Panie Redaktorze,
Nawiązując do tematu zawartego w listach do Redakcji, tematu, który niestety w sensie negatywnym pojawia się na różnych stronach internetowych, najczęściej w pobliżu rocznicy Bitwy o Monte Cassino, przesyłam w załączeniu fragment większej całości, jako antidotum dla "czarnej propagandy".
Pozdrawiam
Wiesław Kwaśniewski
...Odnosząc się do krytycznej oceny udziału polskiego II Korpusu, należałoby uświadomić kilka istotnych aspektów.
Propozycja brytyjskiego War Office w osobie gen. Alexandra złożona gen. Andersowi była w gruncie rzeczy propozycją nie do odrzucenia. Żołnierze II Korpusu byli przez Anglików żywieni, uzbrojeni, szkoleni i nowocześnie wyposażeni. W skład Korpusu wchodziła dywizja utworzona z byłych jeńców sowieckich łagrów, wyprowadzonych z nieludzkiej ziemi przez gen. Andersa, dzięki zbieżności, w tym czasie, interesów polskich reprezentowanych przez generała i brytyjskich. Dzięki temu, prawie sto tysięcy mężczyzn, kobiet i dzieci, angielskimi środkami transportu, dotarło do Persji, która dla tych polskich wynędzniałych i chorych uchodźców była "sanatorium", a niestety dla wielu miejscem pochówku.
Odmówienie "propozycji", złożonej gen. Andersowi – choć emocjonalnie byłoby uzasadnione po jałtańskich postanowieniach – miałoby zapewne różnorakie skutki nie tylko dla całej formacji II Korpusu.
Jest bardzo prawdopodobne, że wkrótce Korpus zostałby rozbrojony i internowany, a w dalszym czasie przewieziony do Polski pod sowiecką okupacją.
Notabene, taka propozycja brytyjskiego dowództwa została przedstawiona gen. Andersowi po zakończeniu włoskiej kampanii.
Miało miejsce precedensowe brytyjskie postępowanie z częścią ukraińskiej armii, która walcząc z Sowietami, poddała się zachodnim aliantom.
Wreszcie nie byłoby brytyjskiego tworu pod nazwą "Polski Korpus Rozmieszczenia i Przystosowania", który War Office utworzył dla zdemobilizowanego w całości II Korpusu. Była to w samej rzeczy gorzka rzeczywistość, jednak tym, którzy nie zdecydowali się na powrót do okupowanej Polski, zapewniała jakieś warunki egzystencji na emigracji.
Lekceważenie znaczenia samej bitwy wynikać może z braku wiedzy na temat ówczesnej sytuacji na włoskim froncie lub ze względów ideologicznych, podążając za tezą płk. Z. Załuskiego, komunistycznego publicysty wojskowego, że tylko udział Ludowego Wojska Polskiego u boku Armii Czerwonej miał sens historyczny.
Walki o przerwanie niemieckiej linii obronnej "Gustaw" trwały od stycznia do maja 1944 r. W różnych fazach brały w nich udział wojska wszystkich zachodnich aliantów na tym froncie. O zaciętości walk przeciw Niemcom niech świadczy fakt, że amerykańska 36. Dywizja "Texas" została rozwiązana na skutek poniesionych strat przy próbie sforsowania rz. Rapido. Strategiczne położenie Mt. Cassino przedstawiłem na fotografii, w treści mojego eseju http://prawica.net/node/17584.
Ponadto, złamanie niemieckiego oporu i wycofanie ich wojsk na kolejną linię obrony, uchroniło amerykańsko-brytyjskie wojska desantowe w Anzio przed katastrofą zepchnięcia ich do morza. Dzięki temu gen. Clark mógł wkroczyć do Rzymu na czele zwycięskich wojsk amerykańskich.
Wiesław Kwaśniewski
Od redakcji: Trzeba było w 1944 roku postawić wszystko na jedną kartę.
•••
Czy Putin jest Don Kichotem, czy gorzej?
Zbrojny rycerz z La Manczy, bohater jednej z najbardziej popularnych na świecie nowel, był ucieleśnieniem znanego i powszechnego wśród wielu ludzi uczucia – nostalgii.
W czasach, gdy Cervantes pisał swój utwór, dni rycerstwa, turniejów, honoru i szlachetności już się skończyły. Ale nie tak znowu dawno. Żyły ciągle w świeżych wspomnieniach – jak to się mówi, "w pieśni i w powieści". A te przeważnie upiększają i koloryzują przeszłość nie zawsze chwalebną.
