Serdecznie witam.
Jestem Marta, mieszkam w Polsce. Poszukuję miejsca pochówku brata mojego pradziadka Józefa Zychowskiego. Mieszkał w Rouyn, zmarł prawdopodobnie w Szpitalu w Noranda w październiku 1957 r. Pracował w kopalni, ale nie wiemy w jakiej. (Po przeczytaniu artykułu na Waszej stronie pomyślałam, że może razem z panem E. Kamińskim). Nie wiemy, gdzie został pochowany, czy miał tam jakąś rodzinę. Czy Redakcja może podpowiedzieć, gdzie napisać, co napisać, aby uzyskać informacje? Nawet nie wiemy, jaka parafia zrobiła mu pochówek. W jaki sposób można do tego dotrzeć? Proszę o pomoc. Jeśli uda nam się odnaleźć, opiszę całą historię i prześlę do Waszej Redakcji jako artykuł do publikacji.
Pozdrawiam z Polski
Odpowiedź redakcji: Fascynująca historia, bardzo chętnie opublikujemy Pani ustalenia.
***
Czegoś tu nie rozumiem. Tak niestety.
Bo paraliż postępowy
najzacniejsze trafia głowy...
Boy
Mam już swoje lata. Ile? Sporo. Nie piszę resume, więc nie muszę być ścisły. Podam więc jedynie, że jestem młodszy od Olesia Podróżniczka, czyli Grafa Pruszyńskiego, a starszy od Pana Redaktora A. Kumora. Gdzieś w tym przedziale się mieszczę.
Czemu o takich faktach piszę? Bo jest ogólne przekonanie, że starsi, doświadczeni ludzie kumają lepiej - a propos tego, co się wokół wyprawia. Ale jest też opinia lekarzy o starczej demencji (tfu, tfu!). Np. Albert Einstein zabłysnął swoją teorią względności, kiedy był młodym pracownikiem niskiego szczebla w urzędzie patentowym. Potem już w o niebo lepszych „odkrywczych” warunkach jako profesor uniwersytecki w USA niczym się nie odznaczył (?). W ścisłej nauce. Bo namówił prezydenta Roosevelta do wyprodukowania bomby atomowej, nim zrobią to inni.
To pewno uchroniło świat od trzeciej wojny właśnie światowej. W 1945 roku Józio Figlarz Wissarionowicz miał bowiem nad Łabą milion czerwonych mołojców, a USA były zaplątane w wojnę z Japonią. Wojska amerykańskie Europę powoli opuszczały i druga połowa Niemiec była - jak się wydawało - do wzięcia. „Nowiutki”, mało używany lub w ogóle nieużywany prezydent Truman nawet nie wiedział o bombie, dopóki nie został zaprzysiężony, bo przemądrzały Roosevelt nie uważał za stosowne go w sprawy państwowe (a przecież Truman był wiceprezydentem!) wtajemniczać.
Ale żydowscy szpiedzy - niebywałe - donieśli Stalinowi o atomie i wykradli potrzebne info, tak że Związek Zdradziecki swoją bombę też wyprodukował - ale dopiero na przełomie 1948/49, a wtedy sytuacja była już inna. I okazja uciekła! A mógł „przeskoczyć” Trockiego, który już w 1920 roku głosił - po trupie Polski do bolszewickiej rewolucji w Niemczech! Hurra!
Odbiegłem od tematu, ale po to żeby pokazać, że polityką międzynarodową interesuję się od dawna i jest ona o tyle i o ile dla mnie zrozumiała. Jakaś logika była. Tak?
Niestety, nie mogę tego powiedzieć o obecnych postawach niektórych polskich polityków. To, co robią i mówią POplatformersi i tzw. KOzioDupki, jest cynizmem, zdradą Polski, głupotą, przedkładaniem interesów przegranych nad dobro kraju (niepotrzebne skreślić, ale chyba niczego skreślać nie potrzeba).
Modne teraz są testy. Szybko i prosto. Zakreśla się na szablonie krzyżykami - tak, nie - potem podlicza to komputer. Może ja też spróbuję podobnej metody? Kto zechce z szanownych czytelników, niech odpowie sobie na pytania, które zadam. Tak lub nie. OK?
