Inne działy
Kategorie potomne
Okładki (362)
Na pierwszych stronach naszego tygodnika. W poprzednich wydaniach Gońca.
Zobacz artykuły...Poczta Gońca (382)
Zamieszczamy listy mądre/głupie, poważne/niepoważne, chwalące/karcące i potępiające nas w czambuł. Nie publikujemy listów obscenicznych, pornograficznych i takich, które zaprowadzą nas wprost do sądu.
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść publikowanych listów.
Zobacz artykuły...Piękna polska wieś, gdzie łany złotych zbóż niczym bezkresne oceany oplatają małe wyspy wiejskich chat, gdzie poranna rosa i pianie koguta wita kolejny dzień, który stanowi ciężka praca w polu.
Właśnie tam jest zawsze czas na śpiew, taniec i dobry humor. Cóż może być piękniejszego dla strudzonego ciężką pracą w polu, by móc później zaśpiewać i zatańczyć w radosnym pląsie i przytupie.
Bocian, od zawsze był postrzegany jako dobry znak, symbol płodności, miłości synowskiej, bogactwa i zwiastun narodzin dziecka. Wiejskie zagrody mające na swoich dachach bocianie gniazda wzbudzały zrozumiałą zazdrość i były wyznacznikiem szczęścia jakie spotykało zamieszkujących je domowników.
Nie inaczej było w niedzielę 4 czerwca, w święto Bożego Ciała, kiedy to Formacja Biesiadna Art Bis w kolejnym musicalu “Ach, jak to zdrowo, tak na ludowo”, śpiewem, tańcem i dobrym humorem zgotowała licznej widowni miły wieczór. Już na wstępie duże wrażenie zrobiła scenografia sceny (przygotowana przez Barbarę Smagała, Zofię Wiącek i Elżbietę Madej), gdzie wysoko ponad sceną, w bocianim gnieździe, piękne te ptaki czuwały nad całością koncertu.
A było na co popatrzeć. Melancholijne, tkliwe, skoczne i radosne pieśni jakie zaprezentowali w pierwszej części soliści Lila Bizoń, Janina Pilarska, Regina Światowiec, Beata Fedorcio, Bogdan Magoń, czy Ryszard Światowiec, przeplatane były dobrym i “ciętym” żartem.
Zobaczyliśmy także dziecięcy zespół Bravo, który w pełni stara się dorównać starszym kolegom piosenką i dowcipem, a przede wszystkim poziomem artystycznym.
Druga odsłona to już piękne pieśni i tańce (w choreografii Reginy i Ryszarda Światowiec), w wykonaniu całego zespołu Art Bis, które porwały widownie. Tradycyjnie już brylował stolik numer 3, przejmując całkowicie kontrolę nad organizacją sali. Tańce, śpiewy, czy w końcu “wąż pomiędzy stolikami”, to tylko próbka ich niemałych możliwości.
Nad całością koncertu czuwał tryskający jak zwykle niespożytą energią i pomysłami kierownik artystyczny grupy Włodzimierz Kochanowski!
Należy też dodać, że do sukcesu przyczynili się (prócz wcześniej wymienionych artystów) inni, równie ważni jak: Krystyna Gomołka, Danusia Żywułko, czy debiutująca Zofia Gorbaczuk.
Warto wspomnieć o poparciu medialnym polonijnych sponsorów takich jak Polish Studio, Goniec, Gazeta, Głos i Merkuriusz.
Zarówno aktorom spotkania jak i wspaniałej publiczności należą się słowa podziękowania za możliwość pięknego spędzenia niedzielnego popołudnia.
Do zobaczenia ponownie w listopadzie.
Zdjęcia:
1 - Elżbieta Madej w skeczu pt. "Rodzinna kłótnia ".
2 - Regina Światowiec w piosence od. "Nie chciała mi dać ".
3 - Ryszard Światowiec piosence od. "Pyk z fajeczki"
4 - Formacja Biesiadna Art Bis.
5 - Zakończenie koncertu z udziałem Formacji Biesiadnej Art Bis oraz dziecięcego zespołu Bravo.
6 - Art Bis w piosence "Ach, jak to zdrowo tak na ludowo ".
7 - Beata Fedorcio w kowbojskiej piosence.
8 - Art Bis w skeczu pt. " Spotkanie turystów z bacą ".
9 - Lila Bizoń w piosence pt. " Mamo ".
http://www.goniec24.com/prawo-kanada/itemlist/category/29-inne-dzialy?start=1680#sigProIde166384972
Niebieska fala przeszła w czwartek przez prowincję Ontario; Partia Postępowo-konserwatywna kierowana przez Douga Forda będzie tworzyć nowy, większościowy rząd w prowincji. Wstępne rezultaty mówiły o 71 mandatach PC - dla większości potrzebne są 63 mandaty. Liberałowie uzyskali 8 mandatów a NDP 41. Tak wyglądała sytuacja w chwili oddawania „Gońca” do druku.
Mandatu poselskiego nie zdobył w okręgu Etobicoke-Lakeshore Piotr Milczyn, poseł polskiego pochodzenia, minister w rządzie Kathleen Wynne ale za to w Etobicoke-Center wygrała Polka Kinga Surma, a w Mississauga Centre Natalia Kusendova - również Polka.
Doug Ford podziękował wyborcom za okazane zaufanie, i obiecał dziennikarzom konferencję prasową w piątek.
Rządząca przez trzy kadencje Partia Liberalna utraciła zaufanie wyborców, w związku z serią skandali i marnotrawieniem pieniędzy publicznych. Ontaryjczycy nie dali się kupić za kolejne obietnice składane przez rząd.
Kampania partii konserwatywnej była bardzo chaotyczna w związku z rezygnację lidera Patricka Browna. Doug Ford postawił na bezpośrednią kampanię i konserwatyści chodzili od drzwi do drzwi. Przyniosło to sukces. NDP nie zdołała zagrozić uzyskaniu większości przez PC. Obie polskie posłanki do legislatury Ontario Natalię Kusendovą oraz Kingę Surmę spotkamy na Dniu Polskim Mississaudze w najbliższą sobotę.