Ludzie zastanawiali się, dlaczego te dawne, dobre czasy są już tylko historią? Dlaczego świat idzie ku gorszemu? Bo świat w wyobrażeniach aktualnie w danej epoce żyjących, zawsze szedł ku gorszemu. Już Sokrates twierdził, że młodzież "dzisiejsza" nie chce przestrzegać dawnych zasad, praw i obyczajów – i do czego to dojdzie? Truł się tą sytuacją aż do wiadomego końca. Ksantypa pomogła?
Don Kichot nie truł się dosłownie nostalgią za dawnymi dobrymi czasami. Dobrym dla rycerzy tak, ale czy na pewno dobrymi dla np. chłopów pańszczyźnianych? Dla służby, mieszczan?
Don Kichota – jak by to powiedzieć – socjologia raczej nie interesowała, po prostu wskoczył na kobyłkę z włócznią w ręku, a za nim na osiołku potruchtał giermek Sancho Pansa. Był wędrownym rycerzem. Jechał w przeszłość. Może nawet marzyła mu się np. krucjata do Ziemi Świętej? Okazało się jednak, że nie jest łatwe – o ile w ogóle możliwe – przenoszenie się pod prąd upływającemu czasowi. Biegli w piśmie twierdzą, że wprawdzie historia lubi się powtarzać, ale niestety zwykle jako farsa. Tak też potraktowała naszego bohatera. Rzucił się na wiatraki.
Nowego "cara" Rosji też dopadła nostalgia za dawnymi dobrymi czasami. Upadek Związku Radzieckiego uznał za największą tragedię przełomu wieków.
I znów trzeba by zapytać – czasy dawne, minione, ale czy dobre? Dla kogo? Czy dla Polaków, Litwinów, Rumunów? Czy może raczej dla wszechmocnych genseków i rzeczywistych sterników systemu – pociągających za sznurki – czyli dla KGB? A on był tam, gdzie władza się działa. Myślę, że miał dużo pracy, był wszak na ważnym odcinku tuż przy osławionym murze postawionym po to, żeby wszyscy z tego raju nie uciekli. Władimir Władimirowicz miał poważniejsze sprawy na głowie niż czytanie Cervantesa. Nie zna też niestety pewno twierdzenia, że historia lubi się powtarzać jako farsa.
Dużo kiedyś było Niemców w czeskich Sudetach (gdzież oni ach gdzież dzisiaj?), tak jak wielu Rosjan żyje na Krymie, w Estonii, Mołdawii. Ano, ruski lud przenosił się chętnie, jeśli mu (z restrykcjami) pozwolono, tam gdzie było o oczko lepiej niż w szirokiej ruskiej stranie. W końcu to był jeden – wyidealizowany teraz przez Putina – Związek (zd)Radziecki.
No cóż – Rzesza Niemiecka sięgała do 1914 roku prawie pod Warszawę. A i od granicy Prus był rzut beretem do Mińska. Mało im było. Granice na ich życzenie (choć nie intencja) zostały skorygowane – i teraz granica Polski przebiega o rzut beretem od Berlina. Spójrz na historyczne mapy obrotowy prezydencie!
Miło się to pisze i docenia z naszego polskiego punktu widzenia, niestety "po drodze" ca 50 milionów niewinnych ludzi zostało wymordowanych. Czy rzeczywiście nowy "car" wyobraża sobie powrót do granic z 1990 roku? Chce budować "tysiącletnią rzeszę" tym razem kacapską? Tylko teraz to gorąca łaźnia byłaby naprawdę gorąca. To już nie przy pomocy karabinów i stukasów (niemieckie bombowce) czy maszerującej – 7 km na godzinę – piechoty by się wojowało. Teraz rakiety i atom. Fast!
Nie trzeba być prorokiem, ażeby przewidzieć tej ewentualnej zabawy skutki. Królewiec bye, bye. To samo tereny zamieszkane przez ludy ugrofińskie, Kuryle (żeby tylko) do Japońców, a Syberia choć chłodnawa – ale klimat się podobno ociepla, do Kitajców.
