Wracając do Rani. Pochodząc z dobrze sytuowanej rodziny, mogła wybierać, co chce z sobą począć, po ukończeniu elitarnej, prywatnej szkoły średniej. Mogła wyjść za mąż, bo przy jej urodzie, majątku i pozycji ojca, mogła wybierać z dużego grona kandydatów. Kiedy powiedziała rodzicom, że chce studiować, nie oponowali, widocznie uważając, że na studiach, lub w tym okresie, pozna swoją miłość.
Rani wybrała psychologię. Była zdolną studentką i w normalnym terminie ukończyła studia. W trakcie ich trwania wybierała też przedmioty nadobowiązkowe, równe kursy, które wzbogacały jej wiedzę. Ku rosnącemu zmartwieniu rodziców jakość nie było z jej strony większego zainteresowania którymś z przystojnych młodzieńców, z którymi spotykała się na przypadkowych, lub nawet w tym celu organizowanych przez jej rodziców czy znajomych przyjęciach. Sympatie były, ale miłość nie dała o sobie znać. Może rodzaj wykształcenia, swobodnego patrzenia na świat powodował, że Rani dość krytycznie postrzegała ciągle konserwatywną rolę mężczyzny w jej kręgu kulturowym. Ona czuła się wyzwolona, pragnąca pełnego partnerstwa.
Najpierw podjęła pracę w prywatnej poradni psychologicznej, gdzie podglądając sposoby pracy właściciela i kilku starszych kolegów, doskonaliła swój warsztat pracy. Jako jedyna kobieta w tej poradni, zaczęła mieć coraz więcej klientek, głównie z klasy średniej, które przychodziły do niej z problemami, których sama chciałaby uniknąć, gdyby miała wyjść za mąż za jednego z mężczyzn jej pochodzenia. Kobiety te, coraz lepiej wykształcone, czuły się zdominowane przez swoich małżonków, którzy jak w dawnych Niemczech kultywowali kulturę trzech K: Kirche, Kuche, Kinder (kościół, kuchnia, dzieci). Mając już dość dużą grupę stałych klientek, Rani otworzyła własną firmę porad psychologicznych. Miała wówczas 30 lat. Drzemało w niej ciągle pragnienie dzielenia życia z mężczyzną, ale kilka krótkich romansów nie dawało jej pewności, że może być szczęśliwa, będąc w roli kobiety uszczęśliwiającej wybranka, który jednocześnie nie pozwalał by się jej samorealizować. Pochłaniała ją praca. Przychodziły zlecenia z różnych instytucji państwowych, gdzie jej profesjonalna opinia miała decydować o losach i kobiet, i mężczyzn, którzy zawiedli ich oczekiwania, a nawet dopuszczali się wobec nich agresji.
Rani, już samodzielna finansowo, zaczęła jeździć na konferencje krajowe i międzynarodowe, gdzie przy doskonałej znajomości języka angielskiego, czerpała garściami wiedzę przydatną dla jej pracy zawodowej. Sama zaczęła publikować w pismach popularnych i zawodowych, dzieląc się swoimi doświadczeniami. Zaczęto ją zapraszać jako wykładowczynię na konferencje zawodowe. To wszystko tak pochłaniało jej czas i zainteresowania, że coraz bardziej oddalała się od momentu, kiedy kobieta, szczególnie w jej kręgu kulturowym, powinna wyjść za mąż, mieć dzieci i ciepły dom rodzinny.
Zdesperowana, postanowiła wyrwać się z tego kręgu biznesowo-zawodowego i wyjechać na stałe za granicę. Wybrała Kanadę. Była tu wcześniej na jednej konferencji psychologów i bardzo spodobał się jej luz, swoboda bycia, a jednocześnie wiedząc o dużej imigracji do Kanady z jej kręgu świata, widziała dla siebie miejsce do spełnienia się zawodowego. Pozostawiła poradnię w ręku doświadczonej współpracownicy i wyleciała do Kanady. Tu podała, że przyleciała w celu turystycznym i bez problemu dostała trzymiesięczną wizę turystyczną. Nie miała tu nikogo bliskiego, ale zwróciła się o pomoc do jednego z uczestników konferencji w Kanadzie, który tu mieszkał na stałe, a też był hinduskiego pochodzenia. Ten miał pewne opory, bo na przeszkodzie jej zatrudnienia był fakt, że Rani nie miała stałego pobytu w Kanadzie, zezwolenia na pracę, ubezpieczenia zdrowotnego. Ale zaryzykował. Przysyłał jej na początek niezasobne kobiety, które przychodziły głównie z problemami rodzinnymi. Później poszerzał się krąg jej pacjentek, a zaczęli też przychodzić małżonkowie, którzy uznawali wizytę u psychologa jako ostatnią dla nich szansę posklejania rozpadającego się małżeństwa.
Za poradą właściciela przychodni, w której była zatrudniona, udała się do adwokata hinduskiego pochodzenia, któremu zleciła sprawę zalegalizowania jej pobytu w Kanadzie. Obiecał jej to załatwić, pobierając wielotysięczną zaliczkę. Po złożeniu wniosku Rani, nie niepokojona przez nikogo, wciągała się coraz bardziej w pracę zawodową. Nie zauważyła, że wokół niej zaczęli kręcić się mężczyźni w podobnym wieku. Rozmawiała z nimi swobodnie, umawiała się nawet na pójście na rodzinno-towarzyskie przyjęcia, ale nie pozwalała na jakikolwiek krok dalej.
Po roku przyszła decyzja odmowna. Rani udała się do swojego adwokata, który obiecał jej złożyć odwołanie, które, według niego, na pewno da pozytywny skutek. Zażądał dużo większej kwoty niż poprzednio za tę usługę. Rani już miała pewne doświadczenie w tych sprawach. Rozmawiała ze znajomymi, którym mogła zaufać, o swojej sytuacji. Wiedziała, że jej szanse na zalegalizowanie pobytu w Kanadzie są znikome, a więc blef pana adwokata poznała od razu. Chciał wyciągnąć od niej jak najwięcej pieniędzy. Rani pozostawiła go w niepewności, oświadczając, że po przemyśleniu całej sprawy z nim się skontaktuje. Po rozmowie telefonicznej z rodziną w Pakistanie, po rozmowie z właścicielem poradni, który był dla niej bardzo życzliwy, postanowiła sama zgłosić się do urzędu imigracyjnego z biletem powrotnym. Dokumenty zostały skompletowane i Rani stawiła się z bagażem na lotnisku do powrotu do swojego rodzinnego kraju. Ze swoim pracodawcą uzgodniła wcześniej, że wzajemnie będą sobie przysyłali pacjentów z ich kręgu kulturowego. Rani bowiem miała do czego wracać. Jej przychodnia nadal funkcjonowała, choć nie tak dynamicznie jak w czasie jej pobytu w Lahore. Wracała, ale nie czuła, że zmarnowała czas. Nabrała nowych doświadczeń.
Jednego tylko żałowała, że nawet tutaj, w Kanadzie, mimo ciągle ładnej powierzchowności, nie mówiąc o doświadczeniu zawodowym, nie potrafiła znaleźć mężczyzny bliskiego swemu sercu.
Aleksander Łoś