Zaszły jednak dwie okoliczności, które zakłóciły tę stabilizację. Po pierwsze, rozpadło się małżeństwo Victora. Przez ostatni rok pobytu w Brazylii żył z żoną w separacji. Z kolei ta duża firma, w której pracował, zbankrutowała. Tak więc nie tylko szeregowi pracownicy, ale również on, już dość ceniony radca prawny, znalazł się na bruku. O nową pracę było trudno, bezrobocie bowiem w grupie inteligencji w Brazylii jest znaczne. Victor postanowił spróbować odnaleźć się w Kanadzie.
Przyleciał tu z wizą turystyczną. Ale jeszcze przed zakończeniem jej ważności zwrócił się do władz imigracyjnych o przyznanie mu statusu uciekiniera politycznego. Odpowiednie dokumenty zostały wypełnione i wysłane. Zaczęła się pięcioletnia walka Victora o prawo pozostania w Kanadzie. Uzyskał prawo do pracy i nauki w Kanadzie. Wykorzystał to skrupulatnie. Znalazł sobie pracę w firmie remontowo-budowlanej, której właścicielem był Brazylijczyk. Pracował w dzień ciężko fizycznie, a wieczorami zaliczał kursy prawnicze (paralegal) w college’u. Po dwóch latach uzyskał dyplom i zaczął się rozglądać za nowymi możliwościami.
Po wysłaniu kilkudziesięciu resumes, po odbyciu kilku rozmów kwalifikacyjnych, w końcu dostał pracę w firmie prawniczej jako pomocnik biurowy. I zaczął się piąć w karierze. Fakt, że był z wykształcenia prawnikiem, na pewno mu pomógł. Już po pół roku uzyskał samodzielne stanowisko, a po roku został kierownikiem kilkuosobowego personelu urzędniczego tego biura, w którym pracowało kilku adwokatów. Zasłużył się im również tym, że ściągał dla nich klientów pochodzenia brazylijskiego i portugalskiego. Nawiązał bowiem kontakty z kilkoma pismami wydawanymi przez to środowisko językowe w Toronto i pisał dla nich artykuliki z poradami dla imigrantów. Pisma te nie płaciły mu za to, ale zamieszczał zawsze na końcu artykułu adres i telefon firmy, w której pracował. Co kilka dni zgłaszał się jakiś zagubiony przybysz, czy to z Brazylii, czy z Portugalii (głównie z Azorów), który prosił o pomoc w zalegalizowaniu jego pobytu w Kanadzie. Victor dodatkowo służył jako tłumacz dla swoich patronów. Wynagrodzenie jego systematycznie rosło, aż doszło do czterech tysięcy dolarów miesięcznie.
Ten około czterdziestoletni mężczyzna nie był zbyt atrakcyjny: średniego wzrostu, gruby, z dużym brzuchem, chodzący „kaczkowato”, z łysiną czołową. Ale jak to mówią, „każda potwora znajdzie swego amatora”, tak też i Victor znalazł swoją „amatorkę”. Tamara była Rosjanką. Poznał ją na jednym ze spotkań towarzyskich. Kiedy on był już dobrze osiadłym w Kanadzie, ona była nowo przybyłą. Ale, w odróżnieniu od Victora, miała już od momentu wjazdu do Kanady status stałego rezydenta. Tamara bowiem już z terytorium swojego rodzinnego kraju starała się i uzyskała prawo stałego pobytu w Kanadzie. Co o tym zdecydowało? Wykształcenie i wyniki w pracy zawodowej. Tamara bowiem w wieku 29 lat uzyskała z wyróżnieniem doktorat z mikrobiologii.
Było to już w okresie przemian w Rosji, a więc miała możliwość korzystania z prawdziwej literatury światowej w dziedzinie, w której się specjalizowała. Poznała też dobrze angielski, a więc miała swobodę w korzystaniu z zasobów wiedzy z tej strefy językowej. W rok po uzyskaniu doktoratu uznała jednak, że zapóźnienia techniczne ograniczają możliwość kontynuowania jej kariery badawczej. Do tego doszły sprawy osobiste. Rozpadł się jej związek (konkubinat) z kolegą z pracy, którego owocem była córeczka. Po roku od złożenia dokumentów w konsulacie kanadyjskim uzyskała zgodę na osiedlenie się w tym kraju wraz z córką.