My dostaliśmy kiedyś Szczecin, może któreś z państw bałtyckich dostałoby "za zasługi w obronie demokracji" miasteczko Pitersburg? Będziecie się w grobach przewracać Kasiu, Piotrusiu czy Iwanku? Wszystko to być może.
Hitler zastrzelił się, Ewa Braun otruła.
U Putina stara żona oddalona. Czy młoda poszłaby za nim do końca?
Nowy samozwańczy wodzu Kacapów!
Spóźniasz się w swojej zaprzeszłej mentalności imperialistycznej tak samo jak Don Kichot w swojej "rycerskości".
Kiedy się urodziłeś, a potem dzielnie udzielałeś w komsomole, a było to ładnych parę lat temu, epoka imperialistycznych podbojów właśnie odchodziła do niechlubnej historii. Kraje kiedyś podbite zarzucały jeden po drugim zależność kolonialną. Anglia, Francja, a nawet mała Portugalia zrozumiały, że to już przeszłość. Zawsze trochę (?) opóźnionym Ruskom ta prawda objawiła się o 30 lat później i niesławny CCCP runął. Lepiej późno niż wcale. Ale... wyskoczył nagle jak diabeł z pudełka nowy Don Kiszocik, Hitlerek, czy też Napoleonek (niepotrzebne skreślić). Mądrzejsi zrozumieli, że podboje innych narodów czy to w imię krzewienia postępu, cywilizacji czy "obrony" mniejszości narodowych, niczego nie dają poza kłopotami i dużo kosztują.
Szwajcaria jest malutka. Sto chyba razy mniejsza od nawet tego, co jeszcze z Sojuza pozostało. A standard życia przeciętnego Szwajcara jest – ile? – dziesięciokrotnie wyższy od tego u twoich poddanych? Mały jesteś Putinku, więc nie dziwi, że chciałbyś być wielki. Czy nie chciałbyś być także mądry? "Twoja" (bo ją sobie po dyktatorsku powoli zawłaszczasz). Stajnia Augiasza musi być wreszcie uporządkowana. I tym się zajmij. Złą drogę wybierasz, choć wielu takich mądrali jak ty ci "hajluje". Popularny jesteś jak Adolf, kiedy w 1940 roku stanął pod wieżą Eiffla. Ale na placu Czerwonym już nie stanął, tak jak ty nigdy jako zwycięzca nie staniesz pod wieżą Eiffla. Może (na czołgu) pojedziesz do Rygi? Po ruskim samogonie.
W I światowej zginęło 10 mln ludzi. W II 50 milionów, czyli pięciokrotnie więcej. W ewentualnej III ilu? Też pięciokrotnie w postępie arytmetycznym więcej – czy może w postępie geometrycznym? A potem "raj czarnobylski". Promieniować przyjdzie tym, co przeżyją.
Władimiru Władimirowiczu – nie potrząsaj szabelką i nie pokazuj, ile to i jakich głowic nuklearnych Rosja posiada.
Pokaż, jeżeli potrafisz to zrobić, o ile twoje rządy przyczyniły się do poprawy życia obywateli. Idź, poszukaj zdrowego rozsądku i put in do swojej łysawej główki, nim sytuacja zacznie się wymykać spod kontroli. Bo przysłowie mówi – miłe złego początki, lecz...
Historia uczy, że wielu "wodzów" niczego nauczyć nie może. Niestety.
Jan Ostoja
Toronto, maj 2014
Polska wypłaci emerytury ocalałym z Holocaustu mieszkającym zagranicą
Stanisław Michalkiewicz Judejczykowie zaradni i zazdrośni
Aleksander graf Pruszyński Kluczowa sprawa
Krzysztof Ligęza Wolność zapłakana
Paweł Zyzak Symboliczny czerwiec
Leszek Wyrzykowski Czy wybory coś zmienią w Ontario?
Izabela Embalo Nominacja na pobyt stały w Ontario
wandarat Rozmyślam i wracam do pewnych tematów
Aleksander Łoś Losy niewiast
Krystyna Sroczyńska Pielgrzymka do Niagara-on-the-Lake - 97. rocznica Czynu Zbrojnego Polonii Amerykańskiej i Kanadyjskiej
Piknik rodzinny Radia Maryja w parku Paderewskiego 8 czerwca 2014
Maciek Czapliński Co to jest "bully offer"
Antoni Ferdynand Ossendowski Przez kraj ludzi, zwierząt i bogów (Konno przez Azję Centralną) (28)
Krzysztof Ronikier, PMA Jak ocenić wino?