W okrutnym XX wieku mieliśmy Polskę pod zaborami, szczyptę (jakże cennej) niepodległości i dwie okupacje. Niemiecką i rosyjską. Możemy przyjąć chyba, że ta pierwsza była stuprocentowa, a druga 50-procentowa (hymn, sztandar, „własny” rząd). Tak czy nie?
Wynika z tego, logicznie chyba, że np. podpisanie Volkslisty i zostanie folksdojczem było 100-procentową zdradą Polski. Często karaną śmiercią przez ruch oporu. I słusznie. Zapisanie się do PPR i potem PZPR było więc „półzdradą”. Tak czy nie?
Chociaż Żołnierze Niezłomni traktowali przynależność do PPR jako pełną zdradę i stawiali świeżo upieczonych „polskich bolszewików” często pod ścianą. To lata powojenne. Ale i w 1980 pisano na murach: A na drzewach zamiast liści będą wisieć komuniści! A PZPR deklarowała się jako partia komunistyczna. Tak czy nie? No?
Niejaki PZPR-Rzepliński zadeklarował się swego czasu (to wówczas pomagało) jako komunista, żeby nie rzec - bolszewik. Tak czy nie?
Może nie był aż tak głupi, żeby w bolszewizm uwierzyć (choć tego wykluczyć nie można), ale chciał mieć po prostu więcej masełka na chlebku plus może czasem też szyneczkę? W tym wypadku był sprzedajny o wątpliwym charakterze. Tak czy nie? Tertium non datur. Ajatollah nieomylny? Takie indywiduum niezależnie od wykształcenia nie powinno zostać prezesem Trybunału Konstytucyjnego (z nadania POżal się Boże platformerów). Tak czy nie?
PZPR-Rzepliński złamał świadomie prawo i konstytucję, mianując wbrew ich przepisom dwóch dodatkowych sędziów TK. Do tego się przyznał!!! Czy to nie powinno go dyskwalifikować jako „wyrocznię”? Bo przecież od decyzji TK nie ma odwołania. Tak czy nie? Roma locuta causa finita i już.
Dwoił się i troił, w przeddzień wyborów, w mediach, broniąc „rękami i nogami” koalicji, która go na wygodnym fotelu posadziła. A przecież podstawą działania na tym stanowisku jest polityczna bezstronność. Liczą się tylko obowiązujące prawo i konstytucja. Jak mawiali starożytni Rzymianie - żona cezara musi być poza wszelkimi podejrzeniami, bo jest „na świeczniku”.
Czy PZPR-Rzepliński zapewnia apolityczne niezależne rozsądzanie spraw? Tak czy nie? Zaznaczę tu, że w mojej „ankiecie” nie ma rubryki - „może”. Bo morze jest głębokie i szerokie. Tak, tak - a może nie?
I na koniec, czy TK pod batutą PZPR-Rzeplińskiego może np. uznać, że 500 zł na dziecko jest decyzją niekonstytucyjną? I co wtedy? Nie ma wszak odwołania (może do Komisji Weneckiej, cha, cha, cha!). Tak czy nie? Albo innych lewaków z UE.
Ale byłby punkt dla opozycji. Proszę, PiS obiecał i nie wypełnia! I albo się narazi tym UE lewakom za łamanie konstytucji, albo na słuszną wściekłość matek Polek. Ponieważ niestety - jak zresztą podkreślają znawcy tematu - konstytucja była opracowywana nieco „na kolanie”, jest w przepisach, jak nie przymierzając Koran, nie zawsze precyzyjna. Interpretacja się liczy. A interpretować będzie tylko PZPR-Rzepliński i „jego” sędziowie. Tak czy nie?
Czy wobec tego Prezes Kaczyński i rząd PiS-u może dobrowolnie założyć sobie pętlę na szyję i „przegrać” wygrane demokratycznie wybory? Bo przecież decyzje TK mogą torpedować praktycznie wszystko. Tak czy nie? To Pytia grecka ten TK. Nieocenione „niezależne” media, jak GieWu czy Newseek czy inne TV - rozdzierają swoje szaty (żeby nie powiedzieć dosadniej lewackie mordy), dowodząc, żonglując procentami (małe kłamstwo, duże kłamstwo i statystyka), że na prawicę nie głosowała wcale większość obywateli. Więc nie ma prawa rządzić!!? Ot i argumentum. Bo rozumie się, że gdyby ci leniwi wyborcy ruszyli d...ę i poszli do urn, to zagłosowaliby ani chybi wszyscy na Kopaczkę. Czy to się nazywa odwracanie kota ogonem? Tak czy nie? Miau, meow.
