ten temat; jak to, jeśli będziemy mieli amerykańskie gwarancje i amerykański wojsko w Polsce to będziemy mogli „pomóc” walczyć o pokój w innych rejonach świata. Jest to głupota granicząca ze zdradą. Wojska amerykańskie w Polsce, podobnie jak polskie na Bliskim Wschodzie nie będą podlegać polskim władzom!
Amerykanie rzucą Polaków na pożarcie komu tam będzie trzeba, w swoich rozgrywkach.Na razie Polska rzucona jest - jak widać po wypowiedziach Pompeo - na pożarcie w rozgrywkach żydowskich, ale może przyjść czas, że zapłaci się nią Rosji czy komukolwiek innemu. Taki to już smutny los politycznej metresy, która najwyraźniej nie chce się wybudzić ze snu o amerykańskim księciu z bajki.
Polacy zamiast wziąć kraj we własne ręce, budować siłę militarną własnego wojska i prowadzić polską politykę narodową frymarczą przyszłością swych dzieci i wnuków.
Tymczasem kombinując, jak koń pod górkę, narodową politykę wydaje się prowadzić Viktor Orban tylko że on ma poparcie części własnego aparatu siłowego, własnych służb. Niestety polskie służby nie dorosły do takiej pozycji. Być może nie mogły, bo jak to mi ktoś „mądrzejszy” kiedyś powiedział Polska to za duży kraj, by go zostawić samemu sobie.
No i w ten sposób mamy w przededniu Narodowego Dnia Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”, - ludzi którzy, o Polską niepodległość walczyli ze stalinowskimi oprawcami, - lansowaną nową wersję polskiej historii. Być może niedługo już obowiązującą w polskich szkołach, bo wszystko wskazuje na to, że kończy się resurs obecnego rozdania politycznego w Warszawie i tamtejszy rząd zostanie wymieniony na bardziej odpowiadający bieżącemu zapotrzebowaniu. W tej nowej wersji Franek Blajchman będzie wzorowym Polakiem walczącym z nazimem, bohaterem każdej polskiej czytanki szkolnej.
Stare amerykańskie przysłowie mówi, gdy ktoś oszuka cię raz, powinien się wstydzić; jeżeli dałeś się oszukać drugi raz to sam się wstydź.
Ile razy oszukiwano Polaków?
Andrzej Kumor
Na szybko: Co zostaje stronnictwu polskiemu?
Jakże tak na szybko skomentować tę zmianę w polskim rządzie? Dobrą zmianę???
Czas pokaże co z roszady wyniknie. Z pewnością ruch jest dziwny, bo pani Beata Szydło cieszyła się dużą popularnością; z ludu, normalna kobieta, Polka. Wiele Polek mogło się z nią utożsamiać. Na dodatek, jej rząd właśnie otrzymał wotum zaufania.
Trudno więc oprzeć się wrażeniu że jej dymisja jest efektem tarć i walki wewnętrznej w środowisku PiS-u - tym bardziej że mówiła o tym ona sama kilka dni temu w wywiadzie dla "Radia Maryja": Mam wrażenie, że pojawiają się różnego rodzaju siły, lobby, które próbują mieszać też w naszym wewnętrznym środowisku, po to żeby nie pozwolić na doprowadzenie do końca reform, a także, że „w różnych miejscach” ujawniają się „różnego rodzaju wewnętrzne napięcia”.
Ponieważ nie mamy żadnych wewnętrznych informacji musimy się posługiwać podejrzeniami i logiką. Kiedyś uczono mnie na kursach, że najprostszą metodą rozstrzygania co z czego wynika jest następstwo w czasie, w tym sensie Dziennik telewizyjny mógłby wynikać z dobranocki. W tym naszym przypadku następstwo może być inne: mianowicie zmiana na stanowisku polskiego premiera może wynikać z "dobranocki" w postaci szabasowej kolacji u Jonnyego Danielsa, osobistości, która jak meteor wleciała do polskiego życia politycznego nie wiadomo dokładnie skąd. Jonny z wielkim ukontentowaniem i radością powitał "nowego polskiego premiera", z którym nie tak dawno rozmawiał na backyardzie - patrz nagranie tutaj.
To, że tarcia w PiSie były od dawna świadczy lektura Gońca. Mam przed sobą nr 39. z ubiegłego roku z końca września, w nim jedna z informacji o jakże znamiennym tytule "Czy Morawiecki zastąpi Szydło?" Z treści notatki wynika że ponoć pani Szydło sobie nie radzi, ale trzeba poczekać aż wszystkie te zmiany które mogłyby się nie udać nastąpią bo wtedy pani premier odchodząc wzięłaby na siebie odium ewentualnych porażek.
A więc jej odejście jest dosyć zastanawiające w sytuacji kiedy właśnie te zmiany się udały, a rząd cieszy się wielką popularnością...
No cóż pozostaje nam trzymać kciuki że tak zwani banksterzy których Wunderkind namaszczony niegdyś przez "króla" polskiej sceny politycznej Lejba Fogelmana został premierem nie schrupią nas w całości. Bo niestety stronnictwo polskie w Polsce nie ma za sobą ani pieniędzy ani znaczących instytucji ani wsparcia zagranicznego. Ono ma jedynie różaniec...