Co można zrobić samemu przy samochodzie? Bardzo wiele rzeczy i powiem szczerze, że jest to nie tylko oszczędność, ale też świadomość, że dana czynność rzeczywiście została wykonana, bo wykonaliśmy ją sami.
Bardzo często mechanicy pojazdowi traktują nas jak nastolatkę która z otwartymi oczami łyknie każdy kit. Dlatego należy się wyzwolić z zaklętego kręgu, w którym oddając samochód do wymiany oleju dowiadujemy się, że musimy wymienić pół silnika, a już na pewno potrzebujemy przepłukania chłodnicy, wymiany filtrów powietrza, kabinowego, a nawet czasem i paliwa. Zajrzyjmy od czasu do czasu do instrukcji i popatrzmy co, w jakich interwałach trzeba robić - choćby ową wymianę oleju. Większość zakładów zalecana o wiele za częstą wymianę; zobaczmy ile zaleca producent bo może nas to zaskoczyć. Jeśli zaś już wymieniamy to dobrze jest wymienić na syntetyczny i mieć spokój czasem na cały rok. Właśnie wymiana oleju, to rzecz, którą możemy zrobić sami - najlepiej zobaczyć na YouTube jak. Wystarczy pół godziny - spuścimy sobie olej a przy okazji sprawdzimy takie rzeczy, jak filtr powietrza, poziomy płynów, CV boots czy opony.
Co zrobić z zużytym olejem? Najlepiej kupić sobie wanienkę do spuszczania, która pozwoli zlać stary olej do tych samych plastikowych baniaków, w których kupiliśmy nowy, a następnie wywieźć do punktu, w którym odbiera się materiały niebezpieczne. W samej Mississaudze mamy dwa, a olej odbierają za darmo.
Wymiana oleju to niby drobiazg, ale to nam zaoszczędzi z 50 dol. za które możemy wziąć żonę do restauracji - na przykład „Polki”, gdzie jest super jedzenie.
Przy okazji, jak mamy już ten samochód postawiony na kołkach. (Kołki to dobra rzecz, w którą warto się zaopatrzyć), to zobaczmy czy nie ma luzu na łożyskach próbując ruszać kołami raz w pionie, raz w poziomie; czy nie ma jakichś wycieków płynów etc. Po prostu, gospodarskim okiem ogarnijmy własne auto, i jeśli czegoś nie wiemy to dobrze jest najpierw zapytać doktora Google’a.
Kolejna sprawa to nabijanie klimatyzacji. Wiele samochodów starszych nie ma silnej klimatyzacji, albo nie działa w ogóle. Jeśli włącza się kompresor (warto zorientować się, które to kółko na pasku klinowym) to możliwe, że się da nabić, a wyciek gazu nie jest duży. Na amazonie kupimy tanio przewód do nabijania z ciśnieniomierzem oraz odpowiedni płyn/gaz chłodzący. W wielu samochodach informacja o tym, jaki mamy kupić jest podklejona pod klapę silnika. Najpopularniejszy w nowszych samochodach to 134 a.
Jeśli uznamy, że gdzieś jest wyciek, to w Canadian Tire kupimy uszczelniacz. Są to rzeczy, które maksymalnie zabiorą nam godzinę, a zaoszczędzimy pieniądze i będziemy wiedzieli, co zostało zrobione i jak.
Inne proste naprawy obejmują, na przykład wymianę uszczelki pod miską olejową, wymianę ramion i przekładni wycieraczek, lamp, żarówek bezpieczników, a nawet sensorów często wystarczy je przeczyścić. Latem robota przy samochodzie to sama przyjemność, a więc przy małym piwku wszystko powinno nam pójść jak z płatka.
Orientujmy się co, i jak, bo to podstawa, jeśli chodzi o oszczędzanie pieniędzy na utrzymaniu i naprawach naszych samochodów
o czym szczerze zapewnia Wasz Sobiesław
Jestem wdzięczny, że mogę w Polsce czuć się jak w domu
Napisał Andrzej KumorAlexander Kopacz (ur. 26 stycznia 1990 w London w Kanadzie) – kanadyjski bobsleista, złoty medalista olimpijski w dwójkach z 2018. Bobsleje zaczął trenować w 2013, do kadry narodowej trafił w 2014. Zawody w Pjongczangu były jego pierwszymi igrzyskami olimpijskimi i triumfował w rywalizacji dwójek. Partnerował mu Justin Kripps (pilot boba). Złoty medal zdobyli ex aequo z niemiecką parą Francesco Friedrich i Thorsten Margis.
Andrzej Kumor Goniec: Aleksander, przede wszystkim spóźnione gratulacje za złoty medal! Rozmawiamy po polsku i dla mnie to bardzo intrygujące, jak to jest że tak dobrze znasz ten język? Czym dla Ciebie jest Polska?
- Przede wszystkim, jestem wdzięczny że mam takich dobrych rodziców, bo to jest ich zasługa. Zawsze w domu rozmawialiśmy po polsku; w każdą sobote chodziłem do polskiej szkoły.
- Rodzice tutaj przyjechali, czy tutaj się urodzili?
Przyjechali, ja jestem pierwszą generacją urodzoną tutaj, tato pochodzi z wioski niedaleko Krakowa, a mama jest z okolic Częstochowy. Dla mnie było to zawsze bardzo ważne, żeby utrzymać polskość.
Korzenie są bardzo ważne, no bo co to znaczy tutaj w Kanadzie być Kanadyjczykiem? Przecież nie jestem tutaj kimś kto pochodzi z ludności rdzennej, nie jestem z Anglii, nie jestem z Francji. Patrzę na moich kolegów, koleżanki i widzę, że oni nie mają takiego kulturowego punktu odniesienia, żeby móc powiedzieć, określić, co to znaczy że jestem Kanadyjką, czy Kanadyjczykiem. Dla mnie kultura polska powoduje, że ja jestem Polakiem, który mieszka w Kanadzie.