Jak donosi ze smakiem prasa, tym razem lewa i prawa - Prezes Kaczyński i PZPRRzep odsługiwali na obozie po studiach (ja też to przeszedłem) wojsko. „Do woja marsz do woja, a ty nie płacz miła moja...”. Podobno Prezes Kaczyński skromnie w piechocie, a PZPRRzep w czołgistach. I do dziś zachowuje się, jakby był w czołgu na poligonie.
Drodzy czytelnicy! Po co się wahać, analizować, dzielić włos na czworo - czyja i gdzie jest racja? Spróbujmy metody ankietowej - krzyżyk przy tak lub nie. A może źle rozumiem? Jak w bajce o Jacusiu - ja cóś tu nie kumam? Cogito ergo sum. Myślenie ma wielką przyszłość - tak czy nie?
Ostojan
High Park, kwiecień 2016
Miejsce na szybki wypad: Bronte Creek Provincial Park
czwartek, 21 kwiecień 2016 22:48 Opublikowano w TurystykaDzieci nudzą się nie tylko w czasie deszczu, również w czasie słonecznych dni i warto je zabrać na świeże powietrze.
Wokół Toronto mamy wiele pięknych miejsc, ale jedno łączy w sobie tak liczne atrakcje - Bronte Creek Provincial Park położony tuż przy autostradzie QEW - to cel letnich eskapad na basen (ciekawy w kształcie niecki, a wypełniany czystą, choć zimną wodą ze strumienia - piękne spacery nad 50-metrowym wąwozem potoku Bronte, spokojne medytacje w śpiewnej ciszy starych drzew.
Plenipotenci lichwiarzy na naszym terytorium.
czwartek, 21 kwiecień 2016 22:26 Opublikowano w Życie polonijneRzecz, którą elita stara się przemilczać, pomijać i udawać, że nie ma takiej kwestii, a ona wraca i narasta. No to już nawet na Tajwanie wiedzą, że jesteśmy zbrodniarzami, rabusiami i że się nam należy.
Otóż, proszę Państwa, sądzą niektórzy, tak jak o tych filmach i książkach kłamliwych, że także i te roszczenia są celem samym w sobie. Ja twierdzę, że one nie mogą być celem same w sobie. Tu nie chodzi o wypłatę w gotowiźnie czy w naturze konkretnej sumy. Te roszczenia nie mają bowiem granic.
Jeśli ktoś z Państwa ciągle jeszcze myśli, że należy zacisnąć zęby, zadłużyć następne pokolenia lata, na dziesiątki, może setki lat naprzód i jakoś zebrać tę sumę i wypłacić i wtedy się może wreszcie odczepią i może wtedy wreszcie dadzą nam żyć normalnie, to jest to, moim zdaniem błędne rozumowanie. Ponieważ roszczenia same w sobie nie są celem, nie chodzi o tę gotówkę. Są tacy ludzie tutaj, w tym establishmencie północnoamerykańskim, dla których suma nawet 65 miliardów dolarów na koncie - jej przybytek lub nagłe zniknięcie - to nie byłoby coś alarmującego. To nie są dla nich znowu takie wielkie pieniądze. Chodzi o przejęcie kontroli nad terytorium. Kto bowiem w Polsce wszedłby w posiadanie takiej kwoty w gotówce czy w naturze, gdyby ktoś stał się kolektywnie tak majętny, to będzie mu przypadał w udziale kawał władzy. Trudno w tej chwili określić, jaki kawał, ale przecież musimy pamiętać, że aktualne państwo polskie jest bankrutem. A zatem ktokolwiek na terytorium Polski będzie miał jakiś kapitał, to w zestawieniu z rządem Rzeczypospolitej, który jest zbankrutowany - ktoś taki będzie potentatem. Zawsze jest dłużnik niewolnikiem, a posiadacz jest panem sytuacji.