Krzysztof Jaśkielewicz Najbardziej zagmatwany rekord świata
Mariola Prokopowicz Wycieczka Koła Pań "Nadzieja" do krainy kwitnących czereśni - 24 maja 2014
Romana Rzepska KONCERT "Lato czeka ..."
Sobiesław Kwaśnicki Pakowny, mocny, tani
Michał Pluta Po wyborach, czyli o Korwinie, Palikocie i dzieciach
Rządzący mają możliwości, aby nam podokuczać - rozmowa z o. Janem Królem z Radia Maryja
Wojciech Błasiak Siedem dni ze Stanem Tymińskim. Codzienność z szokową transformacją w tle (14)
Prof. Henry Radecki Polska Ochotnicza Armia w Kanadzie 1917–1918
Andrzej Kumor W wesołym baraku
Wiosenny Piknik Rodzinny Radia Maryja
niedziela, 08 czerwiec 2014 18:39 Opublikowano w Życie polonijneW niedzielę 8 czerwca w parku Paderewskiego bawiliśmy się na Pikniku Rodzinnym Radia Maryja i Telewizji Trwam. Jak zwykle wszystko zaczęło się od Mszy św którą w niedzielę zesłania Ducha św. koncelebrowali o. Jan Król z rozgłośni w Toruniu, o. Zbigniew Pieńkos z centrali Radia Maryja w Chicago, o. Jacek Cydzik, opiekun duchowy Rodziny Radia Maryja w Kanadzie, ks. Józef Wąsik, wieloletni proboszcz parafii Chrystusa Króla w Etobicoke, obecnie na emeryturze i gościnnie o. Grzegorz Bliźniak.
Mimo deszczu, dzięki zadaszeniu, bawiono się wyśmienicie. Konkurs śpiewania dzieci, malowania, loteria i wiele gier uprzyjemniało czas. Oczywiście, jak zwykle, nie byłoby to możliwe bez wielkiego wkładu pracy ochotników z Rodziny Maria Maryja z jej przewodniczącą Joanną Szczeżek. Do tańca (i "do różańca" podczas Mszy św.) grał zespół "Impuls".
Piknik pokazał, że nasze "moherowe berety" to ludzie w średnim wieku i młodzi. Przyjechały całe rodziny, by spędzić popołudnie w tradycyjnym polskim, katolickim gronie. /ak
***
Piknik rodzinny Radia Maryja w parku Paderewskiego 8 czerwca 2014
Piknik Radia Maryja odbywał się w parku Paderewskiego po raz drugi. Było to możliwe dzięki ogromnej życzliwości Zarządu SWAP Placówka 114 z komendantem, panem Krzysztofem Tomczakiem na czele. Tym razem dziękowaliśmy Bogu i Kościołowi za św. Jana Pawła II. Swoistym mottem imprezy były jego słowa: "Ja Panu Bogu codziennie dziękuję, że jest w Polsce takie radio, i że się nazywa »Radio Maryja«". Od samego rana przybywało wielu rodaków z Toronto, Mississaugi, Brampton, Scarborough, Hamilton i Goderich i innych miejsc. Przybyli także goście z Radia Maryja z Polski – o. Jan Król, oraz z USA – o. Zbigniew Pieńkos. Ks. Józef Wąsik przyprowadził na piknik innego gościa z Polski – o. Grzegorza Bliźniaka. W homilii podczas odprawianej Mszy św. o. Jan Król przypomniał zasadnicze znaczenie zesłania Ducha Świętego. A nawiązując do zakończonych niedawno w Polsce obchodów Dnia Wolności, słusznie wytknął wielu komentatorom zawężanie i spłycanie tego, co wydarzyło się w naszej Ojczyźnie 2 czerwca 1989 roku. To nie te wybory, mówił kaznodzieja, ale mocne, prorocze słowa, jakie padły dziesięć lat wcześniej w Warszawie na placu Zwycięstwa, były początkiem przemian w Polsce. To właśnie wołanie św. Jana Pawła II: "Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi, tej ziemi", było swoistym bierzmowaniem narodu, który w rok później powstał z kolan w pamiętny sierpień 1980. O. Jan Król w prosty sposób zdemaskował także powtarzany w tych dniach eufemizm "częściowo wolne wybory". "Częściową wolność" ma także każdy pies na łańcuchu, stwierdził kaznodzieja.