Kanadyjczycy tutaj nie mają takiego kulturowego punktu zaczepienia, gdy mówią że są Kanadyjczykami. Czy dobrze zrozumiałem?
- Tak właśnie na to patrzę; dla moich kolegów, koleżanek to jest interesujące, jak ja do pewnych rzeczy podchodzę; na przykład, gdy ktoś przychodzi do mnie do domu, czy do moich rodziców to pytam od razu, czego się napijesz, czy coś zjesz? I to jest dla nas bardzo ważne w naszej rodzinie.
- Gościnność?
- Dokładnie, to są takie małe rzeczy; na przykład taniec, to też bardzo ważne dla Polaków. Tańczyłem w polskim zespole w London nazywa się Cracovia. Miałem okazję, żeby wszystkiego spróbować z polskiej kultury.
- Rodzice zadbali o to przez całe twoje wychowanie, A czy również jeździłeś do Polski?
Wiele razy. Miałem okazję, odwiedzić te miejsca, miejscowość, gdzie tato się urodził, mam wciąż liczną rodzinę w Polsce, ciotki...
- Jakie Polska robi na tobie wrażenie?
- Ogólnie, jak jestem w Europie, czuję, że jestem w domu, a gdy jestem w Polsce to tak czuję podwójnie. Czy bym się tam kiedyś przeniósł? No, nie wiem, bo jednak, jak człowiek się urodził w innym kraju, to cały ten system, który zna jest inny, wykształcenie, wszystko to pasuje do kraju, w którym się urodził. Ale jestem bardzo wdzięczny, że mogę w Polsce czuć się, jak w domu.
- Powiedz jak wyglądało Twoje wykształcenie? Chodziłeś tutaj do szkoły średniej ale też skończyłeś studia z fizyki? Czym się zajmujesz na co dzień?
- Chodziłem na studia Inżynieryjne, kierunek mechaniczny. Skończyłem University of Western Ontario i zrobiłem równolegle drugi kierunek z fizyki. Studiowałem w Kanadzie i w Niemczech.
- A na jakim uniwersytecie w Niemczech?
Karlsruher Institut für Technologie. Bardzo słynna uczelnia techniczna. Bardzo dobra, słynna szkoła w dziedzinie technologii i techniki, również informatyki i innych nauk ścisłych. Nie zdawałem sobie sprawy, jak trudne to dla mnie będzie w Niemczech, szczególnie na takim uniwersytecie, ja bym to porównywał do Harvardu w Ameryce. To była jedna z dwóch szkół, które miały fizykę i uczestniczyły w tej całej wymianie w ramach Ontario/Baden-Württemberg (OBW) program. Oni szukali wymiany jedynie Baden-Württemberg i tylko dwie szkoły miały fizykę. Bo większość studentów na wymianę szukała takich kierunków, jak polityka, marketing czy geologia, gdzie oni tam uczą po angielsku. Ja musiałem w moim pierwszym semestrze nauczyć się niemieckiego i jeszcze studiować fizykę.
- To jest duże wyzwanie. A powiedz jak trafiłeś do sportu bo chyba zawsze lubiłeś sport?
- Zawsze miałem smykałkę do sportu. Grałem w piłkę nożną, jak każdy dobry Polak.
- A w hokeja nie grałeś?
- Nie, w hokeja, nigdy nie grałem; mama mi powiedziała, nie pozwolę na to! Nie chciała, żebym sobie wybił zęby.
- Ze względu na kontuzje?
- No dokładnie. Dużo pływałem, grałem w piłkę nożną i jak byłem już w szkole średniej to zacząłem grać w futbol amerykański. I wtedy zobaczyłem jak pomaga mi moja siła, prędkość i ogólnie taktyka, bo człowiek musi się nauczyć odczytywać tę całą grę. Oni postawili mnie na linię, byłem napastnikiem. Ale na sam koniec grałem bez przerwy, bo w szkole średniej to człowiek tak potrafi grać na wszystkich pozycjach, i w obronie i w ataku. Wtedy zorientowałem się że jestem dobrym sportowcem, bo oni chcą mnie cały czas mieć w drużynie.
Dodatkowo poza sezonem brałem udział w jakimkolwiek sporcie, jak tylko mogłem. Zrobiłem zawody pływackie dla szkół średnich, jak przychodziło lato to zaczynałem lekkoatletykę i pchnięcie kulą. Zawsze chciałem uprawiać jakiś sport, ale nie taki, żeby to było kosztem mojej nauki w szkole i ocen.
- Nie chciałeś być zawodowym sportowcem; na przykład zawodowym futbolistą?
- Nie, zawsze myślałem, że zacząłem za późno, że nie mam szansy. Ludzie mnie namawiali, żeby spróbował, ale żeby grać w NFL to naprawdę trzeba to chcieć, lubić; człowiek musi być fanatykiem tych rzeczach, a dla mnie to było tak, że sobie patrzyłem tu i tam, oglądałem w telewizji, ale żebym się chciał temu poświęcić, to nie.
- Rzeczy, o których mówisz, to są wszystko sporty letnie, a jak to się stało, że zainteresowałeś się właśnie bobslejami?
- Jak w to wszedłem? Skoncentrowałem się na nauce, skończyłem gimnazjum poszedłem na uniwersytet, w gimnazjum wygraliśmy mistrzostwo miasta. Rodzice mówili mi, bardzo dobrze ci szło w sporcie, wiesz, że potrafisz, a teraz jest czas, żebyś zdobył wykształcenie i został inżynierem. Na uniwersytecie mnie zachęcili, żebym grał dla nich ale futbol zabiera dużo czasu, żeby grać w drużynie, żeby się kwalifikować trzeba było grać przynajmniej 60 dni.