Tamara miała znajomych, którzy wcześniej osiedlili się w Toronto, i oni pomogli jej w stawianiu pierwszych kroków na kontynencie amerykańskim. Szybko zaczęła się rozglądać za możliwością uzyskania pracy w swoim zawodzie. Odbyła kilka rozmów w firmach i w jednostkach badawczych. W końcu wybrała i została zatrudniona na Uniwersytecie Toronto w zakładzie mikrobiologii. Victora poznała po roku pobytu w Kanadzie. Zamieszkali razem i przez kolejne dwa lata żyli ze sobą w konkubinacie.
Ta sielanka została jednak przerwana brutalnie któregoś dnia przez dwóch oficerów imigracyjnych, którzy przybyli do biura, w którym pracował Victor, i go aresztowali. Był on bowiem nielegalnym imigrantem, po przegraniu kolejnych odwołań w organach i sądach imigracyjnych.
Został osadzony w areszcie. Tutaj stał się jakby rzecznikiem aresztantów. Kiedy tylko próbowano ograniczyć ich jakieś, choćby najdrobniejsze przywileje, Victor natychmiast pisał petycje do władz o zmianę decyzji. Często wygrywał te drobne potyczki, często był wzywany na rozmowy przez oficerów imigracyjnych, z którymi rozmawiał bez tego strachu, który paraliżuje często nowych imigrantów w kontaktach z oficerami imigracyjnymi.
Nie poddawał się w walce o prawo pozostania w Kanadzie. Pozostało mu jeszcze tylko prawo odwołania się do Sądu Federalnego. Przygotowywał to odwołanie przy współudziale jednego z adwokatów z biura, w którym przez ostatnie dwa lata pracował. Zdawał sobie jednak sprawę, że ta metoda wywalczenia prawa stałego pobytu w Kanadzie może zakończyć się fiaskiem. Bowiem jak sam mówił, w Brazylii ludzie korzystają z większej wolności niż w Kanadzie. Problemem jest nędza, brak perspektyw, brak postępu w rozwoju, brak szans, nawet dla takich jak on, wykształconych i z dobrą praktyką.
Pozostawało drugie rozwiązanie, które Victor miała na uwadze. Związek małżeński z Tamarą. Ona miała prawo stałego pobytu w Kanadzie, a wkrótce miała uzyskać obywatelstwo tego kraju. Tak więc poprzez związek małżeński z nią miał możliwość pokonać opory ze strony władz imigracyjnych w sprawie zaakceptowania go na stałe w Kanadzie. Aby mógł do tego dojść, musiał jednak uregulować swoje sprawy w Brazylii. Nie miał bowiem rozwodu z żoną. Wszczął wprawdzie sprawę rozwodową, już będąc w Kanadzie, ale procedura się przeciągała. Wymagałoby to jednocześnie opuszczenia Kanady na co najmniej rok. Bo najpierw trzeba by było zakończyć prawomocnym wyrokiem sprawę rozwodową, zawrzeć związek małżeński z Tamarą, która by wystąpiła o jego sponsorowanie, i czekanie co najmniej pół roku na decyzję kanadyjskich władz imigracyjnych. Victor wiedział, że wracając na ten okres do Brazylii, nie tylko musiałby być odseparowany od Tamary, ale również nie miałby szans na uzyskanie tam pracy w swoim zawodzie. Walczył więc nadal, choć kolejne jego starania o wypuszczenie go z aresztu za kaucją były systematycznie oddalane.
Żądano od niego wyjazdu z terytorium Kanady.
Pobytu w areszcie Victor tak zupełnie nie marnował. Miał zdolności językowe. Mówił oczywiście po portugalsku, świetnie po angielsku, dobrze po francusku. A w areszcie doskonalił znajomość rosyjskiego. Czytał już dość dobrze w tym języku i na jego szafce nocnej leżało kilka książek napisanych w języku rosyjskim. Służył też chętnie pomocą rosyjskojęzycznym aresztantom, którzy często, po wieloletnim pobycie w Kanadzie, nie potrafili porozumieć się z nikim po angielsku.
Victor myślał też o karierze prawniczej w Kanadzie. Rozważał, czy nie łatwiej by mu było studiować prawo w Montrealu, gdzie system prawa cywilnego był zbliżony do tego, jaki obowiązuje w Brazylii. W końcu kilkumiesięczny pobyt Victora w areszcie imigracyjnym się zakończył i został deportowany.
Szkoda tylko, że w odróżnieniu od wielu innych aresztantów, nie zadbał w czasie tego pobytu o swoją kondycję fizyczną. Obfite, stałe posiłki powiększyły jego tuszę. Wielu innych aresztantów spala te nadprogramowe kalorie poprzez intensywną gimnastykę. Kiedy oni gimnastykowali swoje mięśnie, Victor ciągle gimnastykował swój umysł.
Aleksander Łoś