Uroczysta modlitwa i refleksja przekształciła się naturalnie w rodzinną atmosferę przyjaźni i zabawy. Były więc zajęcia dla najmłodszych. Niektórzy z nich wprawili wprost w osłupienie dorosłą publiczność, deklamując długie wiersze czy śpiewając bez tremy polskie piosenki. Dzięki zaangażowaniu pani Kasi, najmłodsi mogli też zabłysnąć talentami plastycznymi, pokazując w prosty sposób, co znaczy być dzieckiem Bożym. Z prac plastycznych dowiedzieliśmy się, że znaki rozpoznawcze to między innymi: uśmiech, zadbany kolorowy strój, szacunek do przyrody. Innymi słowy rodzice mieli niekłamane powody do dumy ze swych pociech.
Był też moment poważniejszy, kiedy to redaktor naczelny "Gońca", pan Andrzej Kumor, zaznajomił nas z aktualną sytuacją Mary Wagner, obrończyni życia ludzkiego, która w XXI wieku w Kanadzie stała się więźniem sumienia.
Była też oczywiście dobra kuchnia: rozchwytywano golonki, zajadano się kiełbaskami i pierogami. Jak poprzednio, uczestnicy pikniku hojnie odpowiedzieli na prośbę o ciasto. Stoły wprost uginały się od takich wypieków, jakich próżno szukać w najlepszych nawet cukierniach. A przy dobrze zastawionym stole wiadomo: Polaków rozmowy…
Co ciekawe, nawet deszcz, który zaczął wtedy padać, nie wygonił nikogo z parku Paderewskiego. Pewnie czuliśmy się ze sobą dobrze, a i samemu Parkowi – dzięki zapobiegliwości gospodarzy – deszcze niestraszne. Była zatem i taneczna zabawa, którą energicznie prowadził zespół "Impuls".
Wspomnijmy jeszcze słowo o loterii, jaka również dostarczyła nam dużo dobrej zabawy. Pragnę tu serdecznie podziękować sponsorom loterii, czyli panom Jerzemu Szydłowskiemu, Gabrielowi Kamińskiemu oraz delikatesom Eddie's. Dziękuję panu Janowi Gromadzie za donację wiktuałów. Dziękuję także wielu ludziom dobrej woli, którzy bezinteresownie poświęcili swój czas i siły, by piknik przygotować i przeprowadzić. Było wiele ciężkiej pracy, ale dawana ona była z uśmiechem na twarzy i wielką życzliwością. Dziękuję wszystkim, którzy na piknik przyjechali i wytworzyli naprawdę rodzinną atmosferę, oraz wymiernie wsparli Radio Maryja i TV TRWAM. Raz jeszcze dziękuję panu Komendantowi Krzysztofowi Tomczakowi i Placówce 114 SWAP w Toronto za zachętę i życzliwość.
Piknik po raz kolejny pokazał, że mimo pogody, jaka w tym roku nie była idealna, mimo różnych poglądów, punktów widzenia czy innych spraw, którymi ludzie różnią się między sobą, jest możliwe wspólne bycie, świętowanie, jest możliwa wspólna modlitwa i zabawa. Radio Maryja wciąż pokazuje, że nawet różnice między ludźmi wcale nie muszą przeradzać się w podziały – przeciwnie: mamy jedno życie, poprzez które pragniemy umacniać się na drodze do Boga, mamy jedną Ojczyznę, Polskę.
Na zakończenie pragnę serdecznie podziękować pani Joannie Strzeżek, Prezes Family of Radio Maryja Canada. Bez uporu i determinacji pani prezes wiele wielkich wydarzeń w Kanadyjskiej Rodzinie Radia Maryja po prostu nie miałoby miejsca. Na ręce pani prezes raz jeszcze dziękuję wszystkim wolontariuszom.
Zapraszam na kolejny piknik, jaki zaplanowaliśmy na końcówkę sierpnia tego roku (oczywiście w parku Paderewskiego), oraz na inne imprezy Radia Maryja, o których na bieżąco informuje "Goniec".
o. Jacek Cydzik CSsR
Duszpasterz Rodziny Radia Maryja w Kanadzie
http://www.goniec24.com/prawo-imigracja/itemlist/user/64-andrzejkumor?start=1827#sigProId26687e032b