Przez dwa lata bez przerwy chodziłem na siłownię, bo bez tego nie mogę żyć. Tam był taki gość, który mnie namawiał do pchnięcia kulą, bo tak patrzył na mnie i mówił, słuchaj zrobiłeś te podnoszenia i mnie już pobiłeś.
Jak on był w swojej najlepszej formie, do mnie przychodził i mówił, słuchaj, jesteś dobry to stwierdziłem zobaczymy jak to pójdzie, bo lekkoatletyka jest łatwiejsza w tym sensie, że nie mam zobowiązań wobec całej drużyny, tylko sam muszą być dobry; mogę ćwiczyć tak jak chcę. Zacząłem z nim razem trenować i zobaczymy jak szybko moja siła wróciła. Dla mnie lekkoatletyka była łatwa, ale tylko miałem 2 lata do końca uniwersytetu, żeby coś z tym zrobić to mój pierwszy sezon CIS, jak idzie człowiek do Nationals, to wtedy miałem 12 miejsce i już widziałem, że brakuje mi techniki. Ostatni rok skończyłem z 5. lokatą i dla mnie to był wielki sukces.
- Ile lat wtedy miałeś?
- 23 lata. Zacząłem lekkoatletykę i myślałem, że może mam szansę żeby wziąć udział w letniej olimpiadzie w Soczi. Bo jak człowiek mi tak mówi, że potrafię, ale widziałem też że brak mi techniki; widziałem u tych sportowców z którymi razem ćwiczyłem, że oni pchnięcie kulą robili już 10 lat, po formie i pozycji brakowało mi dużo, dużo godzin. Ale było też kilka takich śmiesznych sytuacji, że braliśmy udział w zawodach wewnątrz drużynowych i tam biegałem na 60 m sprint i na koniec dostałem się do pierwszej ósemki sprinterów. Trenerze nie mogli uwierzyć, że człowiek który ważył 280 funtów może tak szybko biegać na 60 m. Wtedy biegłem 7,24’. Czy to jest dobry wynik w sprincie? Nie, ale dla nas graczy to było niesamowite, że ktoś potrafi tak szybko biegać. Więc znowu mnie namawiali na futbol. Mówili że bym potrafił na NFL jakiś combine znaleźć i wtedy byłbym na 100 proc. w jakiejś drużynie.
Ale był taki jeden gość nazywa się Mike Robertson i on kiedyś reprezentował Kanadę w bobslejach. Nie był aż taki znany; był trenerem w naszej drużynie, ale nikt nie wiedział, że on robił bobsleje. On mi powiedział, słuchaj idziesz na Macmaster, oni tam mają takie próby i jak dobrze ci pójdzie, to później jest łatwo idzie się do Calgary, jak się dostaniesz to może będziesz miał szanse do Soczi. A jak zostaniesz to będziesz sobie robił bobsleje przez następne cztery lata. Sprawdziłem ich wymagania, jak szybko musisz biegać na 30 m, jak musisz pchnąć kulą, skoki...
- To wszystko ma znaczenie przy rozpędzaniu bobsleja?
- Tak, w sensie energii, watów; ile człowiek może z siebie wycisnąć. Pomyślałem, że bieganie mi nie idzie tak jak chcą, ale jak popatrzą na to rwanie, czy skoki to może mi wybaczą, że nie jestem aż taki szybki. Powiedzieli mi, masz okazję uprawiać ten sport, idź do Calgary. Pojechałem tam na tydzień. Zrobiłem pierwsze pchnięcie w Icehouse i pod koniec tygodnia powiedzieli mi, ok, dobrze pchałeś, możesz ćwiczyć z reprezentacją krajową i zobaczymy czy znajdziesz się w jakieś pozycji do drużyny olimpijskiej.
Wtedy jeszcze nie rozumiałem polityki w tym, nigdy nie miałem szansy na olimpiadę, ale oni mnie tak tylko namawiali, żeby zobaczyć co potrafię. Oficjalnie były próby na igrzyska, byłem 7. na 22 osób. Powiedzieli mi, jesteśmy zaszokowani że ci tak dobrze szło, ale niestety nie możesz dalej z nami ćwiczyć, bo nie masz doświadczenia w sporcie. Musiałem to przełknąć i jakoś dalej sobie radzić, powiedzieli, mi damy ci jakiś fundusz i zrobisz pierwszy sezon w tym roku. Tak zacząłem się uczyć sportu bobslejowego.
- W dwójkach, czy w czwórkach?
- Koncentrowaliśmy się przez pierwszy rok na dwójkach, byłem złączony z pilotem, który też jak ja zaczął sport, Najpierw piloci muszą się nauczyć jak dwójką jechać, zanim będzie czwórka. Miałem okazję, że by zrobić parę pchnięć czy pojechać czwórką, ale to na niskim poziomie, koncentrowaliśmy się na dwójkach.
- I w końcu pojechałeś na olimpiadę?
- Przez minione 4 lata, wszystkie sukcesy zawdzięczam mojemu trenerowi Olafowi Hampelowi, Niemcowi, który w 94. i 98. roku zdobył złote medale dla swego kraju. Poznałem go, jak jeszcze byłem w Niemczech na studiach. Wiedziałem jedną rzecz, że potrzebuję coś nowego, coś innego, żebym był lepszy w tym sporcie, bo byłem nowy i oni - mówiąc szczerze - nie mieli dla mnie dużo czasu, bo ja nie wchodziłem do lekkoatletyki jako jakiś słynny sprinter czy futbolista. Musiałem wszystkiego uczyć się na własną rękę.
Szukałem wielu różnych trenerów i nasz główny trener, on też był Niemcem w Kanadzie, on mnie namawiał, mówi, zadzwoń do tego faceta i może będzie ci pasowało, bo ja myślę, że on będzie najlepszy dla ciebie. Powiedziałem OK, a on mi od razu dał odpowiedź i ćwiczenia na dwa tygodnie, jako test. Mnie to zachęciło, powiedziałem, zrobię wszystko, zobaczymy jak to pójdzie to był już mój drugi semestr i nie mogłem już studiować, jak planowałem; bobsleje zajmowały mi semestr zimowy, więc brałem 2 razy letni semestr; w drugim semestrze było tak, że jeździłem do Bawarii pociągiem 3,5 godz. na koniec tygodnia i byłem tam aż do w poniedziałku rano, wracałem i szedłem na studia. Ćwiczyliśmy dwa razy dziennie. I na koniec tego latem on mnie tak zmęczył, że jak wróciłem do Kanady, to oni tutaj myśleli że ja brałem doping, bo byłem taki silny, ale oni nie wiedzieli, ile mnie to bólu kosztowało, te ścięgna w kolanach... myślałem że umrę.
On używał takich starych metod, jeszcze z DDR, był w tym, jak naukowiec i artysta. Tak mi wytłumaczył, że sport musi być kontrolowany przez naukę - kamery, dane - ale każdy człowiek, każde ciało, każdy organizm jest troszeczkę inny i podczas ćwiczeń dobry trener musi patrzeć i wtedy wychodzi z niego artysta. Widzi, że OK, może troszeczkę mniej dać nacisku na ostatni set, może więcej na pierwszy set w następny tydzień. I tak się tym bawił. Patrzył, że technika mu pasuje, używał różnych sposobów analizy wideo i rozmawialiśmy wiele na temat teorii, co to znaczy że chcemy powiększyć siłę, powiększyć prędkość; biomechanika. Dla mnie jako fizyka to było super, bo rozumiałem o co mu chodzi, mogłem go sensownie pytać czy nie można tego inaczej zrobić. On szanował moje zdanie, mówił, no słuchaj może masz rację, to spróbujmy to tak. Przez taką kooperację znaleźliśmy najszybszą, najkrótszą drogę do mojego sukcesu.
Tak to się zaczęło, a pod koniec już to prawie byłem częścią jego rodziny, chrzestnym jego dziecka i zdobyłem złoty medal.
Życie zatacza kręgi, są rzeczy, które się powtarzają jak w starych chińskich przysłowiach, że na koniec student jest mistrzem.
- Świetna historia, dziękuję że ją opowiedziałeś, słyszałem że przyjeżdżasz na Dzień Polski do Missisaugi i dałeś się namówić na udział w olimpiadzie polonijnej, żeby pokazać się w Polsce?
- Tak na odbyliśmy rozmowę na ten temat
- A jak oceniasz polskie bobsleje?
- Kolegowałem się z nimi, fajne chłopaki i każdy rok coraz mocniejsi. Zaczęli mieć lepsze fundusze; nie mieli dobrych trenerów i sprzęt mieli kiepski, ale na tych igrzyskach widziałem, że dużo lepiej im poszło, zajęli 13. miejsce. To dla Polski było super. Coraz lepiej im idzie.
- Jakie są twoje plany, jeśli chodzi o bobsleje, będziesz na kolejnej olimpiadzie?
- Zobaczymy, chęć jest, ale przede wszystkim priorytetem jest dla mnie zdrowie i kariera poza sportem; muszę o to zadbać; załatwić jakąś pracę, znaleźć jakiegoś szefa, który powie, no wiesz, dla nas to jest fajnie, że będziesz uczestniczył w tym sporcie. Jeśli to będzie dla niego OK, powie idź, ćwicz, a pracę będziesz miał, no to wtedy bym o tym pomyślał.
- W takim razie do zobaczenia w Mississaudze!
- Ja również dziękuję za cierpliwość do mojego polskiego.
- Świetnie mówisz. To dla mnie też niesamowite, że tak szybko nauczyłeś się niemieckiego żeby studiować, czy miałaś jakiś kontakt z tym językiem wcześniej?
- Nie, w ogóle, bardzo łatwo było dla mnie nauczyć się niemieckiego, może dlatego że uczyłem się polskiego, a rodzice mówią z akcentem, jak coś usłyszałem to potrafiłem dokładnie powtarzać. W języku polskim, też są takie basy. Teraz widzę, ile słów do polskiego trafiło z łaciny, no i też przez to że znałem polski nauczyłem się rozmawiać po rosyjsku. Bo polski to też język słowiański, zaczynałem więc z pewnego poziomu.
- Mówisz po rosyjsku?
- Przez ostatnie 2 lata dużo się nauczyłem, umiem czytać cyrylicę.
- Skąd zainteresowanie?
- Spotykałem dużo sportowców rosyjskich i nikt z nimi nie chciał rozmawiać, a oni nie mówili po angielsku. Ja zawsze miałem taką ciekawość, bo tata urodził się za komuny i musiał się rosyjskiego uczyć. Zawsze mi powtarzał że dobrze jest znać język wroga, więc od dawna interesowało mnie, żeby rozmawiać po niemiecku i po rosyjsku. Miałem okazję żeby codziennie poćwiczyć z tymi sportowcami, a to było tym bardziej przyjemne, że oni okazali się fajnymi ludźmi. Opowiadali mi śmieszne historie. Dziadek mojej mamy jest z obecnej Białorusi, jeden z nich też był tam niedaleko od Białorusi i mówił na mnie „Kozak”, mówił „ja, Kozak i ty też Kozak, brat”...
- Jeszcze raz dziękuję i do zobaczenia na Celebration Square
Mimo że Elections Ontario twierdziła, że większość nowych maszyn do głosowania jakie zostały zastosowane w wyborach w prowincji Ontario w czwartek, pracuje bez zarzutu wyborcy w 2 lokalach skarżyli się na trudności techniczne, jedna osoba twierdziła że nie mogła oddać głosu w czwartek rano ponieważ elektroniczne maszyny do głosowania w okręgach Toronto Center oraz Etobicoke nie były sprawne, ludzie je obsługujący nie mieli też pojęcia co zrobić w takiej sytuacji. Tymczasem w pisemnym oświadczeniu rzeczniczka Elections Ontario Cara Des Granges stwierdzała że 99,57% systemów elektronicznego głosowania pracuje prawidłowo. Nowy system głosowania elektronicznego pozwala na natychmiastowe obliczanie rezultatów tuż po zamknięciu lokali wyborczych o godzinie 9 wieczorem.
Mimo że Elections Ontario twierdziła, że większość nowych maszyn do głosowania jakie zostały zastosowane w wyborach w prowincji Ontario w czwartek, pracuje bez zarzutu wyborcy w 2 lokalach skarżyli się na trudności techniczne, jedna osoba twierdziła że nie mogła oddać głosu w czwartek rano ponieważ elektroniczne maszyny do głosowania w okręgach Toronto Center oraz Etobicoke nie były sprawne, ludzie je obsługujący nie mieli też pojęcia co zrobić w takiej sytuacji. Tymczasem w pisemnym oświadczeniu rzeczniczka Elections Ontario Cara Des Granges stwierdzała że 99,57% systemów elektronicznego głosowania pracuje prawidłowo. Nowy system głosowania elektronicznego pozwala na natychmiastowe obliczanie rezultatów tuż po zamknięciu lokali wyborczych o godzinie 9 wieczorem.
Wartość kanadyjskiego eksportu była w kwietniu rekordowa; kanadyjska nadwyżka w obrotach handlowych ze Stanami Zjednoczonymi zwiększyła się do 3,6 mld dolarów. Kanadyjski urząd statystyczny poinformował że mniejszy import samochodów, części zamiennych i towarów konsumpcyjnych w kwietniu przy jednoczesnym wyższym eksporcie, który wzrósł o 1,60% do rekordowej wartości 48,6 mld dolarów poprawił bilans. Był to już 6. wzrost eksportu w ciągu minionych 7 miesięcy. W stosunku rocznym eksport był wyższy o 3,1%. Mimo dobrych wyników kwietnia ekonomiści z Toronto Dominion ostrzegają, że kanadyjskich eksporterów może czekać w najbliższych miesiącach trudny okres; głównie za sprawą ceł amerykańskich. Gazety przytaczają tymczasem rozmowę prezydenta Trumpa z premierem Trudeau, w której na argumenty strony kanadyjskiej, że trudno uzasadnić nowe taryfy celne nakładane nastal i aluminium względami bezpieczeństwa USA, prezydent Trump odparował, "a czy to nie wy spaliliście Biały Dom?". Rzeczywiście miało to miejsce w 1814 r., ale zrobili to Brytyjczycy stacjonujący na terenie obecnej Kanady.
Prezydent Francji Emanuel Macron spotkał się w środę z premierem federalnym Justinem Trudeau w celu omówienia reakcji na protekcjonistyczną politykę amerykańską, obłożenie cłem eksportu stali i aluminium do Stanów Zjednoczonych. Spotkanie ma służyć uzgodnieniu stanowisk na nadchodzący szczyt państw G 7 w Charlevoix w Quebecu, gdzie kwestia sporów handlowych będzie w najbliższy weekend jednym z głównych z głównych tematów. Niektórzy ostrzegają, że może to być pierwsze spotkanie G-7, po którym nie zostanie wydany wspólny komunikat - a to z powodu różnic w podejściu do handlu.
W środę Macron i Trudeau rozmawiali ze sobą sam na sam przez 30 min, a następnie odbyło się spotkanie w towarzystwie ministrów. Trudeau jego żona Sophie Grégoire zaprosili francuskiego prezydenta na kolację do Harrington Lake.
KAROL MARKS I JEGO WSPÓŁODPOWIEDZIALNOŚĆ ZA TOTALITARYZM XX WIEKU Ks. prof. Tadeusz Guz w Londynie 27/5/2018
Napisane przez Krzysztof Jastrzembski, LondynKs. prof. dr.hab. Tadeusz Guz, kierownik Katedry Filozofii Prawa na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, autor, teolog, znany z anteny Radio Maryja, zawitał w Londynie 27 maja 2018 w Sali Malinowej POSK-u, z książką „Rozmowy Niedokończone” (Tom 1-3, Wydawnictwo Sióstr Loretanek W-wa), na zaproszenie Koła Myśli Niezależnej, Londyn. Temat prelekcji:
KAROL MARKS I JEGO WSPÓŁODPOWIEDZIALNOŚĆ ZA TOTALITARYZM XX WIEKU
http://www.goniec24.com/prawo-kanada/itemlist/category/29-inne-dzialy?start=1680#sigProId30b159149a
Zasłona upadła. Moje Przenajświętsze rozdarło się, i nowe bóstwa musiały być wstawione. Jeśli bóstwa musiały wcześniej mieszkać ponad ziemią, tak obecnie stały się jej centrum” – ks. prof. Guz cytuje fragment listu młodego Marksa do ojca z uniwersytetu w Berlinie.
Karol Marks urodził się 5 maja 1818 w żydowskiej rodzinie adwokackiej, która przyjęła Luteranizm jak Marks miał 6 lat. Największe wpływy na młodego Marksa to Reformacja Luterańska, idealizm Hegla i materializm Feuerbacha. Hegel wypracował matrycę, według której Marks myśli – pochodziła z Lutra – rzeczywistość to idea. Materializm – wszystko, co jest, cała rzeczywistość, jest materią. Nie ma żadnego Boga, ducha, rzeczywistości niewidzialnej.
To, co Hegel zinterpretował, jako ideę Lutra, ja stawiam na nogi, bo ten duch Hegla stoi na głowie – cytuje ks. Prof. Guz, jako przypis z Kapitału. Hegel zdefiniował rzeczywistość, jako ducha, ale przejściowo potrzebuje materii by go wydoskonalić – Marks twierdzi, że materia nie jest odpadem idei, ale jest prabytem, z którego wszystko wyprowadzimy.
Marks odwraca porządek bytu - materia jest wszystkim, jedynym podmiotem, a inne ma prawo bytu, jeśli jest częścią materii. Materia to boskość, ludzkość itd. Aby doprowadzić do takiego sposobu myślenia, trzeba zniszczyć chrześcijaństwo i wszystkie jego treści. Cały Stary i Nowy Testament jest wymysłem ludzkim – słowo pisarskie niemające z Bogiem nic wspólnego.
Nie ma Boga. Religia to kajdany ludzkości, to najbardziej zacofana i prymitywna forma alienacji i zniewalania człowieka – cytuje ks. prof. Guz. W filozofii Marksa, Kościół wyzyskuje ludzi i zniewala człowieka. Według Marksa, materia wyłania z siebie rośliny, zwierzęta, ludzi, na drodze do stania się sobą samą, uzyskując świadomość. Więc upominanie się o swoją tożsamość to bluźnierstwo względem bóstwa materii. Nie bójcie się śmierci, tylko wyobcowanego bytu. Śmierć to wywyższenie prymitywnego stanu materii do najdoskonalszego, bo człowiek jest tylko częścią gatunku materii.
Krytyka chrześcijaństwa jest warunkiem wyzwolenia ludzkości. Trzeba to, co zwierzęce uczynić ludzkim, a co ludzkim – zwierzęcym. Unicestwić państwo, społeczność, logikę, moralne sankcje, istotę ludzką.
Ks. prof. Guz odnosi się do przemówienia Junckera o Marksie w Bazylice Konstantyna, najstarszej diecezji, wspominając o edykcie z r.313 – to niedorzeczność, zafałszowanie i zakłamanie.
Kto począł człowieka? Czy wolno postawić takie pytanie? Nie. Hegel jest pierwszym, który nas naucza, że człowiek zawdzięcza sobie swój byt. Trzeba Boga wyeliminować, – bo człowiek jest produktem swojej własnej pracy.
Co oznacza Chrystus, jako Pośrednik między Bogiem a człowiekiem? Według Marksa, tym prawdziwym pośrednikiem jest państwo ateistyczne i demokratyczne. Trzeba wyzwolić z zacofania religijnego, bo tylko wtedy człowiek przeżyje prawdziwe zmartwychwstanie. Zabić wszystkie jednostki ludzkie, zwierzęta, rośliny – wtedy zmartwychwstanie przyroda. Wyeliminować niebo, niebiańskie moce, piekło, czyściec razem z nieśmiertelną duszą, bo to wytwory ludzkiego mózgu.
Czy może istnieć ład w rzeczywistości ludzkiej, bazowany na podarowanym nam przez Boga prawie naturalnym, by nasze relacje były doskonałe? Które człowiek otrzymuje w momencie poczęcia? Marks i Engels nazywają prawo wymysłem starego społeczeństwa klasowego, bo burżuazja wymyśliła te pęta dla swoich niewolników, czyli klasy robotniczej, które to nazywają się prawem i moralnością. Marks i Engels twierdzą, że prawo opiera się na społeczeństwie socjalistyczno-komunistycznym państwa ateistycznego.
Ks. prof. Guz widzi tu dramat polskiej kultury prawa, cytując wypowiedź Prezydenta RP o prawie, które opiera się na społeczeństwie. „Prawników, nawet najwybitniejszych, którzy by nie myśleli jak Karol Marks, mógłbym policzyć na palcach jednej ręki. Kto w Polsce jest w stanie dać narodowi Konstytucję, która będzie innego typu niż konstytucja, która jest w istocie komunistyczna? Co nam po łuskach orzechów, kiedy tkwimy zatopieni całą naszą kulturą prawną w komunistycznych pojęciach?”
Ks. prof. Guz mówi, że Karol Marks znał świetnie Biblię, teologię, historię Kościoła, i że on i jego środowiska podjęli walkę na noże by unicestwić tego Boga. Dalszym dramatem jest to, że dla 99.99% polityków polskich chrześcijaństwo nie ma żadnego znaczenia. Nazywa cudem Łaski Bożej to, że nasza duchowność nie jest skomunizowana.
Pytania z Sali:
*Marksizm kulturowy? - Neomarksiści twierdzą, że Marks i Engels słusznie rozpoczęli mówiąc, że Boga nie ma, ale ubóstwili materię i musimy zradykalizować marksizm – wszystko, co jest, wyrasta z nicości, nie z materii. Nicości nie można przypisać żadnego atrybutu boskiego. Jak się nicość artykułuje? Przez popęd seksualny. Wg. Freuda, człowiek, który jest seksem, nie mogąc wyżyć siebie, jako seksu, zastosował unik – w postaci kultury, nauki, sztuki, moralności, państwa, wspólnoty religijnej, a seks nie może mieć żadnych przeszkód. Wiec neokomunizm globalny dąży do unicestwienia kultury, sztuki itd. Stąd pochodzi genderyzacja wszystkich placówek edukacyjnych i uniwersytetów. Czyli komunizacja wszystkich instytucji z państwem na czele.
My, Polacy, jesteśmy tak prymitywni, że stajemy się największą przeszkodą w marszu rewolucji kulturowej przez Europę i świat, bo jeszcze cenimy nasze państwo, ale jego dni są policzone, – jeżeli nasi politycy będą dalej postępować jak dotąd postępują.
Ludzkość trzeba pozbawić człowieczeństwa, wszystkich praw, bo podmiotem wszystkich praw jest seksualność. Każda bariera – małżeństwo, rodzina, narody, społeczeństwa, nauka, sztuka – ma być unicestwiona. Przez wyzwolenie seksualności doprowadzimy rzeczywistość do pierwotnego stanu- do nicości.
Aby się obronić, musimy zażądać od rządu RP wymówienia Konwencji Stambulskiej Rady EU. Inaczej utoniemy w przepaściach marksizmu kulturowego. Dla przykładu, Uniwersytet Wrocławski już proponuje studia LGBT i niedługo wszystkie placówki i instytucje RP zostaną zgenderyzowane przez ustawowy nacisk UE.
*Materia, ale skąd świadomość? – Jest to sprzeczność, ale wg. Hegla, życie jest tam gdzie jest sprzeczność. Marks by odpowiedział tak: nie zrozumiałeś mnie, ja muszę ich wydobywać powoli, stwarzając im namiastkę duchowności, jesteśmy na drodze do uzyskania samoświadomości, nie martw się, nasi ideologowie pracują mądrością etapu. Ks. prof. Guz podaje przykład: jest łąka, kwiaty i krowa. Co powiedziałby człowiek prymitywny? Widzę krowę pasącą się na łące. A co człowiek wykształcony? Ta krowa, ta łąka, ty i ja, jesteśmy w stadium wyobcowywania się ducha Hegla, jesteśmy nieprawdą. A jaka jest prawda? Trzeba nas zabić, i krowę, i rośliny, i łąkę. Bo co to znaczy zabić? Doprowadzić do pełności życia! Tak jak SS-mani przed Lwowem zabijali bezbronne dzieci, twierdząc, że robią im przysługę- wyprowadzając z prymitywnego życia i wynosząc ich na wyższy poziom istnienia. Jak genialnie III Rzesza wcieliła ideologię Marksa i Engelsa!
My, Polacy, musimy pokazać, że Marks, jako główny architekt tej ideologii, jest największym zbrodniarzem w historii świata. Oficjalnie mówi się, że było 200 milionów ofiar komunizmu. Nie uwzględnia to ofiar prawodawczych – w PRL-u dokonano 800 tys. aborcji, w skali światowej statystyka przekracza miliard ofiar. Odpowiedzialność za te zbrodnie ponosi ten, kto tworzy formę i kto ją wykonuje, a Marks i Engels stworzyli tę formę w swojej zbrodniczej ideologii. Teza Junckera, że Marks jest niewinny świadczy o wielkiej hańbie tego, kto ją głosi. Ofiary upominają się, byśmy wystąpili w ich obronie.
*Gender w Izraelu? - Podczas rewolucji bolszewickiej powstały kibuce by skomunizować naród Izraela. Jest to ideologia diabelska, na grobie Marksa w Londynie sataniści odprawiają rytuały. Podczas powstania Izraela w 1948 r. wierzący Żydzi nie stali u sterów nowego państwa, które jest świeckie i którego struktura jest zakorzeniona w ideologii Marksa. Talmud określa Jezusa, jako kłamcę, czarownika i magika. Dlaczego przez tyle lat dialogu nie zażądaliśmy usunięcia tych treści? Powinniśmy się modlić o nawrócenie Żydów i masonów.
*Kto wylansował Marksa? - Hitler był poświęcony Szatanowi i przerywał swoje przemówienia, jeśli w okolicy pojawiał się aktywny egzorcysta. Marks też poświecił się Szatanowi. Można powiedzieć, że potwarze i znieważenia przeciw Polsce działają wyzwalająco, bo musimy wyjawić prawdę. Marks był Żydem, w PRL-u byli Żydzi. Bez żydowskich finansów nie doszłoby ani do rewolucji bolszewickiej ani do II Wojny Światowej. Hitler otrzymał kredyty na zbrojenie z wielkich koncernów żydowskich. W armii Nazistów było 150 000 Żydów, 22 generałów i 7 admirałów. Podczas wojny, wywiad II RP informował Zachód o zagładzie Żydów. New York Times opublikował propozycję Hitlera by Żydów wysłać na Zachód lub do Ameryki. Ameryka odmówiła i statki z Żydami były zawracane lub zatapiane. Ci Żydzi, którzy powrócili do Rzeszy, byli wysyłani do komór gazowych.
Niemcy zagładę Żydów wykonali rękami Żydów. W II RP nie było szczegółowego spisu ludności. Niemcy ustanowili Judenraty, czyli Rady Żydowskie na terenie Polski. Podczas procesu w Norymberdze ujawniono, że Judenraty wydawały Żydów Niemcom, sporządzając lokalne listy ludzi pochodzenia żydowskiego. Niektórych szefów Judenratu rozstrzelano, inni dostawali gigantyczne fortuny.
Żegota: polski wywiad zdemaskował współpracę Żydów z Gestapo. Izrael posiada tę listę i powinien ją opublikować. Nagradzani Żydzi byli wysyłani na światowe placówki dyplomatyczne by informować inne państwa o „ bestialstwie Polaków na Żydach” – to początki kłamstw przeciw Polsce.
Ośrodki żydowsko-niemieckie najbardziej się zhańbiły. Deutche Bank posiada 55 bilionów, mógłby wykupić całą Polskę. My żądamy tylko miliarda odszkodowania? Ks.prof.Guz się unosi – wy Niemcy do końca świata nie zapłacicie nawet za jednego zabitego Polaka!
*Inne religie świata – U Hegla każda postać religijna ma swoje miejsce. U Marksa była pewność, że trzeba się rozprawić z Kościołem rzymsko-katolickim, – bo jest prawdziwy!
*Na Uniwersytecie Warszawskim pokazały się ulotki antysemickie, pisała GW – były to cytaty z Karola Marksa. Marks jest jednym z największych antysemitów świata. III Rzesza uczyniła antysemityzm Lutra i Marksa polityką zagłady Żydów.
Dopiero w dzisiejszych dniach zaczynamy rozumieć istotę marksizmu i dlaczego wybuchła II Wojna Światowa. My, Polacy, dostarczymy tych informacji światu. Nie bójmy się! Bądźmy uzbrojeni Panem Bogiem!
Brawa.
Wideo ze spotkania - Cz.1 i Cz.2 na nowej stronie FB Koła Myśli Niezależnej:
https://www.facebook.com/Ko%C5%82o-My%C5%9Bli-Niezale%C5%BCnej-188871695100611/
(Linki do KRL:
https://youtu.be/yv8c1duzVAM )
Krzysztof Jastrzembski, Londyn